Jakość bloga

sobota, 31 marca 2012

Rozdział 5 - "Tatuśku wyluzuj"


-Nie! Nie! - krzyczałam. - Zostawcie mnie w spokoju!. Nieee...! - obudziłam się, zdając sobie sprawę z tego, że krzyczałam. Byłam zlana potem. Miałam nadzieję, że nie obudziłam domowników, spojrzałam na zegarek, była dopiero 6. Opadłam na poduszkę, "za szybko poszłam wczoraj spać" - pomyślałam, postanowiłam, że ubiorę się i pójdę do sklepu po świeże produkty spożywcze. Miałam nadzieję, że chociaż dzisiejszy sen będzie miał niewiele wspólnego z rzeczywistością. Miałam tu zostać jeszcze 60 dni i jeśli one miałyby oznaczać ciągłą walkę z dziennikarzami, to ja dziękuję. Wzięłam szybki prysznic, założyłam przygotowane wcześniej zielone rurki, biały top, a do tego białą bluzę z kapturem. Skierowałam się do wyjścia, pozostali jeszcze spali, co oznaczało, że jeśli chcę z nimi porozmawiać, przed ich wyjściem do pracy, musiałam wrócić w ciągu 30 minut. Założyłam szybko buty i kurtkę, a z szafki przy wyjściu zabrałam jeszcze ciemne okulary. Ruszyłam w stronę pobliskiego sklepu spożywczego, chciałam kupić coś na śniadanie oraz prasę. Całą drogę z domu do sklepu i z powrotem do domu, śledził mnie jakiś facet z aparatem. "No i się zaczęło"- pomyślałam i westchnęłam. Weszłam do budynku. Wszyscy już byli na nogach. Rozebrałam się i weszłam do kuchni. Kuzynka właśnie parzyła kawę.
-O! Hej. Nie wiedziałam, że już nie śpisz. - uśmiechnęła się do mnie.
-Nie mogłam spać, więc poszłam na zakupy. - powiedziałam bez wyrazu. - Chciałam z Wami porozmawiać przed pracą, muszę Wam powiedzieć coś ważnego, bo to także Was dotyczy. - powiedziałam nieco ciszej.
Aneta spojrzała na mnie niepewnie. W tym momencie do pomieszczenia wszedł Kacper.
-O hej. Ty już nie śpisz? Od kiedy to, jesteś rannym ptaszkiem? - pytał śmiejąc się.
-Kochanie, Wiki chcę nam coś ważnego powiedzieć. - powiedziała poważnie, wciąż na mnie patrząc. W jej oczach widoczna była troska i ciekawość. Kuzyn spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem.
-Co jest? - krótkie pytanie wypłynęło z jego ust.
-Możemy usiąść?
Wszyscy usiedliśmy przy stole. Opowiedziałam im cały wczorajszy dzień, ze wszystkimi szczegółami, po czym dodałam:
-Tak to wszystko wygląda. - spojrzałam na nich. Nastała chwila ciszy. Głos zabrał mój kuzyn.
-To znaczy, że będziemy sławni? - zaczął się śmiać.
-Oj Kacper, ty nadal nie rozumiesz. - zdenerwowałam się. Spojrzałam na Anetę, która wyraźnie nad czymś myślała. - Ty chyba nie wiesz, co to oznacza. Nie tylko dla mnie, bo ja za dwa miesiące stąd wyjadę, a wy tu zostaniecie. - spoglądałam to na kuzyna, to na kuzynkę, która postanowiła się odezwać.
-Słuchaj Wiktoria. - spojrzała na mnie poważnym wzrokiem, ale nie była zła. - Jeśli o mnie chodzi to... to na mnie możesz liczyć. Jak chcesz się z nimi spotykać, to ja Ci przecież nie zabronię, to twoje życie i twoja sprawa. Poprę każdą twoją decyzję. - mówiła, a mi zaszkliły się oczy. - Tylko nie płacz. - uśmiechnęła się i mnie przytuliła. Mój kuzyn patrzał na nas z otwartymi oczami.
-Chyba Was nie rozumiem, przecież każdy chciałby być sławny, a wy płaczecie?! Nigdy nie zrozumiem kobiet. - wywrócił oczami i nalał sobie kawy. Postanowiłam, że wytłumaczę mu wszystko raz jeszcze.
-Posłuchaj mnie uważnie. - zwróciłam się do niego. - Ceną sławy jest walka z paparazzi. Oni na każdym kroku, szukają sensacji. Będą wygrzebywać stare brudy, tylko po to, żeby Ciebie zgnoić, a jeśli nie znajdą dobrego na materiału do sensacji, to tak podkoloryzują, żeby tylko dobrze się sprzedawało.- mówiłam powoli, podeszłam do blatu, na którym leżały zakupy. Wyciągnęłam gazety i położyłam przed Kacprem. - Ja tylko wymieniłam z tym chłopakiem dwa lub trzy zdania, a już jestem jego nową dziewczyną, która ukrywała się za oceanem.
-Kim jest tajemnicza dziewczyna, jednego z członków One Direction? - czytał na głos mój kuzyn.
