Pierwszy dzień w Londynie nie
zapowiadał, żeby cokolwiek ważnego dla mnie miało się wydarzyć.
Mówią, że sen w nowym miejscu się sprawdza. Obudziłam się,
poleżałam chwilę, po czym usiadłam na łóżku i się
przeciągnęłam. Przypomniałam sobie swój sen i uśmiechnęłam
się do siebie. "Głupia, przecież on się nie spełni".–
pomyślałam i pokręciłam głową. Śniło mi się, że miałam
mały wypadek z jednym z członków One Direction i opatrywałam jego
rany. W głowie miałam cały czas wygląd jego oczu. Spojrzałam na
zegarek, była 8:30. Postanowiłam ubrać się i zjeść śniadanie.
Wyjęłam z szafy krótkie, czerwone spodenki a do tego czarną
bluzkę na ramiączkach z napisem "SORRY". Skierowałam się
do łazienki, poranna toaleta zajęła mi około 20 minut. Gotowa
poszłam do kuchni. Na lodówce wisiała karteczka, zrobiłam kilka kroków, żeby
przeczytać jej treść:
"Jesteśmy w pracy. Wyprowadziliśmy Tomy'ego, więc nie musisz
już tego robić. Śniadanie niestety musisz sobie zrobić sama. W
domu będziemy koło godziny 15. Całujemy. Twoje wariaty ;*"
Przykleiłam kartkę na jej
poprzednie miejsce, nie wiedziałam na co mam ochotę, więc zrobiłam
sobie tylko płatki z mlekiem. Napełniłam miski psa, po czym
zabrałam się za swoje jedzenie. Kiedy zjadłam, pozmywałam po
sobie i poszłam do swojego pokoju. Nie wiedziałam co robić,
podeszłam do biurka, żeby włączyć laptopa. Chciałam wejść na
skype'a, żeby porozmawiać z Julką. Przyjaciółka była dostępna,
więc zadzwoniłam. Rozmawiałyśmy dość długo, kiedy
skończyłyśmy, stwierdziłam,że wejdę jeszcze na facebook'a i
twitter'a. Na facebook'u nic szczególnego się nie działo, natomiast
na twitterze od razu w oczy rzuciła mi się zwiększona liczba osób,
które mnie obserwują, kiedy zobaczyłam kim jest owa osoba, serce
stanęło mi, a w myślach miałam swój sen. Siedziałam i gapiłam
się w monitor komputera z dobre 5 minut. Uśmiechnięta od ucha do
ucha, z łomoczącym sercem zamknęłam laptopa. Stwierdziłam, że
muszę skorzystać z okazji, że świeci słońce (co w Londynie nie
jest normą) i iść na spacer, zwiedzić okolicę. Założyłam
białe trampki, wzięłam z wieszaka w korytarzu smycz i zawołałam
psa. Tomy podbiegł do mnie machając wesoło ogonem, był
szczęśliwy, że nie musi siedzieć w domu. Co jak co, ale
półtoraroczne husky, są najsłodszymi zwierzętami na świecie.
Zarażona dobrym humorem, pogłaskałam psa po grzbiecie i zapięłam
smycz. Gotowi, skierowaliśmy się do wyjścia. Wyszłam za
ogrodzenie, rozejrzałam się dookoła.
-To co, w lewo czy prawo? -
spytałam psa. W odpowiedzi dostałam tylko szarpnięcie smyczą. Tomy
postanowił, że pójdziemy w lewo. Szliśmy powoli mijając kolejne
domki, przeszliśmy jakieś dwie przecznice i dotarliśmy do parku.
Było tutaj znacznie więcej ludzi, niż w okolicy domu, w którym
mieszkałam, ale nie było tłoczno. Ludzie robili różne rzeczy, od
jazdy na rowerach, poprzez bieganie, aż do siedzenia przy laptopach.
Ruszyłam w stronę parku i wyciągnęłam telefon, właśnie miałam
pisać sms'a, kiedy ktoś przebiegł obok mnie, trącając mnie
łokciem tak, że wypadł mi z rąk przedmiot, który w nich
trzymałam.
-Ej, koleś uważaj jak
leziesz. Nie jesteś tu sam.- krzyczałam po polsku, zapominając, że
przecież jestem w Anglii. Podniosłam telefon i wyprostowałam się.
