Jakość bloga

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Rozdział 15 - "Nie wiedziałam, że macie gościa"


Weszłam do kuchni. Przy stole siedzieli Liam z Zayn'em, a na przeciw nich siedziała brunetka w średnim wieku.
-Dzień dobry. - powiedziałam niepewnie.
-Dzień dobry. - odpowiedziała kobieta.
-Nie wiedziałam, że macie gościa. Nie będę przeszkadzać, przepraszam. - po tych słowach zaczęłam się wycofywać.
-Poczekaj. - powiedziała kobieta i podeszła do mnie. - Ty jesteś tą dziewczyną, z którą spotyka się mój syn, tak? - spytała, domyśliłam się, że chodzi jej o Harry'ego. Moje serce przyśpieszyło. Bałam się, że kobieta rzuci się na mnie lub będzie obwiniać za to, że Harry leży w śpiączce. Już i tak wystarczająco się winiłam.
-Tak. - wydusiłam z siebie i spojrzałam wystraszona na Liam'a.
-Jestem Anne. Mama Harry'ego. Miło mi Cię poznać, szkoda, że w takich okolicznościach. - powiedziała i mocno mnie przytuliła. - Musimy się trzymać razem. - szepnęła.
Odwzajemniłam uścisk, a po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Słyszałam ciche łkanie Anne. Czułam się podle, ponieważ to wszystko co teraz miało miejsce, było moją zasługą. Nie powinno mnie tu nigdy być, nie powinniśmy się spotkać. Jedyne co pozostawało to wyjechać, jednak część mnie nie dopuszczała do siebie myśli o opuszczeniu Londynu. Wyjazd wiązał się z rozstaniem, a tego nie chciałam. Jednak nie miałam wyboru, to już postanowione.
-Usiądź z nami. - powiedziała kobieta wycierając łzy. - Muszę Cię w końcu poznać. Harry tyle mi o Tobie opowiadał. - posłała mi słaby uśmiech.
-Dziękuję, ale nie chciałabym przeszkadzać.
-I tak już miałam wychodzić. Przyszłam tylko sprawdzić jak radzą sobie chłopcy. - spojrzała w stronę chłopaków. -Ale widzę, że mają opiekę, więc mogę przestać się martwić. - powiedziała i spojrzała na mnie. - Wiesz, że są dla mnie jak czterej synowie, których nigdy nie miałam?
Nie odpowiedziałam nic. Spojrzałam na Payn'a i Malika, chłopcy uśmiechnęli się smutno. Zrobiło mi się ciężko na sercu. Teraz byłam pewna, że cała ta chora sytuacja jest tylko i wyłącznie moją zasługą.
-No dobrze. To ja nie będę was męczyć. - powiedziała przerywając ciszę. - Wracam do Harrolda. - pogłaskała mnie po ramieniu.
Liam odprowadził Anne do drzwi. Po minucie wrócił. Ja w tym czasie zaczęłam robić kanapki. Kiedy skończyłam, wzięłam talerz pełen jedzenia i usiadłam przy stole z chłopakami. Odechciało mi się jeść, choć mój żołądek nadal wołał o posiłek. Sięgnęłam więc po najmniejszą z kanapek.
-Jedzcie. - powiedziałam i podsunęłam talerz chłopakom.
-Jakoś nie mam ochoty. - powiedział Liam.
-Ja też nie. - Zayn zerwał się na równe nogi. - Nie potrafię tak siedzieć bezczynnie! - krzyknął.
Sytuacja zrobiła się tak napięta, że skręciło mnie w żołądku. Zebrało mi się na wymioty. Nie wytrzymałam i pobiegłam do łazienki. To było za trudne. Nie potrafiłam przestać się winić. Stwierdziłam, że muszę jak najszybciej zakończyć tą chorą sytuację. Musiałam wyjechać. Podeszłam do zlewu, przemyłam twarz i spojrzałam w lustro.
-Teraz albo nigdy. - powiedziałam do siebie.
Wytarłam twarz i wróciłam do pokoju. Nie miałam ze sobą żadnych bagaży, co ułatwiało sprawę. Podeszłam do biurka, sięgnęłam po kartkę i długopis, i zaczęłam skrobać na papierze.

Przepraszam Was za wszystko. Nie tak miało to wyglądać, gdybym tylko mogła cofnąć czas... Nie żałuję, że Was poznałam, ale nie potrafię dłużej dźwigać tego ciężaru. Nie chcę dłużej ranić bliskich. Musiałam wyjechać. Kocham Was i nigdy nie przestanę.
    Wiktoria

Postanowiłam poczekać, aż chłopcy zasną. Nie mogło to trwać długo, gdyż było już późno. Spojrzałam na zegarek. Była godzina 22:35. Na korytarzu usłyszałam kroki. Szybko pobiegłam w stronę łóżka i położyłam się na nim. Sekundę później drzwi otworzyły się i do środka wszedł Zayn.
-Wiki śpisz? - powiedział stojąc w progu.
Nie usłyszał odpowiedzi. Modliłam się, żeby sobie już poszedł. Marna ze mnie aktorka, pewnie nie wytrzymałabym jego obecności i zdradziłabym się ze swoim planem. Bałam się, że zobaczy list.
"Głupia. Trzeba było na drzwiach go jeszcze przykleić" – pomyślałam. Jednak Malik chyba go nie zauważył. Podszedł do mnie i przykrył mnie kołdrą. Chwilę później leżał już na łóżku obok mnie i mocno obejmował. Stwierdziłam, że poczekam aż zaśnie i wtedy wprowadzę plan w życie. Miałam nadzieję, że Liam już śpi. Po około godzinie postanowiłam sprawdzić czy mój przyjaciel już odpłynął do krainy snu.
-Zayn? -szepnęłam. Zero odpowiedzi. - Zayn? - spytałam głośniej.
Kiedy się nie odezwał byłam pewna, że śpi. Powoli zdjęłam jego rękę z moich bioder. Delikatnie odsunęłam się od chłopaka, a po chwili już pewnie stałam na podłodze. Podeszłam na palcach do biurka, na którym leżał list. Wzięłam go i podeszłam z powrotem do łóżka. Położyłam list na kołdrze obok chłopaka i pocałowałam go w policzek. Spojrzałam na niego ostatni raz, a moje serce pękło na drobne kawałeczki. Nie miałam już nawet siły płakać. Odwróciłam się na pięcie i po cichu opuściłam pomieszczenie. Ciężko mi było ominąć pokój Liam'a. Ręce aż rwały się żeby nacisnąć i na klamkę, jednak jakoś dałam radę. Szybko zeszłam na dół, nie chciałam dłużej przebywać w tym domu. W salonie panowały egipskie ciemności. Niechcący wpadłam na szafkę, która stała tuż przy wyjściu. Pech chciał, że stał na niej wazon z kwiatami, który właśnie spadł na podłogę.
W tym momencie zapaliło się światło.


Kochani dziękuję! Jest mi naprawdę miło czytać wasze opinie. Każdy nowy komentarz motywuje mnie do pisania. Kocham pisać dla Was, mimo, że nie jest to najlepiej napisane, robię to z sercem.
Chciałabym abyście pisali o każdym pomyśle jaki macie, bardzo liczę się z waszym zdaniem.
Buziaczki ;* ;* ;*


sobota, 28 kwietnia 2012

Rozdział 14 - "Mogłabym zamieszkać z wami?"


Mój świat wywrócił się i miałam się już nigdy nie podnieść. Wszystko umarło. Do oczu napłynęły mi łzy, które zaczęły szybko spływać po mojej twarzy. Zayn podszedł do mnie i mocno przytulił. Trzymał mnie w objęciach tak mocno, że nie potrafiłam się wyswobodzić. Nie przeszkadzało mi to w tej chwili, byłam w takim szoku, że nie zareagowałam. Wtuliłam się w niego i zaczęłam głośno szlochać.
-Cii. Wszystko będzie dobrze. - powiedział głaskając mnie po głowie. W tym momencie dotarły do mnie jego słowa i sytuacja w jakiej się znalazłam.
-Nic nie będzie dobrze! - krzyczałam i próbowałam odepchnąć Malika, ale nie miałam siły. Chłopak złapał mnie za ramiona i spojrzał na mnie. On także płakał.
-Wyjdzie z tego. Musimy cierpliwie czekać. - powiedział patrząc mi w oczy.
-Wiedziałeś o wszystkim prawda? Wszyscy wiedzieliście! Tylko nie ja! Dlaczego nikt mi nie powiedział?
-Nie chcieliśmy Cię martwić. To wszystko dla twojego dobra. - powiedział Liam.
-Puść mnie. - powiedziałam do chłopaka, a kiedy nie poskutkowało krzyknęłam. - No puść! Muszę być przy nim! - powiedziałam i rozpłakałam się jeszcze bardziej. Po chwili chłopak mnie puścił, a moim oczom znów ukazał się Harry. Leżał spokojnie na łóżku, podpięty do tysięcy kabelków. Zaczęłam drżeć. Kiedy ruszyłam w stronę chłopaka moje nogi odmówiły posłuszeństwa i prawie upadłam. W ostatniej chwili złapał mnie Zayn.
-Jesteś jeszcze za słaba. - powiedział i spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
-Nie jestem słaba! - krzyknęłam i wciągnęłam powietrze. Nagle przybyło mi na tyle sił, że mogłam samodzielnie dojść do łóżka mojego chłopaka. Spojrzałam na jego twarz, która nie wyrażała żadnych emocji. Chwyciłam jego rękę, a po policzku zaczęły spływać mi łzy.
-Harry, kochanie. Jestem przy Tobie. Wszystko będzie dobrze. - pogłaskałam go po policzku. - Opowiedzcie mi co się stało. - powiedziałam nie odwracając się. Zayn postanowił zabrać głos.
-Wczoraj kiedy do Ciebie przyszliśmy, sądziliśmy, że Harry jest z Tobą. Jednak w tym samym czasie on wybiegł ze szpitala. Po wizycie u Ciebie, Liam dostał od niego sms'a, w którym pisał, że musi odreagować i idzie się napić. Napisał, że nic już nie ma sensu. Pojechaliśmy go szukać do klubów, w których często przebywamy. Gdy go znaleźliśmy był kompletnie pijany, nikogo nie słuchał. Ruszył w stronę wyjścia z klubu i w tym momencie wpadł przypadkiem na jakiegoś typa. Zaczęli się szarpać, a po chwili ten koleś uderzył go tak mocno, że Hazza spadł ze schodów. - po tych słowach wszyscy zbliżyli się do mnie. Staliśmy tak chwilę w ciszy, kiedy odezwał się Liam.
-Wiki, chodź. - powiedział kładąc ręce na moich ramionach. - Musisz odpocząć. Zawieziemy Cię do domu. Niall zostanie z Lou przy Harry'm.
-Zwariowałeś?! Ja się nigdzie stąd nie ruszam! Muszę być przy nim! On był przy mnie, kiedy ja leżałam nieprzytomna. - powiedziałam drżącym głosem.
-Nie możesz tu teraz zostać. Jest już późno, musisz wypocząć. Jutro przyjedziesz na chwilę jeśli będziesz mieć siłę. My będziemy przy nim i jeśli coś się wydarzy powiemy Ci. - powiedział spokojnie Louis.
-Już widzę jak mnie informujecie! Nie powiedzieliście nawet, że miał wypadek. Chrzańcie się!
-To było dla twojego dobra. - powiedział Zayn.
-Gówno prawda! Zostawcie mnie w spokoju! Ja się stąd nie ruszam!
-Nie każ mi użyć siły. - powiedział spokojnie Liam, który nadal trzymał ręce na moich ramionach.
-Nie odważysz się! - prychnęłam.
-To patrz! - powiedział i zwinnym ruchem wziął mnie na ręce.
-Puszczaj! Nie masz prawa! - krzyczałam.
-Uspokój się, to jest szpital.
-Gówno mnie to obchodzi! Postaw mnie na ziemie! -zaczęłam płakać ze złości i bezsilności. On sobie nic z tego nie robił. Za nami szedł Zayn, który miał minę tak smutną, że zrobiło mi się go żal. Dotarło do mnie, że przecież oni też cierpią, w końcu Harry jest dla nich jak brat. Zrobiło mi się głupio, że zachowywałam się jak dziecko.
-Dobra, postaw mnie. Nie rób scen. - powiedziałam spokojnie do Payne.
-O jasne! Już raz Ci zaufałem i mi uciekłaś. Nie puszczę Cię dopóki nie znajdziemy się u Ciebie w domu.
Po jego słowach odpuściłam. Weszliśmy do windy i zjechaliśmy do parkingu. Liam posadził mnie wygodnie w fotelu pasażera, Malik zajął miejsce obok mnie i ruszyliśmy. Całą drogę milczeliśmy. Atmosfera była tak dołująca, że zaczęłam płakać. Myślałam o Harry'm i o tym co teraz będzie. Nie sądziłam, że wszystko się tak potoczy. Ostatnie dni były najgorsze w moim życiu. Nie mogłam sobie darować, że Hazza jest teraz w szpitalu. Gdybym tylko mogła cofnąć czas. Przypomniałam sobie widok Harry'ego, kiedy wychodził z sali w szpitalu. "To wszystko wina Kacpra" – pomyślałam.
-Mogłabym zamieszkać z wami? -wypaliłam nagle.
-Dlaczego? - spytał Zayn.
-Okay. Nie było tego pytania. Nie ważne. - powiedziałam i spojrzałam w szybę.
-Ważne. Oczywiście, że możesz z nami zamieszkać, jeśli chcesz. W końcu jesteś dziewczyną Harry'ego. - powiedział Liam.
-No właśnie już nie. - mruknęłam pod nosem.
-Jak to nie? Co się stało? - spytał zmartwiony Liam.
-No chodzi o to, że mój kuzyn powiedział Harroldowi, że to jego wina, że leżę w szpitalu. No i wtedy Harry powiedział, że Kacper ma rację i nie powinniśmy się nigdy spotkać. Właśnie dlatego poszedł do tego klubu. To wszystko wina Kacpra, nie chcę z nim mieszkać. Nie chcę go znać. - powiedziałam i rozpłakałam się. Zayn objął mnie ramieniem.
Kiedy już byliśmy w domu chłopców, czułam się nieswojo, ale nie miałam wyboru, musiałam jakoś przetrwać ten moment w moim życiu. Nie mogłam teraz spotkać Kacpra, bo pewnie powiedziałabym coś czego potem bym żałowała.
-Będziesz spała u Harry'ego w pokoju zgoda? - spytał Liam.
-Mogę spać nawet na kanapie. - powiedziałam bez emocji.
-Nie żartuj. Chodź położysz się, jesteś zmęczona. Za dużo się wydarzyło jak na jeden dzień. - objął mnie ramieniem i weszliśmy po schodach na górę.
-Liam, masz może jakieś ubrania, w których nie chodzisz?
-Eee, ale po co ci to teraz? - spytał zaskoczony.
-Ja niestety nie mam nic, prócz sukienki, w której jestem, a chciałam ...- nie zdążyłam dokończyć.
-No jasne. Idiota ze mnie. - powiedział i podszedł do szafy, z której wyciągnął dresy i t-shirt. - Trzymaj.
-Dzięki.
-Jakbyś czegoś potrzebowała to krzycz. I czuj się jak u siebie. - powiedział i zniknął za drzwiami.
Ja nie zastanawiając się dłużej poszłam wziąć szybki prysznic. Po 20 minutach wróciłam przebrana do pokoju. Postanowiłam zadzwonić do Anety i powiedzieć o zaistniałej sytuacji. Wybrałam numer dziewczyny, jednak ta nie odbierała, więc nagrałam się na pocztę.
-Cześć Aneta. To ja Wiki. Wyszłam już ze szpitala i zamieszkam u chłopaków. Nie chcę na razie widzieć się z Kacprem, nie po tym co się stało. Później wpadnę po ciuchy. Dzięki za wszystko. - powiedziałam i rozłączyłam się.
Kiedy odłożyłam telefon, w moim brzuchu rozległo się głośnie burczenie. Dopiero teraz dotarło do mnie, że jestem głodna. Stwierdziłam, że nie będę krzyczała, jak idiotka tylko zejdę na dół i zrobię sobie kanapki. Gdy schodziłam po schodach, słyszałam damski, nieznany mi dotąd głos. Nie zastanawiałam się jednak kto to może być i pewnie zeszłam po schodach.
Tak więc jest nowy rozdział. Może nie zwala z nóg, ale mam nadzieję, że chętnie go przeczytacie. Dziękuję za komentarze, one naprawdę mnie motywują. Buziaczki ;*

