Ocknęłam się. Powoli wracała mi
świadomość. Czułam się strasznie słaba, wszystko mnie bolało,
a najbardziej głowa. Dotknęłam szyi, na której znajdował się
kołnierz ortopedyczny, który ograniczał nieco moje ruchy.
Otworzyłam powoli oczy i rozejrzałam dookoła. Byłam podpięta do
kilku aparatur i kroplówek. Przy łóżku szpitalnym siedział mój
chłopak trzymając mnie za rękę. Kiedy zauważył, że odzyskałam
przytomność, wybiegł z sali, a po chwili wrócił z lekarzem.
-Witam. Jak się spało? - spytał
lekarz podchodząc do mnie.
-Co się stało? Długo byłam
nieprzytomna?
-Była pani nieprzytomna cały dzień.
Nic pani nie pamięta? - spytał i zaczął uciskać mój brzuch.
-Pamiętam, że...ałć. - syknęłam.
-Boli panią w tym miejscu?
-Trochę. - odparłam zgodnie z prawdą.
- Co to oznacza?
-Jeszcze nie wiemy. Musimy zrobić
kilka badań. - powiedział i odwrócił się w stronę pielęgniarki,
żeby podać jej, jakie badania należy wykonać. - Może pani
poruszać nogami?
-Tak, nie straciłam czucia.-
powiedziałam poruszając kończynami.- Panie doktorze, ale chyba ma
pan jakąś wstępną diagnozę?
-Prawdopodobnie ma pani uszkodzoną
nerkę, ale to jeszcze nie jest pewne. Proszę się nie martwić i
wypoczywać. - uśmiechnął się do mnie i wyszedł z sali.
Zostałam z Harry'm sama. Chłopak
podszedł niepewnie do krzesła koło mnie i usiadł. Siedział i
patrzał w podłogę.
-Kochanie...przepraszam. - powiedział
i spojrzał na mnie. Po jego policzku spływała pojedyncza łza,
którą szybko wytarł. Chwycił moją dłoń tak mocno, że aż mnie
zabolało, ale nic nie mówiłam. Cieszyłam się, że nic mu się
nie stało. - Przez moją głupotę mogłaś... - nie dokończył.
Jego wargi zadrżały.
-Cii. Nic nie mów. Dobrze, że tobie
się nic nie stało. - pogłaskałam go drugą ręką po policzku.
Spojrzał na mnie jak na wariatkę.
-Co?! To przeze mnie tu leżysz. Przez
moją głupotę. To ja powinienem wpaść pod ten głupi samochód, a
ty mówisz, że dobrze że mi nic nie jest?! Przecież to moja wina!
- zerwał się i podszedł do okna.
-Harry nie możesz tak mówić. To
niczyja wina. - powiedziałam. - Właściwie to co się stało po tym
jak...? - urwałam. Nie potrafiły mi te słowa przejść przez
gardło. - Kto prowadził ten samochód? - spytałam chłopaka,
jednak nie usłyszałam odpowiedzi. Harrold milczał. Widziałam w
odbiciu, w szybie jego oczy. Były przepełnione złością.
Wpatrywał się w jakiś punkt przed budynkiem. - Harry?
-Wiktoria tak się o Ciebie bałem.
Bałem się, że Cię stracę. - podszedł do mnie i pocałował w
czoło. - Nie każ mi wracać do tego co się wydarzyło. Nie chcę
przeżywać tego jeszcze raz. - jego oczy były pełne uczuć.
Widziałam w nich złość, smutek, troskę, radość. Wszystkie
uczucia były tak skrajne, że nie potrafiłam określić co teraz
czuł. Nagle poczułam niesamowicie silny ból, który był tak
przeszywający, że zakręciło mi się w głowie. Chwyciłam się za
głowę i dopiero teraz uświadomiłam sobie, że jest ona
zabandażowana. Syknęłam z bólu. Do głowy zaczęły napływać
bardzo niewyraźne obrazy.
Przed klubem zebrał się tłum
gapiów. Słychać było krzyki uczestników imprezy. Między tłumem
przeciskała się reszta zespołu. Jeden z ochroniarzy dzwonił po
karetkę. Na środku ulicy leżało bezwładne ciało dziewczyny.
Harry powoli wstając doczołgał się do niej i położył jej głowę
na swoich kolanach. Widziałam kobiecą sylwetkę, która coś
krzyczała w stronę chłopaka. Nic jednak nie słyszałam. Nagle do
niej podbiegł Zayn i zaczął ją szarpać. Przyjechała karetka...a
po chwili zjawiła się także policja, która zatrzymała kobietę.
