Jakość bloga

czwartek, 29 marca 2012

Rozdział 4 - "Wiem kim jesteś"

Pierwszy dzień w Londynie nie zapowiadał, żeby cokolwiek ważnego dla mnie miało się wydarzyć. Mówią, że sen w nowym miejscu się sprawdza. Obudziłam się, poleżałam chwilę, po czym usiadłam na łóżku i się przeciągnęłam. Przypomniałam sobie swój sen i uśmiechnęłam się do siebie. "Głupia, przecież on się nie spełni".– pomyślałam i pokręciłam głową. Śniło mi się, że miałam mały wypadek z jednym z członków One Direction i opatrywałam jego rany. W głowie miałam cały czas wygląd jego oczu. Spojrzałam na zegarek, była 8:30. Postanowiłam ubrać się i zjeść śniadanie. Wyjęłam z szafy krótkie, czerwone spodenki a do tego czarną bluzkę na ramiączkach z napisem "SORRY". Skierowałam się do łazienki, poranna toaleta zajęła mi około 20 minut. Gotowa poszłam do kuchni. Na lodówce wisiała karteczka, zrobiłam kilka kroków, żeby przeczytać jej treść:

"Jesteśmy w pracy. Wyprowadziliśmy Tomy'ego, więc nie musisz już tego robić. Śniadanie niestety musisz sobie zrobić sama. W domu będziemy koło godziny 15. Całujemy. Twoje wariaty ;*"

Przykleiłam kartkę na jej poprzednie miejsce, nie wiedziałam na co mam ochotę, więc zrobiłam sobie tylko płatki z mlekiem. Napełniłam miski psa, po czym zabrałam się za swoje jedzenie. Kiedy zjadłam, pozmywałam po sobie i poszłam do swojego pokoju. Nie wiedziałam co robić, podeszłam do biurka, żeby włączyć laptopa. Chciałam wejść na skype'a, żeby porozmawiać z Julką. Przyjaciółka była dostępna, więc zadzwoniłam. Rozmawiałyśmy dość długo, kiedy skończyłyśmy, stwierdziłam,że wejdę jeszcze na facebook'a i twitter'a. Na facebook'u nic szczególnego się nie działo, natomiast na twitterze od razu w oczy rzuciła mi się zwiększona liczba osób, które mnie obserwują, kiedy zobaczyłam kim jest owa osoba, serce stanęło mi, a w myślach miałam swój sen. Siedziałam i gapiłam się w monitor komputera z dobre 5 minut. Uśmiechnięta od ucha do ucha, z łomoczącym sercem zamknęłam laptopa. Stwierdziłam, że muszę skorzystać z okazji, że świeci słońce (co w Londynie nie jest normą) i iść na spacer, zwiedzić okolicę. Założyłam białe trampki, wzięłam z wieszaka w korytarzu smycz i zawołałam psa. Tomy podbiegł do mnie machając wesoło ogonem, był szczęśliwy, że nie musi siedzieć w domu. Co jak co, ale półtoraroczne husky, są najsłodszymi zwierzętami na świecie. Zarażona dobrym humorem, pogłaskałam psa po grzbiecie i zapięłam smycz. Gotowi, skierowaliśmy się do wyjścia. Wyszłam za ogrodzenie, rozejrzałam się dookoła.
-To co, w lewo czy prawo? - spytałam psa. W odpowiedzi dostałam tylko szarpnięcie smyczą. Tomy postanowił, że pójdziemy w lewo. Szliśmy powoli mijając kolejne domki, przeszliśmy jakieś dwie przecznice i dotarliśmy do parku. Było tutaj znacznie więcej ludzi, niż w okolicy domu, w którym mieszkałam, ale nie było tłoczno. Ludzie robili różne rzeczy, od jazdy na rowerach, poprzez bieganie, aż do siedzenia przy laptopach. Ruszyłam w stronę parku i wyciągnęłam telefon, właśnie miałam pisać sms'a, kiedy ktoś przebiegł obok mnie, trącając mnie łokciem tak, że wypadł mi z rąk przedmiot, który w nich trzymałam.
