Czułam na sobie czyjś wzrok.
Odwróciłam się w stronę osoby, która mnie obserwowała.
-Hej. - powiedział czule.
Nie odpowiedziałam. Miałam ochotę
zacząć płakać, jednak już nie miałam siły. Leżałam i
patrzałam na swoje dłonie. Strasznie piekły mnie oczy, a moja
głowa pękała za bólu.
-Był tu dziś Harry, pytał o ciebie.
Chciał się z tobą widzieć, ale powiedziałem mu, że nie czujesz
się najlepiej i nie chcesz nikogo widzieć. - mówił cicho i
powoli.
-Dzięki. - odparłam zachrypłym
głosem.
-Chesz pogadać?
-Nie Kacper, chciałabym zostać sama.
- powiedziałam i odwróciłam się do niego plecami. Po chwili
usłyszałam jak zamykają się drzwi. Leżałam w ciszy. Moje myśli
krążyły wokół wydarzeń z wczorajszego wieczoru. "Dlaczego
nie powiedziałam Liam'owi od razu, że nic do niego nie czuję,
prócz zwykłej sympatii?", "Dlaczego Harry mnie
pocałował?". Każda moja myśl zaczynała się od pytania
"dlaczego?". Pogrążona w myślach zasnęłam.
-Nic się nie stało...- w tym momencie
otworzyłam oczy. Znów zaczęłam płakać. Śniło mi się, że
Liam mi wybaczył, a jak i Harry byliśmy parą. Mój płacz nasilał
się z każdą sekundą. Po około godzinie uspokoiłam się.
Wytarłam łzy, które pokrywały moją twarz. Dopiero teraz mój
żołądek przypomniał sobie, że jest głodny. W moim brzuchu
burczało niemiłosiernie. Spojrzałam na zegarek, była godzina
13:35. Usiadłam na łóżku. Moje samopoczucie można było zrównać
z zerem, jeśli nawet nie było ujemne. Nie miałam, ani siły, ani
ochoty wychodzić z mojego pokoju. Jednak mój żołądek prosił o
posiłek. Była sobota, więc wszyscy byli w domu. Chciałam w tej
chwili być niewidzialna, ale chcieć nie znaczy móc. Wyszłam
powoli na korytarz i skierowałam się w stronę kuchni, żeby coś
zjeść. W pomieszczeniu na szczęście nikogo nie było. Robiłam
sobie właśnie jedzenie, kiedy podszedł do mnie mój kuzyn.
-Dobrze, że wstałaś coś zjeść.
Już się bałem, że nie wyjdziesz z pokoju do końca wakacji. -
zaśmiał się.
-Yhym. - odparłam tylko i wróciłam
do krojenia.
-Chcesz pogadać? - spytał Kacper.
-A czy wyglądam jakbym chciała? -
spojrzałam na niego i w tym momencie nóż rozciął mi rękę. -
Ałć. - spojrzałam na dłoń, po której właśnie spływała krew.
- Cholera!
-Daj tą rękę. - powiedział do mnie kuzyn, a kiedy ja nie zareagowałam krzyknął. - No daj mi tą rękę! Opatrzę Ci ją. - wsadził moją rękę pod kran, z którego leciała woda. - Może trzeba będzie jechać do szpitala.
-Daj tą rękę. - powiedział do mnie kuzyn, a kiedy ja nie zareagowałam krzyknął. - No daj mi tą rękę! Opatrzę Ci ją. - wsadził moją rękę pod kran, z którego leciała woda. - Może trzeba będzie jechać do szpitala.
-Do żadnego szpitala! - syknęłam,
próbując wyrwać swoją rękę z mocnego uścisku.
-Nie zachowuj się jak dziecko! -
powiedział i zaczął opatrywać moją ranę.
-Dziękuję. - powiedziałam,
przyglądając się bandażowi na mojej ręce. - I przepraszam.
Chłopak podszedł do mnie i mocno mnie
przytulił. Zaczęłam cicho płakać. Kuzyn głaskal mnie delikatnie
po głowie nie mówiąc ani słowa. Uspokoiłam się i otarłam łzy.
