Jakość bloga

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Rozdział 55 - "Znalezione...nie kradzione"


Powoli zbliżyłam się do podejrzanego...niemowlaka? Tak, w nosidełku przede mną leżał śliczny bobas i szeroko uśmiechał się do mnie. Nie wierzyłam własnym oczom. Nie tracąc czasu kucnęłam przy maluchu. Do rączki miał przywiązaną kopertę. Sięgnęłam po nią i nie spuszczając wzroku z malca zaczęłam ją czytać.

"Kimkolwiek jesteś, jeśli teraz to czytasz, proszę zaopiekuj się moją córeczką. Ma na imię Kate, urodziła się 11 maja 2013r. Dziękuję.

P.S Nie pokazuj tej wiadomości nikomu, jeśli ktoś będzie się za mnie podawał, możesz spytać o dodatkową wiadomość, którą zostawiłam. Obiecuję nie starać się o prawa do małej. Daj jej lepsze życie. "

Spojrzałam na śliczną Katie, która wpatrywała się we mnie swoimi wielkimi, brązowymi oczkami. Jej buźka była okrągła, troszkę pulchniutka, na głowie widoczne były rzadkie loczki.
Nie czekając dłużej, schowałam kartkę do kieszeni kurtki, wzięłam nosidełko i ruszyłam do domu, bacznie obserwując okolicę. Miałam wrażenie, że matka dziecka jest gdzieś w pobliżu i obserwuje mnie. Jednak najważniejsze dla mnie było teraz bezpieczeństwo malca.
Podczas powrotu do domu zastanawiałam się co ja teraz zrobię, czy zaopiekować się dzieckiem, czy może przekazać je do placówki adopcyjnej. Wewnątrz czułam przyjemne ciepło, gdy patrzałam na małą, która szeroko się do mnie uśmiechała.
-Mam nadzieję, że będę mogła cię zatrzymać skarbie. - powiedziałam do malutkiej Kate, a ona szeroko ziewnęła.
Ciekawe jak długo leżała w tym zaułku zanim ją znalazłam.

-Anne, Gemma! Potrzebuję waszej pomocy! - zawołałam, gdy przekroczyłam próg domu.
Kobiety natychmiast zjawiły się przy mnie. Na początku nie bardzo rozumiały o co chodzi, jednak kiedy im wytłumaczyłam, były zdumione.
-Jak można było zostawić dziecko na pastwę losu! Przecież po okolicy grasują psy i koty! Czy ludzie nie mają uczuć?! - krzyczała Anne.
-Mam wrażenie, że matka nie zostawiła jej całkiem samej. Gdy tu szłam, miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Jestem prawie pewna, że kobieta upewniała się, że dziecku nic się nie stanie.
-Biedna Kate. Chodź do cioci Gemmy. - powiedziała siostra Harry'ego i wzięła małą na ręce.
-Co zamierzasz teraz zrobić? - spytała Anne.
Nastała chwila ciszy, podczas której wyobrażałam sobie jakby to było gdybym ją zatrzymała. Wyobraziłam sobie jak stawia pierwsze kroki, jak uczy się mówić.
-Chcę ją zatrzymać. - powiedziałam pewnie.
Zarówno Anne jak i Gem spojrzały na mnie zaskoczone. Jednak po chwili obie uśmiechnęły się pokrzepiająco. Wiedziałam, że są ze mną i pomogą mi. A właściwie to nam.
-Co z Harry'm? - spytała Gemma.
-Mam nadzieję, że zgodzi się na to. Wiecie, nie mogę się pozbyć wrażenia, że to jest znak od losu, że może w jakiś sposób Katie ma zastąpić dziecko, które...poroniłam. - uśmiechnęłam się zamyślona.
-Jeśli chcesz zatrzymać małą to musisz zrobić to legalnie. - powiedziała Anne. - Ale zanim podejmiesz jakiekolwiek kroki to zadzwoń do Harry'ego, a ja pojadę do sklepu po rzeczy potrzebne dla dziecka.
-Dziękuję. - przytuliłam mocno kobietę.
-Nie robię nic szczególnego. - uśmiechnęła się Anne. - Tylko pomagam moim dzieciom.
-Mamo, ale nie masz samochodu. - zauważyła Gem.
-Weź więc mój. - powiedziałam.