-Dzisiaj jak szłam do sklepu, już śledziła mnie jedna z tych hien prasowych. - powiedziałam. - Pewnie nadal stoi po drugiej stronie i czeka, aż wyjdziemy. Aneta podeszła do okna i lekko odsłoniła firankę.
-Rzeczywiście stoi, ale nie jeden...tylko trzech. - odwróciła się w moją stronę.
-Zajebiście. -powiedziałam,ale modliłam się w duchu, nie obsmarowali mojego kuzyna i jego dziewczyny. Na mnie mogli pisać co chcieli, ale jeśli skrzywdzą moją rodzinę, to nie popuszczę.
-Dobra, wy musicie iść do pracy. Przygotujcie się, a ja odwrócę ich uwagę. Chcą sensacji, to będą ją mieli. - wstałam i poszłam do siebie. Wyciągnęłam z szafy czerwoną, obcisłą mini sukienkę i przebrałam się w nią. Pomalowałam mocno rzęsy, nałożyłam troszkę różu na policzki. Usta pomalowałam błyszczykiem.
-Aneta, masz pożyczyć czerwone szpilki? - krzyknęłam z pokoju.
-Jasne! Są w komodzie, w korytarzu.
-Dzięki! - odpowiedziałam.
Gotowa ruszyła w stronę wyjścia. Z sypialni wyszedł Kacper, a za nim Aneta.
-Wow, młoda wyglądasz jak brytyjska gwiazda hollywood.- wydusił z siebie kuzyn. Jego dziewczyna uśmiechnęła się do mnie, a ja puściłam oczko.
-Dobra. To ja teraz wyjdę, a wy czekajcie, aż oni- pokazałam na okno -pójdą za mną.
Wciągnęłam głośno powietrze i wyszłam z domu. Wiedziałam, że nie będą stali cały czas pod moim domem, jeśli ja wyjdę, szczególnie tak ubrana. Była godzina 8 rano. Mijałam kolejne domki w obcisłej sukience mini, przechodnie co chwilę kierowali na mnie swój wzrok. Ruszyłam w stronę nieznanego mi dotąd budynku. Musiałam to zrobić, musiałam porozmawiać z chłopakami, przecież to też ich dotyczy. Kiedy byłam już na miejscu, podeszłam do drzwi i nacisnęłam dzwonek. Stałam tam dobrą chwilę, miałam nadzieję, że otworzą. Jeśliby tego nie zrobili, musiałabym wrócić do domu, a jutro napisaliby, że mój nowy "chłopak" nie otworzył mi drzwi. Westchnęłam. Nagle drzwi otworzyły się. W progu stał Zayn, w samych slipkach. Buzię miał szeroko otwartą, nie wiem czy ze zdziwienia, czy właśnie ziewał.
-Hej. Jestem waszą nową sąsiadką, niedawno się wprowadziłam i postanowiła się przywitać. - uśmiechnęłam się zalotnie. -Wpuścisz mnie?
-Jasne wchodź. Jestem Zayn, ale to pewnie już wiesz, przecież jesteś nową dziewczyną Liam'a. - powiedział i puścił mi oczko.
-Już wiecie? -spytałam zdziwiona.
-Jasne. W tym domu nikt, przed sobą niczego nie ukrywa, a wieści szybko się rozchodzą. Chodź do salonu.- powiedział po czym objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku. - Liam! Twoja dziewczyna przyszła! - ryknął na cały dom.
Po schodach zbiegł Liam, a za nim Niall, z kuchni wyszedł Louis. Kogoś mi jednak brakowało.
-Czego tak krzyczysz? Zaraz obudzisz Harry'ego, a wtedy marny twój los. - zaśmiał się Lou.
-Wracaj do kuchni robić śniadanie, jestem głodny.- krzyknął Niall.
Miałam wrażenie, że prócz Zayn'a, nikt nie zwraca na mnie uwagi. Chłopak spojrzał na mnie i się zaśmiał.
-Co Cię tak bawi? - spytałam się go.
-Twoja mina. Wyglądasz jakbyś zaraz miała stąd uciec z krzykiem. - mówił, cały czas śmiejąc się ze mnie.
-Mogę usiąść? - spytałam pokazując na kanapę w salonie.
-Jasne.
-Dzięki. - w tym momencie koło mnie pojawił się Liam. Spojrzał na mnie, po czym palnął głupio.
-Wiedziałem, że w końcu pójdziemy na randkę.- poruszał brwiami.
Spojrzałam na niego jak na kretyna. Spędziłam z nim minutę, a on mnie już irytował. Musiałam sobie przypomnieć za co ja ich lubiłam.
-Nie schlebiaj sobie. - powiedziałam.
-To się nazywa "kosz", stary. - zaczął się śmiać Louis. Dopiero zdałam sobie sprawę, że wszyscy stoją za nami i śmieją się w najlepsze. Wstałam, poprawiłam sukienkę i podeszłam do nich. Przyszłam tu, żeby z nimi pogadać, a nawet się nie przedstawiłam. Mój błąd. Postanowiłam to naprawić.
