Jakość bloga

wtorek, 30 października 2012

Rozdział 51 - "Chory Harry"


Dźwięk dzwonka nasilał się z każdą sekundą, drażniąc moje bębenki.
-Już! Pali się? - wrzasnęłam w stronę drzwi i otworzyłam je z impetem. Przed moimi oczami pojawiła się Debra. Moja własna siostra.
-No hej. - rzuciła na wstępie i wparowała do mieszkania.
-Co ty tu robisz? - spytałam, zamykając drzwi.
-Nie cieszysz się, że wpadłam Cię odwiedzić? - zaśmiała się dziewczyna.
-No co ty! Wiesz, chodzi o to, że spodziewałabym się tutaj każdego, ale nie Ciebie. - wyjaśniłam. - Hej Ksawery, a ty dokąd? - spytałam, kiedy zauważyłam, że mój brat próbuje przemknąć niezauważony, do swojego pokoju.
-Eee... ten, no bo ja... - zaczął się jąkać chłopak. - To ja będę u siebie, nie będę Wam przeszkadzał.
-A z siostrą się nie przywitasz? - zachichotała Debra.
-No tak. Cześć. - rzucił nasz brat, drapiąc się po karku.
Tego gestu nie byłam w stanie przegapić. Może i Debra nie wiedziała, o co chodzi, bo nie znaliśmy się najlepiej, ale ja tego nie mogłam przegapić.
-Ksawery? - spytałam spokojnie, a wzrok brata natychmiast przeniósł się na mnie i jego twarz oblał rumieniec. - Musimy pogadać, wiesz?
Chłopak zamilkł na chwilę jakby próbował ułożyć sobie w głowie swoją kwestię.
-Będę u siebie Wiki. Obiecuję, że opowiem Ci wszystko, ale później. - powiedział i szybkim krokiem skierował się do swojego pokoju.
W pomieszczeniu zapadła niezręczna cisza. Ja stałam zamyślona na środku korytarza, a Debra wpatrywała się we mnie w ciszy. Żadna z nas nie przerywała jej przez dłuższą chwilę.
-Przyszłam nie w porę? - spytała nieśmiało moja siostra.
-Nie, to nie tak. My po prostu z Ksawerym musimy porozmawiać i tyle. No, ale rozbieraj się i chodź do środka. Przecież nie będziemy tak stać w korytarzu. - uśmiechnęłam się delikatnie.
-No tak. - zaśmiała się.
-Chodź do kuchni. - zawołałam. - Czego się napijesz?
-Może być herbata. Na dworze nie jest najcieplej. - powiedziała Debra, a ja spojrzałam za okno.
Rzeczywiście, nie wiadomo kiedy nad miastem zawisły ciemne chmury, a po chwili usłyszałyśmy grzmot.
"Dziwny dzień" – pomyślałam.
-Wiktoria. - ręka Debry pojawiła się przed moją twarzą, jednocześnie wyrywając mnie z letargu. - Wszystko okay?
-Tak, tak. Wszystko... - chciałam dalej brnąć w kłamstwie, ale nie potrafiłam. Musiałam się komuś wyżalić, a moja siostra pojawiła się w najbardziej odpowiednim momencie. - Nie, nic nie jest w porządku. Wszystko jest do dupy. - powiedziałam i ze spuszczoną głową usiadłam przy stole.
-W takim razie, ja zrobię herbaty, a ty mi wszystko opowiesz. - rozporządziła dziewczyna, a ja posłusznie pokiwałam głową. Nagle z korytarzu usłyszałyśmy dźwięk zamykanych drzwi.
-Już jestem! - zawołała moja mama i już po chwili zjawiła się w kuchni.
-Dzień dobry. - powiedziała Debra do mojej mamy.
-Witaj Debra. - uśmiechnęła się moja mama i obdarzyła dziewczynę soczystym buziakiem w policzek. - Hej Wiki. - zaśmiała się mama i uczyniła ten sam gest co poprzednio.
-Hej. - odburknęłam cicho.
-Gdyby nie dzisiejsza pogoda, mogłabym śmiało powiedzieć, że jest to jeden z lepszych dni w moim życiu. - powiedziała wesoło mama.
-To świetnie, mamuś. - ucieszyłam się razem z kobietą, choć nie było mi wesoło.
-A co się stało? - spytała Debra.
-Awansowałam! Teraz będę specjalistką do spraw PR-u! - wykrzyknęła moja mama i jeszcze raz nas obie przytuliła.
-Gratuluję. - rzekła Debra.
-Dziękuję. - odparła mama.
Niespodziewanie w kuchni zjawił się nasz brat, Ksawery. Spojrzał na mnie smutno i zawiadomił, że Zayn prosi, żebym weszła na Skype'a, ponieważ mam mi coś ważnego do powiedzenia, po czym od razu wrócił do swojego pokoju. Ja nie wiedziałam dlaczego Zayn napisał właśnie do Ksawerego, ale po chwili przypomniałam sobie, że w drodze powrotnej do domu wyłączyłam telefon. Tak więc, przeprosiłam mamę i siostrę, i udałam się do siebie do pokoju. Szybko włączyłam komputer i komunikator. Po chwili wyświetliło mi się:
"Zayn Malik dzwoni do Ciebie"
Odebrałam połączenie i na ekranie rozbłysło się światło, a chwilę później znajoma twarz, ale nie był to Malik.
-Harry? - spytałam. - Co ty... przecież to Zayn... - zaczęłam, ale kiedy zobaczyłam kartkę z napisem " PROSZĘ POZWÓL MI COŚ POWIEDZIEĆ ", zamilkłam.
Nie wiedziałam dlaczego Harold się nie odzywa, a zamiast tego pisze na kartkach.
"DLACZEGO CHCESZ ZERWAĆ ZARĘCZYNY? - ujrzałam kolejną kartkę na monitorze.
-Harry, dla mnie to jest chyba za ciężka próba. Nie chcę się kłócić, nie chcę nikomu robić wyrzutów. Starałam się jak mogłam, ale to jest dla mnie za trudne. Ja tak nie potrafię żyć. Boję się o każdy dzień. Nie wytrzymam tego na dłuższy czas. Przepraszam, że nie ... - nie mogłam dokończyć, bo czułam wielką gulę w gardle.
Tym razem Harry napisał na kartce krótkie: "KOCHAM CIĘ"
W tym momencie się rozpłakałam i odwróciłam głowę. Nie chciałam, żeby ktoś widział moje łzy. Musiałam być silna, przynajmniej na zewnątrz, ale nie potrafiłam. Spojrzałam na ekran.
-Też Cię kocham głuptasie, ale nie potrafię żyć z dala od Ciebie.
Harry chwycił za długopis i zaczął coś pisać. "Dlaczego on pisze na kartce?" - pomyślałam. Po chwili Hazza wyciągnął przed siebie kartkę z napisem.
"PRZYJEDŹ DO MNIE NA TYDZIEŃ. SPĘDZIMY GO TYLKO WE DWOJE."
Zaśmiałam się. Ten głupek w loczkach poprawił mi nieco humor. On nadal mnie kochał, ale plan był nie do zrealizowania.
-Wiesz, że to nie możliwe. Ty cały czas koncertujesz, a ja nie chcę marnować czasu w Londynie sama. - odpowiedziałam.
"NIE BĘDĘ KONCERTOWAŁ, NIE MOGĘ. MAM ZAPALENIE GARDŁA I ZAKAZ MÓWIENIA" – przeczytałam na kartce, którą pokazał mi Harry.
-To cudownie! Nie! To bardzo źle! Boże! Zaraz wracam kochanie! - rzuciłam i wybiegłam z pokoju.
Zbiegając po schodach prawię się zabiłam, ale to nic. Najbardziej liczył się fakt, że Harry i ja możemy spędzić tydzień tylko i wyłącznie ze sobą.
-Mamo! Mamo! - zaczęłam się wydzierać na całe gardło. - Mamooooooo!
-Ciszej, co się stało?
-Mogę lecieć do Harry'ego na tydzień? - spytałam szczęśliwa.
-Dlaczego pytasz mnie o zdanie? - zaśmiała się kobieta. - Jeśli dobrze pamiętam to już dawno ustaliłyśmy, że jesteś dorosła i ja popieram każdą twoją decyzję.
-Dziękuję! Nie wiem dlaczego Ciebie o to pytam, ale jestem taka szczęśliwa! - krzyczałam jak opętana, po czym rzuciłam się na szyję mamie, a później skoczyłam na Debrę. - Kocham Was!
Po moich pięciominutowych wariacjach w kuchni, wróciłam do mojego pokoju.
-Kochanie, zaraz sprawdzam samoloty i rezerwuję lot na jutro wieczór, zgoda? - spytałam wesoła, a Harry uśmiechnięty tylko pokiwał głową. - Mój biedaku. Jutro już będziemy razem i się Tobą zaopiekuję. - powiedziałam i zaczęłam poruszać brwiami. - Jeśli wiesz o co chodzi. - dodałam po chwili, a Hazz wybuchł śmiechem.
Za plecami usłyszałam ciche pukanie, podeszłam więc do drzwi i je otworzyłam.
-Wiki, możemy pogadać? - spytał mój brat.
-No pewnie! Wchodź. - powiedziałam i wciągnęłam go do pokoju. - Siadaj, a ja się będę pakować.
Mój brat zrobił to co mu kazałam, nawet nie pytał dlaczego będę się pakować. Usiadł na łóżku i zamilkł, a ja w tym czasie wyciągnęłam walizkę.
-No, to co takiego chcesz mi powiedzieć? - spytałam spokojnie.
-Chodzi o to, że się zakochałem Wiktoria. - powiedział Ksawery.
-A no tak. I mi miało się nie spodobać twój wybór, ale dlaczego?
-Bo ja się zakochałem w Harry'm! - wykrzyknął mój brat, nie zdając sobie sprawy z tego, że rozmawiam z moim narzeczonym na Skypie.