Pocałowałam Kacpra w policzek. - Dziękuję, że jesteś, że mi
pomagasz i nie próbujesz pocieszać. - posłałam mu niewielki
uśmiech, który odwzajemnił.
-To może idź się ogarnij, a ja
zrobię Ci śniadanie. - powiedział podchodząc do lodówki. - I juz
za nic mi nie dziękuj. - dodał, kiedy chciałam zabrać głos.
Wyszłam z kuchni i poszłam do siebie
do pokoju po świeże ubrania, ponieważ na sobie wciąż miałam
ubrania, w których zasnęłam. Wyciągnęłam z szafy leginsy i
bluzkę na ramiączkach. Skierowałam się do łazienki, w której
wykonywałam poranną toaletę. Kiedy spojrzałam w lustro,
zobaczyłam moją spuchniętą od płaczu twarz. Byłam blada, a oczy
miałam podkrążone.
-Tak wyglądają potwory. -
powiedziałam do odbicia w lustrze, a na mojej twarzy pojawił się
grymas. Obmyłam twarz, która po tej czynności wcale nie wyglądała
lepiej. Po wizycie w łazience wróciłam do pokoju po telefon. Kiedy
przypomniałam sobie co z nim zrobiłam, byłam na siebie jeszcze
bardziej wściekła. Podnosiłam wszystkie elementy, które ułożyłam
w całość. Telefon działał, ale wyglądał jakby czołg po nim
przejechał. Westchnęłam ciężko i poszłam na śniadanie.
-Co jemy dobrego? Pachnie w całym
domu. - powiedziałam, siląc się na uśmiech.
-Zrobiłem moją specjalność,
jajecznicę na bekonie. - pochwalił się Kacper. Usiadłam do
stołu, a kuzyn nałożył mi danie na talerz.
-Mmm...pycha.- powiedziałam.
-Cieszę się, że ci smakuje. -
ucieszył się.
Kiedy zjadłam podziękowałam ładnie
i wróciłam do swojego pokoju. Nie miałam co robić, żeby nie
myśleć o tym co zrobiłam. Usiadłam na łóżku i rozglądałam
się po pokoju. Mój wzrok zatrzymał się na komputerze. Jednak nie
miałam ochoty na kontakt ze światem. Po chwili przemyśleń
postanowiłam, że pójdę do chłopaków i ich przeproszę. Miałam
nadzieję, że jakoś to będzie, że Liam nie zamknie mi drzwi przed
nosem, ale wysłucha. Nie chciałam przecież go skrzywdzić, nikogo
nie chciałam skrzywdzić. Wstałam i wyszłam na korytarz.
-Wychodzę! - krzyknęłam do
domowników, którzy siedzieli w salonie.
-Ale gdzie? - spytała Aneta,
pojawiając się przy mnie. Patrzała na mnie zaciekawionym wzrokiem.
-Pospacerować. Poza tym chcę iść do
chłopaków ich przeprosić. - powiedziałam zakładając kurtkę.
-Jesteś pewna? Może iść z tobą? -
spytała z troską dziewczyna.
-Tak, nie mam pięciu lat, poza tym
krzywdy mi chyba nie zrobią. Sama kiedyś tak powiedziałaś. Wracam
za godzinkę. - powiedziałam i zamknęłam za sobą drzwi. Przed
domem było pusto. Dopiero teraz przypomniałam sobie o tajemniczym
zniknięciu dziennikarzy. Ciekawe, co się z nimi stało. Ruszyłam
pewnym krokiem przed siebie. Kiedy zbliżałam się do budynku, moje
nogi zaczęły drżeć. Podeszłam niepewnie do drzwi. Teraz drżałam
cała. Nacisnęłam dzwonek, po chwili w drzwiach stanął Louis.
-Cześć, wchodź. - uśmiechnął się.
Stałam niepewnie nie ruszając się.
-Wejdziesz czy mam cię wnieść?
Wyglądasz jakbyś zaraz miała zemdleć. - uśmiechnął się
łobuzersko.
