Jakość bloga

czwartek, 28 czerwca 2012

Rozdział 37 - "A to dobrze czy źle?"


-To nie tak. - zaczęłam się tłumaczyć, a chłopak tylko pokręcił głową. Podszedł do mnie i objął mnie ramieniem.
-Wiem Wiktoria. Ja wszystko wiem. To będzie nasza tajemnica. - uśmiechnął się szeroko. - A ty. - spojrzał na Liam'a. - Trzymaj ręce przy sobie. Przecież wiesz jak jest. Nie możesz się opanować?
-Wybacz, ale jest mi cholernie ciężko. Przepraszam. - powiedział Liam i zaczął się do nas zbliżać.
-Trzy kroki w tył! - zarządził Louis, nadal obejmując mnie ramieniem.
Liam odskoczył jak oparzony, a ja stałam nadal zszokowana. Spojrzałam na Payne'a, a ten uśmiechnął się zwycięsko, nie wytrzymałam i uderzyłam go w twarz. Jednak ten nie przestał się uśmiechać. Zdziwiłam się. Nie miałam pojęcia w co ten chłopak gra.
-Brawo! Należało Ci się. - poparł mnie Louis. - Przywaliłbym Ci o wiele mocniej, no ale kiepsko by wyglądało jakbyś chodził pobity. Poza tym chłopaki by się dopytywali co się stało, a tego nie chcemy, prawda? - Tomlinson spojrzał pytająco na Liam'a, jednak nie usłyszał potwierdzenia. - Prawda? - powtórzył nieco głośniej.
-Daj mi spokój! - Liam obrócił się na pięcie i wyszedł z domu, zostawiając mnie sam na sam z Lou.
-Louis, ja... - zaczęłam.
-Wiktoria, przecież ty nic nie zrobiłaś. - uśmiechnął się Tomo.
-Skąd wiesz, przecież... - urwałam. W gardle poczułam ogromną gulę.
-Wiadomo nie od dziś, że podobasz się Liam'owi. Z resztą mi też. - zaśmiał się paskowany, a mi szczęka opadła. - Spokojnie. Jesteś ładna, ale ja kocham El.
-Uff... - wypuściłam głośno powietrze, a Louis zaśmiał się głośno.
-Wyglądałaś jakbyś ducha zobaczyła.
-No wiesz, nie codziennie słyszy się takie rzeczy. - uśmiechnęłam się. Nie zauważyłam nawet kiedy opuściła nas napięta atmosfera.
-To teraz robimy tak. Ja zatrzymam to co zobaczyłem w tajemnicy, a ty postarasz się trzymać Liam'a na dystans. Zgoda?
-Jak mam trzymać go na dystans skoro to mój przyjaciel?
-Po prostu unikaj go.
-Ale...
-Żadne ale. Zaufaj mi. - Tomo puścił mi oczko.
-Może powinniśmy powiedzieć Harry'emu? Obiecałam mu, że będziemy mówić sobie nawet najgorszą prawdę.
-O nie! Ty myślisz, że ja Ci na to pozwolę?
-Dlaczego nie? Przecież chyba o to chodzi. Harry to twój przyjaciel.
-No właśnie! I dlatego nie powiem nikomu o tym co tu widziałem. Harry Cię kocha, a jeśli dowiedziałby się o tym co tu zaszło, cierpiałby. Nie pozwolę na to! - oburzył się Louis.
-Prawdziwy z Ciebie przyjaciel BooBear. - przytuliłam go mocno.
-Przestań!
-Co? - oderwałam się od niego i spojrzałam mu w oczy.
-Wiesz doskonale, że nie lubię jak tak na mnie mówicie.
-Wiemy, wiemy Boo...
-No! - Lou pogroził mi palcem, a ja zaśmiałam się.
-Co tu się dzieje? - spytał Harry, pojawiając się przy nas. Spojrzałam wystraszona na Louis'a.
-Jak długo tutaj jesteś? - spytałam drżącym głosem.
-Jestem tutaj, jakieś pięć dni. - odpowiedział zdziwiony Hazza.
-Nie w Polsce głąbie. - Louis wywrócił oczami. - Co słyszałeś?
-Jak Wiki nazwała Cię BooBear'em, a ty... zaraz, zaraz. Co wy ukrywacie? - spytał podejrzliwie Harold.
-My? Nic! - Louis machnął ręką. - Wydaje Ci się.
-Czyżby? - Harry spojrzał na mnie. - Pamiętasz co sobie obiecaliśmy?
-Oczywiście kochanie! Czy mogłabym Cię okłamać? - uśmiechnęłam się niepewnie i pocałowałam czule mojego chłopaka.
-Wiecie co? Może wyskoczymy gdzieś? - spytał Lou.
-Kino? - spytałam.
-Basen? - spytał Harry.
-W co gracie? - spytał Niall zjawiając się w korytarzu.
-Zastanawiamy się jak możemy spędzić dzisiejszy dzień. - wyjaśnił nasz paskowany przyjaciel.
-Może pójdziemy do McDonald's? - zawył Niall.
-No jasne. Nażremy się, a później położymy się na kanapie i poczekamy, aż nam dupy urosną. - zaśmiał się mój chłopak.
-Może twoja, bo mi dupa nie rośnie. - wyjaśnił blondyn.
-A gdzie Zayn? - spytałam.
-Poszedł do łazienki naprawić włosy. - powiedział Horan.
-Naprawić włosy? - zaśmiałam się.
-Poprawić swój image, jeśli wolisz.
Naszą rozmowę przerwał nam dzwonek do drzwi. Najbliżej był Louis, więc to on otworzył.
-Cześć. - usłyszałam niepewny głos Julii.
-Nie rozdajemy dzisiaj autografów. - Louis zamknął mojej przyjaciółce drzwi przed nosem.
-Co ty zrobiłeś? - spytałam roześmiana.
-Co? - zdziwił się Lou.
-To była moja przyjaciółka. - otworzyłam drzwi i ujrzałam zdziwioną twarz Julki.
-Hej. - podeszłam do dziewczyny i pocałowałam w policzek.
-Hej. - powiedziała niepewnie Julka wchodząc do środka.
-Pozwólcie, że Wam przedstawię. To jest właśnie moja przyjaciółka Julia, a to jest Louis, Niall i Harry, mój chłopak. - uśmiechnęłam się szeroko, a Harry posłał mi buziaka.
-Fajnie. - powiedziała Julia, nie przekonana do chłopców.