Witajcie kochani ;)
Mam dla Was nowy rozdział! Napisałam go leżąc w ciepłym łóżeczku i popijając herbatkę.
Jestem chora. No, ale to nie ważne.
Nie podoba mi się ten rozdział, ale bardzo chciałam wstawić cokolwiek, jeśli mam już ten czas.
Chciałam jeszcze wspomnieć, iż poprzednie komentarze bardzo mnie wzruszyły, ale niestety było ich bardzo mało ;(

Czekam na Waszą opinię!
ENJOY ;)





niedziela, 21 października 2012

Rozdział 50 - "Problemy"


-Vas happenin? - usłyszałam głos Malika.
-Hej głuptasie. - zaśmiałam się, choć nie miałam ochoty na żarty. - Dlaczego nie odzywałeś się ponad tydzień? Co to ma być?
-Przepraszam. Wiem, że zaniedbałem ostatnio nasze rozmowy, ale wiesz... trasa, próby. Nie ma kiedy. A ty jak sobie radzisz? Wszystko w porządku?
-Tak, pewnie. - odpowiedziałam wymijająco.
-Na pewno? - upewniał się chłopak.
-Jasne. - na potwierdzenie moich słów zaśmiałam się, ale Zayn chyba wyczuł fałsz w moim głosie.
-Wiktoria, powiedz mi co się dzieje. Słyszę, że coś jest nie tak. - zmartwił się chłopak. - Proszę, przecież wiesz, że zawsze możesz mi się wygadać.
-Zayn, nie chcę obciążać Ciebie każdym moim problemem. Poza tym oboje wiemy, że ty i reszta chłopaków macie większe zmartwienia niż ja i to co się ze mną dzieje. - westchnęłam. Byłam zła na siebie, że pozwoliłam na to, aby ta rozmowa potoczyła się inaczej niż planowałam.
-Nie mów tak! - podniósł głos mulat. - Wygadując takie bzdury, ranisz mnie. Dlaczego tak mówisz? Dlaczego chcesz sprawić mi ból?
-Mówię tak, nie dlatego, że lubię się nad sobą użalać czy kogoś ranić. Taka jest prawda. Zresztą... nie ważne. Powiedz mi lepiej co tam słychać u Perrie? - zadałam to pytanie, żeby zmienić tor rozmowy.
Wczoraj na nieznanym mi dotąd portalu plotkarskim, przeczytałam, że niejaki Zayn Malik spotyka się od tygodnia z Perrie Edwards. Po moim pytaniu zapadła cisza, ale już sekundę później usłyszałam spokojny śmiech Zayn'a.
-Przed Tobą nic się nie ukryje, prawda?
-Dlaczego mi nie powiedziałeś? Musiałam się o tym z prasy dowiedzieć? Co z Ciebie za brat! - powiedziałam, przybierając oskarżycielski ton.
-Gdybyś była tu teraz z nami, wiedziałabyś. - odparł Malik.
-Przecież już o tym rozmawialiśmy, Zayn. Muszę skończyć szkołę.
-Tak, pamiętam. Tylko cholernie za Tobą tęsknie skarbie.
-No ja za Tobą i resztą chłopaków też, chyba nawet mocniej, niż wy za mną. - zaśmiałam się.
-Gadasz głupoty. Jak nie przestaniesz to obiecuję, że przyjadę i skopię ci tyłek.
-W takim razie nie przestanę.
-Głupia.
-Dzięki, też Cię kocham. - chwilę po tym jak ta wypowiedź wypłynęła z moich ust, w słuchawce usłyszałam śmiech blondyna. - Czy Niall śmieje się ze mnie, czy mi się wydaje? - spytałam.
-Nie, no co ty! Właśnie Harry zjadł Horan'owi żelka, a ten w zamian tak go walnął, że Styles mało się nim nie zadławił. - zaśmiał się chłopak, a ja słysząc imię mojego chłopaka, zamyśliłam się. - Halo, Wiki. Jesteś tam?