Kiedy Anne pojechała do sklepu, ja zadzwoniłam do mojego narzeczonego. Po kilku sygnałach włączyła się poczta głosowa. "Koncert" - pomyślałam. Musiałam więc poczekać, aż Harry będzie miał czas i oddzwoni. Nagrałam więc mu wiadomość.
-Cześć kochanie. Domyślam się, że masz koncert skoro nie odbierasz. Jeśli będziesz miał wolną chwilę, proszę oddzwoń. Mam dla ciebie małą niespodziankę. Kocham Cię, uważaj na siebie.
Rozłączyłam się i podeszłam do Gem, która właśnie trzymała malutką Kate na rękach.
-Zasnęła. - powiedziała cicho dziewczyna. - Jest taka śliczna. Gdyby nie te brązowe oczka, powiedziałabym, że wygląda jak Harry, kiedy był mały.
-Masz rację. Też tak myślę. - uśmiechnęłam się. - Mogę ją wziąć na ręce?
-Jasne, jest twoja.

Malutka spała na moich rękach, a ja czułam się cudownie. Chciałam się o nią troszczyć, chciałam widzieć jak dorasta, chciałam się nią opiekować, chciałam... być mamą. Dla niej.
-Już jestem. - zakomunikowała Anne.
-Shhh! - uciszyłyśmy ją razem z Gem.
-Przepraszam. Zapomniałam jak to jest mieć dziecko w domu. - powiedziała i skierowała się do kuchni.
Ułożyłam Kate w nosidełku i podążyłam za Anne.
-Rozmawiałaś już z Harry'm? - spytała kobieta.
-Nie odbiera, myślę, że zaczęli już koncert.
-Nie wydaje wam się, że powinnyśmy pojechać z małą do szpitala? - spytała Gemma.
-Kochanie, poradziłam sobie z tobą i twoim bratem, więc dam radę z takim maluchem. Chyba nie zapomniałam jak się opiekuje dziećmi. - uśmiechnęła się Anne.
-Och, nie to miałam na myśli. No wiesz, może Katie jest chora, albo nie zaszczepiona. - wyjaśniła dziewczyna.
-Wiem skarbie, ale sądzę, że możemy poczekać jeszcze chwilę. Jutro wróci Harry i wspólnie zdecydujemy co dalej. - stwierdziła Anne.
-Harry chyba jednak nie wróci jutro. - oświadczyłam.
-Jak to? Przecież dzisiaj mają ostatni koncert. Co on znowu wymyślił? - zdziwiła się Anne.
-Zareagowałam tak samo jak ty, uwierz mi, jestem na niego zła, a właściwie to na tych cholernych managerów. Ugh!
-Wiktoria! - upomniała mnie Anne, która bardzo nie znosiła przekleństw.
-No wybacz, ale oni działają mi tak na nerwy.
-Dobrze, nie ma co się denerwować. Jeśli powiesz Harry'emu o co chodzi to na pewno wróci szybciej.
-Nie sądzę. - szepnęłam.
-Chyba znam swojego syna! - uniosła się kobieta.
-Anne! Nie widzisz, że on się zmienił? Ci ludzie mają na niego zły wpływ! Harry to dobry chłopak, a oni to wykorzystują.
-Shhh. - uciszyła mnie Gem, a ja spojrzałam na nią wrogo. - Chcesz się ze mną jeszcze kłócić? Nie radzę.
-Nie, przepraszam. Po prostu jestem chol... bardzo zła. - wyjaśniłam widząc wzrok Anne.
Niespodziewanie zadzwonił mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni spodni i spojrzałam na ekran.
-Harry? - spytała Anne.
-Tak.
-A nie mówiłam, że znam własnego syna?! - spytała urażona kobieta i wyszła z pomieszczenia.