Zauważyłam, że Niall przygląda się uważnie dziewczynie i uśmiechnęłam się do niego. Kiedy chłopak zorientował się, że go obserwuje, zarumienił się.
-Może my Wam nie będziemy przeszkadzać, pewnie chcecie pogadać. To my pójdziemy gdzieś na miasto. - powiedział Lou.
-Nie. Nigdzie nie idziecie. Musicie się w końcu poznać. Przecież jesteście moimi przyjaciółmi i macie obowiązek się polubić.
-Co ty gadasz? - spytała mnie nieco ciszej Julka, a ja zaśmiałam się głośno.
-Zapomniałam, że twój angielski jest trochę słabszy. Sorka. - zrobiłam przepraszającą minę.
-Dzięki. - powiedziała Julia.
-No chodźcie do salonu, przecież nie będziemy tu tak stać. Weźcie ze sobą Julię, a ja pójdę zrobić coś do picia. - popchnęłam przyjaciółkę w stronę chłopców, a sama skierowałam się do kuchni.
Szybko wyciągnęłam szklanki i nalałam soku do dzbanka. Wzięłam przygotowane rzeczy i wróciłam do salonu. Kiedy weszłam do pomieszczenia zastałam krępującą ciszę. Kiedy Harry mnie zobaczył zerwał się i pomógł mi.
-Dzięki kochanie. - pocałowałam mojego chłopaka w policzek.
-Co tu tak cicho? - uśmiechnęłam się do chłopaków.
-Ja nie znam tak dobrze angielskiego jak ty. - powiedziała zawstydzona Julia.
Nagle w pomieszczeniu pojawił się Zayn. Zachowywał się jak zawsze, czyli wygłupiał. Najpierw wskoczył Niall'owi na kolana, ale ten go zepchnął, przez co chłopak wylądował na podłodze, a wszyscy zaczęli się śmiać. Kiedy zorientował się, że nie jesteśmy sami i zauważył Julię siedzącą na fotelu, powiedział krótkie przepraszam, a Julia się zaśmiała.
-Chyba spodobałeś się mojej przyjaciółce. - puściłam oczko do Zayn'a, a ten spojrzał na mnie z wielkimi oczami.
-I mówisz o tym tak otwarcie? - zdziwił się Zayn.
-Julia nie zna angielskiego. - oznajmił Louis.
-Jeszcze tyle potrafię. - oburzyła się moja przyjaciółka.
-O przepraszam. - powiedział Louis głosem księżniczki.
-Miło mi Cię poznać. - powiedział Zayn i podał Julii rękę.
-Mnie Ciebie również. - odpowiedziała zawstydzona dziewczyna.
-No coś tam potrafisz. - powiedział zdegustowany Louis, a Julia wystawiła mu język. - No tak, jak się nie potrafi odpowiedzieć to się wystawia język. Nieładnie.
Julia wywróciła oczami, a ja już wiedziałam, że to nie będzie łatwa znajomość. Może przebywając z nami Julia poprawi swój angielski.
-Wiesz kto ma przyjechać do Polski? - spytała mnie nagle Julia.
-No kto? - spytałam.
-Justin Bieber.
-Nie mają kogo sprowadzić... - niestety przerwał mi pisk Niall'a.
-A temu co? - spytała Julia, patrząc na chłopaka z niesmakiem.
-Powiedziałaś, że Justin Bieber przyjeżdża do naszej narnii. - wyjaśniłam.
-A to dobrze, czy źle? - spytała Julia.
-Dla Niall'a wspaniale. - wzruszyłam ramionami.
Niall zaczął skakać po całym pomieszczeniu, wrzeszcząc, że znowu spotka Justina. Podbiegł go Julki i zaczął ją całować, na co dziewczyna zareagowała obrzydzeniem i odepchnęła chłopaka.
-Nie zachowuj się jak dziewica orleańska. - wyśmiałam przyjaciółkę. - To tylko facet.
-Wybacz, ale nie kręci mnie ten twój zespolik.
-Nawet ich nie znasz.
-I nie zamierzam poznać. No, ale ten mulacik niczego sobie. - Julia spojrzała znacząco na Zayn'a. - Wolny? - spytała ciszej.
-Czekaj spytam. - uśmiechnęłam się chytrze do Julii i odwróciłam do Zayn'a, który siedział na brzegu kanapy.
-Nie! Zamknij się! - Julia podbiegła do mnie i zakryła mi usta ręką. - Ani mi się waż!
-Co jest? - spytał zaciekawiony chłopak.
-Moja przyjaciółka jest ciekawa czy jesteś wolny. - powiedziałam starając się mówić wyraźnie, co utrudniały mi dłonie mojej przyjaciółki na mojej twarzy. Chłopak zaśmiał się głośno, a Niall przestał skakać po pokoju.
-Co się stało? - spytał Harry, który przerwał rozmowę z Louis'em.
-Dzięki. - powiedziała obrażona Julka i skierowała się do wyjścia.
-Czekaj. - Zayn dogonił ją w korytarzu i chwycił za rękę.
-Zostaw mnie w spokoju. - syknęła Julia.
-Mówiłaś, że nie umiesz angielskiego. - uśmiechnął się Zayn.
-To powiedziała Wiktoria. Jeszcze wiem jak się mówi, odwal się. - Julia wyszarpnęła rękę z uścisku Malika i wyszła trzaskając drzwiami.
-To moja wina. - powiedziałam podchodząc do chłopaka. - Pójdę za nią.
-Nie, czekaj. Ja pójdę. - powiedział Niall zjawiając się przy nas.
-Ty? - zdziwił się mulat.
-Na Ciebie nie chce patrzeć. - Niall skrzywił się.
-Ej chłopaki! Nie kłóćcie się. To tylko Julka, zaraz jej minie. - uśmiechnęłam się.
Niall spojrzał na mnie i Zayn'a i nic nie mówiąc wybiegł za Julią.
Hej kochani! Wstawiam ten rozdział nieco szybciej niż zazwyczaj i jest nieco dłuższy, ale potraktujcie to jako wynagrodzenie za to, że piszę rzadziej. Cieszę się, że czytacie i komentujecie. Czekam na waszą opinię! Postanowiłam nie kończyć tej historii, ponieważ mam jeszcze kilka pomysłów, które zamierzam wykorzystać. 25 komentarzy i następny rozdział jest wasz :) Buziaczki ;*