piątek, 27 kwietnia 2012

Rozdział 13 - "Przecież normalnie wyglądamy"


-No... chodzi o ten wypadek. - powiedziała cicho.
-Jaki wypadek?! -krzyknęłam.
-No...ten twój. - wymyśliła szybko.
-Julia ty coś wiesz! Nie mówisz mi prawdy. Co się dzieje? - zdenerwowałam się.
-Nic się nie dzieje. Uspokój się. Nie powinnaś się teraz denerwować.
-Ja już się zdenerwowałam! Co z Harry'm?! - do oczu napłynęły mi łzy.
-Wiktoria, porozmawiamy jak Cię odwiedzę. Teraz muszę kończyć. Pa. - rozłączyła się szybko.
Nie wiedziałam co się dzieje, jednak miałam złe przeczucia. Czyżby Harry miał wypadek? Nie mogłam się na niczym innym skupić. Zastanawiałam się od kogo mogę dowiedzieć się co się dzieje. Przypomniałam sobie, że przecież jestem w posiadaniu telefonu Malika, a wiąże się to z dostępem do internetu. Właśnie otwierałam stronę z serwisem informacyjnym, kiedy do sali weszła pielęgniarka z lekarzem i całą masą aparatur. Westchnęłam. Dlaczego przeszkadzają mi w takich momentach?
-Teraz zrobimy pani badania i za chwilę dowiemy się czy może pani wyjść do domu i kiedy. - uśmiechnął się lekarz.
-Bardzo mnie cieszy ta informacja. - uśmiechnęłam się sztucznie.
-Zapewne. - powiedział pod nosem. - To teraz zrobimy pani usg brzucha, a później pojedziemy na rtg głowy, zgoda?
-No oczywiście.
Po 15 minutach skończyli mnie badać. Pielęgniarka pomogła mi usiąść, czułam się o wiele lepiej jednak nie miałam jeszcze na tyle siły, żebym mogła sama wstać.
-Kręci sie pani w głowie? - spytała drobna kobieta.
-Tak, trochę. - uśmiechnęłam się do niej.
-To normalne kiedy się dwa dni leży w łóżku. Czuje się pani wystarczająco pewnie? Mogę panią na chwilę zostawić. - spytała.
-Pewnie. - uśmiechnęłam się delikatnie.
-To ja pójdę po wózek i pojedziemy na rentgen. - powiedziała i zniknęła za drzwiami. Po chwili wróciła z "pojazdem" i ruszyłyśmy na badania, które trwały około godzinki. Kiedy wróciłyśmy w sali zastałam Zayn'a.
-Co ty tu robisz? - spytałam zdziwiona.
-Przyszedłem Cię odwiedzić i sprawdzić jak się czujesz. - uśmiechnął się i pocałował w policzek.
-Miałeś być jutro.
-Ale jestem dzisiaj. - powiedział do mnie. - Może nas pani zostawić, pomogę koleżance. - zwrócił się do pielęgniarki.
-Dobrze. - powiedziała kobieta i wyszła.
Zachowanie Malika nie podobało mi się. Był stanowczo za miły. Wiedziałam, że jest kochany, ale jego dobroć w stosunku do mojej osoby była podejrzana. Szczególnie dzisiaj kiedy w powietrzu wyczuwałam jakąś tajemnice.
-Czekaj pomogę Ci. - powiedział chłopak, kiedy chciałam wstać z wózka. Podszedł do mnie i wziął mnie na ręce.
-Zayn wariacie. Puszczaj! - śmiałam się.
-Teraz jak cię puszczę to spadniesz na podłogę. Położymy Cię do łóżka księżniczko. - zaśmiał się.
-Mogę Cię o coś zapytać? - spytałam, kiedy już leżałam bezpieczna na łóżku.
-No pewnie.
-Co przede mną ukrywasz? - spojrzałam mu w oczy.
-Dlaczego miałbym coś przed Tobą ukrywać? - odwrócił wzrok i przygryzł wargę.
-Zayn! - podniosłam lekko głos, co nadal nie było łatwe. - Proszę powiedz mi prawdę. - chwyciłam go za rękę i zrobiłam maślane oczy. Chłopak spojrzał na mnie i już miał coś powiedzieć kiedy do sali wszedł lekarz.
-O witam. Ma pani gościa? A mówiłem, że dzisiaj nie ma odwiedzin? - spojrzał surowym wzrokiem, ale zaśmiał się. - Mam pani wyniki.
-To cudownie! - ucieszyłam się.
-Ale muszę pana na chwilę przeprosić...- zaczął lekarz.
-Nie. Proszę mówić. Nie mam przed kolegą żadnych tajemnic. - wyraźnie zaznaczyłam słowo żadnych. Chłopak spojrzał na mnie i posmutniał, jednak teraz nie zwracałam na to uwagi. - Więc co mi dolega?
-Ogólnie jest pani zdrowa. Kilka siniaków i zadrapań, ale... - urwał.
-Tak? Niech pan mówi. - ponagliłam.
-Może mieć pani w przyszłości problem z zajściem w ciąże. - powiedział i spojrzał na Malika.
-Jak to? - spytałam zdziwiona. Nie planowałam teraz dzieci, ale kiedyś chciałabym zostać matką.
-Oczywiście nie musi on się pojawić, ale istnieje taka możliwość. Pani miednica jest nieco zniekształcona. Pod wpływem uderzenia wystąpiła deformacja... - tłumaczył medycznym słownictwem.
-Ale ja nie odczuwam żadnej różnicy. - powiedziałam dotykając brzucha.
-Na zewnątrz tego nie widać, jednak w środku wygląda to nieco inaczej niż przed wypadkiem.
-A da się to jakoś leczyć? Może operacja by pomogła?
-W tym wypadku zaleca się rehabilitację i nic więcej.
-Dobrze czyli krótko mówiąc, mogę nie mieć dzieci, ale może zdażyć się cud. Czy tak? - spytałam.
-Właśnie tak.
-Dziękuję. A kiedy będę mogła wyjść? - musiałam uporządkować swoje życie, a teraz było ono powiązane także z Harry'm, więc musiał o tym wiedzieć. Po chwili przypomniałam sobie, że przecież Harry nie chciał mnie już znać. Z zamyślenia wyrwał mnie głos lekarza.
-Właściwie to już dzisiaj możemy panią wypisać. - uśmiechnął się.
-Dziękuję bardzo. W takim razie czekam na wypis. - uśmiechnęłam się serdecznie do lekarza. - Mogłabym teraz zostać sama z kolegą? - spytałam.
-Oczywiście. - powiedział i spojrzał znacząco na Zayn'a, po czym pokiwał delikatnie głową. Nie zwróciłam na to uwagi. Myślałam, że upewniał się czy może zaufać chłopakowi i zostawić mnie z nim. Nie wiedziałam w jak wielkim błędzie byłam. Kiedy lekarz opuścił salę, ja wróciłam do rozmowy z Zayn'em.
-Więc na czym skończyliśmy? - spytałam i spojrzałam na mulata.
-Wiktoria ja... - zaczął, ale w tym czasie otworzyły się drzwi.
-Co znowu? - ryknęłam w stronę drzwi. W tym momencie do sali wbiegli chłopcy. Spojrzałam na nich jak na kretynów i zaczęłam się śmiać.
-Z czego się śmiejesz? - krzyknął Niall.
-Mam tu trzy powody, z których mogłabym się śmiać całą wieczność. - nie mogłam przestać się śmiać. - Zayn masz przy sobie lusterko?
-A czemu miałbym mieć przy sobie lusterko? - spytał zdziwiony.
-Nie udawaj głupiego. Przecież musisz kontrolować swój seksapil. - śmiałam się jak nienormalna. Nie zwracałam uwagi na to, że bolą mnie żebra.
-Bardzo śmieszne. - powiedział obrażony.
-Idźcie do łazienki, do lustra i zobaczcie dlaczego się śmieję. - zwróciłam się do chłopaków. - A z tobą jeszcze nie skończyłam. Nie myśl, że się wywiniesz. - powiedziałam do Malika już nieco poważniej.
-O co ci chodzi? Przecież normalnie wyglądamy. Nie mamy nic na twarzach. - powiedział Liam wychodząc z łazienki.
-No właśnie. Wyglądacie normalnie. - powiedziałam i usiadłam na łóżku. - Dlatego się śmieję. Wy mi zawsze poprawiacie humor.
-Awww. - zawył Lou i podbiegł do mnie po czym mocno przytulił. Zespół z pozoru zachowywał się tak jak zawsze, jednak coś nie grało. Postanowiłam, że porozmawiam z nimi później, bo dzisiaj i tak się pewnie wykręcą. Cieszyłam się, że mogę już stąd wyjść. - Dobra to teraz kto pomoże mi się spakować i ubrać?
-Dobra, ja Cię mogę spakować. - powiedział Liam.
-To my Cię ubierzemy. - powiedział Louis.
-Dziękuję Lou, ale chciałam tylko, żebyście mi pomogli, a nie zaraz ubrali. - zaśmiałam się.
Ubranie się zajęło mi więcej czasu niż sądziłam. Po około 40 minutach byłam gotowa i czekałam na lekarza, który miał przynieść wypis. Po chwili pojawił się z kartką w dłoni. Spojrzał na chłopców jakby czegoś się upewniał, po czym zbliżył się do mnie.
-Teraz powinna pani odpoczywać w domu przez jakiś tydzień. Nie przemęczać się, nie dźwigać i nie uprawiać sportu. Dalsze zalecenia ma pani wypisane tutaj. - powiedział i podał mi papier. - Życzymy szybkiego powrotu do zdrowia. - po tych słowach szybko opuścił pomieszczenie.
-To co idziemy? - spojrzałam na Liam'a, a ten spojrzał na Zayn'a.
-Jasne. - odpowiedział kiedy już się upewnił czegoś o czym ja nie miałam pojęcia.
-Co wy przede mną ukrywacie? - spytałam gdy już wyszliśmy z sali. Byłam przez nich otoczona.
-My? Nic. - powiedział Lou. Spojrzałam na Malika, który patrzał na drzwi pobliskiej sali i przygryzał wargę. Postanowiłam, że sprawdzę o co chodzi. Miałam złe przeczucia.
-Zaczekajcie. - powiedziałam zwalniając. Szykowałam się do pokonania dłuższego dystansu w krótkim czasie. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam biegiem do sali, którą obserwował Zayn.
-Wiktoria! Stój! - krzyknął za mną Liam. Jednak było za późno, właśnie otworzyłam drzwi i zamarłam.