Nie czekając dłużej odebrałam połączenie.
-Harry?
-Tak kochanie? Co się stało? - spytał zatroskany Harry.
-Mamy dziecko skarbie.

Witajcie kochani.
Napisałam dla Was rozdział, pierwszy od bardzo dawna, który mi się podoba.
Staram się dla Was ze wszystkich sił, ale wy nie dajecie mi powodów do starania się jeszcze bardziej. Widzę, że liczba wejść rośnie, ale mało osób komentuje, a w ankiecie ubywa głosów. Nie wiem co robię źle, więc proszę piszcie mi co mogę zrobić jeszcze.
Dziękuję za poprzednie komentarze i liczę na sporo pod tym postem.
Buziaczki ;*



niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział 54 - "Powrót"




*** Rok później ***

Ostatni rok był dla mnie zupełnie inny od pozostałych. Zmiany, które zaszły w moim życiu, decyzje, które podjęłam. Nie wzięły się one znikąd, głównym ich powodem był on, mój ukochany. Jednak i w jego życiu wiele się wydarzyło. Dla nas obojga, naszych rodzin i przyjaciół był to niezwykły rok.
Chłopcy wygrali wiele nagród, jest ich tyle, że nie potrafię podać dokładnej liczby, wydanie płyty, trasa koncertowa, wywiady, akcje charytatywne. Wszystko to dla nich, ale też dla mnie było wielkim wyznaniem. Musieliśmy wszyscy pokonać strach przed nieznanym, musieliśmy przetrwać rozłąkę. Udało nam się to wszystko czego tak pragnęliśmy. Ja odkryłam nową pasję – taniec, do którego miłością zaraziła mnie Danielle Peazer. Tak, Dani, moja przyjaciółka. Także i w jej życiu wiele się wydarzyło. Kto by przypuszczał, że tak to wszystko się potoczy.
Historia z Danielle jest bardzo ciekawa, ale też bardzo długa. Wszystko zaczęło się w grudniu, kiedy Liam ogłosił nam, że wrócił do Danielle. Wszyscy byliśmy w szoku, ale szybko szok, zmienił się w bezgraniczną radość.
Tancerka zrobiła na mnie piorunujące wrażenie, nie tylko wyglądem, ale przede wszystkim stosunkiem do świata, swoją życzliwością i radością. Nie mogłam wyjść z podziwu jej doskonałości. Moja ciekawość jej osobą przerodziła się w fascynację. Zaczęłam spędzać z nową znajomą więcej czasu, aż w końcu, zupełnie nie wiem kiedy stałyśmy się przyjaciółkami. Danielle zaraziła mnie miłością do tańca.
Na początku podchodziłam specyficznie do nowego zajęcia, jednak nie przestawałam towarzyszyć Dan podczas jej ćwiczeń. Pewnego razu, na sali, w której ćwiczyłam z brązowooką jej nowy układ pojawił się Kyle - manager. Kiedy rozmawiał z Danielle, ja wciąż tańczyłam, a gdy skończyłam usłyszałam oklaski. Okazało się, że manager Dan stwierdził, iż mam talent i zaproponował mi występ u boku Ne-Yo. Byłam w szoku, ale zgodziłam się. Tak właśnie zaczęła się moja przygoda z tańcem. Razem z Danielle następnego dnia od razu wybrałyśmy się do szkoły baletowej w Londynie, żeby zapisać mnie na zajęcia. Bałam się, że nie połącze szkoły baletowej z ukończeniem technikum, ale na szczęście udało mi się to. Teraz jestem najszczęśliwszą osobą pod słońcem. Zyskałam przyjaciółkę, wielu nowych przyjaciół i zwolenników, ale też wrogów. Nie pamiętam ile razy mi grożono i mówiono, że wykorzystałam związek z Harry'm, aby osiągnąć tak wiele, ale było tego wiele. Jednak ja zawsze mogłam liczyć na moich przyjaciół i narzeczonego.