-Ej, koleś uważaj jak leziesz. Nie jesteś tu sam.- krzyczałam po polsku, zapominając, że przecież jestem w Anglii. Podniosłam telefon i wyprostowałam się. Chłopak właśnie zawrócił i kierował się w moją stronę. Nie patrzałam na niego, musiałam się zorientować w jakim stanie jest mój telefon.
-Przepraszam, nie chciałem zrobić Ci krzywdy. Ale nie zrozumiałem niczego co krzyczałaś. Nie jesteś chyba stąd. - mówił powoli. Ja w tym czasie podniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć i to był błąd. Spojrzałam w te jego piękne, brązowe oczy i odpłynęłam. Miałam słabość do tego koloru oczu. Dotarło do mnie właśnie na kogo nakrzyczałam. Stałam tak zapominając o świecie, ale musiałam się otrząsnąć.
-Nic Ci nie jest? Wszystko okay? - pytał ze zmartwionym wyrazem twarzy.
-Tak, przepraszam. To przez twoje oczy. - powiedziałam nim zdążyłam to przemyśleć. Patrzałam cały czas w jego oczy.
-Oczy? Coś z nimi nie tak? O nie! Pewnie przez ten wypadek mam zeza. - histeryzował, machając rękami przed swoją twarzą. Zaczęłam się śmiać.
-Z twoimi oczami wszystko w porządku. Po prostu są piękne. - powiedziałam czerwieniąc się przy tym jak jakiś burak. Spojrzałam na swoje buty, żeby nie widział mojej twarzy. Nie zwracałam uwagi na to, że jest sławny, mnie oczarowały jego oczy. Jego piękne brązowe oczy.
-Dziękuje. To miłe. Jestem Liam. - wyciągnął rękę w moją stronę.
-Wiki. - odparłam podając mu dłoń. Nadal nie patrzałam na niego, tylko gdzieś w ziemię.
-Piękne imię dla pięknej kobiety. - uśmiechnął się. - Dlaczego na mnie nie spojrzysz?
Spojrzałam na niego nadal zarumieniona. Nie mówiłam nic.
-O to mi chodziło. Do twarzy Ci z tym kolorem. - zaśmiał się cicho. - To miał by komplement.
Między nami nastała chwila ciszy. Postanowiłam się odezwać.
-Słuchaj...-powiedzieliśmy oboje w tym samym czasie i zaczęliśmy się śmiać.
-Może w ramach przeprosin dasz się zaprosić na kawę. - spytał.
-Chyba nie powinieneś. - powiedziałam cicho.
-Czego nie powinienem i dlaczego? - zdziwił się.
-Liam ja wiem kim jesteś. Twoje zdjęcie jest na co drugim billboardzie. Nie powinieneś się ze mną pokazywać. - powiedziałam poważnym tonem. Nie chciałam ściągać na niego i siebie kłopotów.
-O czym ty mówisz? Jestem dużym chłopcem i wiem co robię, nawet jeśli miałbym być potem na językach ludzi. Ty chyba jesteś tego warta, co? - nie wiem czy ostatnie zdanie było pytaniem, ale zabrzmiało tak słodko w jego ustach. Musiałam się oprzeć pokusie zgodzenia się na propozycję. Lubiłam go chociaż znałam go tylko z filmików i wywiadów. Przecież on był gwiazdą, należał do tego całego chorego świata mediów.
-Nie mogę. Liam przepraszam, ale nie chcę. - gubiłam się w swoich zeznaniach. Przecież nie powiem mu, że go uwielbiam i chętnie rzuciłabym mu się na szyję. Nie mogę.
-Muszę już iść. -spojrzałam na niego smutno i obróciłam się na pięcie.
-Poczekaj, mogę chociaż liczyć na twój numer? - krzyknął za mną.
-Obserwujesz mnie na twitterze. - rzuciłam i ruszyłam szybkim krokiem przed siebie.