-Dzięki, wejdę sama. - odwzajemniłam
uśmiech.
-Zawsze służę pomocą. - powiedział
i skierowaliśmy się w stronę salonu. - Mamy gościa! - krzyknął
do reszty zespołu, która siedziała na kanapie. Wszyscy odwrócili
się jak na komendę, tylko Liam siedział pogrążony w lekturze.
Wiedziałam już, że ta rozmowa nie będzie należała do
najłatwiejszych.
-Hej. - powiedziałam cicho.
-Hejka. - odpowiedzieli chórkiem
wszyscy, a do mnie podbiegł wesoły Harry. Przytulił mnie mocno.
-Tak się cieszę, że przyszłaś. -
powiedział mi do ucha. Odsunęłam się.
-Co jest? - spytał zdziwiony.
-Przyszłam porozmawiać...z Liam'em.
-powiedziałam w stronę osoby, która nie zwracała na mnie uwagi. W
tej chwili spojrzał na mnie i nasze oczy spotkały się ze sobą.
Były pełne smutku. Zrobiło mi się strasznie ciężko, a moje oczy
zaszkliły się. - Możemy pogadać? - spytała cicho.
-Nie mamy o czym. - wrócił do
czytania lektury.
-To my pójdziemy coś zjeść, a wy
pogadajcie. - powiedział Zayn i spojrzał na Liam'a. Liam podniósł
wzrok, a Zayn poklepał go po plecach.
-Super! Idziemy do Mc'Donalda? - spytał
zadowolony Niall.
Wszyscy ruszyli w stronę wyjścia, w
między czasie Harry ścisnął moją dłoń, po czym ruszył za
pozostałymi. Zostałam w salonie sama z chłopakiem, podeszłam
niepewnie z w stronę kanapy. Usiadłam na drugim końcu. Payne
spojrzał na mnie.
-Więc o czym chcesz porozmawiać? -
zadrżałam, ponieważ jego głos był przepełniony złością.
Widziałam jak zaciska ręce na książce, tak mocno, że jego palce,
aż pobielały. Do oczu napłynęły mi łzy.
-O czym chcesz gadać?! O tym, że
zrobiłaś ze mnie frajera?! A może o tym jak to dobrze całuje
Harry?! - krzyczał, a ja płakałam.
-Przepraszam. - tylko tyle byłam w
stanie z siebie wydusić.
-Przepraszam?! Myślisz, że to załatwi
sprawę? Może jeszcze będziesz chciała, żebym zapomniał i
żebyśmy zostali przyjaciółmi? - mówił ironicznie. Spojrzałam na niego,
właśnie taką miałam nadzieje.
-O! Tak myślałaś co? Wynoś się!
Nie chcę na Ciebie patrzeć! - wstał i podszedł do okna.
-Liam to nie tak! Daj mi coś
powiedzieć. - postanowiłam na szczerość. Podeszłam do chłopaka.
- Wiem, że zachowałam się w stosunku do Ciebie nie fair, bo
powinnam Ci od razu to powiedzieć. Ja nic do ciebie nie czuję.
Traktowałam Cię jak dobrego przyjaciela, a jeśli dawałam ci mylne
sygnały...to przepraszam. - ostatnie słowa powiedziałam bardzo
cicho. - Wtedy w kuchni...
-Nie chcę wiedzieć co tam robiliście!
- przerwał mi i odwrócił się w moją stronę.
-Dobrze nie ważne co się tam działo!
Jeśli mamy być szczerzy i zakończyć tą rozmowę to musisz
wiedzieć, że bardzo Cię lubię! Zależy mi na tobie, bo jesteś
dobrym przyjacielem, a do uczuć nikogo nie zmusisz! - spojrzałam na
niego, a po chwili odwróciłam się w stronę wyjścia. Kiedy już
byłam przy drzwiach, usłyszałam jego kroki. Szedł w moją stronę,
odwróciłam się i spojrzałam na niego. Po jego policzku spływało
kilka łez. Podszedł do mnie i przytulił mnie mocno, odwzajemniłam
uścisk. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę. Z mojego serca spadł
ciężar, jednak nadal czułam się winna.