image


image



wtorek, 26 czerwca 2012

BLOG

Witajcie kochani! Ten post nie ma nic wspólnego z moim opowiadaniem, ale chciałam Was prosić o odwiedzenie bloga mojej przyjaciółki. Jest to historia przygód pewnej dziewczyny o imieniu Julia i jej przyjaciółki Lily, na których drodze pojawiają się chłopcy z One Direction. Zapraszam gorąco, bo zapowiada się ciekawie :)KOMENTUJCIE, BO WARTO! ;)

http://moments-with-onedirection.blogspot.com/

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Rozdział 36 - "Księżniczka"


***DWA DNI PÓŹNIEJ***


Obudziły mnie krzyki. Przetarłam oczy i ziewnęłam szeroko. Spojrzałam w bok i ujrzałam śpiącego Harry'ego. Loczki opadały mu na twarz. Odgarnęłam mu włosy z twarzy i pocałowałam leciutko. Odwróciłam się, żeby wstać, ale w tym momencie mój chłopak przyciągnął mnie do siebie, tak, że przylegałam do niego całym ciałem, po czym namiętnie pocałował.
-A ty gdzie się wybierasz księżniczko? - zamruczał swoim zachrypniętym głosem.
-Sprawdzić co się dzieje na dole. Poza tym burczy mi w brzuszku. - uśmiechnęłam się chytrze.
-Co jest na śniadanie? - spytał odwzajemniając uśmiech.
-Myślałam, że ty mi powiesz. - wygięłam usta w podkówkę.
-A gdzie umowa? - spytał Harry.
-Jaka umowa? - zdziwiłam się.
-No jeśli mam być twoim kucharzem to chciałbym to mieć na piśmie. Przydałaby się też jakaś zapłata. - Harry spojrzał w dal jakby o czymś myślał, a ja pocałowałam go.
-Czy to odpowiednia zapłata? - spytałam.
-Kiepsko pani płaci, chyba poszukam innej... - Harrold chciał dokończyć, ale zamknęłam mu usta soczystym buziakiem, który po chwili przerodził się w zachłanny. Kiedy się od siebie oderwaliśmy mój chłopak spojrzał mi prosto w oczy.
-Fajnie by to wyglądało na piśmie.
-Ale co? Mój pocałunek? - zaśmiałam się.
-Wiktoria Styles. - zadumał mój chłopak.
-Czy ty mi się właśnie oświadczasz? - spojrzałam na niego.
-Chyba nie. Nie mam pierścionka i kwiatów.
-Wariat jesteś. - uderzyłam go i wyrwałam się z jego silnych ramion.
Zeszłam na dół do kuchni, z której dochodziły dźwięki kłótni chłopców. Kiedy weszłam do pomieszczenia myślałam, że zawału dostanę. Louis krzyczał na Niall'a, bo ten zjadł marchewkę, a Zayn stał naprzeciw Liam'a z łyżką w ręku. Nie do końca wiedziałam o co chodzi, ale Ksawery podbiegł do mnie i zaczął machać rękami.
-Weź coś z nimi zrób! Oni nam zaraz dom zdemolują! Kogo ty tu ściągnęłaś?! - krzyczał mój brat.
-Uspokój się. Co oni tu robią? Kto ich wpuścił?
-No ja. Przyszli godzinę temu, ale wy spaliście więc poczęstowałem ich śniadaniem. Poszedłem się umyć, a jak wróciłem to zastałem to. - Ksawery wskazał ręką kuchnię.
-Cisza! - wrzasnęłam do chłopców, a ci w sekundę zamilkli i spojrzeli na mnie.
-Gdzie mama? - spytałam szeptem brata.
-W pracy. - chłopak wzruszył ramionami i zostawił mnie sam na sam z zespołem.
-Co wy do cholery wyprawiacie? Padło Wam na łby?
-No, bo Niall... - zaczął Lou.
-No, bo Liam...- wtrącił mu się w słowo Zayn.
-Nic mnie nie obchodzi co, kto, komu zrobił. Macie się w tej chwili uspokoić! Czy ja się tak u Was zachowywałam? Zachowujecie się jak zwierzęta w zoo!
-Ale... - Niall się zaczerwienił. - Przepraszamy. - powiedział ze spuszczoną głową.
-Ja też. - powiedział Zayn.
-I ja. Chociaż jestem niewinny. - powiedział Liam.
Spojrzałam na paskowanego, który nadal trzymał marchewkę, którą przed chwilą mało co nie wsadził Horanowi w oko.
-No ja też. - powiedział Louis i ugryzł swoją marchewkę.
-To teraz poproszę śniadanie, a ja idę się myć. Jak tu wrócę, to wszystko ma być posprzątane, a śniadanie ma być na stole. - powiedziałam poważnie i wyszłam z kuchni. Już za progiem pomieszczenia zaczęłam się śmiać. Weszłam po schodach do góry i wpadłam na Harrolda.
-Z czego się śmiejesz? - spytał mój chłopak.
-A nie ważne. Właśnie podporządkowuję sobie pewien zespół. - zaśmiałam się.
-Czy ja do niego należę? To znaczy, też mnie wychowujesz?
-W pewnym sensie. - pocałowałam Harry'ego w policzek i ominęłam go.
Weszłam do pokoju. Wyciągnęłam z szafy czarne rurki i biały top. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki, z której wyszłam po 30 minutach. Z dołu dochodziły piękne zapachy. Kiedy weszłam do kuchni ujrzałam piękne nakrycie stołu, na którym leżały omlety, truskawki, morele, nutella, bita śmietana i inne pyszne smakołyki. Każdy z chłopców podszedł do mnie i pocałował w policzek. Ostatnio podszedł Harry, odsuwając wszystkich ode mnie. Pocałował mnie wszędzie tam gdzie wcześniej pocałowali chłopcy i przytulił mocno. Nic nie mówił, ale ja i tak wiedziałam, że jest zazdrosny. Wziął mnie za rękę i poprowadził do stołu. Usiadł na krześle, a mnie posadził sobie na kolanach.
-Teraz nakarmimy naszą słodką księżniczkę. - powiedział słodko.
-Czekaj, czekaj. Coś tu nie gra. - popatrzyłam na chłopców. - Chcecie się zemścić?
-Nie. Dlaczego tak myślisz? - spytał Niall.
-Bo was znam? - po moich słowach Harry objął mnie mocniej, jakby bał się, że ucieknę. - Ej, nie podoba mi się to. - powiedziałam wystraszona.
-Nie bój się kochanie. My Cię tylko nakarmimy. Jak księżniczkę.
Jego słowa sprawiły, że w głowie zapaliła mi się czerwona lampeczka z napisem "uważaj". Spojrzałam na Harry'ego, który się chytrze uśmiechał. Mój wzrok błagał o litość, ale jego to nie wzruszało. Próbowałam się wyrwać, ale na marne. Widziałam, że chłopcy zbliżają się do nas. To był mój koniec. Harry chwycił moje ręce, Niall i Zayn trzymali nogi, a Louis karmił mnie omletami. Smarował je nutellą, nakładał truskawki, brzoskwinie i bitą śmietanę po czym kroił i karmił mnie nimi na siłę. Liam stał z boku i się przyglądał.
-No pomóż mi! Co tak stoisz? Liam! - krzyczałam z buzią pełną jedzenia, ale on stał niewzruszony bez żadnej oznaki życia. Po prostu stał i patrzał. Nie uśmiechał się. Nie wiedziałam co się z nim dzieje. To Liam potrzebował mojej pomocy, a nie odwrotnie. Chłopak właśnie odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku wyjścia. Wkurzyłam się. Musiałam porozmawiać z Li natychmiast. W jednej chwili zebrałam wystarczająco dużo sił, żeby wyrwać się z uścisku chłopaków. Niall kopnęłam w krok, a ten po chwili leżał i zwijał się z bólu. Ręką, którą miałam uwolnioną chwyciłam Zayn'a za włosy, a ten automatycznie skupił się na swojej fryzurze, co sprawiło, że nogi już miałam wolne. Spojrzałam wściekła na Louis'a, który wiedział, że ma przechlapane.
-Sorry Harry, ale ja sobie właśnie przypomniałem... aaaaa! - uciekł z krzykiem, ponieważ właśnie wyrwałam się z uścisku mojego chłopaka.
-Posprzątaj tu, a ja zaraz wracam. - pocałowałam Harry'ego i pobiegłam za Liam'em.
-Liam, czekaj! - powiedziałam doganiając go w korytarzu. - Co się stało?
-Nic.
-No przecież widzę!
-Nic nowego. - Payne wzruszył ramionami.
-Ale wytłumaczyłeś. Może powiesz coś więcej?
-Nic nowego się nie wydarzyło. Tak lepiej? - spytał.
-Ej! Złośliwy jesteś! A ja chcę Ci pomóc. - uśmiechnęłam się.
-Nie potrafisz. To znaczy potrafisz, ale nie pomożesz.
-Powiedz jak, a postaram się pomóc. - zachęciłam chłopaka, ale szybko tego pożałowałam.
Liam spojrzał na mnie, a w jego oczach zaświeciły się iskierki, po czym przybliżył się do mnie i pocałował. Chciałam się wyrwać, ale trzymał mnie za ręce. Po chwili przestałam się z nim szarpać, ale w tym momencie na korytarzu pojawił się Louis. Zauważyłam go kątem oka. Odepchnęłam Liam'a i spojrzałam na Louis'a.

Cześć. Chciałam Was przeprosić ( tak wiem ostatnio cały czas przepraszam, ale mam za co), że nie wstawiałam długo nowego rozdziału, chociaż dużo osób pytało kiedy będzie nowy, a komentarze pojawiły się już dawno. Nie wstawiłam nic tak długo, ponieważ nie potrafiłam napisać nic sensownego. Od jakiegoś czasu nie widzę już przyszłości tego bloga. Chyba straciłam serce do pisania tego opowiadania. Nie wiem czym jest to spowodowane, może zmęczeniem, może już się "wypaliłam"? Napisałam ten rozdział na szybko, więc nie będę miała żalu jeśli się Wam nie spodoba, bo mi samej nie podoba mi się on za bardzo. Musicie wiedzieć, że każda historia ma swój koniec i czuję, że koniec tej historii zbliża się wielkimi krokami. Przepraszam i zapraszam do komentowania. Buziaczki ;*

JESZCZE POZA TEMATEM CHCIAŁAM POLECIĆ BLOG JEDNEJ Z CZYTELNICZEK.
myworldwithonedirection.blogspot.com
ZAPOWIADA SIĘ CIEKAWIE. POLECAM
;)


http://25.media.tumblr.com/tumblr_m66urs4Rmh1qcio8mo1_250.gif


środa, 20 czerwca 2012

Rozdział 35 - "Ratunek"


