-Wiesz co? Mam ochotę pójść do wesołego miasteczka. - uśmiechnęłam się do Liam'a idąc objęta jego silnym ramieniem.
-Możesz mi przypomnieć ile kończysz lat? - zaśmiał się chłopak.
-Wiek to tylko liczba skarbie, a ja
chcę być wiecznie młoda. - odpowiedziałam cytując tekst
piosenki.
-No to, zamawiamy taxi.
-Czekaj. To właśnie od początku twojego przyjazdu mi nie pasowało. - spojrzałam poważnie na przyjaciela, a w jego oczach zobaczyłam strach i zdziwienie.
O tak. Zdecydowanie uwielbiam ten widok. Liam wygląda tak słodko, kiedy się boi albo jest zdziwiony.
-Nie boisz się ataku fanek? Przecież jesteś Liam Payne z One Direction. Gdzie jest Paul, gotowy poświęcić własne życie dla twojego? - spytałam z przejęciem, jakbym właśnie odgrywała swoją rolę w przedstawieniu.
-Nikt nie wie, że tu jestem. Poza tym – odetchnął Liam. - jesteś dobrą aktorką. Już się bałem, że narozrabiałem. - zaśmiał się chłopak.
-A narozrabiałeś? - spytałam podejrzliwie, lustrując go wzrokiem.
-Ja? Czy byłbym w stanie zrobić coś złego?
-Mam być szczera? - zaśmiałam się.
-Okay. - chłopak podniósł ręce w geście poddania. - Może i coś tam kiedyś zrobiłem, ale tak na prawdę mam dobre serce. Nie rób ze mnie od razu Malika. "I'm badboy from Bradford" – zarapował, a ja wybuchłam śmiechem.
-Dobra dzwoń po taksówkę, bo jeszcze jakiś gang będzie chciał, żebyś do nich dołączył.
Po 30 minutach oczekiwania, pojawiła się taksówka, która zawiozła nas do oddalonego o niecałą godzinkę drogi, wesołego miasteczka.
-To co pierwsze? - spytał Liam, gdy znaleźliśmy się na placu.
-Ja chcę watę cukrową! - zapiszczałam na widok stanowiska ze smakołykiem i pociągnęłam Payne'a za rękę.
Kiedy już zjedliśmy watę, ruszyliśmy na karuzelę. Liam zrobił mi kilka zdjęć na plastikowym kucyku, które wstawił na twittera z podpisem: "Księżniczko, gdzie twój książę?''
Ja również zalogowałam się na aplikacji i napisałam tweeta o treści: "Mój książę chyba pomylił zamki, za to jest ze mną mój wierny rumak." po czym dodałam uprzednio zrobione zdjęcie Liam'a.
Chcąc kontynuować zabawę wybraliśmy jako nasz następny obiekt dom strachu. Nie zdawałam sobie sprawy jaki z chłopaka jest panikarz. Ja zamiast bać się podczas zwiedzania, nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, widząc przerażoną minę Liam'a i słysząc co chwilę piski, kiedy chłopak wtulał się w moje ramię spanikowany przerażającym widokiem kościotrupa. Po wyjściu nadal nie mogłam przestać się śmiać, a Payne już nieco uspokojony tłumaczył się.
-Tak na prawdę się nie bałem. Po prostu chciałem Ciebie przytulić. - zaśmiał się nerwowo.
-No to, zamawiamy taxi.
-Czekaj. To właśnie od początku twojego przyjazdu mi nie pasowało. - spojrzałam poważnie na przyjaciela, a w jego oczach zobaczyłam strach i zdziwienie.
O tak. Zdecydowanie uwielbiam ten widok. Liam wygląda tak słodko, kiedy się boi albo jest zdziwiony.
-Nie boisz się ataku fanek? Przecież jesteś Liam Payne z One Direction. Gdzie jest Paul, gotowy poświęcić własne życie dla twojego? - spytałam z przejęciem, jakbym właśnie odgrywała swoją rolę w przedstawieniu.
-Nikt nie wie, że tu jestem. Poza tym – odetchnął Liam. - jesteś dobrą aktorką. Już się bałem, że narozrabiałem. - zaśmiał się chłopak.
-A narozrabiałeś? - spytałam podejrzliwie, lustrując go wzrokiem.
-Ja? Czy byłbym w stanie zrobić coś złego?
-Mam być szczera? - zaśmiałam się.
-Okay. - chłopak podniósł ręce w geście poddania. - Może i coś tam kiedyś zrobiłem, ale tak na prawdę mam dobre serce. Nie rób ze mnie od razu Malika. "I'm badboy from Bradford" – zarapował, a ja wybuchłam śmiechem.
-Dobra dzwoń po taksówkę, bo jeszcze jakiś gang będzie chciał, żebyś do nich dołączył.
Po 30 minutach oczekiwania, pojawiła się taksówka, która zawiozła nas do oddalonego o niecałą godzinkę drogi, wesołego miasteczka.
-To co pierwsze? - spytał Liam, gdy znaleźliśmy się na placu.
-Ja chcę watę cukrową! - zapiszczałam na widok stanowiska ze smakołykiem i pociągnęłam Payne'a za rękę.
Kiedy już zjedliśmy watę, ruszyliśmy na karuzelę. Liam zrobił mi kilka zdjęć na plastikowym kucyku, które wstawił na twittera z podpisem: "Księżniczko, gdzie twój książę?''
Ja również zalogowałam się na aplikacji i napisałam tweeta o treści: "Mój książę chyba pomylił zamki, za to jest ze mną mój wierny rumak." po czym dodałam uprzednio zrobione zdjęcie Liam'a.
Chcąc kontynuować zabawę wybraliśmy jako nasz następny obiekt dom strachu. Nie zdawałam sobie sprawy jaki z chłopaka jest panikarz. Ja zamiast bać się podczas zwiedzania, nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, widząc przerażoną minę Liam'a i słysząc co chwilę piski, kiedy chłopak wtulał się w moje ramię spanikowany przerażającym widokiem kościotrupa. Po wyjściu nadal nie mogłam przestać się śmiać, a Payne już nieco uspokojony tłumaczył się.
-Tak na prawdę się nie bałem. Po prostu chciałem Ciebie przytulić. - zaśmiał się nerwowo.
-O!
Uważaj, bo uwierzę. - śmiałam się głośno. - Poza tym to nie ty
przytulałeś mnie, a ja Ciebie co było przyznasz... zabawne?
-Czepiasz się. - Liam założył ręce na klatce piersiowej. Wyglądał tak uroczo.
-Foch? - spytałam zdziwiona i nadal rozbawiona. Jednak chłopak się nie odezwał i przyśpieszył kroku.
-No nie gadaj, że się serio obraziłeś. - dogoniłam go, dorównując mu kroku. - W moje urodziny? Ah tak. Dobrze, ja też mam focha. Foch! - powiedziałam zakładając ręce na klatce piersiowej i zadzierając teatralnie głowę do góry, po czym ruszyłam w odwrotnym kierunku.
Już po chwili słyszałam jak biegnie w moją stronę, jednak nie odwróciłam się.
-Dokąd to księżniczko? - zaśmiał się szatyn i wziął mnie na ręce.
-Puszczaj Payne! Obraziłam się na Ciebie! - powiedziałam wyrywając się.
-Ani mi się śni. Teraz ja mam dla Ciebie niespodziankę.
-No przestań, przepukliny dostaniesz. - powiedziałam poważnie.
-Jesteś lekka jak piórko. Mógłbym Cię nosić cały dzień, a i tak bym się nie zmęczył. - powiedział mój przyjaciel.
-Zobaczymy za chwilę. - odparłam i już więcej nie protestowałam.
Oczywiście Liam nie niósł mnie na rękach całą tą drogę. Po 10 minutach się zasapał, ale nie chciał pokazać, że jest mu ciężko. Widząc jego minę, zaśmiałam się w duchu i dając mu satysfakcję, zaczęłam go łaskotać.
-Przestań! Przestań, bo Cię puszczę. - powiedział poważnie chłopak. Mój plan szedł po mojej myśli, więc nie zaprzestałam wcześniejszej czynności i nadal łaskotałam go w okolicach żeber.
-Okay, sama tego chciałaś. - Liam postawił mnie na nogi i kucnął łapiąc ledwo oddech. Podeszłam do chłopaka widząc, że jest zmęczony.
-Wiem, że niósł byś mnie dalej, aż w końcu padł byś zmęczony i musiałabym zadzwonić po pogotowie. - zaśmiałam się. - Na przyszłość kochanie, nie próbuj mi niczego udowodnić. Mi nie musisz. Kocham Cię nawet jak się boisz i jesteś zmęczony. - szepnęłam i pocałowałam go w policzek.
*** godzinę później ***
-No. Jesteśmy na miejscu. - powiedział Liam stając przed nieznanym mi budynkiem.
-Eee, ale gdzie my jesteśmy i właściwie co tu robimy? - spytałam zaskoczona.
Znaleźliśmy się przed małą restauracyjną salą, gdzieś na obrzeżach miasta. Wokół było cicho i spokojnie. Nie wiem co chłopak kombinował, ale nie byłam zadowolona.
-Już mi się nie podoba, że tu jesteśmy. - powiedziałam przestępując z nogi na nogę.
-Boisz się mnie? - uśmiechnął się Payne.
-Czepiasz się. - Liam założył ręce na klatce piersiowej. Wyglądał tak uroczo.
-Foch? - spytałam zdziwiona i nadal rozbawiona. Jednak chłopak się nie odezwał i przyśpieszył kroku.
-No nie gadaj, że się serio obraziłeś. - dogoniłam go, dorównując mu kroku. - W moje urodziny? Ah tak. Dobrze, ja też mam focha. Foch! - powiedziałam zakładając ręce na klatce piersiowej i zadzierając teatralnie głowę do góry, po czym ruszyłam w odwrotnym kierunku.
Już po chwili słyszałam jak biegnie w moją stronę, jednak nie odwróciłam się.
-Dokąd to księżniczko? - zaśmiał się szatyn i wziął mnie na ręce.
-Puszczaj Payne! Obraziłam się na Ciebie! - powiedziałam wyrywając się.
-Ani mi się śni. Teraz ja mam dla Ciebie niespodziankę.
-No przestań, przepukliny dostaniesz. - powiedziałam poważnie.
-Jesteś lekka jak piórko. Mógłbym Cię nosić cały dzień, a i tak bym się nie zmęczył. - powiedział mój przyjaciel.
-Zobaczymy za chwilę. - odparłam i już więcej nie protestowałam.
Oczywiście Liam nie niósł mnie na rękach całą tą drogę. Po 10 minutach się zasapał, ale nie chciał pokazać, że jest mu ciężko. Widząc jego minę, zaśmiałam się w duchu i dając mu satysfakcję, zaczęłam go łaskotać.
-Przestań! Przestań, bo Cię puszczę. - powiedział poważnie chłopak. Mój plan szedł po mojej myśli, więc nie zaprzestałam wcześniejszej czynności i nadal łaskotałam go w okolicach żeber.
-Okay, sama tego chciałaś. - Liam postawił mnie na nogi i kucnął łapiąc ledwo oddech. Podeszłam do chłopaka widząc, że jest zmęczony.
-Wiem, że niósł byś mnie dalej, aż w końcu padł byś zmęczony i musiałabym zadzwonić po pogotowie. - zaśmiałam się. - Na przyszłość kochanie, nie próbuj mi niczego udowodnić. Mi nie musisz. Kocham Cię nawet jak się boisz i jesteś zmęczony. - szepnęłam i pocałowałam go w policzek.
*** godzinę później ***
-No. Jesteśmy na miejscu. - powiedział Liam stając przed nieznanym mi budynkiem.
-Eee, ale gdzie my jesteśmy i właściwie co tu robimy? - spytałam zaskoczona.
Znaleźliśmy się przed małą restauracyjną salą, gdzieś na obrzeżach miasta. Wokół było cicho i spokojnie. Nie wiem co chłopak kombinował, ale nie byłam zadowolona.
-Już mi się nie podoba, że tu jesteśmy. - powiedziałam przestępując z nogi na nogę.
-Boisz się mnie? - uśmiechnął się Payne.
-Nie Ciebie, tylko twoich durnych
pomysłów. Nie wiem jak ty, ale ja wracam do domu. - powiedziałam i
obróciłam się plecami do chłopaka przymierzając się do
marszu.
-Hej! - powiedział Liam zjawiając się przede mną. - Mnie nie musisz się bać. Przecież nigdy bym nie pozwolił zrobić Ci krzywdy, a tym bardziej sam bym jej nie zrobił. - Liam wziął moją twarz w dłonie i spojrzał na mnie smutno. - Dlaczego nie możesz mi zaufać?
-To nie tak, że Ci nie ufam Liam. Ja tylko... - westchnęłam. - Nie lubię niespodzianek, ale też trudno mi zaufać w pełni, nie Tobie, a twojemu instynktowi. Wiem jak jest. Po prostu, boję się o mnie i Harry'ego rozumiesz? Jeden głupi ruch i... - zawahałam się.
-Cii. Już dobrze. Obiecuję, przysięgam, przyrzekam, nie będę już nigdy robił nic, żeby zaszkodzić Tobie i Harry'emu. - Payne spojrzał mi w oczy. - Przyrzekam. - powtórzył cicho i przytulił mnie mocno do siebie.
-Czy teraz zaufasz mi i dasz sobie podarować najwspanialszy prezent jaki chcę Ci dać? - spytał poważnie mój przyjaciel.
-Nie wiem, czy mam ochotę jeszcze świętować. To wszystko przez to, że tak cholernie tęsknie za Harry'm. - powiedziałam szczerze.
-Obiecuję, że po przekroczeniu progu tej restauracji, zapomnisz o tym, że go tu teraz nie ma. A teraz chodź. - pociągnął mnie za rękę i weszliśmy do środka.
W środku panował półmrok. Liam objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w głąb pomieszczenia. Sama przed sobą przyznałam się, że się obawiam tego co ma nadejść. Nagle usłyszałam jakiś szmer, a po chwili stłumiony chichot.
-Co tu się... - zaczęłam.
-Niespodzianka! - krzyknęli wszyscy kiedy zapaliło się światło.
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Przede mną stała moja najbliższa rodzina i przyjaciele. Spojrzałam uśmiechnięta na Liam'a.
-Czyli, że... kłamałeś? - spytałam mrużąc oczy i dźgając go palcem w bok.
-Miałem dobre intencje. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego. - uśmiechnął się i pocałował w policzek, po czym odsunął robiąc miejsce reszcie gości. Każdy składał mi życzenia i wręczał prezenty, a ja nadal będąc w lekkim szoku, nie wiedziałam z kim rozmawiam i co mówię. Nagle przede mną stanęła Debra.
-Co ty tu... To znaczy, jak? - spytałam zaskoczona jej widokiem.
-Harry mnie zaprosił. - wytłumaczyła. - Wszystkiego najlepszego. - powiedziała radośnie i rzuciła mi się na szyję, całując w oba policzki.
-Harry? - spytałam zdziwiona, ale moja siostra już zniknęła z pola mojego widzenia, a przede mną stanął nikt inny jak Niall, Lou i Zayn.
-Wszystkiego najlepszego siostrzyczko. - powiedzieli razem.
-Chłopcy! - zapiszczałam i rzuciłam się na nich, tworząc jeden, wielki uścisk. - Kocham Was, wiecie? Ale powiedzcie mi, gdzie jest do cholery Harold. - zażądałam.
-Tak, cała Wiki. Chciałabyś wszystko już. Nie możesz się nami chwilę nacieszyć? Nie widzieliśmy Cię ponad tydzień, a ty tylko o swoim Curlym. - zaśmiał się Lou i pokręcił głową. - No, ale Hazz też pewnie się niecierpliwi, więc oglądaj. - chłopcy zostawili mnie samą na środku pomieszczenie, kiedy sami zajęli miejsce przy wcześniej przygotowanych stolikach. Nagle wszyscy ucichli, a przede mną na scenie pojawił się mój chłopak. Ubrany tak seksownie, jak tylko mógł on wyglądać. Ciemno granatowe jeansy, biała koszula i granatowa marynarka. "Cały Harry" - pomyślałam i zaśmiałam się cicho. W ręku loczek trzymał ogromny bukiet czerwonych róż, które tak bardzo kontrastowały z białą koszulą. Jego loczki błyszczały, a jego twarz była przepełniona radością, ale widziałam też... strach? Harry się bał? Ale czego? Z mojej twarzy zniknął uśmiech. W tym momencie z głośników poleciały pierwsze nuty mojej ulubionej piosenki Justina Bieber'a – Die In Your Arms.
Powiedz, że mnie kochasz
Tak bardzo jak ja Ciebie, taak
Mogłabyś mnie zranić? Czy mogłabyś mi to zrobić?
Kochanie czy byś mnie okłamała? Bo prawda boli dużo bardziej
Czy robiłabyś rzeczy, które mnie doprowadzają do szału?
Zostawiłabyś moje serce przed drzwiami?
Nie mogę nic na to poradzić, jestem samolubny
Nie ma opcji żebym się tobą dzielił
To by złamało moje serce na kawałki
Bo szczerze prawda jest taka, że
Jeśli mógłbym umrzeć w Twoich ramionach, nie miałbym nic przeciwko, bo kiedy mnie dotykasz, ja po prostu...
Umieram w Twoich ramionach, czuję się tak świetnie
Więc kochanie, proszę nie przestawaj
Kochanie, wiem, że kochanie Ciebie nie jest łatwe, ale jest warte spróbowania ...
Harry śpiewał piosenkę Justina z każdym wersem zbliżając się do mnie co raz bliżej, a do moich oczu napłynęły łzy wzruszenia, ale nadal zastanawiałam się czemu w oczach Harry'ego widać lęk. Czego obawiał się mój chłopak. Kiedy już piosenka się skończyła, Styles stał tak blisko mnie, że stykaliśmy się czołami, a ja pociągałam nosem.
-Witaj kochanie. - powiedział Harry. - Przepraszam, że nie dotrzymałem obietnicy i nie pojawiłem się wcześniej, ale chciałem to przygotować jak najlepiej potrafiłem. Chciałem, żeby było idealnie, od tego wszystko zależy. Przez cały ten tydzień układałem sobie to wszystko w myślach. Każda sekunda bez Ciebie sprawiała, że moje serce biło wolniej, miałem wrażenie, że nie potrafię oddychać. Wiem, że może to za wcześnie, ale będąc tak daleko od Ciebie, nie mogąc Ciebie dotknąć i poczuć, zdałem sobie sprawę, że nie umiem bez Ciebie żyć. Za każdym razem, gdy zasypiałem bez Ciebie u boku, na moim sercu pojawiała się rana, a kiedy budziłem się rano, nie widziałem powodu, żeby wstawać z łóżka. Teraz stojąc tutaj przed Tobą, chciałem Ci powiedzieć, że jesteś moim powietrzem, a życie bez Ciebie jest bez sensu. - Harry spojrzał mi głęboko w oczy, po czym wciągnął głęboko powietrze, uklęknął przede mną. - Wiktorio Szulc, czy zostaniesz moją żoną? - spytał Harry, wyciągając przede mną śliczny pierścionek.
Moje serce stanęło na sekundę, a ręka powędrowała do ust, tłumiąc dźwięk zachwytu i zdziwienia zarazem. Trwało to sekundy, a ja pisnęłam radośnie.
-Tak! - rzuciłam się Harry'emu na szyję całując go namiętnie. - Kocham Cię mój wariacie. - powiedziałam wsuwając rękę w jego loczki i pogłębiając pocałunek. Czułam jak całe napięcie upływa z Harry'ego.
Resztę wieczoru spędziliśmy na cieszeniu się sobą na wzajem i świętowaniu moich 19 urodzin.
-Hej! - powiedział Liam zjawiając się przede mną. - Mnie nie musisz się bać. Przecież nigdy bym nie pozwolił zrobić Ci krzywdy, a tym bardziej sam bym jej nie zrobił. - Liam wziął moją twarz w dłonie i spojrzał na mnie smutno. - Dlaczego nie możesz mi zaufać?
-To nie tak, że Ci nie ufam Liam. Ja tylko... - westchnęłam. - Nie lubię niespodzianek, ale też trudno mi zaufać w pełni, nie Tobie, a twojemu instynktowi. Wiem jak jest. Po prostu, boję się o mnie i Harry'ego rozumiesz? Jeden głupi ruch i... - zawahałam się.
-Cii. Już dobrze. Obiecuję, przysięgam, przyrzekam, nie będę już nigdy robił nic, żeby zaszkodzić Tobie i Harry'emu. - Payne spojrzał mi w oczy. - Przyrzekam. - powtórzył cicho i przytulił mnie mocno do siebie.
-Czy teraz zaufasz mi i dasz sobie podarować najwspanialszy prezent jaki chcę Ci dać? - spytał poważnie mój przyjaciel.
-Nie wiem, czy mam ochotę jeszcze świętować. To wszystko przez to, że tak cholernie tęsknie za Harry'm. - powiedziałam szczerze.
-Obiecuję, że po przekroczeniu progu tej restauracji, zapomnisz o tym, że go tu teraz nie ma. A teraz chodź. - pociągnął mnie za rękę i weszliśmy do środka.
W środku panował półmrok. Liam objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w głąb pomieszczenia. Sama przed sobą przyznałam się, że się obawiam tego co ma nadejść. Nagle usłyszałam jakiś szmer, a po chwili stłumiony chichot.
-Co tu się... - zaczęłam.
-Niespodzianka! - krzyknęli wszyscy kiedy zapaliło się światło.
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Przede mną stała moja najbliższa rodzina i przyjaciele. Spojrzałam uśmiechnięta na Liam'a.
-Czyli, że... kłamałeś? - spytałam mrużąc oczy i dźgając go palcem w bok.
-Miałem dobre intencje. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego. - uśmiechnął się i pocałował w policzek, po czym odsunął robiąc miejsce reszcie gości. Każdy składał mi życzenia i wręczał prezenty, a ja nadal będąc w lekkim szoku, nie wiedziałam z kim rozmawiam i co mówię. Nagle przede mną stanęła Debra.
-Co ty tu... To znaczy, jak? - spytałam zaskoczona jej widokiem.
-Harry mnie zaprosił. - wytłumaczyła. - Wszystkiego najlepszego. - powiedziała radośnie i rzuciła mi się na szyję, całując w oba policzki.
-Harry? - spytałam zdziwiona, ale moja siostra już zniknęła z pola mojego widzenia, a przede mną stanął nikt inny jak Niall, Lou i Zayn.
-Wszystkiego najlepszego siostrzyczko. - powiedzieli razem.
-Chłopcy! - zapiszczałam i rzuciłam się na nich, tworząc jeden, wielki uścisk. - Kocham Was, wiecie? Ale powiedzcie mi, gdzie jest do cholery Harold. - zażądałam.
-Tak, cała Wiki. Chciałabyś wszystko już. Nie możesz się nami chwilę nacieszyć? Nie widzieliśmy Cię ponad tydzień, a ty tylko o swoim Curlym. - zaśmiał się Lou i pokręcił głową. - No, ale Hazz też pewnie się niecierpliwi, więc oglądaj. - chłopcy zostawili mnie samą na środku pomieszczenie, kiedy sami zajęli miejsce przy wcześniej przygotowanych stolikach. Nagle wszyscy ucichli, a przede mną na scenie pojawił się mój chłopak. Ubrany tak seksownie, jak tylko mógł on wyglądać. Ciemno granatowe jeansy, biała koszula i granatowa marynarka. "Cały Harry" - pomyślałam i zaśmiałam się cicho. W ręku loczek trzymał ogromny bukiet czerwonych róż, które tak bardzo kontrastowały z białą koszulą. Jego loczki błyszczały, a jego twarz była przepełniona radością, ale widziałam też... strach? Harry się bał? Ale czego? Z mojej twarzy zniknął uśmiech. W tym momencie z głośników poleciały pierwsze nuty mojej ulubionej piosenki Justina Bieber'a – Die In Your Arms.
Powiedz, że mnie kochasz
Tak bardzo jak ja Ciebie, taak
Mogłabyś mnie zranić? Czy mogłabyś mi to zrobić?
Kochanie czy byś mnie okłamała? Bo prawda boli dużo bardziej
Czy robiłabyś rzeczy, które mnie doprowadzają do szału?
Zostawiłabyś moje serce przed drzwiami?
Nie mogę nic na to poradzić, jestem samolubny
Nie ma opcji żebym się tobą dzielił
To by złamało moje serce na kawałki
Bo szczerze prawda jest taka, że
Jeśli mógłbym umrzeć w Twoich ramionach, nie miałbym nic przeciwko, bo kiedy mnie dotykasz, ja po prostu...
Umieram w Twoich ramionach, czuję się tak świetnie
Więc kochanie, proszę nie przestawaj
Kochanie, wiem, że kochanie Ciebie nie jest łatwe, ale jest warte spróbowania ...
Harry śpiewał piosenkę Justina z każdym wersem zbliżając się do mnie co raz bliżej, a do moich oczu napłynęły łzy wzruszenia, ale nadal zastanawiałam się czemu w oczach Harry'ego widać lęk. Czego obawiał się mój chłopak. Kiedy już piosenka się skończyła, Styles stał tak blisko mnie, że stykaliśmy się czołami, a ja pociągałam nosem.
-Witaj kochanie. - powiedział Harry. - Przepraszam, że nie dotrzymałem obietnicy i nie pojawiłem się wcześniej, ale chciałem to przygotować jak najlepiej potrafiłem. Chciałem, żeby było idealnie, od tego wszystko zależy. Przez cały ten tydzień układałem sobie to wszystko w myślach. Każda sekunda bez Ciebie sprawiała, że moje serce biło wolniej, miałem wrażenie, że nie potrafię oddychać. Wiem, że może to za wcześnie, ale będąc tak daleko od Ciebie, nie mogąc Ciebie dotknąć i poczuć, zdałem sobie sprawę, że nie umiem bez Ciebie żyć. Za każdym razem, gdy zasypiałem bez Ciebie u boku, na moim sercu pojawiała się rana, a kiedy budziłem się rano, nie widziałem powodu, żeby wstawać z łóżka. Teraz stojąc tutaj przed Tobą, chciałem Ci powiedzieć, że jesteś moim powietrzem, a życie bez Ciebie jest bez sensu. - Harry spojrzał mi głęboko w oczy, po czym wciągnął głęboko powietrze, uklęknął przede mną. - Wiktorio Szulc, czy zostaniesz moją żoną? - spytał Harry, wyciągając przede mną śliczny pierścionek.
Moje serce stanęło na sekundę, a ręka powędrowała do ust, tłumiąc dźwięk zachwytu i zdziwienia zarazem. Trwało to sekundy, a ja pisnęłam radośnie.
-Tak! - rzuciłam się Harry'emu na szyję całując go namiętnie. - Kocham Cię mój wariacie. - powiedziałam wsuwając rękę w jego loczki i pogłębiając pocałunek. Czułam jak całe napięcie upływa z Harry'ego.
Resztę wieczoru spędziliśmy na cieszeniu się sobą na wzajem i świętowaniu moich 19 urodzin.
Dziękuję Wam za te wspierające komentarze.
Jesteście niesamowici, a ja mam zaszczyt mogąc tworzyć dla Was tą
historię. Jest mi szalenie miło i ciepło na sercu, kiedy piszecie do
mnie z pytaniem o następny rozdział. Miło jest wiedzieć, że na prawdę na
niego czekacie. Pisząc ten rozdział miałam przed oczami tą scenę.
Chociaż początek nie podoba mi się, koniec jak dla mnie wyszedł prawie
idealnie. Mam nadzieję, że spodoba się Wam on równie mocno co mi ;) Tak
więc czekam na komentarze i przesyłam Wam mnóstwo buziaków ;* ;* ;*
PIERŚCIONEK WIKTORII
O ja pierdzielę! ;D
OdpowiedzUsuńJaki boski rozdział! ;p
Szczerze? Chyba jeden z najlepszych <3
Świetnie to opisałaś, od początku do końca ;)
I przyznam szczerze, że mnie zaskoczyłaś ;p
I ta przemowa Harrego... matko - mój ulubiony fragment! ;)
nie no... brak mi słów ;***
No i... kiedy będzie następny? ;P
O Ku*wa popłakałam się za wzruszenia kiedy następny rozdział kocham ciebie i twoje imaginy aaaaaaa . Poprostu te imaginy są boskie :***
OdpowiedzUsuńRany, jest świetny rozdział. Aż łezka poleciała. Takie wzruszające. Zapraszam do mnie i czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńAwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww!!!!!!! Cudowny ! :D
OdpowiedzUsuńOsz kurde *____________*
OdpowiedzUsuńTo takie piękne, oświadczyny i jego mowa i piosenka...
Aaawww też tak chce xD
Dobra to ja teraz czekam na dzieci i ślub xD
Pzdr. i zapraszam do mnie: http://we-will-always-love.blogspot.com/
o matko ! xDD
OdpowiedzUsuńspodziewalam sie wszystkiego ale nie tego ze jej sie oswiadczy haha :)
Swietny rozdzial czekam na nastepny xx
Świetny rozdział ; ) Końcówka tego rozdziału..Piękna..Wzruszyłam się; )
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ; );*
Oj... jak słodko... kurde tez tak chce :)
OdpowiedzUsuńAwwww... nic innego nie przychodzi mi do glowy jako sensowny komentarz :)
czekam na NN :*
To opowiadanie jest świetne ! czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńkocham tooo!!! opowiadanie jest zaje**iste ;) dodaj cos szybko bo umieram z ciekawości ;p
OdpowiedzUsuńdziewczyno masz talent !!! bardzo mi się podoba twoje opowiadanie i z niecierpliwościom czekam na kolejny xo :P
OdpowiedzUsuńZajarałam się :D Dalej mam banana na ryju xD Kiedy kolejny rozdział ?
OdpowiedzUsuńkochaam , kocham twój styl pisania !!! proszę kolejny rozdział !!!
OdpowiedzUsuńJej kocham cię. Rozdział jest naprawde boski , nie mógł być lepszy.
OdpowiedzUsuńfajny zwrot akcji :) kto by się spodziewał ,że oświadczy się jej .
OdpowiedzUsuń*______* i jeszcze śpiewał !!! sama bym go schrupała ^ ^
Mmm. Super jest :)
OdpowiedzUsuńwpadłam na ten blog przypadkiem , zaciekawił mnie pierwszy rozdział i przeczytałam wszystkie . Stwierdzam iż autorka tego bloga jest bardzo utalentowana ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam <3
ojejku ;) to bardzo miłe ;D dziękuje ;*
Usuńyyy... O mój Boże, czy on się jej właśnie oświadczył ?!
OdpowiedzUsuńNo Kochana, zaskoczyłaś mnie i to bardzo! ;D
Świetnie to wszystko opisałaś, ta przemowa i wgl.
Nie no, przyznam się, że miałam łzy w oczach ze wzruszenia :)
OMG! Nigdy bym na to nie wpadła..;P
OdpowiedzUsuńAle jest świetny czekam NN;) xxx