-Przepraszam, masz rację nie zmuszę
nikogo do uczuć, a jeśli mam zatrzymać Cię przy sobie to...
przyjaźń mi wystarczy, tylko nie odchodź. - powiedział cicho.
-Nie odejdę, obiecuję. - wtuliłam
się w niego mocniej.
Kiedy oderwaliśmy się od siebie,
spojrzałam na jego twarz, nadal były na niej łzy, więc je
wytarłam. Chłopak chwycił moją dłoń i pocałował ją.
Pogłaskałam go po policzku. Uśmiechnęliśmy się do siebie.
-Dziękuję Ci.
-Za co? -spytałam.
-Że pojawiłaś się w moim życiu.
Będę cierpliwie na ciebie czekał.
-Liam, proszę...
-Cii. - położył palec na moich
ustach.
-Nic nie mów, wiem co chcesz
powiedzieć, ale pozwól, że sam będę decydował co i do kogo
czuję.
Nagle drzwi otworzyły się, a do domu
wparował Niall. Twarz miał całą od ketchupu. Spojrzał na nas
zdziwionym wzrokiem. Oderwałam się od chłopaka.
-Co się gapicie?! - krzyknął Horan i
wbiegł po schodach na górę.
-Co mu się stało? - spytałam
zdziwiona. Nie dane mi było usłyszeć odpowiedź, bo po moich
słowach, do domu wparowała reszta zespołu. Śmiali się i
wygłupiali.
-Haha! Trzeba było widzieć jego minę
jak z butelki wystrzelił mu sos! - śmiał się Lou.
-Jak to mu wystrzelił? Sam z siebie? -
spytałam.
-Nie, za pomocą Harry'ego. - trzymał
się za brzuch, który chyba rozbolał go od śmiechu.
-Jak dzieci. - pokręciłam głową i
zaczęłam się śmiać.
Wszyscy usiedli na kanapie, a Zayn
zaczął opowiadać co się stało. Kiedy wysłuchałam co zrobili
biednemu Niall'owi, poszłam na górę. Stanęłam przed
sześcioma drzwiami. Nie wiedziałam, które są od jego pokoju.
Postanowiłam pukać do wszystkich. Kiedy stanęłam przed
odpowiednimi zapukałam i czekałam na odpowiedź. Nie było żadnej,
więc uchyliłam lekko drzwi.
-Niall? Jesteś tu? - spytałam
otwierając drzwi szerzej.
-Czego chcesz? - spytał wściekły.
-Chciałam pogadać. - za drzwiami na
łóżku leżał chłopak.
-Nie chce gadać! Z tymi debilami nie
można wyjść na miasto. Mam ich dość, daj mi spokój! - krzyczał.
"Czy w tym domu istnieje coś
takiego jak cisza, albo szept?" - pomyślałam.
-Rozumiem cię. - usiadłam na brzegu
łóżka i pogłaskałam go po plecach. - Zayn nam wszystko
opowiedział. Spróbuj się na nich nie denerwować, śmiej się z
tego tak jak oni. Przecież nic takiego się nie stało. - próbowałam
go pocieszyć. Chłopak odwrócił się do mnie.
-Nic się nie stało? Czy ty wiesz co
ty mówisz? - spytał zdziwiony.
-Tak wiem co mówię. - uśmiechnęłam
się.
-Ty jesteś jakaś dziwna. Przecież
wszyscy ludzie mnie widzieli z ketchupem na twarzy! Moi fani! Co oni
sobie pomyślą?! - mówił z niedowierzaniem.
-Pomyślą, że jesteś biedny, że
musisz cierpieć przez kolegów. Będą ci współczuć. Na pewno
nikt nie będzie się z ciebie śmiał z tego powodu.
Chłopak patrzał na mnie zdziwiony.
Widać było, że analizuje sytuację.
-Ty to masz głowę! - uśmiechnął
się. - Boże dziewczyno. Jaka ty jesteś mądra! - przytulił mnie.