-Tak jestem. Zamyśliłam się tylko. - wyjaśniłam.
-O czym myślałaś? - zapytał mulat.
-Dlaczego to właśnie ty dzwonisz do mnie, a nie Harry? - spytałam.
-A nie cieszysz się, że to ja z Tobą rozmawiam?
-No cieszę się, ale...
Niestety rozmowę z Zayn'em przerwał mi nadbiegający w moją stronę Marcin, który machał rękami na wszystkie strony. Kiedy już znalazł się przy mnie, nie wyjaśniając mi nic, chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę schodów.
-Marcin! Puść mnie! Co ty robisz? - wydzierałam się.
-Ciszej! Nie mów nic, tylko rób co ci każę. Podziękujesz mi jeszcze. - powiedział zdyszany chłopak i ciągnął mnie dalej. Biegliśmy teraz wzdłuż korytarza, na końcu którego znajdowała się toaleta.
-Marcin, możesz mi to wyjaśnić? - spytałam kiedy znaleźliśmy się już za drzwiami.
-Halo! Wiktoria! Co tam się dzieje? - usłyszałam zdenerwowany głos Zayn'a. Mój przyjaciel, zauważył, że trzymam w dłoni telefon i bez pozwolenia mi go zabrał.
-Ej!
-Nie możemy teraz rozmawiać, później Ci wyjaśnimy. Cześć. - rzucił szybko chłopak i zakończył połączenie.
Stałam zdezorientowana pod ścianą i nie wiedziałam co powiedzieć. Byłam na niego wystarczająco wściekła już od kilku dni, ale dzisiaj przegiął. Nie wiem o co chodziło w tym wszystkim, ale w najbliższym czasie zamierzałam się dowiedzieć.
-Co ty do cholery...
-Ciii! - syknął Marcin i zakrył moje usta dłonią.
-Powiedz mi o co chodzi! - zażądałam.
-Telewizja i dziennikarze są w szkole. - szepnął Marcin.
-I co z tego? - zdziwiłam się.
-Sądziłem, że nie będziesz chciała z nimi rozmawiać. Przecież zawsze mówiłaś, że nie lubisz szumu wokół siebie.
-No bo nie lubię, ale nie mogę za każdym razem się chować. Zrozum, że ja tego nie uniknę. Poza tym pozwól, że swoje problemy będę rozwiązywać sama.
-Harry kazał mi się Tobą zaopiekować, gdy on będzie w trasie i właśnie to robię. - wyjaśnił mi chłopak.
-Przekaż Hazzie, że sama świetnie sobie radzę. Tak w ogóle to bardzo miło wiedzieć, że częściej rozmawia on z Tobą niż ze mną. Po prostu cudownie! - pokręciłam głową i wyszłam z łazienki.
Na moje szczęście na korytarzu rozbrzmiał dźwięk dzwonka i z klas wybiegli uczniowie. Byłam im za to wdzięczna, chociaż zazwyczaj mam ochotę ich udusić. Niezauważona przemknęłam pod gabinet wicedyrektorki. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam do drzwi.
-Proszę. - usłyszałam.
-Dzień dobry. - powiedziałam otwierając drzwi.
-Witaj Wiktoria. Co cię do mnie sprowadza? - spytała drobna kobieta, o oliwkowej cerze i blond włosach.
-Czy pani wicedyrektor wie coś na temat telewizji i radia w szkole? - spytałam nieśmiało.
-Nie, nic mi o tym nie wiadomo. - odpowiedziała kobieta. - A co się stało?
-Nie jest dla nikogo tajemnicą, że spotykam się z chłopakiem, który jest sławny. Już podczas pobytu w Anglii prasa nie dawała mi żyć, ale nie spodziewałam się zainteresowania moją osobą tutaj, w Polsce. Bo przecież chłopcy nie są w naszych mediach tak bardzo znani. Może panikuję i teraz nie chodzi o mnie, ale nie mam ochoty odpowiadać na pytania dziennikarzy, nie dzisiaj. Dlatego przyszłam prosić panią wicedyrektor o pomoc.
-Rozumiem. Obiecuję, że dowiem się o co chodzi i załagodzę sytuację. - obiecała kobieta.
-Dziękuję. To ja już nie przeszkadzam. Do widzenia. - powiedziałam i opuściłam gabinet.
Kiedy wyszłam na korytarz, nie było w pobliżu już żadnego ucznia.
„Świetnie. Jestem skończona.” - pomyślałam, kiedy przypomniało mi się, że teraz mam j.angielski ze schizofreniczką i w dodatku piszemy kartkówkę. Skierowałam się więc bocznym korytarzem pod salę.
-Przepraszam za spóźnienie, ale musiałam coś załatwić. - wytłumaczyłam, zajmując miejsce w ławce obok Julii.
-Cóż było tak ważnego? - zakpiła nauczycielka.
-Przeprosiłam za spóźnienie, a jeśli chce pani znać szczegóły to zostanę po lekcji i wyjaśnię.
-Mam nadzieję, że wyjaśnisz, a teraz usiądź do osobnej ławki.
Uczyniłam to o co prosiła mnie nauczycielka. Zajęłam ostatnią ławkę pod oknem. Kartkówka była prosta, jednak wypadło mi z głowy kilka słówek. Rozglądałam się po klasie, żeby zorientować się kto potrzebuje pomocy. Nie widziałam żadnej osoby, która nie była zajęta pisaniem, więc zajęłam się podziwianiu widoków za oknem. Miałam wrażenie, że w ciągu tych 15 minut minęła wieczność. Sięgnęłam więc do kieszeni po telefon, żeby zobaczyć ile jeszcze zostało do końca lekcji.
-Wiktoria, jedynka! - usłyszałam głos nauczycielki.
-Za co? - spytałam
-Za ściąganie.
-Przecież ja nie ściągałam! - podniosłam głos.
-Nie jestem ślepa! Po co zaglądałaś do telefonu?
-Żeby sprawdzić godzinę?
-Zegarek masz na ścianie.
-Zrobiłam to z przyzwyczajenia, a nie dlatego, że ściągałam!
-Myślisz, że jak byłaś w Anglii i chodzisz z bogatym chłopakiem to wszystko Ci wolno?
-Chodzić to pani może... ewentualnie po bułki do sklepu. - odparłam spokojniejsza, bo wiedziałam, że już nie mam co się kłócić, a klasa zareagowała śmiechem.
-Nie pyskuj! Zaraz pójdziesz na rozmowę do dyrektora. Nie życzę sobie głupich odzywek do mojej osoby!
-Taa... ze schizofrenią nie wygram. - powiedziałam bardziej to siebie, niż do nauczycielki jednak to wredne babsko to usłyszało.
-Zabierz swoje rzeczy i wyjdź! - wrzasnęła.
-Bardzo chętnie. - odrzekłam, spakowałam swoje rzeczy i ruszyłam do wyjścia. - Przekazać może jakieś pozdrowienia panu dyrektorowi od jego siostry? - spytałam p. Elizabeth, a klasa ponownie wybuchła śmiechem.
-Wyjdź!
Z satysfakcją zamknęłam drzwi od sali i ruszyłam w stronę gabinetu dyrektora.
„Już nic gorszego mnie nie może spotkać.” - pomyślałam przemierzając wąski korytarz. Jak zwykle, myliłam się.


*** 3 godziny później ***

-Wiktoria stój! Zaczekaj, proszę. - krzyczała za mną Julia, ale ja nie zwracałam na nią uwagi. Założyłam słuchawki i włączyłam muzykę. Pokonałam już sporą część drogi na przystanek autobusowy, kiedy ktoś szarpnął za moje słuchawki, które wypadły z moich uszu.
-No czego ty jeszcze ode mnie chcesz?! - spytałam wściekła.
-Porozmawiać, czy to tak wiele? - spytała Julka.
-Jak dla mnie przebywanie z Tobą jest męczące, a co dopiero rozmowa. - prychnęłam.
-A więc ten jeden głupi incydent ma zniszczyć naszą przyjaźń?
-Jeden, głupi, incydent? - wymawiałam powoli każde słowo. - Czy to, że przez ostatnie kilka tygodni, zabawiałaś się na mój koszt i zrobiłaś ze mnie pośmiewisko w całej szkole, nazywasz jednym głupim incydentem?
-Przepraszam. Wiem, że mówiłam to już milion razy, ale nie jestem w stanie zrobić nic więcej. Wybacz mi. - powiedziała po raz kolejny słowa, które w tym tygodniu padły z jej ust już milion razy.
-Powtarzasz się. Poza tym takie „przepraszam” nie naprawi tego co zniszczyłaś. Wiesz co zrobiłaś?
-Tak, wiem...
Nie dane jednak było jej dokończyć, gdyż przerwał nam sygnał połączenia. Julia spojrzała na ekran i odwróciła telefon w moją stronę, a ja zobaczyłam napis „Niall”.
-Właśnie o tym chciałam Ci powiedzieć dzisiaj rano, ale nie dałaś mi skończyć. - powiedziała dziewczyna i wcisnęła zieloną słuchawkę.
-Tak kochanie? - spytała, a mi zakręciło się w głowie. Usłyszałam „kochanie” do Niall'a, które powiedziała Julia? Moja niegdyś najlepsza przyjaciółka, która w ciągu dwóch tygodni zniszczyła mnie, która jeszcze dwa miesiące temu nazywała One Direction ścierwem, teraz mówi do Niall'a kochanie?!
Z tego wszystkiego zrobiło mi się niedobrze. Zostawiłam dziewczynę i ruszyłam w kierunku przystanku. Na moje szczęście autobus właśnie podjeżdżał. Usłyszałam jeszcze tylko jak Julia woła żebym zaczekała, ale ja nie słuchałam. Weszłam do pojazdu i zajęłam miejsce. Nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę się dzieje. Czy ja już nikogo nie obchodzę? Czy One Direction zapomniało o mnie wraz z kończącymi się wakacjami? Czy to już koniec? Wyciągnęłam telefon i napisałam sms'a do Horan'a, Tomlinson'a i Payne'a