-Halo! Jest tu kto? - zawołałam wchodząc do środka.
-Wiktoria! - krzyknęła Gemma, kiedy znalazłam się w domu. - Tak dawno Cię u nas nie było. - rzuciła mi się na szyję dziewczyna.
-Hej kochanie. Ja też tęskniłam. - powiedziałam po czym pocałowałam dziewczynę w policzek.
-Na jak długo zostajesz?
-Zostanę dopóki Harry nie wróci z LA, a później chyba zrobimy sobie małe wakacje. - zaśmiałam się. - A gdzie Anne?
-Pojechała do mechanika. Coś się dzieje z jej autem. - wyjaśniła dziewczyna
-Oh, rozumiem.
-No, ale opowiadaj co się dzieje u Ciebie ciekawego. - poprosiła dziewczyna, prowadząc mnie do kuchni.
-No właściwie to nic. Zdałam egzaminy, teraz będę wybierać studia i chyba tyle.
-A twoja kariera? Przecież dostałaś kilka propozycji. - powiedziała Gem i zakryła usta dłonią. - Ups! - powiedziała wystraszona.
-Harry nigdy nie potrafił trzymać języka za zębami. - zaśmiałam się.
-Cholera! Styles mnie zabije. Miałam się nie wygadać.
-To będzie nasza tajemnica. - uśmiechnęłam się.
-Dzięki Wiki. Jesteś najfajniejszą dziewczyną jaką znam. W tajemnicy powiem Ci, że mama upiekła twoje ulubione ciasto... - puściła do mnie oczko dziewczyna.
-... z wiśniami! - pisnęłam i klasnęłam w dłonie. - Poproszę jakiś duży kawałek. - zaśmiałam się.
Legendarne ciasto drożdżowe z wiśniami autorstwa mamy Harry'ego, to coś na co czeka się z niecierpliwością.
-Nie tak szybko. To miała być niespodzianka dla ciebie. Tylko shhh... - przyłożyła palec do ust dziewczyna, a ja się zaśmiałam.
-Znów się wygadałaś.
-To chyba u nas rodzinne.
Całe popołudnie spędziłyśmy na wygłupianiu się. Kiedy o 18 w domu pojawiła się Anne, prawie się popłakałam. Tak dawno mnie tu nie było.
-Anne! - krzyknęłam wpadając w jej ramiona.
-Wiki! Moja mała córeczka. - zaśmiała się kobieta i ucałowała mnie. - Tęskniliśmy za Tobą.
-Ja za Wami też, pewnie nawet jeszcze bardziej.
Spędziłyśmy jeszcze chwilę na czułościach, ale przerwał nam telefon.
-Przepraszam, tylko odbiorę. - powiedziałam i wyciągnęłam z kieszeni telefon. - To Harry. - poinformowałam Gem i Anne.
-Witaj skarbie. - usłyszałam słodki głos mojego kociaka.
-Hej. - powiedziałam czule.
-Dojechałaś cała i zdrowa do Holmes Chapel?
-Tak. Właśnie przywitałam się z mamą.
-A jak się czujesz?
-Chyba dobrze. Nie mam już mdłości jeśli o to pytasz.
-To dobrze, ale wiesz. Może pójdziesz do lekarza... - zaczął Harry.
-Nie kochanie, nic mi nie jest. To tylko zatrucie. Poza tym w ciąży też nie mogę być, bo robiłam test.
Po drugiej stronie usłyszałam ciche westchnienie Styles'a. Wiedziałam, że ma on nadzieje na dziecko, ale ja nie mogę sobie na nie teraz pozwolić. Moje życie w końcu nabrało tępa, a dziecko nie byłoby teraz najlepszym wyborem.
-Przepraszam. - powiedziałam cicho.
-Przestań, przecież oboje nie mamy na nie czasu. - odpowiedział Harry, który dobrze mnie rozumiał.
-Powiedz mi lepiej kiedy wracasz.
-Możliwe, że pojutrze, ale to nie jest pewne.
-Dlaczego? Przecież jutro macie ostatni występ.
-No tak, ale managment... - zaczął loczek.
-Wiecznie oni! Dlaczego wy im się nie sprzeciwicie? Oni robią z wami co chcą. - oburzyłam się.
-Wiktoria, obowiązuje nas umowa. Nie możemy stroić fochów, jesteśmy profesjonalistami. - zaśmiał się Harry, a ja wraz z nim.
-Wy i profesjonalność? Nie bądź śmieszny. Jesteście największą i najgorszą bandą nieznośnych chłopców, którzy tylko czekają na nowe zabawki.
-Ranisz kochanie.
-Cóż, nie mogę Cię okłamywać. Obiecałam Ci to.
-Przestań już z tą obietnicą, powiedz szczerze, że po prostu lubisz mnie obrażać.
-Ja to kocham, nie wiedziałeś?
-Za to ja kocham Ciebie i nie lubię sprawiać ci przykrości.
-Więc się pośpiesz z powrotem, bo inaczej seksowna bielizna, którą kupiłam na nic się nie nada.
-Zrobię co w mojej mocy. Kocham Cię, ale muszę już kończyć.
-Ja ciebie też kotku. Pozdrów chłopaków.
Po zakończonej rozmowie, wróciłam do salonu, w którym obie kobiety czekały na mnie. Zajęłam miejsce koło Anne i mocno ją przytuliłam.
-Anne? - zapytałam.
-Tak skarbie?
-Bo wiesz jak przyjechałam do domu to od samego progu ładnie pachniało i pytałam Gemme co to za znajomy zapach, ale ona nie chciała mi powiedzieć, więc pytam Ciebie. - powiedziałam po czym puściłam Gem oczko.
-Ah ta moja nieznośna córka, wiedziałam, że wygadasz. - westchnęła Anne.
Wszystkie po tych słowach wybuchnęłyśmy śmiechem, oczywiście mama Harry'ego natychmiast poszła do kuchni i przyniosła mój ulubiony smakołyk, a ja byłam wniebowzięta.

Spokój, cisza, rodzinna atmosfera z dala od zgiełku wielkich miast, to jest to czego w ciągu ostatnich tygodni tak bardzo mi brakowało. Po spędzonym dniu w rodzinnym domu Harry'ego, wyruszyłam na wieczorny spacer. Właśnie przechodziłam obok domu znajomego mojego narzeczonego, kiedy coś przykuło moją uwagę.

Witajcie moi kochani :)

Wstawiam nowy rozdział, który mam nadzieje wam spodoba się bardziej niż mi.
Po stylu mojego pisania widzę, że już nie potrafię tego robić tak jak dawniej, ale ciągnę to dalej dla was.
Mam nadzieje, że mnie nie opuścicie, bo to byłby wielki cios.

Dziękuję za wszystkie ciepłe słowa.
Buziaczki ;*




środa, 2 stycznia 2013

Zwiastun

Kochani,

bardzo chciałam Was przeprosić za to, że nie dotrzymałam słowa, ale bardzo się starałam.
Jednak rzeczy martwe mają to do siebie, że lubią robić na złość i tak było tym razem.
Program nie chce mi wrzucić mojego zwiastuna ;(

Jednak udało mi się coś z niego uratować, ale nie jest to wszystko co tam było. To tylko marny prototyp.
To był mój pierwszy raz z tworzeniem zwiastuna :)

Jeszcze raz przepraszam. Wynagrodzę Wam to fajnym rozdziałem.

Buziaczki ;*