-Dzięki. - uśmiechnęłam się do
niego. - A teraz chodź na dół i udawaj, że nic się nie stało.
Harry i tak już się trzęsie ze strachu.
Niall wybiegł z pokoju, ruszyłam za
nim. Kiedy schodziłam widziałam, że wygłupia się z chłopakami,
którzy byli zdziwieni całą sytuacją. Stanęłam w progu salonu, a
na mnie spojrzało pięć par oczu.
-Co ty mu zrobiłaś? Nie chce nas
zabić! - spytał Harry.
-Mam swoje sposoby. - mrugnęłam
okiem.
-Już my wiemy jakie. - zaśmiał się
Louis. Spojrzałam na Liam'a, ale on się tylko uśmiechał. Ulżyło
mi.
Spędziłam z chłopakami jeszcze
jakieś dwie godziny. Powoli zaczęło się ściemniać, a ja miałam
wrócić za godzinę. Kiedy sobie o tym przypomniałam, chciałam
zadzwonić do domu, żeby powiedzieć co i jak, ale mój kuzyn mnie
uprzedził. W pomieszczeniu rozbrzmiał się dźwięk mojego
telefonu. Chłopcy spojrzeli na mnie i wybuchnęli śmiechem. Jako
dzwonek miałam ustawioną piosenkę "One thing".
Odebrałam.
-Tak?
-Tak?
-Jezu! Wiki gdzie ty się podziewasz?!
Nie ma ciebie 5 godzin, a mówiłaś, że wracasz za godzinę. Gdzie
ty jesteś? - spytał zmartwiony Kacper.
-Spokojnie. Przepraszam, że nie
zadzwoniłam, ale dobrze się bawiłam i zapomniałam o całym
świecie. Będę w domu za jakąś godzinkę. - mówiłam wesoło.
-A gdzie ty właściwie jesteś?
-U "One Direction"
-Pogadamy w domu. - rozłączył się.
Chłopcy spojrzeli na mnie, nie
rozumieli nic oprócz ostatniego wyrazu. Zaśmiałam się widząc ich
zdziwione miny.
-Co ty mówiłaś? - spytał Zayn.
-Coś o nas. - powiedział Niall.
-Tylko co? Boże! Polski to dziwny
język. - wzniósł ręce Lou.
-Spokojnie, rozmawiałam z kuzynem i
powiedziałam, że jestem u Was. - śmiałam się.- Powiedziałam
jeszcze, że zaraz wracam.
-Dlaczego? Przecież dobrze się
bawimy! Czemu to psujesz? - spytał smutno Harry.
-Muszę iść, moja rodzinka się
martwi. - pogłaskałam go po policzku.
-A my nie jesteśmy twoją rodziną? -
wskoczył mi na kolana Lou i zrobił smutną minę.
-Złaź ze mnie! Jesteś ciężki
braciszku. - zaśmiałam się. - Kocham Was jak braci, ale muszę iść
do domu. - spojrzałam na Harry'ego, który wygiął usta w podkówkę.
Wszystkich chłopaków traktowałam jak braci, z wyjątkiem Styles'a.
Do niego czułam znacznie więcej, ale nie chciałam o tym mówić
głośno.
-To my cię odprowadzimy, siostrzyczko.
- zaproponował Liam i uśmiechnął się do mnie.
-Nie wiem, czy powinnam się pokazywać
na mieście z bandą dzieciaków. - po tych słowach wszyscy rzucili
się na mnie, żeby mnie przytulić i pokazać, że potrafią zrobić
z siebie pośmiewisko.
-Mamusiu! - krzyczał Lou.
-Dostanę mleczko? - spytał Harry.
-Dobra, dobra. Już rozumiem. Ale zanim
wyjdziemy to wciągnijcie dwa razy powietrze, okay? - zaśmiałam
się.
Kiedy byliśmy pod moim domem
zaproponowałam, żeby weszli i poznali moją rodzinę. Wprowadziłam
ich do domu i skierowałam do salonu. Aneta siedziała i oglądała
film.
-Hej, chciałam wam kogoś przedstawić.
A gdzie jest Kacper? - spytałam zdziwiona.