Domyślacie się co zobaczyła Wiktoria? Czekam na wasze komentarze. Buziaczki :*

środa, 25 kwietnia 2012

Rozdział 12 - "Po co do mnie dzwonisz kretynie?"

Otworzyłam oczy. Moja głowa pękała z bólu i było mi strasznie niedobrze. Rozejrzałam się dookoła, byłam sama. Czy to był sen? W głowie nadal słyszałam słowa tej dziewczyny " Mamy wspólnego ojca, który nadal żyje". "To nie działo się naprawdę" – pomyślałam. Za dużo wydarzyło się w moim życiu w ostatnich dniach, a to miały być zwykłe dwa miesiące wakacji. Nie wiedziałam, czy to co się stało przed chwilą, to tylko moja chora wyobraźnia. Z rozmyślań wyrwał mnie lekarz.
-Jak się pani czuje? - spytał. - Czy odczuwa pani mdłości?
-Tak jest mi trochę niedobrze.
-To normalne po takim szoku. Jestem zmuszony zakazać pani odwiedzin. - odparł.
-Dlaczego? - spytałam zdziwiona.
-Ponieważ omdlenia i stres nie są teraz wskazane.
-Omdlenia?
-Tak. Zemdlała pani po wizycie tej kobiety. - spojrzał na mnie takim wzrokiem, jakbym miała coś na twarzy. Poczułam, że zaraz zwymiotuję. Zrobiło mi się duszno, nie mogłam złapać oddechu. To nie był sen. Powoli próbowałam się uspokoić, oddychałam głęboko. - Dobrze się pani czuje? Kręci się pani w głowie?
-Nie. Już dobrze. - wciągnęłam głośno powietrze.
-Proszę się nie martwić i wypoczywać. Na dzisiaj koniec odwiedzin. - powiedział i wyszedł.
Zostałam sama. Tylko ja i moje myśli. Ja i moje problemy. Mój ojciec odnalazł się żywy, a w dodatku nie sam. Dziewczyna, która mnie odwiedziła była moją siostrą. Zawsze chciałam mieć siostrę i ojca, ale nie chciałam ich zyskać w taki sposób i w takich okolicznościach. Dlaczego moje życie jest takie popieprzone? Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk telefonu. Spojrzałam na ekran, żeby zobaczyć kto dzwoni, ale numer był zastrzeżony. Stwierdziłam, że nie będę odbierać, bo to telefon Zayn'a i to pewnie ktoś do niego dzwonił. Po kilku sekundach dostałam sms'a.
"Mała, to ja Zayn. Czemu nie odbierasz? Oddzwoń. X"
-Jak mam zadzwonić? - powiedziałam pod nosem. Przecież do zastrzeżonego numeru nie da się ani oddzwonić, ani odpisać. Postanowiłam, że zadzwonię do Liam'a, którego numer był zapisany w telefonie. Po chwili odebrał.
-Zayn po co do mnie dzwonisz kretynie? Nie możesz zejść na dół? - spytał.
-To ja Wiktoria. Kretynie. - zaśmiałam się.
-Aaa! Czemu ty masz numer Malika? - zdziwił się.
-Nie pamiętasz, że dał mi swój telefon, bo mój został w klubie.
-No tak. Zapomniałem.
-No właśnie, a ja dzwonię do Zayn'a, bo on do mnie dzwonił, ale się nie dodzwonił, bo nie odebrałam. - powiedziałam na jednym wdechu.
-Taaa. Dużo rozumiem. - zaczął się śmiać. - Czyli mam go zawołać?
-Jakbyś mógł. Byłabym wdzięczna.
-Jasne. - posmutniał.
-Co jest? Coś nie tak?
-Nie nic, wszystko okay.
-Przecież słyszę, że coś nie gra. Mi możesz powiedzieć.
-Myślałem, że ze mną chcesz rozmawiać. No, ale trudno. - powiedział, a po chwili krzyknął. - Zayn! Telefon do ciebie księżniczko!
-Liam? Halo? - w tle usłyszałam skrawek rozmowy chłopaków i coś o przyjaźni.
-Halo? Wiktoria? - usłyszałam wesoły głos Malika. - Vas happenin? - zaśmiał się.
-Wariat jesteś wiesz?
-Tak wiem. A czemu dzwonisz do Liam'a, a nie do mnie? - zdziwił się.
-Rany! - zawyłam. - Wam trzeba tłumaczyć jak dzieciom. Jak miałam zadzwonić do Ciebie, jak nie masz zapisane w telefonie swojego drugiego numeru? A na zastrzeżony nie da się oddzwonić, ani odpisać. - tłumaczyłam powoli.
-Aha. No tak. Zapomniałem. - wytłumaczył się.
-Co wy robicie ostatnio, że niczego nie pamiętacie? - zaśmiałam się.
-My? Jak to my? - w jego głosie słyszałam strach.
-No ty i Liam.
-Aha. - odetchnął.
-Czy ja o czymś nie wiem? - spytałam zmartwiona. Przez tych chłopaków, a właściwie to dzięki nim, zapomniałam o swoich problemach.
-Nie. Wszystko jest dobrze. O czym miałabyś nie wiedzieć? - mówił szybko. Znałam go krótko, ale wiedziałam, że jak kłamie to mówi szybciej niż normalnie.
-Zayn, nie jestem głupia. Coś jest nie tak. Coś o czym nie chcesz mi powiedzieć.
-Wiktoria, nie wmawiaj sobie. Wszystko jest dobrze. Czekamy na Ciebie i tęsknimy. - powiedział słodko.
-Nie myśl sobie, że mnie oszukasz tymi słodkimi słówkami. - zaśmiałam się.
-Oj dziewczyno. Jesteś uparta, wiesz? - zaśmiał się.
-Nazywaj to sobie jak chcesz, ale mów prawdę. Zayn ja tak samo jak ty nie lubię kłamstwa.
-Muszę kończyć. Niall mnie woła. Chyba jest głodny i zaraz mnie zje. Jutro Cię odwiedzimy. Buźka. - powiedział i rozłączył się.
-Super! - krzyknęłam.
Nie dość, że życie mi się sypie, to jeszcze nikt mi nic nie mówi. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Chłopcy coś przede mną ukrywali. Tylko co? Nie można już liczyć na szczerość? Postanowiłam zadzwonić do Julki, miałam nadzieję, że chociaż ona nie będzie przede mną niczego ukrywać.
-Halo? - rozbrzmiał znajomy głos.
-Hej kochanie. To ja Wiktoria. - ucieszyłam się.
-Wiki? Boże dziewczyno! Co się z Tobą dzieje? Wszystkie gazety o Tobie piszą! - krzyczała do słuchawki. - Jak się czujesz?
-Dobrze się czuję. Już wszystko dobrze, a tak naprawdę to nie było aż tak źle. Drobny wypadek. - zaśmiałam się.
-Drobny wypadek?! Uratowałaś życie Harry'emu, chociaż on i tak... - urwała. - To ja mam do Ciebie przyjechać, a Ty sobie w szpitalu leżysz? Zbieraj się i na lotnisko po mnie wychodź. - śmiała się dziewczyna.
-Jeny! Zapomniałam! Przepraszam Cię, poproszę Kacpra albo któregoś z chłopców, żeby Cię odebrali. Okay?
-Spokojnie. Poczekam, aż Ci się polepszy i wyjdziesz ze szpitala. Teraz mój przyjazd nie ma sensu. Co ja bym tam miała robić bez Ciebie?
-No wiesz?! Przychodziłabyś do mnie, żeby dotrzymać mi towarzystwa. Poza tym poznałabyś chłopaków. - zaśmiałam się. Wiedziałam, co na ich temat myśli moja przyjaciółka.
-Nie żartuj. Jakoś nie śpieszy mi się, żeby ich poznać.
-Oj nie przesadzaj. Co oni Ci zrobili, że ich tak nie lubisz?
-Nie powiedziałam, że ich nie lubię, tylko że nie czuję potrzeby poznania ich. Zresztą ty już chyba opowiedziałaś mi o nich wszystko. A! I jeszcze jedno. Właśnie przez nich leżysz w szpitalu. - przypomniała mi.
-Juliaaa. - zawyłam. - Przesadzasz. Nie przez nich leżę w szpitalu.
-Tak? To w takim razie przez kogo? -spytała.
-Nie ważne. Ja to rozumiem inaczej i dobrze mi z tym. Najważniejsze, że Harry'emu nic się nie stało. - Po tych słowach nastąpiła cisza. - Halo? Julka, jesteś tam?
-Tak, jestem. - powiedziała dziwnym głosem.
-Co wszyscy przede mną ukrywacie, co?
-Wszyscy? Ja nic przed Tobą nie ukrywam. - odparła spokojnie.
-Najpierw dowiaduje się, że mam siostrę, później Zayn czegoś mi nie mówi... - chciałam dokończyć, jednak przyjaciółka nie pozwoliła mi na to.
-Co?! - krzyknęła do słuchawki. - Jaką siostrę?!
-Zapomniałam, że ty nic nie wiesz. No tak jakoś wyszło. Nawet mój ojciec się odnalazł. - westchnęłam.
-Niemożliwe!
-A jednak. - powiedziałam bez emocji.
-Nie wierzę.
-To uwierz.
-A co twoja mama na to?
-Jeszcze nic nie wie. I chciałabym żeby na razie tak zostało. To może być pomyłka...chce się wszystkiego dowiedzieć, a później się zobaczy. - westchnęłam.
-Wow. To dużo się u Ciebie ostatnio dzieje.
-Noo. - przeciągnęłam.
-I jeszcze Harry. - powiedziała.
-Co, Harry? Julia, gadaj! - wiedziałam, że o czymś nie wiem, a dziewczyna właśnie się wygadała.


Jak myślicie, co się wydarzyło? :) Czekam na wasze komentarze. Buziaczki ;*



poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Rozdział 11 - "Jestem twoją siostrą"


W nocy nie spałam prawie wcale. Cały czas myślałam o tym co się wydarzyło i co będzie dalej. Nie sądziłam, że tak wszystko się potoczy, gdybym tylko wiedziała... Leżałam i patrzałam się w okno. Zastanawiałam się co teraz robi i gdzie jest Hazza. Miałam nadzieję, że wczoraj nie mówił poważnie. Może naprawdę żałuje, że mnie poznał? Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos pielęgniarki.
-Dzień dobry. - powiedziała.
-Dzień dobry. - odparłam.
-Zmienimy teraz pani opatrunek, zaraz przyjdzie lekarz.
Pielęgniarka zmieniła mi opatrunek i wyszła z sali. Po chwili pojawił się lekarz, a wraz z nim kilku innych.
-Witam.
-Dzień dobry.
-Jak się pani czuje?
-O wiele lepiej. Kiedy będę mogła wyjść?
-Powoli. Jest pani po ciężkim wypadku samochodowym. Musimy zrobić dokładne badania, żeby się upewnić czy nic nie zagraża pani życiu. Wszystko w swoim czasie.
-To kiedy wykonacie te badania? Nic nie robicie w tym kierunku. - zdenerwowałam się.
-Widzę, że nie będzie z panią łatwo. - uśmiechnął się po czym zaczął mnie badać. - Nadal odczuwa pani tutaj ból? - powiedział, uciskając mój brzuch.
-Tak, nadal, ale już nie tak bardzo jak wtedy. Czy to potwierdza pana wcześniejszą teorię? - spytałam.
-Jaką? - zdziwił się.
-Że mam uszkodzoną nerkę. Czy to coś zmieni w moim życiu? - pomyślałam w tym czasie o Liam'ie.
-Pani Wiktorio. Ja powiedziałem, że prawdopodobnie ma pani uszkodzona nerkę, ale musimy wykonać badania.
-No to na co jeszcze czekacie? - irytował mnie ten lekarz. Życie mi się sypało, a ja leżałam sobie w szpitalu. Byłam wściekła.
-Dzisiaj wszystkiego się pani dowie. - powiedział dość stanowczo i opuścił salę. Chyba się zdenerwował, ale nie obchodziło mnie to.
Sięgnęłam po telefon, który leżał na szafce obok łóżka. Spojrzałam na zegarek. Była środa, zegarek pokazywał godzinę dziewiątą. Wybrałam numer mamy. Po 3 sygnałach odebrała.
-Słucham? - spytała podenerwowana.
-Cześć mamuś. - powiedziałam cicho.
-Jezu, Wiktoria! Co ja tu przeżywałam! Co się stało? Jak się czujesz? Boże! - rozpłakała się.
-Mamo przepraszam. - wydusiłam. - Nic mi nie jest, spokojnie.
-Jak to nic ci nie jest? Wszystkie gazety piszą o wypadku. Uratowałaś życie temu chłopakowi. - głos mojej mamy drżał.
-Gazety manipulują faktami mamo. - skłamałam. - Nic takiego się nie wydarzyło.
-Córciu tak się o Ciebie bałam. Chciałam lecieć do Londynu, ale nie dostałam dni wolnych w pracy. - tłumaczyła się.
-Na prawdę nie musisz przyjeżdżać, wszystko jest dobrze. - uspokajałam rodzicielkę.
Rozmawiałam z mamą jeszcze około godziny. Chwilę po tym jak skończyłam rozmawiać, do sali weszła nieznana mi dziewczyna.
-Dzień dobry. - przywitała się niepewnie.
-Dzień dobry.
-Czy ty jesteś Wiktoria Szulc? - podeszła bliżej.
-Tak. Coś się stało? - spytałam zdziwiona.
-Nazywam się Debra Winslet i... - urwała i uśmiechnęła się szeroko.
-I...?
-Jestem twoją siostrą. - powiedziała cicho.
-Słucham?!- zaśmiałam się nerwowo. Nie rozumiałam dlaczego ona mi to mówi i jaki ma w tym cel. Przecież to niemożliwe. Kiedy dotarły do mnie jej słowa, moje serce zaczęło szybciej bić, a głowa zaczęła strasznie boleć. - To niemożliwe! To jakiś żart?
Dziewczyna stała i patrzyła na mnie niepewnie. Przestała się uśmiechać, przez co jej twarz nabrała surowego wyrazu. Widziałam w jej oczach niewielkie podobieństwo do moich. Przez chwilę pomyślałam, że może moja mama oddała dziecko do adopcji.
-Wiem, że teraz wydaje Ci się to niemożliwe, ale to prawda. - powiedziała spokojnie.
-To nie może być prawdą. Moja mama miała i nadal ma tylko dwoje dzieci. - zaprzeczyłam.
-Nie jestem córką twojej mamy, ale naszego ojca. - uśmiechnęła się.
-Mój tata nie żyje. - odparłam najspokojniej jak umiałam.
-Mamy wspólnego ojca, który nadal żyje i czuje się dobrze.
Po tych słowach mój świat runął. Zakręciło mi się w głowie, a obraz się rozmazał.