Usłyszałam, że ktoś wypowiada moje imię. Był to mój chłopak.
Chciałam go przytulić i powiedzieć, że nic mi nie jest, jednak
nie mogłam. Zbliżyłam się do Harolda i szepnęłam "Wszystko
będzie dobrze".
Głośno oddychałam. Nie mogłam
skupić na niczym swoich myśli. Nadal miałam przed oczami sceny z
tamtego zdarzenia. Leżałam chwilę w ciszy, powoli podniosłam
powieki.
-Wiktoria? Co się dzieje? Dobrze się
czujesz? - pytał przerażony Harry.
-Tak, już dobrze. - szepnęłam. -
Kocham Cię. - powiedziałam głośniej i spojrzałam na chłopaka.
Po tych słowach Harrold delikatnie mnie pocałował.
-Cieszę się, że jesteś ze mną. -
szepnął.
Nagle do sali wbiegła Aneta, a zaraz
za nią Kacper.
-Rany boskie! Wika! Nic ci nie jest?! -
krzyczała Aneta.
-Przepraszam. - powiedziałam do kuzyna
i jego dziewczyny.
-Za co? - spytał zdenerwowany Kacper.
-Odkąd tu jestem, są same kłopoty.
Chyba powinnam wyjechać.
-Nie żartuj dziewczyno. Przecież to
nie twoja wina. - powiedziała moja kuzynka i przytuliła mnie. - Jak
się czujesz?
-Bywało lepiej. - wysiliłam się na
słaby uśmiech.
-Co się stało? - spytał mnie kuzyn.
- Jak mogłeś do tego dopuścić?! - krzyknął do mojego chłopaka.
-Kacper, uspokój się. To nie jego
wina. Cała wina leży po mojej stronie!
-Po twojej stronie? Chyba żartujesz.
Ten koleś miał Cię pilnować! I co? Wylądowałaś tutaj! -
krzyczał patrząc to na mnie, to na Harry'ego.
-Masz rację. To ja ściągam na was
kłopoty. To nie Wiktoria powinna tutaj leżeć, tylko ja. -
powiedział smutno. - Nie powinniśmy się nigdy spotkać.
Przepraszam. - powiedział i ruszył w stronę wyjścia.
-Harry! Stój! Gdzie ty idziesz?! Nie
możesz mnie teraz zostawić! - rozpłakałam się.
-Tak będzie lepiej. - powiedział i
wyszedł. Spojrzałam wściekła na mojego kuzyna.
-Co ty narobiłeś?! - krzyknęłam -
Jak mogłeś mi to zrobić? Przecież on nic nie zrobił.
-No właśnie, nic nie zrobił! Nie
powinien dopuścić żeby stała Ci się jakaś krzywda! - krzyczał
Kacper.
-Daj mi spokój! Ty niczego nie
rozumiesz!
-Nie rozumiem? Chyba ty nie rozumiesz!
Ten chłopak nie jest dla Ciebie!
-Aha! Czyli uważasz, że nie zasługuję
na miłość? Wyjdź stąd! Najlepiej biegnij za Harry'm i go
przeproś!
-Ha! Jeszcze czego?! Nie powiedziałem
nic, za co miałbym go przepraszać. A teraz się uspokój. -
podszedł do mnie i próbował pogłaskać po głowie.
-Nie dotykaj mnie! - odepchnęłam jego
dłoń. - Zostawcie mnie, proszę. - powiedziałam do Anety.
-Nie potrzebujesz niczego? - spytała
cicho, kiedy zostałyśmy same.
-Potrzebuje mojego faceta! Chcę żeby
był tu przy mnie! - rozpłakałam się jeszcze bardziej.
-Cii. Nie płacz. On wróci, będzie
dobrze. - dziewczyna pogłaskała mnie po włosach.
-Nic nie będzie dobrze, dopóki Kacper
go nie przeprosi!
-Nie sądzisz, że jesteś zbyt surowa
dla niego?
-Zasłużył sobie. Wtrąca się w moje
życie, chociaż nie ma o nim zielonego pojęcia!
-Martwi się. - tłumaczyła chłopaka,
Aneta.
-Niech się martwi gdzie indziej, bo
jak na razie to tylko niszczy mi życie! - nie potrafiłam się
pogodzić z myślą, że Harry'ego nie ma już ze mną. - Zostaw
mnie, proszę.