Byłam przerażona. Brakowało jeszcze tylko żeby mnie ktoś napadł i zgwałcił. Modliłam się żeby ten ktoś przybywał w pokojowych zamiarach. Gdy drzwi samochodu otworzyły się, moje serce na chwilę stanęło, ale kiedy zobaczyłam, że z środka wyskakuje Zayn odetchnęłam z ulgą. Chłopak podbiegł do mnie szybko i objął mnie. Wtuliłam się w niego. Czułam się bezpieczna.
-Boże Wiktoria! Co ty tu robisz? Wszyscy Ciebie szukają! Odchodziliśmy od zmysłów. Co się stało? - chłopak chyba był równie przerażony co ja.
-Musiałam chwilę pomyśleć. Potrzebowałam pobyć sama. - odparłam cicho.
-Na takim pustkowiu? Rany! Jak dobrze, że nic ci się nie stało. Chodź wracamy do domu. - Malik pocałował mnie we włosy, objął ramieniem i wsiedliśmy do auta.
-Wszystko z nią w porządku? - spytał niespodziewanie Paul, który siedział obok kierowcy.
-Tak wszystko ze mną w porządku. Potrafię sama odpowiadać. - zaśmiałam się.
-Nieźle nas przestraszyłaś. Harry obdzwonił wszystkie szpitale. Co się stało?
-Nie teraz. Proszę, jutro porozmawiamy i wszystko Wam opowiem, ale ruszajmy już.
Po moich słowach zapadła cisza. Kierowca włączył silnik i ruszyliśmy. Po około 40 minutach byliśmy już pod moim domem. Otworzyłam drzwi od auta i zobaczyłam jak z prędkością światła z domu wybiega Harry. Od razu podbiegłam do niego i przytuliłam. W jego ramionach czułam się bezpieczna jak nigdzie indziej. Spojrzałam w jego oczy i pocałowałam go delikatnie. Czułam jego napięte mięśnie i przyśpieszone bicie serca. Chciałam go nieco uspokoić.
-Już dobrze. Nic się nie stało. Jestem bezpieczna. - uśmiechnęłam się leciutko.
-Kochanie, gdzie ty się podziewałaś? Co się stało? Wiesz jak mnie wystraszyłaś? - Harrold miał zatroskaną minę.
-Przepraszam, nie chciałam Was wystraszyć. Nie wiedziałam, że tak się skończą moje przemyślenia. - wytłumaczyłam.
-No już dobrze. Na szczęście nic się nie stało. Dzięki stary. - powiedział do Zayn'a, który podszedł do nas. - Nie wiem co bym zrobił, gdyby... - Harry chciał dokończyć, ale zamknęłam mu usta pocałunkiem.
-Powinnaś częściej znikać, jeśli tak masz mnie witać z powrotem. - Hazza pokazał rząd swoich białych ząbków, a ja uderzyłam go w klatkę piersiową. - Ała.
-Śpisz na kanapie.
-Pod warunkiem, że z Tobą.
-No chodźcie już. - pośpieszył nas Paul. - Nie możemy tu stać całą noc.
Kiedy weszliśmy do domu, od razu podbiegła do mnie mama z Ksawerym i resztą zespołu. Wszyscy przekrzykiwali się na wzajem z pytaniami gdzie byłam i co się stało. Nie miałam siły im wszystkiego opowiadać, poza tym nie było czego. Nie wiedziałam, która jest godzina, ale musiało być już dość późno bo byłam strasznie zmęczona.
-Porozmawiamy jutro, dobrze? Nie mam siły z Wami rozmawiać. Przepraszam. - ziewnęłam.
-Masz racje córeczko. Idź się połóż spać, a jutro wszystko nam opowiesz. - powiedziała mama i pocałowała mnie w czoło.
-Ale chwila, gdzie my wszyscy będziemy spać? - spytałam zdziwiona. - Dobra to robimy tak, ja śpię z Harry'm no mogę jeszcze... - już układałam w głowie plan rozmieszczenia nas wszystkich w pokojach, kiedy nagle przerwał mi Harry.
-Głuptasie, przecież chłopcy będą spać w hotelu. Nie zmieścilibyśmy się tu wszyscy. Poza tym nie chcemy robić kłopotu. - zaśmiał się Hazz.
-Przecież to żaden kłopot. Prawda mamo? - spojrzałam na mamę.
-Oczywiście. - uśmiechnęła się mama. - Już im to proponowałam, ale się nie zgodzili.
-Nie wymyślajmy na siłę. Zarezerwowaliśmy już pokoje w hotelu dwie ulice stąd. Nie będziemy daleko. - Zayn zaśmiał się.
-Ale zostawicie mi Harrolda? - spytałam przytulając mocniej mojego chłopaka.
-No nie wiem. - Louis zmarszczył oczy. - No wiesz Harry'ego i mnie łączy bardzo silna więź. Nie wiem czy wytrzymam tak długo bez niego, jego loczków i tych dołeczków w policzkach. - Louis zaczął ciągnąć Styles'a za policzki.
-Louis! - oburzył się Harry, a wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-Mamo, niech oni lepiej przenocują w hotelu. Nie chcę, żeby później wytykali mnie palcami, że ich znam. - Ksawery wzdrygnął się. - Że w ogóle mam z nimi coś wspólnego.
-Przecież i tak każdy wie, że ich znasz. Halo! Ja jestem dziewczyną Harry'ego Styles'a, a ty jesteś moim bratem. Kumasz zależność? - zacytowałam tekst króla Juliana, którego uwielbiam.
-Rany! Dlaczego? - mój brat wzniósł ręce w górę i spojrzał w sufit. - Czym, że Ci zawiniłem o panie?
-Dobra skoro już wszystko i wszyscy są na miejscu. - zaśmiał się Niall. - To możemy już iść?
-No wiesz!? Nie chcesz ze mną pobyć jeszcze chwilę? - posmutniałam.
-Wiesz, że Cię kocham, ale też jestem zmęczony. - Horan przytulił mnie i pocałował w policzek.
Jak na komendę, Liam przytulił Zayn'a, a Harry Louis'a. Wszyscy się wydurniali i śmiali.
-Nie chcę na to patrzeć, idę do siebie. Na razie zboczki. - powiedział Ksawery i poszedł do siebie do pokoju.
-Dobra my też już idziemy. Jest wpół do pierwszej w nocy. - powiedział Liam, który nie wiem dlaczego, ale ostatnio co raz mniej się odzywa. Dopiero teraz zauważyłam, że jest jakiś smutny.
Wszyscy pożegnaliśmy się szybko i każdy ruszył w swoją stronę. Zostałam sama z moim chłopakiem.
-No to teraz księżniczko idziemy spać. - Harry jednym ruchem wziął mnie na ręce i zaprowadził do pokoju. Położył delikatnie na łóżku i zaczął składać na mojej szyi delikatne pocałunki, na co momentalnie się zaśmiałam.
-Bawi Cię to? - Harry spojrzał na mnie swoimi hipnotyzującymi zielonymi oczami.
-Nie skąd, ale kochanie nie możemy się tutaj kochać. - uśmiechnęłam się.
-Dlaczego? - Harrold mnie pocałował. - Mam na Ciebie taką ochotę. - zamruczał mi do ucha.
-Nie możemy, zaraz pewnie wejdzie tutaj moja mama, a poza tym jestem zmęczona.
Mój chłopak westchnął ciężko i opadł na łóżko. Ja szybko podniosłam się, wyjęłam z szafy piżamę i poszłam do łazienki. Wzięłam szybką kąpiel i po 15 minutach wróciłam do pokoju. Harry już smacznie spał. Nie chciałam go budzić, ale musiałam, żeby się przebrał. Zbliżyłam się po cichu.
-Pali się! - krzyknęłam mu prosto do ucha. Harry zerwał się na równe nogi i rozejrzał po pokoju.
-Co? Gdzie? - krzyczał wystraszony.
Ja ze śmiechu upadłam na podłogę. Kiedy Harry zorientował się, że zrobiłam to specjalnie, podszedł do mnie, usiadł na mnie okrakiem i zaczął mnie łaskotać.
-Błagam przestań. To nie fair. - zaśmiałam się.
-O kochanie. Nie fair? Dobrze, w takim razie innym razem Ci się odpłacę. Teraz puszczam Cię wolno.
-Dzięki łaskawco. - wstałam i położyłam się na łóżku. Styles w tym czasie poszedł wziąć kąpiel. Ja przykryłam się kołdrą i czekałam na chłopaka. Jednak byłam zbyt zmęczona i nie wytrzymałam, zasnęłam.

Hej. Wiem, że czekaliście już od rana, bo obiecałam szybko wstawić, ale nie miałam dostępu do komputera. Na niektóre rzeczy nie mam wpływu. Proszę Was o wyrozumiałość. Jeśli chodzi o to, że proszę Was o 35 komentarzy to tylko dlatego, że staram się jak mogę, a niektórzy z Was nie są w stanie poświęcić kilku sekund żeby napisać chociażby krótkie ok, albo wstawić :( jeśli się nie podoba. Cokolwiek, czy to tak wiele? Muszę wiedzieć, że mam dla kogo pisać.
Dobra, napisałam co chciałam. Jeśli 30 komentarzy to dla Was nie za dużo to czekam na taką ilość. Kocham Was. Buziaczki ;*

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Rozdział 34 - "Opowiedz mi swoją historię"