-Tu jestem! - krzyknął kuzyn
wychodząc z łazienki.
-Słuchajcie, to są chłopcy z zespołu
"One Direction" to przez nich ostatnio dużo się wydarzyło
w moim życiu. - powiedziałam i odwróciłam się w stronę
chłopaków, którzy stali w jednej linii. - To jest Harry, Louis,
Zayn, Niall i Liam, ale jego już znacie. A to jest mój kuzyn Kacper
i jego dziewczyna Aneta. - wskazałam na domowników.
-Dobry wieczór. - powiedzieli wszyscy
chórkiem.
-Miło nam was poznać. – powiedziała
dziewczyna.
-Nam również. - powiedział Harry. -
Odprowadziliśmy Wiktorię, żeby nie musiała chodzić w nocy sama
po ulicy. Będziemy już wracać, nie chcemy państwu przeszkadzać.
- uśmiechnął się.
-Mówcie nam po imieniu. - zwrócił
się do nich Kacper. - I nam nie przeszkadzacie, może czegoś się
napijecie?
-Nie, na prawdę dziękujemy, ale
musimy już iść, bo jutro trzeba wcześnie wstać. Rozumiecie,
wywiady, koncerty i takie tam. - zaśmiał się Harry.
-Odprowadzę was. - powiedziałam i
uśmiechnęłam się do chłopaków.
-Dobranoc. - powiedzieli chórkiem. Nie
do wiary, mogliby brać udział w konkursie mówienia razem czy coś
podobnego. Pewnie zajęliby pierwsze miejsce. Ruszyliśmy w stronę
drzwi, dałam wszystkim buziaka w policzek, ostatni był Harry, który
pocałował mnie szybko w usta, tak że inny tego nie widzieli –
spotkamy się jutro – powiedział mi na ucho. Uśmiechnęłam się
do niego, a on wrócił do chłopaków. Kiedy byli za ogrodzeniem
pomachałam im jeszcze ręką i zamknęłam drzwi.
Wróciłam do domowników. Usiadłam na
kanapie.
-Jestem wykończona. - powiedziałam i
ziewnęłam.
-Dogadaliście się? - spytała Aneta.
-No jasne. Bardzo mi ulżyło, jednak
nadal czuję się trochę winna. Ale najgorsze za mną. Idę spać,
do jutra. - powiedziałam i wstałam z kanapy. Poszłam do siebie do
pokoju po piżamę, z którą poszłam do łazienki. Standardowo
wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i wróciłam do pokoju.
Weszłam jeszcze na twitter'a i dodałam wpis :
"Wspaniały
dzień z @onedirection, który zaczął się fatalnie. Do jutra
chłopaki :*".
Zamknęłam komputer i położyłam się do
łóżka. Byłam w dobrym humorze, sięgnęłam do szafki po mp4 i
włączyłam muzykę. Po 15 minutach rozmyślania, zasnęłam.
Dziękuję za wasze komentarze! Wiem, że nie powinnam Was zmuszać do komentowania, ale musiałam. Zbliżają się święta,
w związku z tym kolejny post może pojawić się troszkę później. Mam nadzieje, że Wam się podoba i będziecie komentować. Im więcej komentarzy tym szybciej wstawiam następny rozdział. Buziaki ;*
rozdzial genialny czekam na kolejny i zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńhttp://gotta-be-you-one-direction.blogspot.com
Cudownie piszesz .. bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie i z niecierpliwością czekam na następny ! ; ) Cieszę się ,że Twoja bohaterka czuje coś do Hazzy ! ; )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam xx
Podoba mi się twoje opowiadanie. ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne. ; ))
Booooże ja chcę kolejny !!! Twoje opowadanie jest booooskie !!
OdpowiedzUsuńWłasnie zaczęłam czytać twoje opowiadanie. Na początku bardzo się cieszyła, że to nie Harry a teraz co? Dlaczego wszyscy kochają Harrego? Liam jest dużo ładniejszy, ale co tam... Opowiadanie bardzo fajne:)
OdpowiedzUsuń