„Przykro mi, że tak to wszystko się potoczyło, ale jeśli to ma być koniec naszej przyjaźni to proszę, powiedzcie mi to osobiście, a nie dajecie do zrozumienia, przez osoby trzecie.”

Natomiast do mojego narzeczonego napisałam sms o treści:

„Myślałam, że ty mnie naprawdę kochałeś. Widocznie się myliłam. Jeśli chcesz to odeślę Ci pierścionek, który mi podarowałeś. Podaj tylko adres.”

Po chwili usłyszałam dźwięk nadchodzącego połączenia – Harry. Nie odebrałam. Wyłączyłam telefon i wrzuciłam go do plecaka.


*** W domu ***Weszłam do mieszkania i od razu skierowałam się do kuchni, żeby napić się wody. W pomieszczeniu zastałam Ksawerego.
-Hej. - powiedziałam do chłopaka, który nie wyglądał najlepiej. Chociaż ja sama pewnie wyglądałam podobnie. - Co się stało?
-Chodzi o to, że ja się chyba zakochałem. - powiedział bardzo cicho mój brat.
-To wspaniale! A kto to taki? - zapytałam odciągnięta od problemów z przyjaciółką. Nie sądziłam, że Ksawery przysporzy mi ich jeszcze więcej.
-Nie ucieszysz się.
-Dlaczego? - zdziwiłam się. - To Julia?
-Nie.
-Więc kto? - zaśmiałam się już nieco nerwowo.
Ksawery patrzał na mnie przez dłuższą chwilę i już miał się odezwać, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Ugh! Co za dzień! Czekaj Ksawery, zobaczę kto to i dokończymy rozmowę. - powiedziałam do brata i poszłam zobaczyć kto dobijał się do drzwi.

Witajcie kochani po długiej nieobecności. Przepraszam, bardzo Was przepraszam. Naprawdę staram się jak mogę, próbuję znaleźć chwilę czasu, żeby coś napisać, ale w klasie maturalnej nie jest to łatwe. Szczególnie ciężko jest w poniedziałki, kiedy wracam ze szkoły o 21. Mam do Was tylko jedną prośbę, nie miejcie mi tego za złe.
W ciągu ostatniego miesiąca mojej nieobecności, dużo osób usunęło swojego głosy w sondzie na temat jakości bloga. Mogłam się liczyć z tym, że jeśli zaniedbam opowiadanie i moich czytelników, poniosę straty, ale jest mi przykro.

Czekam na Wasze opinie na temat rozdziału. Macie może jakieś podejrzenia w kim zakochał się Ksawery? A może domyślacie się kto pukał do drzwi? Mam nadzieję, że spodoba się Wam. Życzę przyjemnego czytania.
Jeśli macie jakieś pytania odnośnie rozdziału lub bloga, to proszę pytajcie na 
http://ask.fm/LikeLouis

ENJOY ;)