Kiedy weszliśmy do restauracji od razu zauważyłam Debrę, która machała w naszą stronę. Tuż obok dziewczyny stał starszy od niej, średniego wzrostu mężczyzna z czarnymi włosami, który najprawdopodobniej był moim ojcem. Mogłam śmiało przyznać, że był przystojny. Powoli ruszyliśmy w ich stronę. Miałam nadzieję, że to wszystko skończy się w miarę dobrze.
-Dzień dobry. - powiedziałam kiedy stanęliśmy przy stoliku. Moja siostra wskoczyła na mnie i zaczęła mnie mocno ściskać, jakbyśmy były najlepszymi przyjaciółkami. Nie miałam jej tego za złe. Wydawała mi się bardzo miłą i ciepłą osobą.
-Witaj Robercie. - powiedziała sucho moja mama. Spojrzałam na nią. W jej oczach widziałam wściekłość.
-Witaj Izo. - mężczyzna podał rękę mojej mamie. Przeszły mnie ciarki. To spotkanie wyglądało jakby spotkali się ze sobą dwaj biznesmeni w sprawie interesów. W sumie trochę tak było, jednak ja nie chciałam być "sprawą" do załatwienia.
-Witajcie dzieci. - uśmiechnął się do nas Robert.
-Dzieci? - prychnął mój brat. - Nie bądź śmieszny.
-Ksawery! - syknęłam. Mimo wszystko był to nasz ojciec. - Przepraszam. - powiedziałam cicho. Chociaż w zasadzie za co do cholery ja go przepraszam?! Dziwiłam się sama sobie.
-Może usiądziemy? - spytała Debra. Wszyscy przytaknęliśmy. Zajęliśmy swoje miejsca, koło mnie usiadła nasza siostra, która była strasznie podekscytowana tym spotkaniem. Atmosfera zrobiła się strasznie napięta. Nikt się nie odzywał, każdy natomiast wymieniał się ostrymi spojrzeniami.
-Przepraszam, ale może opowiesz nam dlaczego nas zostawiłeś, tato? - spojrzałam na mężczyznę i wyraźnie zaznaczyłam słowo "tato". Ojciec spojrzał na mnie z przepraszającym wyrazem twarzy.
-Wiem, że nie jestem w stanie Wam wynagrodzić nigdy tego co zepsułem. Bardzo żałuję. - mówił smutno.
-Nie bądź żałosny! - przerwała moja mama.
-Mamo, proszę. Chcę poznać jego wersję wydarzeń.
-Nie wiem od czego mam zacząć.
-Najlepiej od początku. - chciałam jak najszybciej zakończyć to przedstawienie i wracać do domu. Moich relacji z ojcem nigdy nie odbuduje. Jedyne co mogłam zyskać to siostrę, która nie jest niczemu winna.
-Może zacznę od tego, że to jest moja córka, a wasza siostra Debra. - tata wskazał ręką na dziewczynę, która delikatnie się uśmiechnęła. - Debra ma 20 lat. Jej matkę znałem jeszcze zanim spotkałem Ciebie. - zwrócił się do mamy. - Kiedyś byliśmy razem, ale rozstaliśmy się. Jakiś czas później poznałem Ciebie i zapomniałem o Kate. Tak właśnie miała na imię matka Debry.
-Miała? - spytałam zdziwiona.
-Tak, miała. Zmarła 16 lat temu. Pewnego wieczoru zadzwoniła do mnie i powiedziała, że mamy córeczkę i, że potrzebuje mojej pomocy. Wtedy jeszcze byliśmy młodzi, nikt z nas nie myślał dojrzale. Popełniłem błąd. Powiedziałem waszej mamie, że muszę wylecieć w podróż służbową, a tak na prawdę poleciałem do Kate i Debry. Musiałem im pomóc, chociaż nie wiedziałem jak. Nadal czułem, że Kate jest dla mnie kimś ważnym. Kiedy przyleciałem do Dublina, dowiedziałem się, że matka Debry jest chora. Miała raka. Postanowiłem, że zostanę do czasu, aż stan Kate się poprawi. Tobie Iza pisałem, że są strajki, że nie mogę wrócić. Kłamałem. Kilka tygodni później matka Debry zmarła, a ja zostałem sam z malutką córeczką.
-Ale ja Ciebie pochowałam. Myślałam, że nie żyjesz. - mojej mamie łamał się głos.
-Chciałem wrócić, powiedziałem wam, że lecę tym samolotem. Na prawdę miałem nim lecieć, ale nie zdążyłem na lotnisko. Ten samolot się rozbił, ale mnie nie było na pokładzie. Musiała wystąpić jakaś pomyłka, ponieważ podawali, że zginąłem. Wtedy pomyślałem, że to jakiś znak od Boga, szansa, żeby zacząć od nowa. Często myślałem o Was, jednak nie miałem odwagi się odezwać, a ostatnio Wiktoria pojawiła się w Londynie i miała wypadek. Pisano o tym w gazetach. Chciałem ją odwiedzić, przytulić, ale wiedziałem, że to nie jest dobry pomysł. Debra jednak postanowiła poznać siostrę i pomóc. Opowiadałem jej o Was, zawsze chciała Was poznać, nawiązać kontakt, ale ja uważałem, że to kiepski pomysł. Wtedy Debra postawiła na swoim. No i tak się skończyło.
-Zostawiłeś mnie samą z dziećmi. Czego teraz oczekujesz? Współczucia? Nasze dzieci są już dorosłe i same zdecydują czy chcą z Tobą utrzymywać kontakt, ale z mojej strony nie masz na co liczyć. Przyszłam tutaj tylko ze względu na dzieci. I chciałam usłyszeć co nam powiesz, a teraz już wiem wszystko, więc mogę iść. Żegnaj Robert. - moja mama zachowała zimną krew, chociaż wiedziałam, że jest jej ciężko.
-Z mojej strony też na nic nie licz tatuśku. Wiktoria, idziesz? - spytał Ksawery. Spojrzałam na Debrę i tatę.
-Zostanę jeszcze chwilę. Idź z mamą.
-Jak chcesz. Do widzenia.
Zostałam sama z siostrą i ojcem. Atmosfera trochę się rozluźniła. Moja siostra uśmiechnęła się do mnie.
-Zamawiamy coś? - spytała wesoło moja siostra.
-Ja dziękuję, też już idę. Chciałam tylko powiedzieć, że chętnie poznam Ciebie bliżej Debra, ale ty tato na nic nie licz. Jesteś moim ojcem tylko na papierze. To co zrobiłeś było zwykłym tchórzostwem. Dawaliśmy sobie radę bez Ciebie, więc teraz też damy. Nie powiem, że zniszczyłeś nam życie, bo to by było za duże słowo, ale na pewno utrudniłeś je. To tyle co jestem w stanie powiedzieć na tą chwilę. A teraz przepraszam muszę ochłonąć. Debra masz mój numer, więc dzwoń. Może się jeszcze spotkamy. Do widzenia. - pożegnałam się z ojcem oraz siostrą i opuściłam restaurację.
Moje serce waliło jak oszalałe, w jednej chwili uszły ze mnie wszystkie emocje, które towarzyszyły mi przez ostatnie dni. Tego wszystko było za dużo jak dla mnie. Rozpłakałam się. Chciałam pobyć chwilę sama i pomyśleć. Nie mogłam wrócić do domu, za dużo pytań, za dużo oczekiwań. Postanowiłam, że pospaceruję po mieście i pomyślę. Musiałam się zastanowić czego tak na prawdę chcę. Czy potrafię odnowić kontakty z ojcem? Czy chcę znów mieć ojca? Czy on zasługuje na drugą szansę? Było mi strasznie ciężko, ale musiałam sobie z tym wszystkim poradzić sama. Nikt nie zdecyduje za mnie. Spacerowałam po mieście bijąc się z myślami. Nie zauważyłam kiedy zrobiło się ciemno, a ja znalazłam się na drugim końcu miasta. Nie miałam przy sobie, ani telefonu ani pieniędzy. Nie wiedziałam co robić. Usiadłam na najbliższym przystanku autobusowym i czekałam na jakiś autobus. W koło nie było nikogo, świeciła się tylko jedna latarnia. Strasznie się bałam, a w dodatku było mi zimno. Siedziałam tak dłuższą chwilę, kiedy zatrzymał się jakiś samochód.

Witajcie kochani! Jak miło znów zobaczyć 30 komentarzy. Chciałam Wam bardzo podziękować za to wszystko, za cudowne komentarze, a w szczególności za 10 tys. odwiedzin mojego bloga! Jesteście cudowni! Kocham Was! Może to zbyt wiele, ale znów proszę Was o komentarze, jakiekolwiek. Pojawia się 35 komentarzy, a ja wstawiam szybciutko nowy rozdział ;) Czekam na Wasz opinie. Buziaczki ;*




piątek, 15 czerwca 2012

Rozdział 33 - "Niezapowiedziani goście"