DEBRA WINSLET


Tak więc moi drodzy, jak obiecałam skracam rozdziały, ale będą one częściej dodawane :)
Jak pewnie zauważyliście pojawiła się nowa postać DEBRY WINSLET, która okazała się siostrą Wiktorii. Już niedługo poznacie jej historie. :)
Buziaczki :*




OGŁOSZENIE !

Hej ;)
Chciałabym Wam ogłosić, że w związku z tym, iż mało osób komentuje mojego bloga, a ostatnio także spadła ilość odwiedzających go, postanowiłam zmienić co nie co, aby potrzymać Was w niepewności. Mam nadzieję, że dzięki temu zwiększy się ilość czytelników, a co za tym idzie także przybędzie komentarzy. Tak więc od dzisiaj będą dodawane rozdziały, które nie będą opisywać całego dnia bohaterki, ale będą się urywać w pewnych momentach. Przez co rozdziały będą krótsze, ale będą częściej dodawane.

Mam nadzieję, że spodoba się to Wam i będziecie nadal czytali moje opowiadanie.
Pozdrawiam. Buziaczki ;*

sobota, 21 kwietnia 2012

Rozdział 10 - "Typowa kobieta"

Ocknęłam się. Powoli wracała mi świadomość. Czułam się strasznie słaba, wszystko mnie bolało, a najbardziej głowa. Dotknęłam szyi, na której znajdował się kołnierz ortopedyczny, który ograniczał nieco moje ruchy. Otworzyłam powoli oczy i rozejrzałam dookoła. Byłam podpięta do kilku aparatur i kroplówek. Przy łóżku szpitalnym siedział mój chłopak trzymając mnie za rękę. Kiedy zauważył, że odzyskałam przytomność, wybiegł z sali, a po chwili wrócił z lekarzem.
-Witam. Jak się spało? - spytał lekarz podchodząc do mnie.
-Co się stało? Długo byłam nieprzytomna?
-Była pani nieprzytomna cały dzień. Nic pani nie pamięta? - spytał i zaczął uciskać mój brzuch.
-Pamiętam, że...ałć. - syknęłam.
-Boli panią w tym miejscu?
-Trochę. - odparłam zgodnie z prawdą. - Co to oznacza?
-Jeszcze nie wiemy. Musimy zrobić kilka badań. - powiedział i odwrócił się w stronę pielęgniarki, żeby podać jej, jakie badania należy wykonać. - Może pani poruszać nogami?
-Tak, nie straciłam czucia.- powiedziałam poruszając kończynami.- Panie doktorze, ale chyba ma pan jakąś wstępną diagnozę?
-Prawdopodobnie ma pani uszkodzoną nerkę, ale to jeszcze nie jest pewne. Proszę się nie martwić i wypoczywać. - uśmiechnął się do mnie i wyszedł z sali.
Zostałam z Harry'm sama. Chłopak podszedł niepewnie do krzesła koło mnie i usiadł. Siedział i patrzał w podłogę.
-Kochanie...przepraszam. - powiedział i spojrzał na mnie. Po jego policzku spływała pojedyncza łza, którą szybko wytarł. Chwycił moją dłoń tak mocno, że aż mnie zabolało, ale nic nie mówiłam. Cieszyłam się, że nic mu się nie stało. - Przez moją głupotę mogłaś... - nie dokończył. Jego wargi zadrżały.
-Cii. Nic nie mów. Dobrze, że tobie się nic nie stało. - pogłaskałam go drugą ręką po policzku. Spojrzał na mnie jak na wariatkę.
-Co?! To przeze mnie tu leżysz. Przez moją głupotę. To ja powinienem wpaść pod ten głupi samochód, a ty mówisz, że dobrze że mi nic nie jest?! Przecież to moja wina! - zerwał się i podszedł do okna.
-Harry nie możesz tak mówić. To niczyja wina. - powiedziałam. - Właściwie to co się stało po tym jak...? - urwałam. Nie potrafiły mi te słowa przejść przez gardło. - Kto prowadził ten samochód? - spytałam chłopaka, jednak nie usłyszałam odpowiedzi. Harrold milczał. Widziałam w odbiciu, w szybie jego oczy. Były przepełnione złością. Wpatrywał się w jakiś punkt przed budynkiem. - Harry?
-Wiktoria tak się o Ciebie bałem. Bałem się, że Cię stracę. - podszedł do mnie i pocałował w czoło. - Nie każ mi wracać do tego co się wydarzyło. Nie chcę przeżywać tego jeszcze raz. - jego oczy były pełne uczuć. Widziałam w nich złość, smutek, troskę, radość. Wszystkie uczucia były tak skrajne, że nie potrafiłam określić co teraz czuł. Nagle poczułam niesamowicie silny ból, który był tak przeszywający, że zakręciło mi się w głowie. Chwyciłam się za głowę i dopiero teraz uświadomiłam sobie, że jest ona zabandażowana. Syknęłam z bólu. Do głowy zaczęły napływać bardzo niewyraźne obrazy.

Przed klubem zebrał się tłum gapiów. Słychać było krzyki uczestników imprezy. Między tłumem przeciskała się reszta zespołu. Jeden z ochroniarzy dzwonił po karetkę. Na środku ulicy leżało bezwładne ciało dziewczyny. Harry powoli wstając doczołgał się do niej i położył jej głowę na swoich kolanach. Widziałam kobiecą sylwetkę, która coś krzyczała w stronę chłopaka. Nic jednak nie słyszałam. Nagle do niej podbiegł Zayn i zaczął ją szarpać. Przyjechała karetka...a po chwili zjawiła się także policja, która zatrzymała kobietę. Usłyszałam, że ktoś wypowiada moje imię. Był to mój chłopak. Chciałam go przytulić i powiedzieć, że nic mi nie jest, jednak nie mogłam. Zbliżyłam się do Harolda i szepnęłam "Wszystko będzie dobrze".

Głośno oddychałam. Nie mogłam skupić na niczym swoich myśli. Nadal miałam przed oczami sceny z tamtego zdarzenia. Leżałam chwilę w ciszy, powoli podniosłam powieki.
-Wiktoria? Co się dzieje? Dobrze się czujesz? - pytał przerażony Harry.
-Tak, już dobrze. - szepnęłam. - Kocham Cię. - powiedziałam głośniej i spojrzałam na chłopaka. Po tych słowach Harrold delikatnie mnie pocałował.
-Cieszę się, że jesteś ze mną. - szepnął.
Nagle do sali wbiegła Aneta, a zaraz za nią Kacper.
-Rany boskie! Wika! Nic ci nie jest?! - krzyczała Aneta.
-Przepraszam. - powiedziałam do kuzyna i jego dziewczyny.
-Za co? - spytał zdenerwowany Kacper.
-Odkąd tu jestem, są same kłopoty. Chyba powinnam wyjechać.
-Nie żartuj dziewczyno. Przecież to nie twoja wina. - powiedziała moja kuzynka i przytuliła mnie. - Jak się czujesz?
-Bywało lepiej. - wysiliłam się na słaby uśmiech.
-Co się stało? - spytał mnie kuzyn. - Jak mogłeś do tego dopuścić?! - krzyknął do mojego chłopaka.
-Kacper, uspokój się. To nie jego wina. Cała wina leży po mojej stronie!
-Po twojej stronie? Chyba żartujesz. Ten koleś miał Cię pilnować! I co? Wylądowałaś tutaj! - krzyczał patrząc to na mnie, to na Harry'ego.
-Masz rację. To ja ściągam na was kłopoty. To nie Wiktoria powinna tutaj leżeć, tylko ja. - powiedział smutno. - Nie powinniśmy się nigdy spotkać. Przepraszam. - powiedział i ruszył w stronę wyjścia.
-Harry! Stój! Gdzie ty idziesz?! Nie możesz mnie teraz zostawić! - rozpłakałam się.
-Tak będzie lepiej. - powiedział i wyszedł. Spojrzałam wściekła na mojego kuzyna.
-Co ty narobiłeś?! - krzyknęłam - Jak mogłeś mi to zrobić? Przecież on nic nie zrobił.
-No właśnie, nic nie zrobił! Nie powinien dopuścić żeby stała Ci się jakaś krzywda! - krzyczał Kacper.
-Daj mi spokój! Ty niczego nie rozumiesz!
-Nie rozumiem? Chyba ty nie rozumiesz! Ten chłopak nie jest dla Ciebie!
-Aha! Czyli uważasz, że nie zasługuję na miłość? Wyjdź stąd! Najlepiej biegnij za Harry'm i go przeproś!
-Ha! Jeszcze czego?! Nie powiedziałem nic, za co miałbym go przepraszać. A teraz się uspokój. - podszedł do mnie i próbował pogłaskać po głowie.
-Nie dotykaj mnie! - odepchnęłam jego dłoń. - Zostawcie mnie, proszę. - powiedziałam do Anety.
-Nie potrzebujesz niczego? - spytała cicho, kiedy zostałyśmy same.
-Potrzebuje mojego faceta! Chcę żeby był tu przy mnie! - rozpłakałam się jeszcze bardziej.
-Cii. Nie płacz. On wróci, będzie dobrze. - dziewczyna pogłaskała mnie po włosach.
-Nic nie będzie dobrze, dopóki Kacper go nie przeprosi!
-Nie sądzisz, że jesteś zbyt surowa dla niego?
-Zasłużył sobie. Wtrąca się w moje życie, chociaż nie ma o nim zielonego pojęcia!
-Martwi się. - tłumaczyła chłopaka, Aneta.
-Niech się martwi gdzie indziej, bo jak na razie to tylko niszczy mi życie! - nie potrafiłam się pogodzić z myślą, że Harry'ego nie ma już ze mną. - Zostaw mnie, proszę.
Po chwili usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Zostałam sama. Rozpłakałam się na dobre, nie mogłam powstrzymać łez, które wylewały się z moich oczu. W głowie cały czas brzmiały mi słowa Harry'ego "Nie powinniśmy się nigdy spotkać". Dlaczego on to powiedział? Dlaczego mnie zostawił? Teraz, kiedy go najbardziej potrzebowałam, nie było go przy mnie. Od płaczu zaczęła boleć mnie głowa, więc chciałam się uspokoić, ale nie potrafiłam. Byłam wściekła na kuzyna , na lekarzy, na Harry'ego, ale najbardziej na siebie. Leżałam w ciszy, kiedy drzwi otworzyły się i do sali wpadła grupka znajomych.
-Wiktoria! Mój Boże! Jak się czujesz kochanie? - podbiegł do mnie Liam.
-Dobrze. - wysiliłam się na uśmiech i wytarłam łzy.
-Coś się stało? Boli Cię coś? - panikował Zayn.
-Kretynie ona miała wypadek! Co za głupie pytanie! - uderzył go w ramię Lou.
-Przecież wiem!
-To czemu zadajesz głupie pytania?
-Bo ona płacze! Ślepy jesteś?
-Wiki? Co się stało? - Loius spojrzał na mnie zmartwiony.
-Teraz ty zadajesz głupie pytania. - zaśmiał się Zayn.
-Odczep się!
-Nie kłóćcie się. - uśmiechnęłam się smutno. - Cieszę się, że jesteście. - dodałam po chwili.
-Widzisz? Cieszy się. - rzucił uradowany Louis na Zayn'a, po czym zaczął go przytulać. Nie zwracałam na niego uwagi i spojrzałam w stronę drzwi mając nadzieję, że zaraz pojawi się w nich Hazza. Niestety jako ostatni do sali wszedł Niall i zamknął je za sobą -Nie ma z wami Harry'ego?
-Myśleliśmy, że jest u Ciebie. - powiedział Niall.
-Nie ma go. - powiedziałam cicho, bardziej do siebie niż do chłopaków.
Zauważyłam porozumiewawcze spojrzenia, które wymienili między sobą. Nie miałam siły zastanawiać się o co chodzi.
-Niestety, koniec wizyty. - powiedział lekarz, który pojawił się w sali. - Przepraszam panów, ale pacjentka jest zmęczona i musi odpoczywać.
-Jeszcze chwilę, dopiero przyszliśmy. Bardzo się martwiliśmy i musimy się upewnić czy wszystko jest okay. - tłumaczył Lou.
-Pozwolicie, że my się tym zajmiemy. - zaśmiał się doktorek. - Macie 5 minut. - zakomunikował i zniknął za drzwiami. W tym samym momencie przypomniałam coś sobie.
-Nie wiecie gdzie jest moja torebka? - spytałam, a w odpowiedzi dostałam tylko gromki śmiech chłopaków. Spojrzałam na nich zdziwiona. - Co was tak bawi?
-Typowa kobieta. - powiedział Liam i pocałował mnie w czoło. - Na co ci teraz torebka?
-Mam w niej telefon, który jest mi niezbędny do życia? - spytałam ironicznie.
-Niestety twoja torebka została w klubie i chyba już jej nie odzyskasz. - wzruszył ramionami Lou.
-Nieee. - zawyłam. - I co ja teraz zrobię?
-Będziesz musiała z tym żyć. - zaśmiał się Liam.
-Ale ja nie potrafię. Przecież telefon to najlepszy przyjaciel człowieka. - powiedziałam i zrobiłam smutną minę.
-Trzymaj. - powiedział Zayn, podając mi swoją komórkę.
-Ale to twój telefon. Nie mogę Ci go zabrać.
-Wiki, mam jeszcze dwa inne. - uśmiechnął się. - No weź.
-Dzięki. - uśmiechnęłam się. - Obiecuję, że Ci go zwrócę jak tylko stąd wyjdę.
-Dobra, chodźcie. Przecież nie mamy jej męczyć. - powiedział niespodziewanie Niall, a po chwili dało się słyszeć kilka dźwięków wydobywających się z jego brzucha. Wszyscy spojrzeliśmy na niego i zaczęliśmy się śmiać.
-Idźcie chłopcy, bo Horanek jest głodny. - uśmiechnęłam się. Miałam ochotę potargać go za jego blond włosy, ale nie mogłam się ruszyć. Chłopak zmrużył oczy i spojrzał na mnie jakby chciał się na mnie rzucić.
-Okay idziemy. Odpoczywaj. - powiedział Lou, po czym wszyscy mnie wycałowali i obiecali, że przyjdą jutro.
-Zayn! - krzyknęłam w stronę zamykających się drzwi.
-Tak?
-Powiedz proszę Harry'emu, że na niego czekam i nie wyzdrowieję jeśli go nie zobaczę.
-Spoko. - powiedział i już miał wychodzić, ale zatrzymał się jeszcze. - Kocham Cię siostrzyczko. I mam nadzieję, że już nie będziesz nam robić takich niespodzianek. - uśmiechnął się i wyszedł.
Cieszyłam się, że mogę liczyć na chłopaków. Nie znaliśmy się przecież długo, ale już każdy z nich traktował mnie jak rodzinę. Spojrzałam na telefon, który nadal trzymałam w ręku. Na ekranie wyświetliła się godzina. Była pierwsza w nocy. Wiedziałam, że jest późno, ale musiałam wykonać jedno ważne połączenie. Wykręciłam numer kuzynki, po dwóch sygnałach odebrała.
-Słucham? - usłyszałam głos po drugiej stronie.
-Aneta, to ja Wiktoria. Wiem, że jest późno, ale mam prośbę, a właściwie to żądanie. Moja mama nie może się dowiedzieć o wypadku.
-Chyba nic z tego. - powiedziała bez wyrazu.
-Jak to? Już wie?
-Nie wiem, ale jeśli jeszcze nie wie to tylko kwestia czasu kiedy się dowie. - odparła.
-Czekaj, chyba nie rozumiem.
-Gazety, internet, dziennikarze. Coś ci to mówi? - spytała. - Jeśli nie dowie się tego od nas, to dowie się tego z tych szmatławców.
-Kurwa. - zaklęłam pod nosem.
-Właśnie. - westchnęła.
-Przepraszam.
-Za co? - spytała zdziwiona. - Ile razy jeszcze będziesz nas przepraszać za coś co nie jest twoją winą?
-Przepraszam. Przepraszam za wszystko. - powiedziałam i rozłączyłam się.
Byłam zła na siebie i na cały świat. Przeze mnie cierpią ludzie, których kocham. Nie byłam w stanie chronić osób, na których mi zależało. Rozmyślałam o tym ile bym dała żeby móc cofnąć czas. Nie żałowałam, że poznałam chłopców, czy tego, że przyleciałam do Londynu. Byłam wściekła, że podjęłam złe decyzje, których nie mogę zmienić.
-Źle to rozegrałaś Wiktorio Szulc. - powiedziałam do siebie.