Cały czas myślałam o tym co się wydarzyło. Nie chciałam wracać do domu.Cały czas biłam się z myślami. Żałowałam, że nie zgodziłam się iść z nim na kawę, a z drugiej strony, wiedziałam, że dobrze zrobiłam. Jutro i tak pewnie będą nasze zdjęcia w gazetach. Już widzę te nagłówki "Nowa miłość Liam'a?", "Kim jest tajemnicza nieznajoma?". Przecież te hieny tylko czekają, na jakieś potknięcie z ich strony. Współczułam im, wiedziałam jaką cenę ma sława. Właśnie stałam przed domem,ale postanowiłam przejść się jeszcze kawałek w drugą stronę, jak najdalej parku.Szłam kawałek, kiedy coś przykuło moją uwagę, więc spojrzałam w stronę obiektu zainteresowania. Tego było za wiele. Za rogiem, po drugiej stronie ulicy zobaczyłam czterech chłopaków wchodzących do budynku. To byli oni. One Direction. Nie mogłam uwierzyć.W Polsce przez miesiąc spamowałam ich twittery, prosząc ich,żeby mnie obserwowali. Dałam sobie spokój, bo przecież w tłumie szalonych fanek nic nie zdziałam. A tutaj w ciągu jednego dnia tyle atrakcji, chociaż dzień jeszcze się nie skończył. Teraz stałam prawie pod ich domem i nawet nie podeszłam, żeby się przywitać z moimi sąsiadami. Boże, jestem sąsiadką One Direction. To się nie mieściło w mojej głowie. Stwierdziłam, że zostawię ich w spokoju. Nie pójdę się przywitać, bo pewnie nie otworzą, albo potraktują mnie jak jakąś psychofankę. Uwielbiałam ich, ale nie mogłam nazwać siebie Directionerką. Te dziewczyny wiedzą o nich zdecydowanie więcej niż ja. Stwierdziłam, że nie będę kusić losu i wrócę do domu. W drodze powrotnej zadzwoniłam do Julii, aby opowiedzieć jej co mnie dzisiaj spotkało. Na szczęście nie płacę za rozmowy z przyjaciółką, bo inaczej musiałabym wziąć kredyt na spłatę rachunków.
-Cześć kochanie. Nie uwierzysz jak Ci powiem co się stało. - mówiłam podekscytowana.
-No opowiadaj. Chyba już wiem co chcesz mi powiedzieć. Pewnie poznałaś jakiegoś przystojniaka. - spytała, choć jej głos nie brzmiał miło.
-No w pewnym sensie. Najpierw wpadł na mnie Liam i zaprosił na kawę, a później spotkałam resztę One Direction. To znaczy nie spotkałam dosłownie, po prostu szłam ulicą i ich zobaczyłam i wiem gdzie mieszkają. Jestem ich sąsiadką. - wszystko to mówiłam na jednym wydechu.
-Wow, ale co ten cały Payne wpadł na Ciebie tak specjalnie i co spytał czy pójdziesz z nim na kawę? W ogóle poszłaś? I jak było? - niby się nimi nie interesuje, ale jeśli moja osoba ma z tym coś wspólnego, to jej głos staje się ożywiony.
-Taa jasne szedł sobie ulicą, zobaczył mnie i sobie pomyślał, a wpadnę na nią, pewnie się ucieszy. Jak ty coś powiesz...- westchnęłam, ale opowiedziałam jej jak było.
-Aha. - krótka odpowiedź, za którą miałam ochotę ją udusić.
-Aha?! Nie rusza Cię to? Nic? - byłam zdziwiona, że nawet taki news jej nie zadziwia.
-No okay spotkałaś tego całego typa. - mówiła bez wyrazu.
-Liam'a. - poprawiłam ją.
-No dobra nie ważne jak ma na imię. Spotkałaś go, to znaczy wpadł na Ciebie i zaprosił Cie na kawę, a ty się nie zgodziłaś, bo nie chciałaś być na językach innych. Okay rozumiem. - mówiła szybko, bez oznaki jakichkolwiek emocji.
-No tak było. Ej co Ci jest? -spytałam zmartwiona.
-Nic, po prostu zazdrość mnie zżera, że ten cały Liam pewnie niedługo spędzi z Tobą wakacje, a nie ja. - powiedziała smutno.
-Ej stara, ja z nim nie spędzę wakacji, na pewno, a jak jeszcze raz będziesz narzekać na swój marny los, to się do Ciebie wcale nie będę odzywać. - zagroziłam.
-Teraz jeszcze na mnie nakrzycz, że za Tobą tęsknie. Nie ma co, fajna przyjaciółka. - powiedziała i rozłączyła się.