Chłopak właśnie zawrócił i kierował się w moją stronę. Nie
patrzałam na niego, musiałam się zorientować w jakim stanie jest
mój telefon.
-Przepraszam, nie chciałem
zrobić Ci krzywdy. Ale nie zrozumiałem niczego co krzyczałaś. Nie
jesteś chyba stąd. - mówił powoli. Ja w tym czasie podniosłam
głowę, żeby na niego spojrzeć i to był błąd. Spojrzałam w te
jego piękne, brązowe oczy i odpłynęłam. Miałam słabość do
tego koloru oczu. Dotarło do mnie właśnie na kogo nakrzyczałam.
Stałam tak zapominając o świecie, ale musiałam się otrząsnąć.
-Nic Ci nie jest? Wszystko
okay? - pytał ze zmartwionym wyrazem twarzy.
-Tak, przepraszam. To przez
twoje oczy. - powiedziałam nim zdążyłam to przemyśleć.
Patrzałam cały czas w jego oczy.
-Oczy? Coś z nimi nie tak?
O nie! Pewnie przez ten wypadek mam zeza. - histeryzował, machając
rękami przed swoją twarzą. Zaczęłam się śmiać.
-Z twoimi oczami wszystko w
porządku. Po prostu są piękne. - powiedziałam czerwieniąc się
przy tym jak jakiś burak. Spojrzałam na swoje buty, żeby nie
widział mojej twarzy. Nie zwracałam uwagi na to, że jest sławny,
mnie oczarowały jego oczy. Jego piękne brązowe oczy.
-Dziękuje. To miłe.
Jestem Liam. - wyciągnął rękę w moją stronę.
-Wiki. - odparłam podając
mu dłoń. Nadal nie patrzałam na niego, tylko gdzieś w ziemię.
-Piękne imię dla pięknej
kobiety. - uśmiechnął się. - Dlaczego na mnie nie spojrzysz?
Spojrzałam na niego nadal
zarumieniona. Nie mówiłam nic.
-O to mi chodziło. Do
twarzy Ci z tym kolorem. - zaśmiał się cicho. - To miał by
komplement.
Między nami nastała
chwila ciszy. Postanowiłam się odezwać.
-Słuchaj...-powiedzieliśmy
oboje w tym samym czasie i zaczęliśmy się śmiać.
-Może w ramach przeprosin
dasz się zaprosić na kawę. - spytał.
-Chyba nie powinieneś. -
powiedziałam cicho.
-Czego nie powinienem i
dlaczego? - zdziwił się.
-Liam ja wiem kim jesteś.
Twoje zdjęcie jest na co drugim billboardzie. Nie powinieneś się
ze mną pokazywać. - powiedziałam poważnym tonem. Nie chciałam
ściągać na niego i siebie kłopotów.
-O czym ty mówisz? Jestem
dużym chłopcem i wiem co robię, nawet jeśli miałbym być potem
na językach ludzi. Ty chyba jesteś tego warta, co? - nie wiem czy
ostatnie zdanie było pytaniem, ale zabrzmiało tak słodko w jego
ustach. Musiałam się oprzeć pokusie zgodzenia się na propozycję.
Lubiłam go chociaż znałam go tylko z filmików i wywiadów.
Przecież on był gwiazdą, należał do tego całego chorego świata
mediów.
-Nie mogę. Liam
przepraszam, ale nie chcę. - gubiłam się w swoich zeznaniach.
Przecież nie powiem mu, że go uwielbiam i chętnie rzuciłabym mu
się na szyję. Nie mogę.
-Muszę już iść.
-spojrzałam na niego smutno i obróciłam się na pięcie.
-Poczekaj, mogę chociaż
liczyć na twój numer? - krzyknął za mną.
-Obserwujesz mnie na
twitterze. - rzuciłam i ruszyłam szybkim krokiem przed siebie.
Cały czas myślałam o tym
co się wydarzyło. Nie chciałam wracać do domu.Cały czas biłam
się z myślami. Żałowałam, że nie zgodziłam się iść z nim na
kawę, a z drugiej strony, wiedziałam, że dobrze zrobiłam. Jutro
i tak pewnie będą nasze zdjęcia w gazetach. Już widzę te
nagłówki "Nowa miłość Liam'a?", "Kim jest
tajemnicza nieznajoma?". Przecież te hieny tylko czekają, na
jakieś potknięcie z ich strony. Współczułam im, wiedziałam
jaką cenę ma sława. Właśnie stałam przed domem,ale
postanowiłam przejść się jeszcze kawałek w drugą stronę, jak
najdalej parku.Szłam kawałek, kiedy coś przykuło moją uwagę,
więc spojrzałam w stronę obiektu zainteresowania. Tego było za
wiele. Za rogiem, po drugiej stronie ulicy zobaczyłam czterech
chłopaków wchodzących do budynku. To byli oni. One Direction. Nie
mogłam uwierzyć.W Polsce przez miesiąc spamowałam ich twittery,
prosząc ich,żeby mnie obserwowali. Dałam sobie spokój, bo
przecież w tłumie szalonych fanek nic nie zdziałam. A tutaj w
ciągu jednego dnia tyle atrakcji, chociaż dzień jeszcze się nie
skończył. Teraz stałam prawie pod ich domem i nawet nie
podeszłam, żeby się przywitać z moimi sąsiadami. Boże, jestem
sąsiadką One Direction. To się nie mieściło w mojej głowie.
Stwierdziłam, że zostawię ich w spokoju. Nie pójdę się
przywitać, bo pewnie nie otworzą, albo potraktują mnie jak jakąś
psychofankę. Uwielbiałam ich, ale nie mogłam nazwać siebie
Directionerką. Te dziewczyny wiedzą o nich zdecydowanie więcej
niż ja. Stwierdziłam, że nie będę kusić losu i wrócę do domu.
W drodze powrotnej zadzwoniłam do Julii, aby opowiedzieć jej co
mnie dzisiaj spotkało. Na szczęście nie płacę za rozmowy z
przyjaciółką, bo inaczej musiałabym wziąć kredyt na spłatę
rachunków.
-Cześć kochanie. Nie
uwierzysz jak Ci powiem co się stało. - mówiłam podekscytowana.
-No opowiadaj. Chyba już
wiem co chcesz mi powiedzieć. Pewnie poznałaś jakiegoś
przystojniaka. - spytała, choć jej głos nie brzmiał miło.
-No w pewnym sensie.
Najpierw wpadł na mnie Liam i zaprosił na kawę, a później
spotkałam resztę One Direction. To znaczy nie spotkałam
dosłownie, po prostu szłam ulicą i ich zobaczyłam i wiem gdzie
mieszkają. Jestem ich sąsiadką. - wszystko to mówiłam na
jednym wydechu.
-Wow, ale co ten cały
Payne wpadł na Ciebie tak specjalnie i co spytał czy pójdziesz z
nim na kawę? W ogóle poszłaś? I jak było? - niby się nimi nie
interesuje, ale jeśli moja osoba ma z tym coś wspólnego, to jej
głos staje się ożywiony.
-Taa jasne szedł sobie
ulicą, zobaczył mnie i sobie pomyślał, a wpadnę na nią, pewnie
się ucieszy. Jak ty coś powiesz...- westchnęłam, ale
opowiedziałam jej jak było.
-Aha. - krótka odpowiedź,
za którą miałam ochotę ją udusić.
-Aha?! Nie rusza Cię to?
Nic? - byłam zdziwiona, że nawet taki news jej nie zadziwia.
-No okay spotkałaś tego
całego typa. - mówiła bez wyrazu.
-Liam'a. - poprawiłam ją.
-No dobra nie ważne jak ma
na imię. Spotkałaś go, to znaczy wpadł na Ciebie i zaprosił Cie
na kawę, a ty się nie zgodziłaś, bo nie chciałaś być na
językach innych. Okay rozumiem. - mówiła szybko, bez oznaki
jakichkolwiek emocji.
-No tak było. Ej co Ci
jest? -spytałam zmartwiona.
-Nic, po prostu zazdrość
mnie zżera, że ten cały Liam pewnie niedługo spędzi z Tobą
wakacje, a nie ja. - powiedziała smutno.
-Ej stara, ja z nim nie
spędzę wakacji, na pewno, a jak jeszcze raz będziesz narzekać na
swój marny los, to się do Ciebie wcale nie będę odzywać. -
zagroziłam.
-Teraz jeszcze na mnie
nakrzycz, że za Tobą tęsknie. Nie ma co, fajna przyjaciółka. -
powiedziała i rozłączyła się.
-Ekstra. - powiedziałam
sama do siebie. Spojrzałam na Tomy'ego i westchnęłam. - Nie ma
lekko piesku.
Kiedy dotarłam do domu
zdjęłam psu smycz i poszłam do kuchni, byłam strasznie głodna.
Dochodziła godzina 15, w domu jeszcze nikogo nie było. "Pewnie
zaraz będą"- pomyślałam, nalałam sobie tylko soku, bo
stwierdziłam, że jak teraz coś przekąszę to później nie tknę
obiadu, a nie chciałam robić przykrości Anecie. Wystarczyło mi,
że już pierwszego dnia pobytu tutaj pokłóciłam się z
przyjaciółką, w dodatku strasznie dokuczał mi fakt, że nie
poszłam na kawę z Liam'em. Ale do kogo ja miałam mieć pretensje?
Poszłam do siebie do pokoju, pomyślałam, że wejdę sprawdzić co
słychać w wirtualnym świecie. Standardowo włączyłam
facebook'a, ale jak zwykle nie działo się tam nic specjalnego,
znudzona włączyłam twittera. Popisałam chwilę ze znajomymi,
twitnęłam wpis brzmiący: " Nie ma to jak kłótnia z osobą,
na której Ci zależy :( ". Po chwili dostałam prywatną
wiadomość o treści:
-To co kawa? :)
-Przepraszam, ale nie mam
nastroju :(
-Nie daj się prosić,
postaram się poprawić Ci humor.
-To nie ma sensu.
-Dobrze, skoro nie chcesz
trudno. Jeszcze będę próbował ;*
Westchnęłam. Wyłączyłam
komputer i położyłam się na łóżko. Usłyszałam, że drzwi
otwierają się, a po chwili dało się słyszeć głos kuzynki.
-Jesteśmy!
Nie chciało mi się
wstawać, w dodatku musiałam udawać, że wszystko jest w porządku.
Nie chciałam martwić rodziny. Stwierdziłam, że przecież i tak
mnie tu znajdą, więc powoli zwlokłam się z łóżka i
poczłapałam do kuchni. Tak bardzo chciałam, żeby ten dzień już
się skończył. Uśmiechnęłam się szeroko i stanęłam w wejściu
do pomieszczenia.
-Hej. - powiedziałam,
starałam się przekonać domowników, że wszystko jest okay.
-Hej, coś nie za wesoło
wyglądasz. - spojrzał na mnie Kacper.
-Dziękuję Ci kuzynku,
wiedziałam, że na Ciebie zawsze mogę liczyć. - odparłam
ironicznie.
-Och Wika, po prostu się
martwię. Jesteś tutaj pierwszy dzień, a wyglądasz jakbyś
spędziła tutaj miesiąc, walcząc z wiatrakami. - jego słowa
chyba miały sugerować, że wyglądam na wykończoną psychicznie.
Tak też się czułam.
-Za dobrze mnie znasz. -
westchnęłam i usiałam na krześle. - Pokłóciłam się z Julką.
Ona jest zazdrosna, że ja spędzam wakacje bez niej i... - nie
chciałam im o tym mówić, ale już powiedziałam "i".
Dlaczego nie ugryzłam się w język? Wkurzyłam się sama na
siebie.
-..i? - spytała Aneta
widząc moją minę.
-Nie ważne, po prostu się
pokłóciłyśmy. - nie chciałam znowu opowiadać o mojej
przygodzie z One Direction. Miałam nadzieję, że jutro moja
rodzinka nie zobaczy mnie w gazecie.
-Dobra, będziesz chciała
to powiesz, ale pamiętaj, że na nas możesz zawsze liczyć.-
Kacper spojrzał na Anetę, po czym dodał – to co zamawiamy
pizzę?
-Pewnie, dobra pizza, nie
jest zła. - uśmiechnęłam się na siłę.
Po pół godzinie
"przyjechała" pizza. Aneta stwierdziła, że teraz
obejrzymy jakąś komedie. Wybraliśmy "Druhny".
Usadowiliśmy się wygodnie na miejscach, każdy ze swoja pizzą i
zaczęliśmy seans. Dawno się tak nie śmiałam, mój kuzyn co
chwila komentował jakieś sceny, a jego komentarze, jak nikogo
innego, doprowadzają mnie do śmiechu. Około godziny 18 skończył
się film. Uśmiechnięta od ucha do ucha posprzątałam po nas.
-Cieszę się, że już Ci
lepiej. - klepnął mnie w tyłek kuzyn.
-Erotoman. - powiedziałam
ciszej, ale wiedziałam, że usłyszy. Uśmiechnęłam się.
-Chciałabyś mieć takiego
erotomana za męża. - poruszał brwiami i przytulił dziewczynę.
-I co jeszcze? - spytałam
ze śmiechem. - Wolałabym być starą panną niż mieć Cię za
męża. - droczyłam się z nim.
-Wiem, że mnie kochasz. -
puścił do mnie oczko, cały czas przytulał swoją dziewczynę.
-Rany, chłopie jaki ty
jesteś upierdliwy. - wywróciłam oczami – Idę na spacer, muszę
zadzwonić do Julii i na spokojnie z nią pogadać. Będę jak wrócę.-
Założyłam białe trampki oraz czarną, skórzaną kurtkę i
skierowałam się do wyjścia. Udałam się w stronę parku. Miałam
ogromną nadzieję, że nie spotkam tam Liam'a. Nie miałam ochoty na
tłumaczenie jemu, że ani dla mnie, ani dla niego dobrze nie skończy
się ta znajomość. Całe szczęście w parku nie było dużo ludzi.
Usiadłam na pierwszą wolną ławkę. Nie zamierzałam spędzić tu
dużo czasu, chciałam tylko porozmawiać spokojnie z Julią.
Wybrałam numer przyjaciółki. Po 3 sygnałach odebrała.
-Halo? - spytałam
niepewnie.
-Tak? - jej głos nie
brzmiał jakby była zdenerwowana.
-Posłuchaj chciałam Cię
przeprosić, nie powinnam na Ciebie tak naskakiwać. To chyba z
tęsknoty. -powiedziałam, starając się, żeby mój ton był miły.
-Daj spokój, to ja
przepraszam. To wszystko przez to, że chciałabym być tam z Tobą i
podrywać przystojniaków. - zażartowała.
-Żadnych przystojniaków,
nie zbaczajmy na ten temat. Lepiej powiedz co słychać w Polsce.
Rozmawiałyśmy jeszcze
jakiś czas. Zaczęło robić się ciemno, więc skierowałam się do
domu. Wolałam wrócić przed zapadnięciem zmroku. Ten dzień nie
był dla mnie najlepszy, ale nie chciałam, żeby skończył się
jeszcze gorzej. Na moje szczęście do domu dotarłam cała i zdrowa.
Było mi zimno. Na sobie nadal miałam krótkie spodenki. Weszłam do
budynku. Wszyscy byli w salonie i oglądali jakiś program o
gwiazdach. Spojrzałam na ekran i ujrzałam całą piątkę One
Direction. Przewróciłam oczami i powiedziałam, że będę u
siebie. Ściągnęłam buty i kurtkę, i poszłam do pokoju. Podeszłam
do łóżka wzięłam piżamę i poszłam do łazienki. Wzięłam
szybki prysznic, przebrałam się i wróciłam do pokoju. Położyłam
się na łóżko. Spojrzałam na zegarek, była dopiero 20, ale
odczuwałam ogromne zmęczenie. Szeroko ziewnęłam, sięgnęłam do
szafki nocnej po moje mp4, nie potrafiłam zasnąć bez muzyki.
Włączyłam playlistę, obróciłam się na bok i myślałam co
wydarzy się jutro. Bałam się o tym myśleć. Nawet nie zauważyłam
kiedy odpłynęłam.
Wiem, że rozdział jest dość długi, ale nie chciałam rozbijać tego na dwie części, ponieważ kiedy zakładałam bloga, postanowiłam, że będę opisywać po jednym dniu z życia bohaterki. Tak więc nie mogłam dodać tego inaczej. Dziękuję za Wasze komentarze i głosy oddane w ankiecie. Bardzo miło wiedzieć, że ktoś docenia moje starania. :) Buziaki dla czytelników ;*
Superowy. Juz nie mogę doczekać się kolejnego.
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny? Ten blog jest najlepszy :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba, czekam na kolejne rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńzajebisty rozdział
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podoba
i czekam na nn "{
zapraszam także do mnie
http://onedirectionblogstory.blogspot.com/