Witam moi kochani :) Jeszcze raz Was przepraszam, że nic nie pisałam przez cały ten tydzień. Od teraz rozdziały będę dodawała regularnie:) Mam nadzieję, że nadal czytacie mojego bloga.

Mamy już pierwszą dziesiątkę rozdziałów. Liczę na wasze komentarze i na to, że będę miała dla kogo pisać i tych rozdziałów będzie znacznie więcej ;) Buziaczki misiaczki ;* ;* ;*

sobota, 14 kwietnia 2012

Rozdział 9 - "Kocham Cię"

Dzisiejszy dzień miał być wyjątkowo udany. Od jakiegoś czasu planowaliśmy z chłopakami wypad do klubu, jednak oni mięli napięty grafik. Właśnie w tym tygodniu otrzymali dwa wolne dni, tylko dla siebie. Wstałam o godzinie 10:15 bez żadnego zwlekania się z łóżka.Miałam niesamowicie dobry humor, a energia mnie rozpierała. Cieszyłam się na wspólny wypad, ale nie sądziłam, że dzisiejszy dzień będzie pełny wrażeń. To miał być zwykły dzień z One Direction jak każdy inny, jednak los lubi płatać figle i postanowił, że zaskoczy mnie dzisiaj paroma niespodziankami. Podeszłam do wieży i włączyłam radio, właśnie grali piosenkę "Call me maybe", którą uwielbiałam.Tanecznym krokiem podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam rurki w kolorze miętowym i białą bluzkę na ramiączkach. Z wybranym zestawem poszłam do łazienki, w której spędziłam godzinę, wykonując poranną toaletę. Kiedy już byłam przebrana i gotowa, aby rozpocząć dzień, skierowałam się do kuchni żeby coś zjeść. Zjadłam skromne śniadanie w moim wykonaniu, czyli płatki z mlekiem. Kiedy skończyłam, wróciłam do pokoju żeby wyłączyć muzykę i zabrać telefon. Gdy spojrzałam na ekran zobaczyłam, że mam trzy nieodebrane wiadomości. Od razu je odczytałam. Pierwsza była od Harry'ego i brzmiała następująco:
"Witaj moje kochanie. Widzimy się dzisiaj o 17:00. Już nie mogę się doczekać. Tęsknię, kocham, czekam. X"
Drugim nadawcą był operator sieci, który reklamował nowy konkurs. Oczywiście nie wzięłam w nim udziału, bo to tylko naciąganie na kasę. Ostatni sms, był od Julii, która napisała, że jeśli Kacper i Aneta się zgodzą to przyleci do Londynu za trzy dni. Zaraz po przeczytaniu tej wiadomości, podskoczyłam wysoko i pisnęłam radośnie. Oczywiście zarówno ja jak i moja przyjaciółka wiedziałyśmy dobrze, że ani mój kuzyn, ani jego dziewczyna nie będą się sprzeciwiać. Poza tym kiedyś już rozmawiałam na ten temat z Kacprem i oczywiście się zgodził, ale na wszelki wypadek nie zaszkodzi zapytać jeszcze raz, bo przecież każdy ma prawo zmienić swoje zdanie. Mimo wszystko cieszyłam się niesamowicie. Wyszłam na korytarz, wzięłam z wieszaka smycz psa, założyłam buty oraz kurtkę i wyszłam z Tomy'm z domu. Nie mogłam się doczekać żeby porozmawiać z przyjaciółką. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że Julia przyjeżdża. Zastanawiałam się jak przekonała do tego swoich rodziców, którzy byli strasznie nadopiekuńczy i mimo ukończonych osiemnastu lat, nadal traktowali ją jak dziecko i martwili się o nią. Jednak ja ich rozumiałam. Spacerowałam po Londynie i zastanawiałam się co będziemy robić, gdy zjawi się w mieście moja przyjaciółka. Po godzinnym spacerze, wróciłam do domu. Rozebrałam się, zdjęłam psu smycz i poszłam do siebie do pokoju. Wzięłam laptopa i usiadłam na łóżku, po kolei sprawdzałam portale społecznościowe, na których byłam zalogowana. Na twitterze sprawdziłam moją pocztę, było co najmniej 30 wiadomości od fanek chłopaków, z którymi korespondowałam, zanim moje życie stało się w pewnym stopniu także ich życiem. Wszystkie dziewczyny prosiły, żebym je poznała z One Direction. Uśmiechałam się do siebie, kiedy czytałam wszystkie prośby. W trendsach pojawił się nawet wpis #WikiComeOn. Napisałam na swoim twitterze, że gdybym miała taką możliwość to poznałabym je wszystkie z chłopcami.
Dziwnie się czułam ze świadomością, że teraz jestem rozpoznawalna. Jednak nie uważałam się za gwiazdę, ponieważ nigdy nią nie byłam i nigdy nie będę. Wyłączyłam komunikator i weszłam na facebook'a. Do moich oczu dotarł widok 50 powiadomień, 120 wiadomości i 20 zaproszeń do grona znajomych. Zdziwiłam się, że w ciągu kilku dni aż tyle się tego uzbierało. Nigdy nie byłam osobą szalenie zabawną, czy rozrywkową. Miałam liczne grono dobrych znajomych i kilku prawdziwych przyjaciół. Natomiast teraz obcy ludzie chcieli mieć mnie w znajomych, przyjaciele i znajomi gratulowali "sukcesu", wrogowie twierdzili, że się lansuję tym, że znam najpopularniejszy boysband na całym świecie. Cieszyłam się, że mogłam liczyć na wsparcie i miłe słowa ze strony przyjaciół, a zdanie pozostałych nie obchodziło mnie za bardzo. Doskonale wiedziałam jaka jest prawda i, że wcale się nie "lansuję" znajomością z chłopakami. Nie musiałam się więc nimi przejmować. Nie chciałam dłużej czytać tych bredni, więc zamknęłam stronę. Włączyłam skypa, bo chciałam porozmawiać z Julią, która już na mnie czekała. Do przyjścia chłopaków zostało mi około trzech godzin. Sądziłam, że tyle czasu w zupełności mi wystarczy, żeby się przygotować. Nie lubiłam się stroić, jednak nie mogę wyglądać byle jak w towarzystwie chłopaków. Z moją przyjaciółką rozmawiałam jakąś godzinę, kiedy Julia stwierdziła, że musi kończyć. Pożegnałyśmy się ze sobą i się rozłączyłam. Spojrzałam na zegarek, który pokazywał 14:30. Zostało mi ponad dwie godziny wolnego czasu. Wstałam powoli z łóżka i odłożyłam komputer. Podeszłam do szafy, żeby wybrać odpowiedni strój na dzisiejszy wieczór. Ze względu na to, że było lato, a pogoda wyjątkowo sprzyjała, wybrałam małą czarną oraz beżowe szpilki. Do tego dobrałam beżową marynarkę z rękawami 3/4. Ze skompletowanym strojem ruszyłam do łazienki, żeby się odświeżyć. Wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy i wysuszyłam je, po czym wyprostowałam. Podeszłam do dużego lustra, które znajdowało się w pomieszczeniu, żeby zrobić mocny makijaż, którego na co dzień nie robiłam, ponieważ uważałam, że nie jest mi on niezbędny do życia. Przebrana wróciłam do pokoju. Podeszłam do lustra w rogu pokoju i zgrabnie obkręciłam się. Stwierdziłam, że wyglądam rewelacyjnie. Za 15 minut miał po mnie przyjechać mój chłopak, w tym samym czasie do domu weszła Aneta.
-Hej. - powiedziałam i podeszłam, żeby się przywitać. Dziewczyna trzymała w rękach torby z zakupami, które natychmiast jej zabrałam. - Czy ty nie powinnaś się trochę oszczędzać? - spytałam odkładając zakupy.
-Ciąża to nie choroba. - wywróciła oczami. - Myślałam, że ty jako, że także jesteś kobietą, zrozumiesz.
-Przecież cię rozumiem, ale rozumiem także Kacpra, który prosił mnie, żebym ci pomagała. - uśmiechnęłam się.
-Ty mi wcale nie pomagasz. - jęknęła.
-Jak to? - zdziwiłam się.
-Tak to, że robisz wszystko za mnie. Przez ciebie się rozleniwię i będę siedziała cały dzień na kanapie przed telewizorem, opychając się jedzeniem. W końcu zrobię się taka gruba, że się nie będę mogła ruszyć. - zaśmiała się. - I to ma być ta pomoc? - teraz śmiałyśmy się obie.
-Ooo kochana, chciałabym żeby mi ktoś tak pomagał, a ty narzekasz? Spokojnie będę podbierała ci jedzenie. Najwyżej razem przytyjemy, a wtedy nasi faceci nas porzucą. - zaśmiałam się. W tym momencie zabrzmiał dzwonek do drzwi. Domyśliłam się, że to Harold. Otworzyłam drzwi, wpuściłam chłopaka do środka i czule się z nim przywitałam.
-Pięknie wyglądasz. - szepnął mi do ucha. - Jak zawsze. - dodał po chwili.
-Dziękuję. Ty także. - powiedziałam i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek.
Harrold miał na sobie biały t-shirt, opiewający jego wszystkie mięśnie, oraz czarną marynarkę do tego granatowe rurki i oczywiście swoje białe conversy. Wszystko to sprawiało, że wyglądał nieziemsko przystojnie.
-Możemy zacząć tą szaloną noc? - uśmiechnął się łobuzersko.
-Tylko wezmę torebkę i możemy ruszać. - odwróciłam się i poszłam do pokoju. Za moimi plecami słyszałam, urywki rozmowy Hazzy z Anetą. Gdy wróciłam pożegnaliśmy się grzecznie z moją kuzynką i wyszliśmy. Przed domem stał czarny kabriolet. Zdziwiłam się.
-Nie jedziemy wszyscy razem? - spytałam. Myślałam, że przespacerujemy się do domu chłopaków i stamtąd wszyscy pojedziemy do klubu.
-Chciałem spędzić z Tobą trochę czasu sam na sam. - posmutniał. - Myślałem, że się ucieszysz.
-Oczywiście, że się cieszę, tylko jestem trochę zdziwiona. - cmoknęłam go.
-Lubię zadziwiać. Zapraszam do środka. - otworzył mi drzwi od auta. - Pojedziemy jeszcze w jedno miejsce. - powiedział, gdy usadowił się na miejscu kierowcy.
-Jakie miejsce?
-To będzie niespodzianka. - szepnął i spojrzał przed siebie, po czym ruszył.
-Ale ja nie lubie niespodzianek. - jęknęłam.
-Od dzisiaj będziesz musiała polubić, bo będzie ich znacznie więcej. - uśmiechnął się.
-Mam nadzieje, że będą to miłe niespodzianki. - odwzajemniłam uśmiech.
-A czy kiedyś zrobiłem ci niemiłą niespodziankę?
-Do tej pory nie robiłeś żadnych.
-Będę musiał to nadrobić.
-Harry! - podniosłam głos. Jednak mój chłopak tylko się zaśmiał.
Dojechaliśmy do parku. Hazza wysiadł z auta i otworzył mi drzwi. Chwyciłam jego rękę i wysiadłam.
-Przejdziemy się? - spytał nieśmiało.
-Chętnie. - odparłam i posłałam chłopakowi szeroki uśmiech.
Ruszyliśmy wzdłuż brzegu jeziora, które znajdowało się w parku. Słońce powoli chowało się za horyzontem i rzucało ostatnie promyki na taflę wody, co sprawiało, że teraz woda wyglądała jakby tańczyły na niej malutkie iskierki. Widok ten zapierał dech w piersiach. Harry nie odzywał się przez dłuższą chwilę, ale mi to nie przeszkadzało. Po chwili chłopak zatrzymał się i spojrzał mi prosto w oczy po czym delikatnie pocałował.
-Kocham Cię. - szepnął.
-Przecież wiesz, że ja Ciebie też. - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
-Chciałbym Ci coś dać. - powiedział i sięgnął do kieszeni marynarki, z której wyciągnął podłużne czarne pudełko.
-Co to? - spytałam zaciekawiona.
-Prezent. - uśmiechnął się szeroko, po czym dał mi opakowanie. - Otwórz.
Kiedy otworzyłam podarunek, ujrzałam piękną, srebrną bransoletkę, przyozdobioną malutkimi brylancikami. Było do niej przyczepione malutkie serduszko, w którym znajdowało się zdjęcie Harry'ego. Wzruszona spojrzałam na chłopaka. Styles nie czekając dłużej, wziął ode mnie bransoletkę, chwycił moją dłoń i zapiął mi ją na nadgarstku.
-Nie wiem co powiedzieć. - wydusiłam wzruszona.
-Nie musisz nic mówić.
-Dziękuję kochanie. - przytuliłam chłopaka.
-Chcę żebyś zawsze miała przy sobie cząstkę mnie. - szepnął i delikatnie mnie pocałował. Po chwili nasz pocałunek stał się bardziej namiętny. Staliśmy tak czerpiąc radość z każdego gestu, lecz nagle chłopak się ode mnie odsunął.
-Chciałbym żebyśmy sobie coś obiecali. - powiedział, patrząc mi głęboko w oczy.
-Co takiego?
-Nie chcę mieć przed Tobą żadnych tajemnic, ale chciałbym abyś ty także ich nie miała przede mną. - patrzał na mnie swoimi cudownymi, zielonymi oczami. - Cokolwiek się wydarzy, będziemy mówić sobie zawsze prawdę. Niezależnie od tego czy będzie ona bolesna. Zależy mi na Tobie i nie chcę żeby były między nami jakiekolwiek niedomówienia. - kiedy skończył przemowę, delikatnie się uśmiechnął.
-Ja także nie chcę mieć przed Tobą żadnych tajemnic. - złożyłam pocałunek na jego ustach. - Możemy już jechać do klubu? Mam ochotę zaszaleć. - powiedziałam uśmiechając się.
-Jak sobie życzysz.