-Ekstra. - powiedziałam sama do siebie. Spojrzałam na Tomy'ego i westchnęłam. - Nie ma lekko piesku.
Kiedy dotarłam do domu zdjęłam psu smycz i poszłam do kuchni, byłam strasznie głodna. Dochodziła godzina 15, w domu jeszcze nikogo nie było. "Pewnie zaraz będą"- pomyślałam, nalałam sobie tylko soku, bo stwierdziłam, że jak teraz coś przekąszę to później nie tknę obiadu, a nie chciałam robić przykrości Anecie. Wystarczyło mi, że już pierwszego dnia pobytu tutaj pokłóciłam się z przyjaciółką, w dodatku strasznie dokuczał mi fakt, że nie poszłam na kawę z Liam'em. Ale do kogo ja miałam mieć pretensje? Poszłam do siebie do pokoju, pomyślałam, że wejdę sprawdzić co słychać w wirtualnym świecie. Standardowo włączyłam facebook'a, ale jak zwykle nie działo się tam nic specjalnego, znudzona włączyłam twittera. Popisałam chwilę ze znajomymi, twitnęłam wpis brzmiący: " Nie ma to jak kłótnia z osobą, na której Ci zależy :( ". Po chwili dostałam prywatną wiadomość o treści:
-To co kawa? :)
-Przepraszam, ale nie mam nastroju :(
-Nie daj się prosić, postaram się poprawić Ci humor.
-To nie ma sensu.
-Dobrze, skoro nie chcesz trudno. Jeszcze będę próbował ;*
Westchnęłam. Wyłączyłam komputer i położyłam się na łóżko. Usłyszałam, że drzwi otwierają się, a po chwili dało się słyszeć głos kuzynki.
-Jesteśmy!
Nie chciało mi się wstawać, w dodatku musiałam udawać, że wszystko jest w porządku. Nie chciałam martwić rodziny. Stwierdziłam, że przecież i tak mnie tu znajdą, więc powoli zwlokłam się z łóżka i poczłapałam do kuchni. Tak bardzo chciałam, żeby ten dzień już się skończył. Uśmiechnęłam się szeroko i stanęłam w wejściu do pomieszczenia.
-Hej. - powiedziałam, starałam się przekonać domowników, że wszystko jest okay.
-Hej, coś nie za wesoło wyglądasz. - spojrzał na mnie Kacper.
-Dziękuję Ci kuzynku, wiedziałam, że na Ciebie zawsze mogę liczyć. - odparłam ironicznie.
-Och Wika, po prostu się martwię. Jesteś tutaj pierwszy dzień, a wyglądasz jakbyś spędziła tutaj miesiąc, walcząc z wiatrakami. - jego słowa chyba miały sugerować, że wyglądam na wykończoną psychicznie. Tak też się czułam.
-Za dobrze mnie znasz. - westchnęłam i usiałam na krześle. - Pokłóciłam się z Julką. Ona jest zazdrosna, że ja spędzam wakacje bez niej i... - nie chciałam im o tym mówić, ale już powiedziałam "i". Dlaczego nie ugryzłam się w język? Wkurzyłam się sama na siebie.
-..i? - spytała Aneta widząc moją minę.
-Nie ważne, po prostu się pokłóciłyśmy. - nie chciałam znowu opowiadać o mojej przygodzie z One Direction. Miałam nadzieję, że jutro moja rodzinka nie zobaczy mnie w gazecie.
-Dobra, będziesz chciała to powiesz, ale pamiętaj, że na nas możesz zawsze liczyć.- Kacper spojrzał na Anetę, po czym dodał – to co zamawiamy pizzę?
-Pewnie, dobra pizza, nie jest zła. - uśmiechnęłam się na siłę.
Po pół godzinie "przyjechała" pizza. Aneta stwierdziła, że teraz obejrzymy jakąś komedie. Wybraliśmy "Druhny". Usadowiliśmy się wygodnie na miejscach, każdy ze swoja pizzą i zaczęliśmy seans. Dawno się tak nie śmiałam, mój kuzyn co chwila komentował jakieś sceny, a jego komentarze, jak nikogo innego, doprowadzają mnie do śmiechu. Około godziny 18 skończył się film. Uśmiechnięta od ucha do ucha posprzątałam po nas.