-Mamo musimy już iść. Czekają na nas. - powiedziałam wchodząc do pokoju mamy.
-Już córciu, idziemy. - powiedziała smutno mama.
-Będzie dobrze. Damy radę. No, bo kto jak nie my? - uśmiechnęłam się do mamy i objęłam ją ramieniem. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. - Otworzę i czekam na dole. - pocałowałam mamę w policzek i poszłam otworzyć. Kiedy zobaczyłam ich w drzwiach, oniemiałam.
-Niespodzianka! - krzyknęli razem i rzucili się na mnie z uściskami.
-Wariaci! Udusicie mnie. - zaśmiałam się.
-To za karę! - zaśmiał się Zayn.
-Karę? Niby za co? - zdziwiłam się.
-Że uciekłaś od nas. Nawet się nie pożegnałaś.
-Uważaj, bo Ci jeszcze uwierzę, że tęskniliście. - wytknęłam Zayn'owi język. - Właściwie to co wy tu robicie? I gdzie się podziały fanki z przed mojego domu?
-Przylecieliśmy do Hazzy i Ciebie, a fankami zajęli się ochroniarze. Nie było ich dużo, więc nie było trudno opanować sytuacji. - wyjaśnił Liam.
-Gdzie Harrold? - spytał Lou.
-U mnie w pokoju. - odpowiedziałam przytulając się do Niall'a.
-To znaczy gdzie?
-Nie prościej zawołać? - zdziwił się blondyn. - Harry! - krzyknął.
-Ciszej kretynie! Przecież nie jesteś u siebie! - upomniał go Louis, a ja się zaśmiałam.
-Czujcie się jak u siebie w domu. - pocałowałam Louis'a w policzek.
Sekundę później po schodach zbiegł Hazza i wskoczył na Tomlinsona. Zaczęli się wydurniać jak małe dzieci, a ja kręciłam głową z niedowierzania. Po chwili dołączyli do nich Zayn i Liam. Tylko Niall stał w bezruchu, ale uśmiechał się szeroko.
-Gdzie jest kuchnia? Zgłodniałem. - na potwierdzenie słów blondyna usłyszałam dźwięki dochodzące z jego brzucha.
-Chodź, zrobię Ci coś do jedzenia. - potargałam mu włosy i pociągnęłam za rękę w stronę kuchni. Chłopak usiadł przy stole, a ja zajęłam się robieniem kanapek. Całkiem zapomniałam, że niedaleko czeka na mnie mój własny ojciec i siostra.
-Harry! - zawołałam. Po chwili mój chłopak był już w kuchni.
-Co się stało? - zaniepokoił się.
-Niall jest głodny. - uśmiechnęłam się, a Harry wybuchł niepohamowanym śmiechem, który odwzajemnili również chłopcy, zjawiając się w progu pomieszczenia.
-To nie jest śmieszne! - oburzył się irlandczyk. - A co jeśli bym umarł z głodu?
-Oj Nialler nie denerwuj się tak. - Liam usiadł koło Horana i objął go ramieniem.
-Idioci!
-Kochanie, proszę dokończ kanapki dla Niall'a, a ja będę się już zbierała. - pocałowałam Harry'ego w usta.
-Myślałem, że pójdę z Tobą. - zasmucił się Styles.
-Zajmij się chłopcami, ja niedługo wrócę. - uśmiechnęłam się. - Pa chłopcy. Bądźcie grzeczni. Jak wrócę, dom ma być w jednym kawałku. Zrozumiano?
-Tak jest! - zasalutowali wszyscy.
-A gdzie ty idziesz? - spytał Liam.
-Na spotkanie z nieuniknionym. - zaśmiałam się, chociaż w środku trzęsłam się ze strachu.
-Ksawery! - zawołałam brata, który już po sekundzie znalazł się na dole. - Gotowy?
-Można być gotowym na coś takiego? - spytał zły.
-Niestety nie. - objęłam brata ramieniem. Z kuchni słychać było krzyki chłopców.
-Kto tam jest?
-Goście. - uśmiechnęłam się.
-Goście? - zdziwił się mój brat i poszedł do kuchni. - No proszę. Całe One Direction w moim domu. Kto by pomyślał. - zaśmiał się Ksawery.
-Nie bądź złośliwy. Może lepiej byś się przedstawił?
-Cześć, jestem Ksawery i jestem bratem Wiktorii. - chłopak wywrócił oczami. - Wiem jak się nazywacie, więc nie przedstawiajcie mi się.
-Ktoś tu jest złośliwy. - zaśmiał się Harry.
-Ktoś tu mnie denerwuje. - odparł mój brat z przekąsem.
-Ktoś tu czuje pociąg do mojego chłopaka. - Louis podchwycił rozmowę.
-Nie mów tak jak my. - oburzył się Ksawery. - Chłopaka?! - zdziwił się kiedy dotarły do niego słowa Louis'a.
-No tak, loczek to mój chłopak. - na potwierdzenie BooBear pocałował Harry'ego. - Nie wiedziałeś? Wiktoria to tylko przykrywka dla naszej miłości.
Ksawery miał oczy wielkie ze zdziwienia, a wszyscy widząc jego minę zaczęli się śmiać.
-Tak wszyscy wiedzą Tommo, że Harry jest twój, ale mógłbyś nie okazywać swojej miłości publicznie? Przez Ciebie mój braciszek miał mini zawał. - zaśmiałam się i potargałam włosy Ksawerego.
-Przestań! Wy jesteście nienormalni! - krzyknął chłopak i opuścił kuchnię.
-Ja też? - spytał Harry.
-Tak, ty najbardziej!
-Przepraszam Was za niego, ale teraz mamy chwilowy kryzys. - zrobiłam przepraszającą minę.
-Daj spokój. Przecież nie powiedział nic czego byśmy nie wiedzieli. - zaśmiał się Liam. W tym momencie do kuchni weszła moja mama.
-O! Nie wiedziałam, że mamy gości.
-Dzień dobry. - powiedzieli chórkiem chłopcy.
-Dzień dobry. - odpowiedziałam moja mama, która delikatnie się uśmiechała. Ostatnio nie miała zbyt wielu powodów do radości, więc ten delikatny uśmiech sprawił, że odetchnęłam z ulgą. No, ale kto by się nie uśmiechał na widok pięciu wesołych chłopców, którzy czerpią radość z każdej chwili, którą spędzają razem. Może troszkę spoważnieli, ale nigdy nie przestaną być piątką zwykłych chłopców, kochających się jak braci.
-Mamo, poznaj moich czterech braci. To jest Liam, Niall Louis i Zayn. - wskazywałam dłonią na chłopców.
-Miło mi Was poznać. Jak się domyślacie, jestem mamą Wiktorii i mam na imię Izabela.
-To co zbieramy się? Jeśli za każdym razem będziecie nas odrywać od rzeczywistości to nigdy stąd nie wyjdziemy. - zwróciłam się do zespołu.
-Ja bym chętnie została. - posmutniała mama. - No dobrze, chodźmy. Musimy załatwić w końcu to raz na zawsze.
Objęłam mamę ramieniem i ruszyłyśmy do wyjścia. Z tatą i Debrą mieliśmy spotkać się w kawiarni niedaleko naszego domu. W tej kawiarni poznali się moi rodzice. Nie wiem czemu tata chciał się spotkać właśnie tam. Chyba zdawał sobie sprawę, że mama cierpi, a w tamtym miejscu na pewno wrócą wspomnienia z przed lat. Szliśmy dosyć szybko i już po 15 minutach byliśmy na miejscu. Spojrzałam zachęcająco na mamę i Ksawerego, wszyscy wzięliśmy głębokie oddechy i weszliśmy do środka.

Kochani! Jest mi bardzo przykro, ponieważ mojego bloga odwiedza coraz mniej osób i mało kto komentuje. Nie wiem, czy jest to spowodowane tym, że rzadziej dodaje rozdziały czy tym, że gorzej pisze. Teraz już mam internet i komputer przy sobie. Mam też napisany już nowy rozdział, więc jeśli chcecie szybko przeczytać kolejne losy bohaterów to czekam na minimum 30 komentarzy z Waszej strony. Dziękuje tym, którzy nadal są ze mną i czytają mojego bloga. Jesteście cudowni. Kocham Was, buziaczki ;*
image


image


niedziela, 10 czerwca 2012

Rozdział 32 - "Zazdrosny Harry"