Po chwili usłyszałam dźwięk
zamykanych drzwi. Zostałam sama. Rozpłakałam się na dobre, nie
mogłam powstrzymać łez, które wylewały się z moich oczu. W
głowie cały czas brzmiały mi słowa Harry'ego "Nie powinniśmy
się nigdy spotkać". Dlaczego on to powiedział? Dlaczego mnie
zostawił? Teraz, kiedy go najbardziej potrzebowałam, nie było go
przy mnie. Od płaczu zaczęła boleć mnie głowa, więc chciałam
się uspokoić, ale nie potrafiłam. Byłam wściekła na kuzyna , na
lekarzy, na Harry'ego, ale najbardziej na siebie. Leżałam w ciszy,
kiedy drzwi otworzyły się i do sali wpadła grupka znajomych.
-Wiktoria! Mój Boże! Jak się czujesz
kochanie? - podbiegł do mnie Liam.
-Dobrze. - wysiliłam się na uśmiech
i wytarłam łzy.
-Coś się stało? Boli Cię coś? -
panikował Zayn.
-Kretynie ona miała wypadek! Co za
głupie pytanie! - uderzył go w ramię Lou.
-Przecież wiem!
-To czemu zadajesz głupie pytania?
-Bo ona płacze! Ślepy jesteś?
-Wiki? Co się stało? - Loius spojrzał
na mnie zmartwiony.
-Teraz ty zadajesz głupie pytania. -
zaśmiał się Zayn.
-Odczep się!
-Nie kłóćcie się. - uśmiechnęłam
się smutno. - Cieszę się, że jesteście. - dodałam po chwili.
-Widzisz? Cieszy się. - rzucił
uradowany Louis na Zayn'a, po czym zaczął go przytulać. Nie
zwracałam na niego uwagi i spojrzałam w stronę drzwi mając
nadzieję, że zaraz pojawi się w nich Hazza. Niestety jako ostatni
do sali wszedł Niall i zamknął je za sobą -Nie ma z wami
Harry'ego?
-Myśleliśmy, że jest u Ciebie. -
powiedział Niall.
-Nie ma go. - powiedziałam cicho,
bardziej do siebie niż do chłopaków.
Zauważyłam porozumiewawcze
spojrzenia, które wymienili między sobą. Nie miałam siły
zastanawiać się o co chodzi.
-Niestety, koniec wizyty. - powiedział
lekarz, który pojawił się w sali. - Przepraszam panów, ale
pacjentka jest zmęczona i musi odpoczywać.
-Jeszcze chwilę, dopiero przyszliśmy.
Bardzo się martwiliśmy i musimy się upewnić czy wszystko jest
okay. - tłumaczył Lou.
-Pozwolicie, że my się tym zajmiemy.
- zaśmiał się doktorek. - Macie 5 minut. - zakomunikował i
zniknął za drzwiami. W tym samym momencie przypomniałam coś
sobie.
-Nie wiecie gdzie jest moja torebka? -
spytałam, a w odpowiedzi dostałam tylko gromki śmiech chłopaków.
Spojrzałam na nich zdziwiona. - Co was tak bawi?
-Typowa kobieta. - powiedział Liam i
pocałował mnie w czoło. - Na co ci teraz torebka?
-Mam w niej telefon, który jest mi
niezbędny do życia? - spytałam ironicznie.
-Niestety twoja torebka została w
klubie i chyba już jej nie odzyskasz. - wzruszył ramionami Lou.
-Nieee. - zawyłam. - I co ja teraz
zrobię?
-Będziesz musiała z tym żyć. -
zaśmiał się Liam.
-Ale ja nie potrafię. Przecież
telefon to najlepszy przyjaciel człowieka. - powiedziałam i
zrobiłam smutną minę.
-Trzymaj. - powiedział Zayn, podając
mi swoją komórkę.
-Ale to twój telefon. Nie mogę Ci go
zabrać.
-Wiki, mam jeszcze dwa inne. -
uśmiechnął się. - No weź.
-Dzięki. - uśmiechnęłam się. -
Obiecuję, że Ci go zwrócę jak tylko stąd wyjdę.
-Dobra, chodźcie. Przecież nie mamy
jej męczyć. - powiedział niespodziewanie Niall, a po chwili dało
się słyszeć kilka dźwięków wydobywających się z jego brzucha.
Wszyscy spojrzeliśmy na niego i zaczęliśmy się śmiać.
-Idźcie chłopcy, bo Horanek jest
głodny. - uśmiechnęłam się. Miałam ochotę potargać go za jego
blond włosy, ale nie mogłam się ruszyć. Chłopak zmrużył oczy i
spojrzał na mnie jakby chciał się na mnie rzucić.
-Okay idziemy. Odpoczywaj. - powiedział
Lou, po czym wszyscy mnie wycałowali i obiecali, że przyjdą jutro.
-Zayn! - krzyknęłam w stronę
zamykających się drzwi.
-Tak?
-Powiedz proszę Harry'emu, że na
niego czekam i nie wyzdrowieję jeśli go nie zobaczę.
-Spoko. - powiedział i już miał
wychodzić, ale zatrzymał się jeszcze. - Kocham Cię siostrzyczko.
I mam nadzieję, że już nie będziesz nam robić takich
niespodzianek. - uśmiechnął się i wyszedł.
Cieszyłam się, że mogę liczyć na
chłopaków. Nie znaliśmy się przecież długo, ale już każdy z
nich traktował mnie jak rodzinę. Spojrzałam na telefon, który
nadal trzymałam w ręku. Na ekranie wyświetliła się godzina. Była
pierwsza w nocy. Wiedziałam, że jest późno, ale musiałam wykonać
jedno ważne połączenie. Wykręciłam numer kuzynki, po dwóch
sygnałach odebrała.
-Słucham? - usłyszałam głos po
drugiej stronie.
-Aneta, to ja Wiktoria. Wiem, że jest
późno, ale mam prośbę, a właściwie to żądanie. Moja mama nie
może się dowiedzieć o wypadku.
-Chyba nic z tego. - powiedziała bez
wyrazu.
-Jak to? Już wie?
-Nie wiem, ale jeśli jeszcze nie wie
to tylko kwestia czasu kiedy się dowie. - odparła.
-Czekaj, chyba nie rozumiem.
-Gazety, internet, dziennikarze. Coś
ci to mówi? - spytała. - Jeśli nie dowie się tego od nas, to
dowie się tego z tych szmatławców.
-Kurwa. - zaklęłam pod nosem.
-Właśnie. - westchnęła.
-Przepraszam.
-Za co? - spytała zdziwiona. - Ile
razy jeszcze będziesz nas przepraszać za coś co nie jest twoją
winą?
-Przepraszam. Przepraszam za wszystko.
- powiedziałam i rozłączyłam się.
Byłam zła na siebie i na cały świat.
Przeze mnie cierpią ludzie, których kocham. Nie byłam w stanie
chronić osób, na których mi zależało. Rozmyślałam o tym ile
bym dała żeby móc cofnąć czas. Nie żałowałam, że poznałam
chłopców, czy tego, że przyleciałam do Londynu. Byłam wściekła,
że podjęłam złe decyzje, których nie mogę zmienić.
-Źle to rozegrałaś Wiktorio Szulc. -
powiedziałam do siebie.
Witam
moi kochani :) Jeszcze raz Was przepraszam, że nic nie pisałam
przez cały ten tydzień. Od teraz rozdziały będę dodawała
regularnie:) Mam nadzieję, że nadal czytacie mojego bloga.
Mamy
już pierwszą dziesiątkę rozdziałów. Liczę na wasze komentarze
i na to, że będę miała dla kogo pisać i tych rozdziałów będzie
znacznie więcej ;) Buziaczki misiaczki ;* ;* ;*
Czemu taki krótki? :(
OdpowiedzUsuńJa chcę więcej informacji... natłok informacji :D
Cieszę się, że nic poważnego się nie stało gł bohaterce :D
cóż za piękny rozdział ;D
OdpowiedzUsuńmam nadzieje że Wiki i Hazza bd razem ;D
czekam na NN i zapraszam do mnie http://he-takes-your-hand.blogspot.com/
pzdr.
Co z Hazzą i Wiki.? Ale rozdział super. Zapraszam do mnie i Liv;)
OdpowiedzUsuńKto potrącił Wiktorię? Kogo szarpał Zayn? Nie mogę się doczekać NN ;)
OdpowiedzUsuńuwielbiam twojego bloga <3
I love it ! ♥
OdpowiedzUsuńSuper ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój blog który piszę z koleżanką
ourcrazyholiday.blogspot.com
Ale się dzieje...trzymasz nas w niepewności...
OdpowiedzUsuń