-Cieszę się, że już Ci lepiej. - klepnął mnie w tyłek kuzyn.
-Erotoman. - powiedziałam ciszej, ale wiedziałam, że usłyszy. Uśmiechnęłam się.
-Chciałabyś mieć takiego erotomana za męża. - poruszał brwiami i przytulił dziewczynę.
-I co jeszcze? - spytałam ze śmiechem. - Wolałabym być starą panną niż mieć Cię za męża. - droczyłam się z nim.
-Wiem, że mnie kochasz. - puścił do mnie oczko, cały czas przytulał swoją dziewczynę.
-Rany, chłopie jaki ty jesteś upierdliwy. - wywróciłam oczami – Idę na spacer, muszę zadzwonić do Julii i na spokojnie z nią pogadać. Będę jak wrócę.- Założyłam białe trampki oraz czarną, skórzaną kurtkę i skierowałam się do wyjścia. Udałam się w stronę parku. Miałam ogromną nadzieję, że nie spotkam tam Liam'a. Nie miałam ochoty na tłumaczenie jemu, że ani dla mnie, ani dla niego dobrze nie skończy się ta znajomość. Całe szczęście w parku nie było dużo ludzi. Usiadłam na pierwszą wolną ławkę. Nie zamierzałam spędzić tu dużo czasu, chciałam tylko porozmawiać spokojnie z Julią. Wybrałam numer przyjaciółki. Po 3 sygnałach odebrała.
-Halo? - spytałam niepewnie.
-Tak? - jej głos nie brzmiał jakby była zdenerwowana.
-Posłuchaj chciałam Cię przeprosić, nie powinnam na Ciebie tak naskakiwać. To chyba z tęsknoty. -powiedziałam, starając się, żeby mój ton był miły.
-Daj spokój, to ja przepraszam. To wszystko przez to, że chciałabym być tam z Tobą i podrywać przystojniaków. - zażartowała.
-Żadnych przystojniaków, nie zbaczajmy na ten temat. Lepiej powiedz co słychać w Polsce.
Rozmawiałyśmy jeszcze jakiś czas. Zaczęło robić się ciemno, więc skierowałam się do domu. Wolałam wrócić przed zapadnięciem zmroku. Ten dzień nie był dla mnie najlepszy, ale nie chciałam, żeby skończył się jeszcze gorzej. Na moje szczęście do domu dotarłam cała i zdrowa. Było mi zimno. Na sobie nadal miałam krótkie spodenki. Weszłam do budynku. Wszyscy byli w salonie i oglądali jakiś program o gwiazdach. Spojrzałam na ekran i ujrzałam całą piątkę One Direction. Przewróciłam oczami i powiedziałam, że będę u siebie. Ściągnęłam buty i kurtkę, i poszłam do pokoju. Podeszłam do łóżka wzięłam piżamę i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i wróciłam do pokoju. Położyłam się na łóżko. Spojrzałam na zegarek, była dopiero 20, ale odczuwałam ogromne zmęczenie. Szeroko ziewnęłam, sięgnęłam do szafki nocnej po moje mp4, nie potrafiłam zasnąć bez muzyki. Włączyłam playlistę, obróciłam się na bok i myślałam co wydarzy się jutro. Bałam się o tym myśleć. Nawet nie zauważyłam kiedy odpłynęłam.



Wiem, że rozdział jest dość długi, ale nie chciałam rozbijać tego na dwie części, ponieważ kiedy zakładałam bloga, postanowiłam, że będę opisywać po jednym dniu z życia bohaterki. Tak więc nie mogłam dodać tego inaczej. Dziękuję za Wasze komentarze i głosy oddane w ankiecie. Bardzo miło wiedzieć, że ktoś docenia moje starania. :) Buziaki dla czytelników ;*

4 komentarze:

  1. Superowy. Juz nie mogę doczekać się kolejnego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy kolejny? Ten blog jest najlepszy :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podoba, czekam na kolejne rozdziały ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. zajebisty rozdział
    bardzo mi się podoba
    i czekam na nn "{
    zapraszam także do mnie
    http://onedirectionblogstory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń