Jakość bloga

czwartek, 5 kwietnia 2012

Rozdział 7 - "Nie odejdę, obiecuję"


Czułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam się w stronę osoby, która mnie obserwowała.
-Hej. - powiedział czule.
Nie odpowiedziałam. Miałam ochotę zacząć płakać, jednak już nie miałam siły. Leżałam i patrzałam na swoje dłonie. Strasznie piekły mnie oczy, a moja głowa pękała za bólu.
-Był tu dziś Harry, pytał o ciebie. Chciał się z tobą widzieć, ale powiedziałem mu, że nie czujesz się najlepiej i nie chcesz nikogo widzieć. - mówił cicho i powoli.
-Dzięki. - odparłam zachrypłym głosem.
-Chesz pogadać?
-Nie Kacper, chciałabym zostać sama. - powiedziałam i odwróciłam się do niego plecami. Po chwili usłyszałam jak zamykają się drzwi. Leżałam w ciszy. Moje myśli krążyły wokół wydarzeń z wczorajszego wieczoru. "Dlaczego nie powiedziałam Liam'owi od razu, że nic do niego nie czuję, prócz zwykłej sympatii?", "Dlaczego Harry mnie pocałował?". Każda moja myśl zaczynała się od pytania "dlaczego?". Pogrążona w myślach zasnęłam.

-Nic się nie stało...- w tym momencie otworzyłam oczy. Znów zaczęłam płakać. Śniło mi się, że Liam mi wybaczył, a jak i Harry byliśmy parą. Mój płacz nasilał się z każdą sekundą. Po około godzinie uspokoiłam się. Wytarłam łzy, które pokrywały moją twarz. Dopiero teraz mój żołądek przypomniał sobie, że jest głodny. W moim brzuchu burczało niemiłosiernie. Spojrzałam na zegarek, była godzina 13:35. Usiadłam na łóżku. Moje samopoczucie można było zrównać z zerem, jeśli nawet nie było ujemne. Nie miałam, ani siły, ani ochoty wychodzić z mojego pokoju. Jednak mój żołądek prosił o posiłek. Była sobota, więc wszyscy byli w domu. Chciałam w tej chwili być niewidzialna, ale chcieć nie znaczy móc. Wyszłam powoli na korytarz i skierowałam się w stronę kuchni, żeby coś zjeść. W pomieszczeniu na szczęście nikogo nie było. Robiłam sobie właśnie jedzenie, kiedy podszedł do mnie mój kuzyn.
-Dobrze, że wstałaś coś zjeść. Już się bałem, że nie wyjdziesz z pokoju do końca wakacji. - zaśmiał się.
-Yhym. - odparłam tylko i wróciłam do krojenia.
-Chcesz pogadać? - spytał Kacper.
-A czy wyglądam jakbym chciała? - spojrzałam na niego i w tym momencie nóż rozciął mi rękę. - Ałć. - spojrzałam na dłoń, po której właśnie spływała krew. - Cholera!
-Daj tą rękę. - powiedział do mnie kuzyn, a kiedy ja nie zareagowałam krzyknął. - No daj mi tą rękę! Opatrzę Ci ją. - wsadził moją rękę pod kran, z którego leciała woda. - Może trzeba będzie jechać do szpitala.
-Do żadnego szpitala! - syknęłam, próbując wyrwać swoją rękę z mocnego uścisku.
-Nie zachowuj się jak dziecko! - powiedział i zaczął opatrywać moją ranę.
-Dziękuję. - powiedziałam, przyglądając się bandażowi na mojej ręce. - I przepraszam.
Chłopak podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Zaczęłam cicho płakać. Kuzyn głaskal mnie delikatnie po głowie nie mówiąc ani słowa. Uspokoiłam się i otarłam łzy. Pocałowałam Kacpra w policzek. - Dziękuję, że jesteś, że mi pomagasz i nie próbujesz pocieszać. - posłałam mu niewielki uśmiech, który odwzajemnił.
-To może idź się ogarnij, a ja zrobię Ci śniadanie. - powiedział podchodząc do lodówki. - I juz za nic mi nie dziękuj. - dodał, kiedy chciałam zabrać głos.
Wyszłam z kuchni i poszłam do siebie do pokoju po świeże ubrania, ponieważ na sobie wciąż miałam ubrania, w których zasnęłam. Wyciągnęłam z szafy leginsy i bluzkę na ramiączkach. Skierowałam się do łazienki, w której wykonywałam poranną toaletę. Kiedy spojrzałam w lustro, zobaczyłam moją spuchniętą od płaczu twarz. Byłam blada, a oczy miałam podkrążone.
-Tak wyglądają potwory. - powiedziałam do odbicia w lustrze, a na mojej twarzy pojawił się grymas. Obmyłam twarz, która po tej czynności wcale nie wyglądała lepiej. Po wizycie w łazience wróciłam do pokoju po telefon. Kiedy przypomniałam sobie co z nim zrobiłam, byłam na siebie jeszcze bardziej wściekła. Podnosiłam wszystkie elementy, które ułożyłam w całość. Telefon działał, ale wyglądał jakby czołg po nim przejechał. Westchnęłam ciężko i poszłam na śniadanie.
-Co jemy dobrego? Pachnie w całym domu. - powiedziałam, siląc się na uśmiech.
-Zrobiłem moją specjalność, jajecznicę na bekonie. - pochwalił się Kacper. Usiadłam do stołu, a kuzyn nałożył mi danie na talerz.
-Mmm...pycha.- powiedziałam.
-Cieszę się, że ci smakuje. - ucieszył się.
Kiedy zjadłam podziękowałam ładnie i wróciłam do swojego pokoju. Nie miałam co robić, żeby nie myśleć o tym co zrobiłam. Usiadłam na łóżku i rozglądałam się po pokoju. Mój wzrok zatrzymał się na komputerze. Jednak nie miałam ochoty na kontakt ze światem. Po chwili przemyśleń postanowiłam, że pójdę do chłopaków i ich przeproszę. Miałam nadzieję, że jakoś to będzie, że Liam nie zamknie mi drzwi przed nosem, ale wysłucha. Nie chciałam przecież go skrzywdzić, nikogo nie chciałam skrzywdzić. Wstałam i wyszłam na korytarz.
-Wychodzę! - krzyknęłam do domowników, którzy siedzieli w salonie.
-Ale gdzie? - spytała Aneta, pojawiając się przy mnie. Patrzała na mnie zaciekawionym wzrokiem.
-Pospacerować. Poza tym chcę iść do chłopaków ich przeprosić. - powiedziałam zakładając kurtkę.
-Jesteś pewna? Może iść z tobą? - spytała z troską dziewczyna.
-Tak, nie mam pięciu lat, poza tym krzywdy mi chyba nie zrobią. Sama kiedyś tak powiedziałaś. Wracam za godzinkę. - powiedziałam i zamknęłam za sobą drzwi. Przed domem było pusto. Dopiero teraz przypomniałam sobie o tajemniczym zniknięciu dziennikarzy. Ciekawe, co się z nimi stało. Ruszyłam pewnym krokiem przed siebie. Kiedy zbliżałam się do budynku, moje nogi zaczęły drżeć. Podeszłam niepewnie do drzwi. Teraz drżałam cała. Nacisnęłam dzwonek, po chwili w drzwiach stanął Louis.
-Cześć, wchodź. - uśmiechnął się. Stałam niepewnie nie ruszając się.
-Wejdziesz czy mam cię wnieść? Wyglądasz jakbyś zaraz miała zemdleć. - uśmiechnął się łobuzersko.
-Dzięki, wejdę sama. - odwzajemniłam uśmiech.
-Zawsze służę pomocą. - powiedział i skierowaliśmy się w stronę salonu. - Mamy gościa! - krzyknął do reszty zespołu, która siedziała na kanapie. Wszyscy odwrócili się jak na komendę, tylko Liam siedział pogrążony w lekturze. Wiedziałam już, że ta rozmowa nie będzie należała do najłatwiejszych.
-Hej. - powiedziałam cicho.
-Hejka. - odpowiedzieli chórkiem wszyscy, a do mnie podbiegł wesoły Harry. Przytulił mnie mocno.
-Tak się cieszę, że przyszłaś. - powiedział mi do ucha. Odsunęłam się.
-Co jest? - spytał zdziwiony.
-Przyszłam porozmawiać...z Liam'em. -powiedziałam w stronę osoby, która nie zwracała na mnie uwagi. W tej chwili spojrzał na mnie i nasze oczy spotkały się ze sobą. Były pełne smutku. Zrobiło mi się strasznie ciężko, a moje oczy zaszkliły się. - Możemy pogadać? - spytała cicho.
-Nie mamy o czym. - wrócił do czytania lektury.
-To my pójdziemy coś zjeść, a wy pogadajcie. - powiedział Zayn i spojrzał na Liam'a. Liam podniósł wzrok, a Zayn poklepał go po plecach.
-Super! Idziemy do Mc'Donalda? - spytał zadowolony Niall.
Wszyscy ruszyli w stronę wyjścia, w między czasie Harry ścisnął moją dłoń, po czym ruszył za pozostałymi. Zostałam w salonie sama z chłopakiem, podeszłam niepewnie z w stronę kanapy. Usiadłam na drugim końcu. Payne spojrzał na mnie.
-Więc o czym chcesz porozmawiać? - zadrżałam, ponieważ jego głos był przepełniony złością. Widziałam jak zaciska ręce na książce, tak mocno, że jego palce, aż pobielały. Do oczu napłynęły mi łzy.
-O czym chcesz gadać?! O tym, że zrobiłaś ze mnie frajera?! A może o tym jak to dobrze całuje Harry?! - krzyczał, a ja płakałam.
-Przepraszam. - tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić.
-Przepraszam?! Myślisz, że to załatwi sprawę? Może jeszcze będziesz chciała, żebym zapomniał i żebyśmy zostali przyjaciółmi? - mówił ironicznie. Spojrzałam na niego, właśnie taką miałam nadzieje.
-O! Tak myślałaś co? Wynoś się! Nie chcę na Ciebie patrzeć! - wstał i podszedł do okna.
-Liam to nie tak! Daj mi coś powiedzieć. - postanowiłam na szczerość. Podeszłam do chłopaka. - Wiem, że zachowałam się w stosunku do Ciebie nie fair, bo powinnam Ci od razu to powiedzieć. Ja nic do ciebie nie czuję. Traktowałam Cię jak dobrego przyjaciela, a jeśli dawałam ci mylne sygnały...to przepraszam. - ostatnie słowa powiedziałam bardzo cicho. - Wtedy w kuchni...
-Nie chcę wiedzieć co tam robiliście! - przerwał mi i odwrócił się w moją stronę.
-Dobrze nie ważne co się tam działo! Jeśli mamy być szczerzy i zakończyć tą rozmowę to musisz wiedzieć, że bardzo Cię lubię! Zależy mi na tobie, bo jesteś dobrym przyjacielem, a do uczuć nikogo nie zmusisz! - spojrzałam na niego, a po chwili odwróciłam się w stronę wyjścia. Kiedy już byłam przy drzwiach, usłyszałam jego kroki. Szedł w moją stronę, odwróciłam się i spojrzałam na niego. Po jego policzku spływało kilka łez. Podszedł do mnie i przytulił mnie mocno, odwzajemniłam uścisk. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę. Z mojego serca spadł ciężar, jednak nadal czułam się winna.
-Przepraszam, masz rację nie zmuszę nikogo do uczuć, a jeśli mam zatrzymać Cię przy sobie to... przyjaźń mi wystarczy, tylko nie odchodź. - powiedział cicho.
-Nie odejdę, obiecuję. - wtuliłam się w niego mocniej.
Kiedy oderwaliśmy się od siebie, spojrzałam na jego twarz, nadal były na niej łzy, więc je wytarłam. Chłopak chwycił moją dłoń i pocałował ją. Pogłaskałam go po policzku. Uśmiechnęliśmy się do siebie.
-Dziękuję Ci.
-Za co? -spytałam.
-Że pojawiłaś się w moim życiu. Będę cierpliwie na ciebie czekał.
-Liam, proszę...
-Cii. - położył palec na moich ustach.
-Nic nie mów, wiem co chcesz powiedzieć, ale pozwól, że sam będę decydował co i do kogo czuję.
Nagle drzwi otworzyły się, a do domu wparował Niall. Twarz miał całą od ketchupu. Spojrzał na nas zdziwionym wzrokiem. Oderwałam się od chłopaka.
-Co się gapicie?! - krzyknął Horan i wbiegł po schodach na górę.
-Co mu się stało? - spytałam zdziwiona. Nie dane mi było usłyszeć odpowiedź, bo po moich słowach, do domu wparowała reszta zespołu. Śmiali się i wygłupiali.
-Haha! Trzeba było widzieć jego minę jak z butelki wystrzelił mu sos! - śmiał się Lou.
-Jak to mu wystrzelił? Sam z siebie? - spytałam.
-Nie, za pomocą Harry'ego. - trzymał się za brzuch, który chyba rozbolał go od śmiechu.
-Jak dzieci. - pokręciłam głową i zaczęłam się śmiać.
Wszyscy usiedli na kanapie, a Zayn zaczął opowiadać co się stało. Kiedy wysłuchałam co zrobili biednemu Niall'owi, poszłam na górę. Stanęłam przed sześcioma drzwiami. Nie wiedziałam, które są od jego pokoju. Postanowiłam pukać do wszystkich. Kiedy stanęłam przed odpowiednimi zapukałam i czekałam na odpowiedź. Nie było żadnej, więc uchyliłam lekko drzwi.
-Niall? Jesteś tu? - spytałam otwierając drzwi szerzej.
-Czego chcesz? - spytał wściekły.
-Chciałam pogadać. - za drzwiami na łóżku leżał chłopak.
-Nie chce gadać! Z tymi debilami nie można wyjść na miasto. Mam ich dość, daj mi spokój! - krzyczał.
"Czy w tym domu istnieje coś takiego jak cisza, albo szept?" - pomyślałam.
-Rozumiem cię. - usiadłam na brzegu łóżka i pogłaskałam go po plecach. - Zayn nam wszystko opowiedział. Spróbuj się na nich nie denerwować, śmiej się z tego tak jak oni. Przecież nic takiego się nie stało. - próbowałam go pocieszyć. Chłopak odwrócił się do mnie.
-Nic się nie stało? Czy ty wiesz co ty mówisz? - spytał zdziwiony.
-Tak wiem co mówię. - uśmiechnęłam się.
-Ty jesteś jakaś dziwna. Przecież wszyscy ludzie mnie widzieli z ketchupem na twarzy! Moi fani! Co oni sobie pomyślą?! - mówił z niedowierzaniem.
-Pomyślą, że jesteś biedny, że musisz cierpieć przez kolegów. Będą ci współczuć. Na pewno nikt nie będzie się z ciebie śmiał z tego powodu.
Chłopak patrzał na mnie zdziwiony. Widać było, że analizuje sytuację.
-Ty to masz głowę! - uśmiechnął się. - Boże dziewczyno. Jaka ty jesteś mądra! - przytulił mnie.
-Dzięki. - uśmiechnęłam się do niego. - A teraz chodź na dół i udawaj, że nic się nie stało. Harry i tak już się trzęsie ze strachu.
Niall wybiegł z pokoju, ruszyłam za nim. Kiedy schodziłam widziałam, że wygłupia się z chłopakami, którzy byli zdziwieni całą sytuacją. Stanęłam w progu salonu, a na mnie spojrzało pięć par oczu.
-Co ty mu zrobiłaś? Nie chce nas zabić! - spytał Harry.
-Mam swoje sposoby. - mrugnęłam okiem.
-Już my wiemy jakie. - zaśmiał się Louis. Spojrzałam na Liam'a, ale on się tylko uśmiechał. Ulżyło mi.
Spędziłam z chłopakami jeszcze jakieś dwie godziny. Powoli zaczęło się ściemniać, a ja miałam wrócić za godzinę. Kiedy sobie o tym przypomniałam, chciałam zadzwonić do domu, żeby powiedzieć co i jak, ale mój kuzyn mnie uprzedził. W pomieszczeniu rozbrzmiał się dźwięk mojego telefonu. Chłopcy spojrzeli na mnie i wybuchnęli śmiechem. Jako dzwonek miałam ustawioną piosenkę "One thing". Odebrałam.
-Tak?
-Jezu! Wiki gdzie ty się podziewasz?! Nie ma ciebie 5 godzin, a mówiłaś, że wracasz za godzinę. Gdzie ty jesteś? - spytał zmartwiony Kacper.
-Spokojnie. Przepraszam, że nie zadzwoniłam, ale dobrze się bawiłam i zapomniałam o całym świecie. Będę w domu za jakąś godzinkę. - mówiłam wesoło.
-A gdzie ty właściwie jesteś?
-U "One Direction"
-Pogadamy w domu. - rozłączył się.
Chłopcy spojrzeli na mnie, nie rozumieli nic oprócz ostatniego wyrazu. Zaśmiałam się widząc ich zdziwione miny.
-Co ty mówiłaś? - spytał Zayn.
-Coś o nas. - powiedział Niall.
-Tylko co? Boże! Polski to dziwny język. - wzniósł ręce Lou.
-Spokojnie, rozmawiałam z kuzynem i powiedziałam, że jestem u Was. - śmiałam się.- Powiedziałam jeszcze, że zaraz wracam.
-Dlaczego? Przecież dobrze się bawimy! Czemu to psujesz? - spytał smutno Harry.
-Muszę iść, moja rodzinka się martwi. - pogłaskałam go po policzku.
-A my nie jesteśmy twoją rodziną? - wskoczył mi na kolana Lou i zrobił smutną minę.
-Złaź ze mnie! Jesteś ciężki braciszku. - zaśmiałam się. - Kocham Was jak braci, ale muszę iść do domu. - spojrzałam na Harry'ego, który wygiął usta w podkówkę. Wszystkich chłopaków traktowałam jak braci, z wyjątkiem Styles'a. Do niego czułam znacznie więcej, ale nie chciałam o tym mówić głośno.
-To my cię odprowadzimy, siostrzyczko. - zaproponował Liam i uśmiechnął się do mnie.
-Nie wiem, czy powinnam się pokazywać na mieście z bandą dzieciaków. - po tych słowach wszyscy rzucili się na mnie, żeby mnie przytulić i pokazać, że potrafią zrobić z siebie pośmiewisko.
-Mamusiu! - krzyczał Lou.
-Dostanę mleczko? - spytał Harry.
-Dobra, dobra. Już rozumiem. Ale zanim wyjdziemy to wciągnijcie dwa razy powietrze, okay? - zaśmiałam się.
Kiedy byliśmy pod moim domem zaproponowałam, żeby weszli i poznali moją rodzinę. Wprowadziłam ich do domu i skierowałam do salonu. Aneta siedziała i oglądała film.
-Hej, chciałam wam kogoś przedstawić. A gdzie jest Kacper? - spytałam zdziwiona.
-Tu jestem! - krzyknął kuzyn wychodząc z łazienki.
-Słuchajcie, to są chłopcy z zespołu "One Direction" to przez nich ostatnio dużo się wydarzyło w moim życiu. - powiedziałam i odwróciłam się w stronę chłopaków, którzy stali w jednej linii. - To jest Harry, Louis, Zayn, Niall i Liam, ale jego już znacie. A to jest mój kuzyn Kacper i jego dziewczyna Aneta. - wskazałam na domowników.
-Dobry wieczór. - powiedzieli wszyscy chórkiem.
-Miło nam was poznać. – powiedziała dziewczyna.
-Nam również. - powiedział Harry. - Odprowadziliśmy Wiktorię, żeby nie musiała chodzić w nocy sama po ulicy. Będziemy już wracać, nie chcemy państwu przeszkadzać. - uśmiechnął się.
-Mówcie nam po imieniu. - zwrócił się do nich Kacper. - I nam nie przeszkadzacie, może czegoś się napijecie?
-Nie, na prawdę dziękujemy, ale musimy już iść, bo jutro trzeba wcześnie wstać. Rozumiecie, wywiady, koncerty i takie tam. - zaśmiał się Harry.
-Odprowadzę was. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do chłopaków.
-Dobranoc. - powiedzieli chórkiem. Nie do wiary, mogliby brać udział w konkursie mówienia razem czy coś podobnego. Pewnie zajęliby pierwsze miejsce. Ruszyliśmy w stronę drzwi, dałam wszystkim buziaka w policzek, ostatni był Harry, który pocałował mnie szybko w usta, tak że inny tego nie widzieli – spotkamy się jutro – powiedział mi na ucho. Uśmiechnęłam się do niego, a on wrócił do chłopaków. Kiedy byli za ogrodzeniem pomachałam im jeszcze ręką i zamknęłam drzwi.
Wróciłam do domowników. Usiadłam na kanapie.
-Jestem wykończona. - powiedziałam i ziewnęłam.
-Dogadaliście się? - spytała Aneta.
-No jasne. Bardzo mi ulżyło, jednak nadal czuję się trochę winna. Ale najgorsze za mną. Idę spać, do jutra. - powiedziałam i wstałam z kanapy. Poszłam do siebie do pokoju po piżamę, z którą poszłam do łazienki. Standardowo wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i wróciłam do pokoju. Weszłam jeszcze na twitter'a i dodałam wpis :
"Wspaniały dzień z @onedirection, który zaczął się fatalnie. Do jutra chłopaki :*". 
Zamknęłam komputer i położyłam się do łóżka. Byłam w dobrym humorze, sięgnęłam do szafki po mp4 i włączyłam muzykę. Po 15 minutach rozmyślania, zasnęłam.


Dziękuję za wasze komentarze! Wiem, że nie powinnam Was zmuszać do komentowania, ale musiałam. Zbliżają się święta,
 w związku z tym kolejny post może pojawić się troszkę później. Mam nadzieje, że Wam się podoba i będziecie komentować. Im więcej komentarzy tym szybciej wstawiam następny rozdział. Buziaki ;*



5 komentarzy:

  1. rozdzial genialny czekam na kolejny i zapraszam do siebie
    http://gotta-be-you-one-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudownie piszesz .. bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie i z niecierpliwością czekam na następny ! ; ) Cieszę się ,że Twoja bohaterka czuje coś do Hazzy ! ; )
    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się twoje opowiadanie. ;D
    Czekam na kolejne. ; ))

    OdpowiedzUsuń
  4. Booooże ja chcę kolejny !!! Twoje opowadanie jest booooskie !!

    OdpowiedzUsuń
  5. Własnie zaczęłam czytać twoje opowiadanie. Na początku bardzo się cieszyła, że to nie Harry a teraz co? Dlaczego wszyscy kochają Harrego? Liam jest dużo ładniejszy, ale co tam... Opowiadanie bardzo fajne:)

    OdpowiedzUsuń