*** TRZY DNI PÓŹNIEJ ***

Kiedy powiedziałam mamie i bratu o tym, że tata żyje, byli w szoku. Jednak kiedy dowiedzieli się o tym, że tata zostawił nas dla innej rodziny załamali się, a w zasadzie załamała się tylko moja mama, Ksawery znienawidził tatę, równie mocno jak go kochał. Wydawało mi się, że nie uda nam się odbudować wspólnych relacji z ojcem, ale Debra ma siłę jednoczenia ludzi. Nie wiem jak ona to robi, ale od razu ją polubiłam. Może nie byłam jej w stanie wtedy pokochać, ale nie potrafiłam się oprzeć wrażeniu, że bardzo ją lubię. Dzisiaj jest dzień kiedy mamy się spotkać z ojcem i Debrą. Harry postanowił, że zostanie jeszcze na jakiś czas w Polsce, żeby być ze mną. Mój chłopak zaprzyjaźnił się z moim bratem i pokochał moją mamę z wzajemnością. Czasami moja mama okazywała Hazzie więcej czułości niż mi, ale cóż się dziwić. Czy ktoś byłby w stanie oprzeć się urokowi Styles'a?
-Te fanki pod twoim domem są szalone. - stwierdził Harry, który właśnie wszedł do domu z zakupami. Wiadomość o tym, że członek One Direction jest w Polsce rozeszła się błyskawicznie. Nie wiem jak fanki chłopców to robią, ale przed nimi nie da się niczego zachować w tajemnicy.
-To twoja wina. - zaśmiałam się.
-Moja? - zdziwił się mój chłopak.
-No chyba nie ja jestem jednym z pięciu bogów.
-Za to ty jesteś moją boginią. - Harrold objął mnie w pasie i pocałował czule.
-Moglibyście się przestać migdalić? - spytał zirytowany Ksawery.
-Nie, nie możemy. - wytknęłam bratu język.
-A ty masz jakąś dziewczynę? - spytał Harry.
-Nie zamierzam mieć dziewczyny. - oburzył się Ksawery.
-Wolisz chłopców? - Styles poruszył zabawnie brwiami, a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
-Chyba ty.
-No jeśli mówisz, że nie chcesz mieć dziewczyny to pewnie wolisz chłopaków. No wiesz, mi to nie przeszkadza... - ciągnął swoje Hazz.
-Daj mi spokój. Zajmij się lepiej swoimi fankami pod domem. One są naprawdę irytujące.
-Może ja do nich wyjdę i z nimi pogadam? - spytałam. - Przecież należy Ci się chwila spokoju.
-To ja w takim razie pójdę sprawdzić co robi twoja mama. - Harry pocałował mnie i opuścił kuchnię. Westchnęłam na myśl, że moja mama tak ciężko zniosła informacje o tacie. Mi samej nie było łatwo, ale rozumiałam ją doskonale. Niechętnie ruszyłam w stronę drzwi wejściowych, za którymi znajdowało się kilkadziesiąt fanek. Nagle przy mnie zjawił się Paul.
-Pójdę z Tobą w razie, gdyby nie było miło. - puścił mi oczko i objął mnie ramieniem.
-Dzięki. - uśmiechnęłam się szeroko i otworzyłam drzwi. Owiał mnie ciepły sierpniowy wiaterek, a do moich uszu dotarł pisk fanek. Przyłożyłam palca do ust, na znak że mają przestać piszczeć. Kiedy już się trochę uspokoiły, jedna z nich krzyknęła w moją stronę.
-Kiedy Harry wyjdzie do nas?
-Spokojnie dziewczyny. Przecież doskonale wiecie, że chłopcy czasem potrzebują odpoczynku. Zapewniam Was, że Harry nie wyleci z Polski bez pożegnania się z Wami. Obiecuję, że porozmawiam z resztą zespołu, żeby zorganizować jakiś koncert, albo chociaż podpisywanie płyt, ale proszę Was jedynie o chwilę spokoju dla nas. Chyba potraficie to zrozumieć. Proszę pokażmy innym, że zachowujemy się jak cywilizowani ludzie. Jeśli nie uszanujecie mojej prośby, nie obiecuję, że wstawię się za Wami. - uśmiechnęłam się szeroko, po czym odwróciłam na pięcie i wróciłam razem z Paul'em do domu.
-Łatwo poszło. Nawet nie musiałem interweniować. - zaśmiał się ochroniarz.
-Mam nadzieję, że poskutkuje.
-Ja, na ich miejscu bym się Ciebie posłuchał. Serio dobrze mówiłaś.
-Dzięki. - przytuliłam się do Paul'a. Usłyszałam, że ktoś zbiega po schodach. To był Harry.
-To się zaczyna robić denerwujące. - burknął Hazza.
-Co? - zdziwiłam się.
-Wy.
-My? To znaczy kto?
-Ty i Paul.
-Znowu jesteś zazdrosny? Ty dopiero jesteś denerwujący. Ty i ta twoja zazdrość.
-Może lepiej by było gdybym wyjechał?
-Może. - wzruszyłam ramionami, ominęłam chłopaka i poszłam do siebie do pokoju.

Harry

-Stary, o co ty się tak wściekasz? Przecież ta dziewczyna nie robi nic złego. - Paul poklepał mnie po ramieniu.
-A ty? - spytałem wciąż zły.
-Wiktoria to anioł, jej się nie da nie kochać, ale traktuję ją jak własną córkę. Poza tym ona Cię kocha i nigdy nie pozwoliłaby Cię skrzywdzić, a na pewno sama nie wyrządziłaby Tobie krzywdy.
-Już sam nie wiem. - westchnąłem. - Tak bardzo ją kocham. Nie zniósłbym gdyby mnie zostawiła. To dlatego tak się zachowuję.
-Oh Harry. Musisz trochę przystopować, bo inaczej twoja zazdrość zniszczy to co macie. - poradził mi Paul. - Idź do niej i porozmawiaj z nią, przecież ona zrozumie jak wytłumaczysz jej dlaczego się tak zachowujesz.
-Masz racje. Dzięki!
-Zawsze możesz ze mną pogadać. Od czego ma się przyjaciół. - powiedział Paul.
Wbiegłem po schodach i skierowałem się do pokoju Wiki. Zapukałem cicho.
-Proszę. - usłyszałem. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem swoją dziewczynę. Leżała skulona na łóżku, wyglądała jakby ją coś strasznie bolało. Zbliżyłem się do niej i usiadłem na brzegu łóżka.
-Przepraszam. - szepnąłem.
-Za co przepraszasz? - spytała obojętna.
-Za swoją zazdrość. Wiem, że jestem głupi, ale Cię kocham i boję się, że mogę Cię stracić. Wybacz mi, proszę.
-Nic nie tłumaczy twojej chorej zazdrości. Dopóki mi nie zaufasz, nie będziemy mogli być razem.
-Chcesz ze mną zerwać?
-A ty chcesz się znowu kłócić? Powiedziałam, że jeśli mi nie zaufasz to nie widzę przyszłości dla naszego związku. Jeśli ty uważasz, że musimy zerwać, to twoja sprawa. Ja Cię nie będę zatrzymywać. Już dość tego ciągłego przepraszania i błagania o wybaczenie. Nie chcę żebyś był zazdrosny, to nie jest to czego pragnę. Chcę tylko, żebyś mnie kochał. - Wiktoria spojrzała na mnie oczami pełnymi łez. Wiedziałem, że ją krzywdzę. Jestem skończonym idiotą. Po policzku mojej dziewczyny spłynęła pierwsza łza.
-Nie płacz, proszę. Nie jestem wart twoich łez. Może rzeczywiście powinniśmy się rozstać. - nie chciałem tego, ale nie zasługiwałem na Wiktorię. Ona powinna być z kimś innym, kimś kto byłby dla niej wsparciem i nie robiłby jej scen zazdrości. Ja chyba jeszcze nie dojrzałem do związku.
-Czyli mi nie zaufasz? Nawet nie spróbujesz? Tchórz! - krzyknęła i zerwała się na równe nogi. Już chciała biec, kiedy chwyciłem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie. Zaczęliśmy się całować. Moje usta wędrowały po jej szyi, na której pojawiła się gęsia skórka. Przy tej dziewczynie nie wiedziałem co czuje. Raz wydawało mi się, że nie powinniśmy być razem, a za chwilę wiedziałem, że nikt inny nie pokocha jej tak mocno jak ja. Miałem mętlik w głowie. Tak bardzo bałem się, że ją stracę, a teraz sam niszczę to co mam. Tak nie powinno być.
-Kocham Cię. - spojrzałem jej prosto w oczy.
-Ja Ciebie też. Jestem tylko twoja. Zrozum to. - szepnęła Wiki.
-Ty jesteś jak piękny sen. Boję się, że się obudzę i Ciebie nie będzie obok. - powiedziałem, chociaż sam zdziwiłem się, że jestem w stanie powiedzieć coś tak pięknego.
-Oh Harry, jesteś wariat wiesz? Ale za to właśnie Cię kocham. - zaśmiała się. Jej śmiech był tak wesoły, że moje serce zaczynało szaleć.
-Obiecuję, że już nigdy nie pozwolę Ci przeze mnie płakać.
-Wystarczy, że będziesz zawsze obok. Kiedy jesteś blisko mnie, jestem szczęśliwa.
Nasze czułości przerwał dźwięk telefonu. Wiki sięgnęła do kieszeni i odczytała wiadomość, po czym nagle posmutniała.
-Co się stało? - zmartwiłem się.
-To Debra. Napisała, że czeka na nas z tatą tam gdzie mieliśmy się spotkać. - Wiktoria drżała.
-Jestem z Tobą kochanie. - przytuliłem ją mocno. - Zawsze będę.

Kochani przepraszam Was, że dopiero teraz, ale staram się jak mogę żeby jak najszybciej coś wstawić. Myślę, że do końca przyszłego tygodnia będę już miała internet i komputer przy sobie. Mam nadzieję, że spodoba się Wam ten rozdział. Czekam na komentarze ;) Buziaczki ;*

http://25.media.tumblr.com/tumblr_m55imjthM41ru0wo0o1_500.gif

wtorek, 5 czerwca 2012

Rozdział 31 - "Prorocze sny"


Obudziłam się z uśmiechem na ustach. Miałam piękny sen. Śniło mi się, że chłopcy mięli koncert w Polsce, a ja na nim byłam. Bawiłam się razem z zespołem i wszystkimi fankami na wielkiej imprezie. Westchnęłam kiedy dotarło do mnie, że to tylko piękny sen. Przeciągnęłam się na łóżku, chciałam wyprostować nogi, ale coś mi je blokowało. "Co jest?" - pomyślałam. Podparłam się na łokciach, żeby móc zobaczyć to coś. Na łóżku leżał Harry wtulony w kołdrę. Nie mogłam w to uwierzyć. Styles był w moim domu, przyleciał specjalnie dla mnie! Czy on mnie na prawdę kocha? Przyglądałam mu się dłuższą chwilę. Wyglądał tak niewinnie, jego burza loków opadała mu na policzki. Chłopak cichutko sobie pochrapywał. Miałam wielką ochotę go wyściskać, ale nie chciałam go budzić. Zastanawiałam się jak długo już tu jest i jak w ogóle się tu znalazł. Zbliżyłam się do niego i pocałowałam go w policzek, po czym nakryłam go kołdrą, a sama poszłam do łazienki się odświeżyć. Kiedy wróciłam Harrold siedział na moim łóżku. Postanowiłam się z nim trochę podroczyć.
-Cześć Harry. - rzuciłam bez emocji, a chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
-Tylko "cześć"? To ja myślałem, że przywitasz mnie rzucając mi się na szyję, a ty mówisz tylko cześć? Nawet buzi nie dostałem. - posmutniał, a ja miałam wielką ochotę wskoczyć mu na szyję.
-Cóż... - zaczęłam. - Chyba nie stęskniłam się za Tobą. - wzruszyłam ramionami.
-Czyli mnie nie kochasz? - spytał z łzami w oczach, a ja się poddałam i podbiegłam do niego. Zaczęłam całować go jak szalona. Harry zaśmiał się cicho.
-Jak można Cię nie kochać? - spytałam przerywając pocałunek.
-No właśnie nie można. - uśmiechnął się chytrze.
-Wiedziałeś, że Ci się nie oprę! Oszukiwałeś! - chwyciłam za poduszkę i zaczęłam go nią bić.
-Za dobrze Cię znam, kochanie. - objął mnie w pasie i spojrzał mi prosto w oczy. - Kocham Cię.
-A ja Ciebie nie. - odparłam.
-Słucham? - powiedział i zaczął mnie łaskotać.
-Przestań! Błagam!
-To odwołaj to co powiedziałaś przed chwilą.
-Nie odwołam. - śmiałam się.
-Jeszcze zobaczymy. - chłopak rzucił mnie na łóżko. - Jesteś pewna, że mnie nie kochasz? - spytał przerywając na chwilę zabawę.
-Tak. - wytknęłam mu język. - Bo ja Ciebie bardzo kocham. - uśmiechnęłam się niewinnie. Harry zbliżył się do mojej szyi i zaczął ją delikatnie całować, a ja wydałam z siebie cichy jęk.
-Wariuję, gdy Cię przy mnie niema. - szepnął i ugryzł płatek mojego ucha.
-Śniadanie. - przerwano nam nagle. - Oj przepraszam. - powiedział Paul.
-Paul?! - krzyknęłam zdziwiona i spojrzałam na mężczyznę. - Co ty tu robisz?
-Eee... śniadanie. - zaśmiał się.
-Czy chłopcy też tu są? - spytałam zrywając się na równe nogi.
-Nie, przyleciałem tylko ja. Poprosiłem Paul'a, żeby leciał ze mną, żeby mógł mi pomóc gdybyś nie chciała wrócić po dobroci. - Harry objął mnie w pasie.
-Paul muszę Ci to powiedzieć. - podbiegłam do ochroniarza i rzuciłam się mu na szyję. - Kocham Cię!
-Powinienem się cieszyć? - spytał roześmiany.
-Ekhm... - przerwał nam Styles. - Kotku, mogłabyś przestać?
-Nie. - odparłam wciąż uwieszona na Paul'u. Nagle Harry podszedł do mnie i wziął mnie na ręce.
-Nie zapominaj, że należysz tylko do mnie. - zamruczał mi do ucha mój chłopak.
-Gdzie mnie niesiesz? - spytałam.
-Idziemy na śniadanie.
-A co z moją mamą?! - krzyknęłam przypominając sobie o rodzicielce.
-Twoja mama jest już w pracy. Bardzo ciepło nas ugościła. - powiedział i pocałował mnie. - Swoją drogą twoja mama jest bardzo ładna.
-Harry!
-No co?
-To moja mama! - oburzyłam się.
-Bardzo ładna mama. - zaśmiał się chłopak.
-Uspokój się! Robisz mi na złość?
-Teraz jesteśmy kwita. - wytknął mi język.
Weszłam z moimi gośćmi do kuchni i zaparzyłam kawę.
-Co jemy? Macie na coś ochotę? - spytałam zaglądając do lodówki.
-Może ja coś ugotuję, a ty sobie usiądź. - zaproponował Harry.
-Okay. - podniosłam ręce w geście poddania. - A mogę chociaż popatrzeć? Czy zaraz krzykniesz "Wynosić się z mojej kuchni!" - zaśmiałam się.
-Możesz popatrzeć. - westchnął Harry, a ja usiadłam przy stole koło Paul'a.
-Właściwie to skąd wiedzieliście gdzie mieszkam?
-Masz bardzo dużo znajomych na twitterze. - uśmiechnął się szeroko Harry.
-Manager nie robił problemów z przylotem do Polski? - spytałam.
-Prócz mnie, Harry'ego i reszty zespołu, nikt nie wie, że tu jesteśmy. - wytłumaczył mi Paul.
-Więc to wszystko jest tajemnicą?
-Dla Ciebie wszystko słońce. - powiedział Harry i położył przede mną talerz z jajecznicą. - Smacznego.
Jadłam spokojnie śniadanie, kiedy zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz, ale nie wyświetlił mi się numer. Ciekawa kto dzwoni, odebrałam.
-Słucham?
-Wiktoria?
-Tak.
-Cześć. To ja Debra.
-Skąd masz mój numer?
-Nie ważne. Możemy się spotkać i porozmawiać?
-Ale mnie już nie ma w Londynie.
-Tak wiem. Tata zaproponował, żebyśmy się spotkali w Polsce. - powiedziała spokojnie dziewczyna. Ja na słowo "tata" wzdrygnęłam się. Czułam się nieswojo z faktem, że mój tata żyje.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.
-W takim razie przemyśl to i daj znać. I mam do Ciebie prośbę.
-Jaką?
-Utrzymujmy ze sobą kontakt, zgoda? - spytała dziewczyna.
-Dobrze. - odparłam.
-W takim razie do usłyszenia. - Debra rozłączyła się.
-Kto dzwonił? - spytał mój chłopak.
-Moja siostra. - powiedziałam zamyślona.
-Siostra? Przecież ty masz brata. - zdziwił się Hazza.
-Najwyraźniej mam także siostrę. - powiedziałam i wzruszyłam ramionami.
Zastanawiałam się jak powiedzieć mamie i Ksaweremu o tym czego się dowiedziałam. Oboje będą w szoku, ale nie mogłam tego przed nimi ukrywać. Postanowiłam, że najpierw porozmawiam z bratem.

Hejka ;) Przepraszam Was bardzo, że tak długo kazałam Wam czekać na nowy rozdział, ale jestem w trakcie przeprowadzki i nie miałam dostępu ani do komputera, ani do internetu. Nie wiem kiedy może pojawić się następny rozdział, ponieważ do końca tygodnia będę jeszcze miała problemy techniczne związane z przeprowadzką, ale postaram się napisać coś nowego tak szybko jak to tylko będzie możliwe. Dziękuję Wam, że jesteście ze mną i czekam na Wasze komentarze ;) Buziaczki ;*image