Po 30 minutach byliśmy na miejscu. Przed klubem było pełno ludzi czekających w kolejce. Mój chłopak wysiadł z auta i otworzył mi drzwi. Chwyciłam go pod rękę i ruszyliśmy. Podeszliśmy do ochroniarza, z którym się przywitaliśmy i weszliśmy do budynku. Klub był bardzo przytulny, jeśli tak można nazwać takie miejsce. W środku było dużo osób. Dostrzegliśmy naszych znajomych, którzy siedzieli przy stoliku na końcu sali. Ominęliśmy parkiet i skierowaliśmy się w ich stronę.
-Hej. - powiedzieli chórkiem do mnie.
-Hej. - odpowiedziałam.
-Co tak długo? - spytał Liam, Harry'ego.
-Musieliśmy sobie jeszcze coś wyjaśnić. - chłopak uśmiechnął się i spojrzał na mnie.
Payne zrobił minę, która wyrażała smutek i złość. Jednak nikt prócz mnie nie zwrócił na to uwagi. Posłałam więc mu delikatny uśmiech, którego ten nie odwzajemnił.
-Okay. Idę do baru, kto co pije? - spytał Lou.
-Piwo. - odpowiedzieli wszyscy.
-A ja poproszę jakiegoś dobrego drinka. - krzyknęłam w stronę Louisa, który kierował się w stronę baru.
-To ja pójdę z Tobą. - powiedział Liam.
Zajęłam miejsce przy Niall'u, z którym miałam kiepski kontakt. Postanowiłam, że dzisiaj to naprawię. Ten facet wydawał się naprawdę miły.
-Co powiesz? - rzuciłam w jego stronę, uśmiechając się.
-Ślicznie wyglądasz. - puścił mi oczko.
-Dzięki.
-Za co? Nie dziękuj za prawdę. - przytulił mnie.
-Jesteś dla mnie bardzo miły, dlatego ci dziękuję. Za miłe słowo też.
-Ale z Ciebie wariatka. - zaśmiał się.
-Dzięki za miłe słowo i prawdę. - wytknęłam mu język
-Nie jesteś całkiem normalna, ale i tak Cię lubię.
-Słucham?! Przecież mnie się nie da lubić! Mnie się kocha! - udałam obrażoną.
-No okay. Kocham Cię wariatko! - krzyknął w moją stronę.
-No, ja myślę.
Po kwadransie wrócili chłopcy z alkoholem.
-Co tak długo? - spytał Zayn. - Prawie tu uschnęliśmy. - powiedział sięgając bo butelkę.
-Barman musiał zrobić drinka naszej księżniczce. - odpowiedział Louis i puścił mi oczko. - Dla ciebie mojito, proszę.
-Dziękuję. - posłałam chłopakowi szeroki uśmiech.
Każdy zaopiekował się swoim trunkiem i zajął swoje miejsce. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Louis z Zayn'em co chwile komentowali wygląd dziewczyn na parkiecie. Liam poszedł do toalety, a ja siedziałam i rozmawiałam z resztą chłopaków.
-Zatańczymy. - zaproponował mi nagle Niall.
-Pewnie.
Horan chwycił mnie za rękę i pociągnął na parkiet. W tle leciało właśnie Gimme Dat.
Chłopak objął mnie w talii i przyciągnął do siebie. Zaczęliśmy tańczyć. Niall czuł dużą swobodę w tańcu, był naprawdę dobry. Tańczyliśmy dość długo, kiedy zmęczona stwierdziłam, że już nie mam siły i poprosiłam, żebyśmy usiedli żeby odpocząć.
-Długo was nie było. - stwierdził Harry, kiedy wróciliśmy do stolika.
-Niall świetnie tańczy, aż się nie chce przestać. - uśmiechnęłam się do blondyna.
-Żeby dobrze tańczyć trzeba mieć dobrą partnerkę. - puścił do mnie oczko. - Ruszasz się jak Ciara.
-Oj no dobra, nie da się ukryć, że nieźle tańczę. - zaśmiałam się i udałam zawstydzoną. Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Dobra, skończył się alkohol, idę po następne porcje. - powiedział Zayn.
-Mi weź tylko colę. - powiedział Liam, który zmaterializował się za moimi plecami.
-Ja poproszę to samo, co wcześniej. - powiedziałam po czym dodałam. - Przepraszam was chłopcy, ale muszę iść przypudrować nosek. - zaśmiałam się i odeszłam od stolika kierując się do toalety.
Kiedy wróciłam, zauważyłam przy wyjściu z lokalu Harry'ego z jakąś kobietą. Przypomniałam sobie słowa Zayn'a: "Ona nim manipuluje". Jednak postanowiłam poczekać na rozwój wydarzeń i nie wtrącać się. Nagle zaczęli się całować, a właściwie to ta kobieta całowała mojego faceta. Miałam ochotę do niej podejść i złapać za te blond kudły, ale chciałam zobaczyć jak zareaguje Harold. Chłopak odepchnął Carroline z całej siły, co spowodowało, że wpadła na ochroniarza. W tym momencie poczułam niesamowitą ulgę i satysfakcję. Kobieta zrobiła zdziwioną minę i zbliżyła się do Styles'a, jednak ten tylko odwrócił się do niej plecami i ruszył moją stronę. W tym momencie mnie zobaczył, a w jego oczach pojawiła się obawa. Podszedł szybko do mnie.
-Kochanie to nie tak jak myślisz. Ona chciała...- zaczął Harry.
-Spokojnie kotku. Wszystko widziałam. Wiem, że jesteś niewinny. - pocałowałam Hazzę. Po czym uśmiechnęłam się delikatnie i spojrzałam w stronę Flack, która stała przy wyjściu i piorunowała mnie i Harry'ego wzrokiem. Uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam na nią. Moja reakcja sprowokowała ją, bo podeszła do nas.
-Zostawiasz mnie dla jakiejś zdziry z nie wiadomo skąd? -syknęła.
-Jestem z Polski. - odpowiedziałam spokojnie, co tylko bardziej ją rozzłościło.
-Nie wtrącaj się gówniaro! Jesteś zwykła szmatą, która leci na ich kasę. - w tym momencie wskazała ręką chłopaków.
-Zamknij się Carroline. Jeszcze jedno twoje słowo, a nie ręczę za siebie. - krzyknął Harry w jej stronę.
-Przecież dobrze wiesz, że ona dla Ciebie nic nie znaczy. Tylko mnie kochasz. - podeszła bliżej do chłopaka.
-Odwal się! Powinnaś leczyć swoje chore paranoje. - powiedział i objął mnie ramieniem, po czym wróciliśmy do stolika.
-Jeszcze do mnie wrócisz! Na kolanach! - krzyknęła za nami, jednak żadne z nas nie zwróciło na to najmniejszej uwagi.
Wróciliśmy do stolika i zajęliśmy swoje miejsca. Ja usiadłam mojemu chłopakowi na kolanach i mocno go przytuliłam. Czułam szybki rytm jego serca. Jego ciało całe drżało z nerwów.
-Spokojnie. - szepnęłam mu na ucho. Chłopak pocałował mnie w czoło.
-Co się stało? - spytał Liam.
-Widzieliśmy Carroline. - odpowiedziałam cicho.
-Czego ona znowu chciała?! - krzyknął Zayn.
-Niczego. Chciała porozmawiać, ale my nie mieliśmy ochoty. - powiedziałam patrząc w oczy swojego faceta.
-Kocham Cię. - powiedział bezgłośnie.
-Ja ciebie też. - szepnęłam i pocałowałam go namiętnie.
-Ooo! Leci moja ulubiona piosenka! - krzyknął Liam. - Wiki zatańczysz? - podbiegł do nas i pociągnął mnie za rękę, co spowodowało, że wstałam.
-Ej! Co ty robisz? - spiorunował go wzrokiem Hazza. - Nie widzisz, że jesteśmy zajęci. - krzyknął i pociągnął mnie w dół. Teraz z powrotem siedziałam na jego kolanach.
-Spokojnie panowie. Wystarczy mnie dla każdego. - uśmiechnęłam się i wstałam. - Tylko zatańczymy i zaraz wracam.
-Nie mam zamiaru się Tobą z nikim dzielić. - krzyknął chłopak kiedy odchodziliśmy w stronę parkietu. Kiedy już się tam znaleźliśmy, chłopak zaczął ruszać się w rytmie piosenki Timbalanda – Carry out. Po sekundzie ja także tańczyłam. Zbliżyłam się do chłopaka i objęłam go za szyję. Liam nie pozostał mi dłużny i objął mnie w tali. Zwinnym ruchem ręki obrócił mnie tyłem do siebie i mocno przyciągnął sprawiając, że teraz nasze ciała były ze sobą całkowicie połączone. Nie wiem czemu, ale nasz taniec był tak zmysłowy, że poczułam się jakbym zdradzała Harry'ego. Kiedy piosenka się skończyła, staliśmy blisko siebie połączeni czołami. Patrzyłam Payne'owi prosto w oczy i szeroko się uśmiechałam. Po chwili przy nas zjawił się mój chłopak, który był wściekły.
-Co to miało być do cholery? - oderwał nas od siebie. - Taniec zmysłów?!
-O co ci chodzi? Tylko tańczyliśmy. - powiedział Liam.
-To nie był taniec. Jeszcze chwile, a byś ją zgwałcił na tym parkiecie! - krzyczał Harry. - Wychodzimy! - pociągnął mnie, a ludzie wokół nas zaczęli się nam przyglądać.
-Uspokój się. Nie jesteśmy tu sami! - wyrwałam się z uścisku Styles'a.
-Nie obchodzi mnie to! - spojrzał na tłum wokół siebie. - Rozumiem, że zostajesz? Z nim? W takim razie nie będę wam przeszkadzał! - krzyknął i wyszedł szybko z klubu. Pobiegłam za nim. Kiedy byłam już na zewnątrz, Harry właśnie przechodził na drugą stronę ulicy, kiedy zauważyłam pędzący w jego stronę samochód.
-Harry! - krzyknęłam i zaczęłam biec w jego stronę. Auto zbliżało się do niego z ogromną prędkością, nie zwracając na chłopaka uwagi. Harold odwrócił się w moją stronę. W tym momencie odepchnęłam go, a sama próbowałam odskoczyć na bok. Jednak moja próba ratowania siebie nie przebiegła pomyślnie.
-Wiktoriaa! Nieeeeee! - usłyszałam jeszcze tylko krzyk Harry'ego po czym straciłam przytomność.


Chciałam wszystkim podziękować za komentarze, które motywują mnie do pisania. Jesteście wspaniali! Wstawiam następny rozdział i czekam na Waszą opinię. Mi osobiście się on nie podoba, ale może Wam przypadnie do gustu.
Istnieje taka możliwość, że przez następny tydzień nie wstawię nic nowego, ponieważ zbliża się koniec roku i nauczyciele zawalają nas nauką. Jednak postaram się jak najszybciej wstawić nowy post.
Chciałam jeszcze napisać, że wydarzenia mają miejsce latem tego roku, czyli w przyszłości ;) a Lou i Liam rozstali się ze swoimi partnerkami.
Pozdrawiam i przesyłam buziaczki ;*


wtorek, 10 kwietnia 2012

Rozdział 8 - "Malik, co ty kombinujesz?"


***Tydzień później.***


-To znaczy, że nie chcesz mieć ze mną dzieci?!
-Chcę! Byłem w szoku i nadal jestem. Bardzo się cieszę! - krzyczał mój kuzyn.
-Spać! - ryknęłam w stronę drzwi. - Nieźle. Nie dadzą pospać. - powiedziałam do siebie. Spojrzałam na zegarek, była 10:00.
-Dlaczego? - zawyłam i zwlokłam się z łóżka. Wyszłam na korytarz, chciałam skorzystać z łazienki, ale Aneta zatrzasnęła mi drzwi przed nosem. -Ej!
Poszłam do kuchni, w której siedział mój kuzyn. - Co się stało? - zapytałam, nalewając sobie soku.
-Aneta jest w ciąży. - powiedział zamyślony.
-Wow. To super! Będę ciocią. - podeszłam do kuzyna i przytuliłam go. Jednak coś mi nie pasowało, oderwałam się od niego. - Co jest?! Czemu się nie cieszysz? Będziesz tatą! Trzeba się cieszyć! - mówiłam szybko. Kacper siedział i patrzał tępo w podłogę.
-Cieszę się, ale Aneta myśli, że nie chcę tego dziecka. - powiedział cicho.
-No stary, też bym tak myślała. Gdzie twój optymizm?! Zachowujesz się jak baba. - zachichotałam.
-A ty może nie zachowujesz się jak baba? - uśmiechnął się.
-A jak mam się zachowywać? Jestem kobietą! - prychnęłam i pomachałam mu ręką przed oczami. - Poza tym ty się nie cieszysz, to co ma myśleć dziewczyna, która jest z Tobą w ciąży?- spytałam.
-Przecież się cieszę! - krzyknął.
-Taa, ta twoja radość, aż z ciebie kipi. - zakpiłam. - Weź idź do kwiaciarni, po jakieś kwiaty, a nie siedzisz jak ciele. - podeszłam i klepnęłam go w ramię. Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Ty, młoda. Nie ponosi Cię twoja radość? Nie pozwalaj sobie. - uśmiechnął się.
-W tym domu ktoś musi się cieszyć! Z resztą nie gadaj tyle, tylko wstawaj. - pociągnęłam go za ramiona. - Ktoś musi myśleć w tym domu, bo ty całkiem straciłeś głowę. - popchnęłam go w stronę wyjścia, a sama ruszyłam do łazienki.
-Aneta wychodź! Co ty tam robisz? Ja muszę siusiu. - śmiałam się. Drzwi otworzyły się, szybko weszłam do środka. Na brzegu wanny siedziała dziewczyna z testem ciążowym w ręku. Podeszłam do niej. - W tym domu ostatnio jest za dużo łez. - powiedziałam i kucnęłam przed kuzynką. - No, głowa do góry! I nie smutaj. - uśmiechnęłam się.
-Kacper nie chce tego dziecka. - powiedziała smutno.
-Oj nie przesadzaj! Facet był w szoku, to nie znaczy, że nie chce dziecka. - wytarłam jej łzy. - I już nie płacz. Zaraz pogadamy sobie z tym łotrem. - powiedziałam poważnym tonem, jednak nadal się uśmiechałam. Wstałam i podeszłam do drzwi. - No chodź!

Kiedy już było po całej aferze z dzieckiem i wszyscy byli szczęśliwi, poszłam do swojego pokoju. Podeszłam do okna, słońce świeciło wysoko na niebie. Stwierdziłam, że na tą pogodę najlepiej będą się nadawać krótkie dresowe spodenki i zwiewny t-shirt. Wzięłam potrzebne rzeczy i ruszyłam do łazienki. Po godzinie byłam gotowa żeby zacząć dzień. Założyłam buty, wzięłam Tomy'ego i poszłam na spacer. Była piękna słoneczna niedziela, a ja byłam sama w wielkim mieście bez planów na dzisiejszy dzień, ani na żadne pozostałe. Spacerowałam z psem po ulicach Londynu i rozmyślałam. Od pamiętnego pogodzenia się z Liam'em, moje życie zaczęło się powoli układać. To nic, że Harry wywrócił je do góry nogami. Spotykamy sie ze Styles'em od tygodnia. Nasze spotkania zawsze są tajne. Nigdy nie pokazujemy publicznie swoich uczuć. Chodzimy na spacery tylko wieczorami, kiedy reszta One Direction smacznie śpi. Nie chcemy żeby Liam patrzył na nasze szczęście. Dla mnie było to straszne, spotykałam się z jego najlepszym przyjacielem, chociaż wiedziałam, że Liam coś do mnie czuje. Jednak Harry obdarował mnie bardzo pięknym uczuciem, który ja odwzajemniałam. Kochałam go! Zauroczyła mnie w nim jego delikatność, uczuciowość i szczerość. Każdego z chłopców za coś kochałam. Louis'a kochałam za to, że był tak wesołym chłopakiem, że nie jednego smutnego by rozbawił, Liam był opiekuńczy i wrażliwy, Zayn był bardzo mądry, potrafił wysłuchać i doradzić, Niall był słodki i niewinny i kochał jeść. Jednak nie były to takie uczucia jakimi darzyłam Hazzę.
O naszych spotkaniach wiedziała tylko Aneta z Kacprem i Julia. Chłopcy ostatnio dużo czasu spędzają u mnie. Mój kuzyn ze swoją dziewczyną świetnie się z nimi dogadują.
Mój spacer trwał około dwóch godzin. Nie miałam ochoty na dłuższe wędrówki, więc wróciłam do domu. Rozebrałam się, zdjęłam psu smycz i skierowałam się do pokoju, ale kiedy przechodziłam obok salonu zobaczyłam znajomą sylwetkę.
-Hej Zayn. Co ty tu robisz? - podeszłam do chłopaka i cmoknęłam go w policzek.
-Hej Wiki. Przyszedłem porozmawiać, ale nie zastałem Cię, więc Aneta zaproponowała, żebym poczekał.
-Jasne. - powiedziałam ironicznie. Wydawało mi się, że między nimi coś jest. - Więc co się stało?
-Przejdziemy się? - spytał.
-Dopiero wróciłam...no, ale mogę iść jeszcze raz. - uśmiechnęłam się. Wolałam trzymać Zayn'a daleko od mojej kuzynki. Może byłam przewrażliwiona, ale nie chciałam mieć na sumieniu związku Kacpra i Anety. Wstaliśmy z kanapy i udaliśmy się do wyjścia.
Szliśmy długo nie odzywając się. Nie wiedziałam o co chodzi, ale nie spodziewałam się tego co wydarzyło się później.
-To o co chodzi? Powiesz mi, czy mam się domyślić? - byłam mistrzynią ironii. Moje pytanie nie przyniosło oczekiwanego skutku. Malik nie odezwał się. Widziałam, że nie wie co ma powiedzieć.
-Aaaa! Więc o to chodzi. Już rozumiem! Dzięki, że mi powiedziałeś. - uśmiechnęłam się sztucznie do niego. - Możemy już wracać? - spojrzał na mnie zdziwiony.
-No co?! Nic nie mówisz, a widzę, że chcesz...
-To nie jest takie łatwe. - westchnął.
-Zayn stój. - zatrzymałam się. Chłopak odwrócił się w moją stronę. - Jeśli to jest dla Ciebie trudne, to po co w ogóle chciałeś mi to powiedzieć?
-Bo to chodzi o Ciebie. - powiedział szybko, chyba nawet nie kontrolował tego co mówi.
-Jak to o mnie? - zdziwiłam się.
-No tak jakby...no między innymi. - zmieszał się.
-Malik, co ty kombinujesz? - podeszłam do niego. - Ze mną możesz być szczery. - odwrócił wzrok. Teraz patrzał gdzieś w bok.
-Chodzi o Harry'ego. - powiedział nadal nie patrząc na mnie.
-A co ja mam z nim wspólnego? - udałam zdziwioną. Ale dotarło do mnie, że mogło mu się coś stać. - Co z nim? Miał wypadek? - przestraszona zaczęłam szarpać Zayn'a za ramiona.
-Nic mu nie jest. Spokojnie. - uśmiechnął się delikatnie.
-To ja nie wiem co się stało i czemu przychodzisz z tym do mnie. - ominęłam chłopaka i ruszyłam przed siebie.
-Nie udawaj Wiktoria! Przecież wiem, że się spotykacie. - powiedział doganiając mnie.
-Słucham?
-Wiem o waszych wieczornych spotkaniach i codziennych sms'ach. Widzę jak Harry na Ciebie patrzy i jak się uśmiecha kiedy, któryś z nas wypowie przy nim twoje imię. Nie jestem głupi. - uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.
-Jesteś wredny. - zrzuciłam jego rękę.
-Dlaczego?
-Reszta też wie?
-Nie. Wiem tylko ja, tak myślę.
-Jak długo wiesz? - zatrzymałam się i spojrzałam na Zayn'a.
-Odkąd zaczęły się nocne spacery Harry'ego. - uśmiechnął się do mnie.
-Przecież wszyscy spali...- ugryzłam się w język. Nie musiałam już niczego przed nim ukrywać, ale nie chciałam opowiadać mu o naszych wieczornych spotkaniach.
-Dokładnie to sobie zaplanowaliście. - uśmiechnął się szeroko.
-Och tak! Planowaliśmy to od początku. - naprawdę byłam dobra w ironizowaniu. - Nie o tym mieliśmy gadać. - powiedziałam, zmieniając temat. Malik znów spochmurniał.
-Chodzi o byłą dziewczynę Harry'ego. Ostatnio widzieliśmy się z nią z chłopakami, na szczęście Hazzy wtedy z nami nie było. - powiedział nie patrząc na mnie.
-No i co, że się widzieliście? Nawet gdyby się z nim widziała, co w tym złego? Ja też utrzymuję kontakt z moimi byłymi facetami. - odparłam i wzruszyłam ramionami.
-Może nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że ona nim manipuluje.
-Manipuluje? - zaśmiałam się. - Przecież Harry to duży chłopiec i chyba już nie da sobą manipulować.
-Tak Ci się tylko wydaje. - powiedział do siebie.
-Dobra Zayn, nie wiem po co mi to mówisz. Ja nic na to nie poradzę, a jeśli Harry będzie chciał być z tą dziewczyną to z nią będzie. Ta rozmowa nic nie da, prócz tego, że ja i ty się zdenerwujemy. - pogłaskałam go po plecach.
-Dziewczyną?! Ta kobieta ma 32 lata! Ty się tym nie przejmujesz? Myślałem, że ci na nim zależy, więc przyszedłem Cię ostrzec. Najwyraźniej nie ma to sensu. - westchnął i ruszył szybko przed siebie.
-Zayn! Zatrzymaj się! Zayn! - krzyczałam, ale nic to nie dało. Chłopak skręcił na najbliższym skrzyżowaniu i już go nie było. - Świetnie.
Postanowiłam, że pójdę do chłopaków. Spojrzałam na zegarek, była 14:00. Chłopcy mieli teraz czas dla siebie, ale wiedziałam, że nie obrażą się jeśli ich odwiedzę. Po 20 minutach byłam na miejscu, do środka weszłam bez problemu, ponieważ drzwi były otwarte. W domu było cicho, co było bardzo dziwne, skierowałam się w stronę salonu, lecz nikogo tam nie było. Wystraszyłam się. Pomyślałam, że może coś się stało, bo dlaczego drzwi są otwarte, a w środku nie ma żywej duszy. Nagle z kuchni wyszedł Liam, który na nosie miał sos. Zaśmiałam się na jego widok.
-Gdzie są wszyscy? - podeszłam i dałam mu soczystego buziaka w policzek.
-Również cieszę się, że cię widzę. - uśmiechnął się do mnie. - Jak tu weszłaś?
-Drzwi były otwarte. Kiedyś was napadną albo złodzieje albo wasze fanki. - zaśmiałam się.
-To przez Zayn'a. Mówiłem mu żeby zamykał drzwi, ale on nigdy tego nie robi. Wrócił do domu wściekły, ale nie chciał gadać. - powiedział i odwrócił się na pięcie. - A co do reszty chłopaków, to każdy jest u siebie w pokoju. Kazałem im posprzątać, zagroziłem, że inaczej nie dostaną obiadu. - rzucił przez ramię.
-Aha. - powiedziałam i poszłam za nim. Uwielbiałam patrzeć jak Liam krząta się po kuchni. Jego ruchy były dobrze przemyślane, a wszystko robił z gracją.
-Nie patrz się tak na mnie. - powiedział wyrywając mnie z zachwytu.
-Przepraszam, zamyśliłam się. - powiedziałam zarumieniona.
-Mam nadzieje, że myślałaś o mnie. - zaśmiał się.
-Oczywiście! Przecież nie o Niall'u. - zażartowałam.
-Może o Harry'm? - spytał. Moje oczy były wielkie ze zdziwienia, a buzię miałam szeroko otwartą. Nie mogłam z siebie wydusić słowa. Myślałam, że tylko zażartował.
-Przecież wiem, że się spotykacie. - uśmiechnął się smutno. - Chyba wszyscy już wiedzą.
Spojrzałam w podłogę, nie potrafiłam spojrzeć mu teraz w oczy. Najzwyczajniej w świecie było mi wstyd i byłam na siebie zła. Przecież ten chłopak coś do mnie czuje, a ja nie potrafię odwzajemnić tego uczucia.
-Liam...- zaczęłam.
-Nic nie mów. Przecież wiem, że między nami nigdy nie będzie nic więcej nic przyjaźń. - podszedł do mnie i delikatnie ujął mój podbródek, jednym ruchem ręki sprawił, że teraz patrzałam prosto w jego piękne brązowe oczy. Moja uczucia były mieszane. Kochałam Harry'ego, ale Liam nie był mi obojętny. Teraz kiedy patrzałam w jego oczy, nie potrafiłam zebrać swoich myśli w całość. Zapomniałam o całym świecie. Nasze twarze niebezpiecznie zbliżyły się do siebie. Nagle oprzytomniałam.
-Nie mogę. - powiedziałam wyrywając się z jego uścisku.
-Przepraszam nie powinienem, ale nie potrafię się przy tobie powstrzymać. - wrócił do gotowania.
-Pójdę sprawdzić co z chłopakami. Może potrzebują pomocy. - powiedziałam i szybko wyszlam z pomieszczenia. Moje serce biło jak szalone. Wbiegłam po schodach na górę i od razu skierowałam się do pokoju Zayn'a.
-Proszę. - usłyszałam głos dobiegający zza drzwi. Weszłam do środka. W pokoju było czysto, a chłopak siedział przed komputerem.
-Skąd wiedziałeś?- spytałam zdziwiona.- Przecież nawet nie zapukałam.
-Słyszałem jak ktoś biegł po schodach, a później usłyszałem twoje kroki. - powiedział nie odrywając wzroku od ekranu komputera.
-Możemy pogadać? - spytałam.
-O czym? Chyba już wszystko sobie powiedzieliśmy.
-Nie zachowuj się jak dziecko! Nawet nie pozwoliłeś mi dokończyć.
-Co ty chciałaś jeszcze powiedzieć? Że Carroline może być z Harry'm, bo ci na nim nie zależy? Przepraszam, ale ja jestem jego przyjacielem, jest dla mnie jak brat i nie pozwolę go tak traktować.- powiedział i spojrzał mi prosto w oczy. Podeszłam do niego i usiadłam na jego kolanach.
-Tak, to znaczy jak? - spytałam nieco ciszej.
-Nie zależy ci na nim. Nie przejmujesz się tym co z nim będzie. Co będzie z wami.
-Zayn, posłuchaj. Znamy się niecałe dwa tygodnie, a z Harry'm jestem od tygodnia. Czy po tak krótkim czasie, można być pewnym, że to jest właśnie to? Jeśli Harry nie zechce być ze mną i wróci do tej całej Carroline to ja go chyba nie zatrzymam, prawda? - spojrzałam na niego.
-Co ty wygadujesz? Harry cię kocha!
-Dobrze, spokojnie. - pogłaskałam go po policzku. - Jeśli kocha to nie zostawi mnie dla niej.
-A ty go zostawisz? - spytał spokojnie.
-Nie mam dla kogo i nie mam powodu. - powiedziałam, ale moje serce nie czuło tego tak jak rozum. - Dobra koniec tych czułości. Idę do mojego koteczka. - puściłam mu oczko i wyszłam. Harry właśnie schodził na dół.
-Cześć kochanie. - podeszłam i pocałowałam go czule.
-Co ty tu robisz? Przecież Liam...nie boisz się, że się dowie? - spytał zdziwiony.
-Kotku, wszyscy już wiedzą. - uśmiechnęłam się do niego.
-W takim razie poproszę jeszcze. - przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
-Ekhm... - przerwał nam Zayn. - Możecie to robić gdzieś indziej, a nie na schodach?
-Zazdrosny? - powiedziałam odrywając się od chłopaka.
-A spadaj! - zaśmiał się i zbiegł po schodach. Po chwili zjawił się także Niall z Louis'em. Kiedy Lou zobaczył mnie w objęciach Harry'ego zaczął płakać, oczywiście dla żartu. Wpadł w ramiona Niall'a i krzyczał, że został zdradzony. Harry podszedł do chłopaka i próbował mu to wyjaśnić, ale się nie dało. Patrzałam na tą scenkę z szerokim uśmiechem na ustach. Lou odepchnął Harry'ego i ruszył na dół z Niall'em.
-Nie masz serca! - krzyknął do mnie Horan, mrużąc oczy. Podskoczyłam, nie spodziewałam się takiej reakcji. Po chwili zaczęłam się śmiać. Zeszliśmy wszyscy do kuchni, chłopcy poczęstowali mnie obiadem. Oczywiście nie mogłam odmówić, bo Liam stwierdził, że pewnie mu nie ufam i myślę, że wsypał mi truciznę do mojej porcji. Jedliśmy w dobrym humorze. Spoglądałam ukradkiem na Liam'a , który mi się przyglądał. Harry i Lou nie odzywali się do siebie, ale oczywiście po zjedzonym posiłku Styles przeprosił Tomlinson'a i powiedział, że to się więcej nie powtórzy, że miał chwilę słabości i takie tam. Po tych słowach Lou rzucił się chłopakowi na szyje i całował w oba policzki, później w usta, a jeszcze później w szyję. Wszyscy wybuchnęliśmy gromkim śmiechem. Usiedliśmy w salonie bez pomysłu na wolne popołudnie.
-Może pójdziemy na rowery? - spytał Harry, który wyrwał się z uścisków Louis'a.
-Dawno nie byliśmy, chętnie zrzucę moje sadełko. - poklepał się po brzuchu Liam.
-Sadełko? - spytałam zdziwiona i zaczęłam się śmiać.
-No co?
-Gdzie ty masz sadełko?
-Na brzuchu. No spójrz. - powiedział i próbował chwycić fałdę tłuszczu.
-Widać, że nie widziałeś mojego. - zaśmiałam się.
-To pokaż! - powiedział.
-Ooo! Jasne i jeszcze czego!
-No nie bądź taka. - zaczął przybliżać się do mnie.
-Spadaj! - odsunęłam się.
-No pokaż brzuszek. - zamruczał mi do ucha. Zaśmiałam się, gdy jego ręka powędrowała pod moją bluzkę.
-Ej! Bez takich! Liam odsuń się od niej. - powiedział spokojnie Harry. Jednak Payne nic sobie nie robił z jego słów i nadal trzymał rękę pod moją bluzką. Jeździł nią delikatnie w górę i w dół, a ja nie zabraniałam mu, bo to mi nie przeszkadzało.
-Co wy do cholery robicie?! - krzyknął Harry, podbiegając do nas i zabierając rękę Liam'a z mojego brzucha. - Weź pomacaj Zayn'a stary, co? - pociągnął mnie do siebie.
-Uspokój się! Przecież to tylko żarty. - pocałowałam Hazzę.
-Bawi was to?! Bo mnie ani trochę. - powiedział i poszedł do siebie. Spojrzałam na chłopaków, którzy mięli zdziwione miny.
-Pójdę do niego. - powiedziałam i wbiegłam po schodach. Weszłam do niego do pokoju nie pukając.
-Daj mi spokój! Idź do Liam'a. Przecież on jest wspaniały! - krzyczał, machając rękami.
Podeszłam do niego i mocno przytuliłam. Uwielbiałam te właśnie momenty, kiedy staliśmy wtuleni w siebie. Od mojego chłopaka biło niesamowite ciepło, w jego ramionach czułam się bezpiecznie. Tak właśnie "mojego chłopaka". Harry Styles- mój chłopak! Pierwszy raz właśnie tak go nazwałam.
-Kocham Cię. - szepnął mi do ucha i mocno przytulił.
-Ja ciebie też kocham. - po tych słowach pocałowałam namiętnie Hazzę.

Kiedy wróciłam była godzina 22:00. Oczywiście odprowadził mnie mój chłopak, a wraz z nim cała reszta zespołu. Jednak nie przeszkadzało mi to, że gdzie byśmy nie poszli, zawsze z nami byli chłopcy. Pożegnałam się z piątką wspaniałych i weszłam do domu. W środku było ciemno. Wszyscy spali, w końcu jutro każdy z domowników wstawał do pracy, z wyjątkiem mnie. Ściągnęłam buty i poszłam do siebie do pokoju. Na sobie miałam wciąż krótkie spodenki, ale Harry nie pozwolił bym zmarzła, więc dał mi swoją marynarkę, chociaż bardzo się upierałam, że mi ciepło. Czułam delikatny zapach perfum Hazzy. Podeszłam do szafy, wyciągnęłam piżamę i ruszyłam w stronę łazienki. Standardowo wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w wieczorny strój – piżamę. Po 30 minutach leżałam w cieplutkim łóżeczku. Sięgnęłam do szafki po telefon i napisałam sms'a do Harry'ego:
"Dobranoc mój koteczku ;). Dzisiejszy dzień był cudowny, nie mogę doczekać się jutra :*"

W odpowiedzi otrzymałam następującą wiadomość:
"Kocham Cię kochanie. Już za Tobą tęsknię. Chciałbym żebyś była tu teraz przy mnie :* Dobranoc x"
Uśmiechnęłam się i odłożyłam telefon. Leżałam i rozmyślałam o One Direction. Co ja właściwie tu robię i dlaczego właśnie ja? Ci faceci byli dla mnie zupełnie obcy jednak ja kochałam ich jak braci. Zanim przyleciałam na wakacje do kuzyna, wiecznie marzyłam o tym, żeby poznać tą cudowną piątkę. Dla mnie byli idealni i wciąż są. W moich najśmielszych snach nie przypuszczałam, że moje życie, będzie powiązane z ich życiem. Teraz jestem dziewczyną jednego z nich, tego najbardziej pożądanego przez fanki. Zastanawiałam się czym na to zasłużyłam. Miałam wspaniałą rodzinę, przyjaciół i cudownego chłopaka. "Jutro będzie piękny dzień" – pomyślałam i uśmiechnęłam się.



Moi drodzy przepraszam że tak długo nic nie pisałam, ale nie miałam czasu. Dziękuję za komentarze, jednak jest ich strasznie mało i zastanawiam się czy pisać dalej. Nie będę na Was już niczego wymuszać, jeśli będzie mało komentarzy po prostu przestanę pisać. I to nie jest groźba. Dziękuję wszystkim czytelnikom i pozdrawiam. Buziaki ;*

P.S. W następnym rozdziale będzie się dużo działo, ale nie wiem czy jeszcze będę pisać. ;)