-Ech, przepraszam. Nawet się nie przedstawiłam, a zachowuję się jak u siebie. - uśmiechnęłam się delikatnie.
-Dom Liam'a, to też dom jego dziewczyn. - zaśmiał się Zayn.
-Och zamknij się. - Liam podszedł do niego i walnął go w ramię.
-Tatuśku wyluzuj. - powiedział Niall. Wydawało mi się, że jak teraz się nie odezwę, to nie zostanę dopuszczona do głosu.
-Musimy pogadać. - powiedziałam stanowczym głosem. - Nie chcę psuć Wam tej sielanki, ale od wczoraj też do niej należę.
-Zawsze chodzisz po mieście w obcisłych, czerwonych sukienkach, odkrywających tyłek? - spytał nagle Louis. - Jeśli tak, to możesz wpadać do nas częściej. -zaśmiał się.
-Spadaj zboczeńcu.- zdenerwowałam się, przecież nie o tym przyszłam rozmawiać. - Jeśli nie obchodzi Was, co na wasz temat napiszą brukowce, to spadam. - powiedziałam i skierowałam się w stronę drzwi.
-Poczekaj. - powiedział do mnie Zayn. - Przepraszam Cię za nich, nigdy nie uważałem ich za mądrych. - szepnął i uśmiechnął się.
-Okay, nie gniewam się, ale jestem zła, bo mnie, w przeciwieństwie do nich obchodzi, co napiszą na mój temat brukowce. - mówiłam szybko, ale wyraźnie.
-To co? Spróbujemy jeszcze raz? Bez żartów na twój temat. - podał mi rękę. - Jestem Zayn.
-Wiktoria. - uśmiechnęłam się.
-Chodź, przedstawię Ci resztę chłopaków.
-Nie musisz, znam Was. - spojrzałam na niego.
-Ah, więc jesteś napaloną fanką? - poruszał brwiami.
-Tak, jestem tak napalona, jak dziennikarze pod waszym domem. - powiedziałam, uśmiechając się.
-Śledzili Cię? - zmartwił się chłopak.
-No właśnie o tym przyszłam pogadać. -westchnęłam. - Po mojej dzisiejszej wizycie w waszym domu, na pewno nie dadzą mi spokoju.
-To po co tu przychodziłaś? - zdziwił się.
-Dłuższa historia, która wymaga większej liczby słuchaczy. - powiedziałam.
-No to czemu tu jeszcze stoisz? Do salonu! - pociągnął mnie za rękę.
-Witamy ponownie! - krzyknął Louis.
-Czemu się mnie uczepiłeś? Co ja Ci zrobiłam? - naprawdę nie potrafiłam zrozumieć tego faceta.
-Daj jej spokój! - powiedział stanowczo Zayn.
-Zdradzasz naszego ojca?! Brzydka dziewczynka. - pogroził mi palcem.
-Louis uspokój się do cholery! - nie wytrzymałam.
Wszyscy spojrzeli na mnie, jakby ducha zobaczyli. Do salonu właśnie wszedł Harry.
-Co się tu dzieje?! Spać nie można! - przecierał oczy.
-Przepraszam Harry. - powiedziałam do zaspanego chłopaka. Spojrzał na mnie, popatrzał chwilę i odezwał się.
-Kim jesteś i co tu robisz? -zmrużył wzrok i wskazał na mnie palcem. Wywróciłam oczami.
-Mam na imię Wiktoria. Dwa dni temu przyjechałam tu z Polski, a od wczoraj jestem dziewczyną Liam'a, według wszystkowiedzących dziennikarzy. - mówiłam powoli. - A teraz stoję i patrzę na nagiego Harry'ego Styles'a.- uśmiechnęłam się do niego.
Chłopak spojrzał na swoje bokserki i uciekł do łazienki, a wszyscy wybuchnęli śmiechem. Ja też się śmiałam.
-Nie jestem nagi! - krzyknął.
Wzruszyłam ramionami. Przeniosłam wzrok na chłopaków.
-To możemy w końcu pogadać? - spytałam zniecierpliwiona, ale wciąż się uśmiechałam.
-A nie będziesz już na nas krzyczeć? - spytał Lou. Spojrzałam na niego groźnym wzrokiem.
-Czy Tobie buzia się nigdy nie zamyka?
-Przychodzisz do mnie, do domu i na mnie krzyczysz. Czy to jest normalne?
-Może ktoś zrobić z nim porządek? Zaraz wyjdę z siebie i stanę obok. - spojrzałam błagalnym wzrokiem na Zayn'a, on jako jedyny wydawał mi się normalny w tym domu.
-Nie patrz tak na mnie. Lou ma trochę racji.
-Dajcie wy mi wszyscy święty spokój! - rzuciłam i wyszłam z domu. Miałam ochotę udusić zarówno chłopaków jak i fotoreporterów, którzy właśnie robili zdjęcia zza drzewa po drugiej stronie ulicy. Chyba wydawało im się, że są niewidoczni. Wróciłam do domu. Ściągnęłam buty i odłożyłam je na miejsce, po czym ruszyłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy dresowe 3/4 spodnie i szary t-shirt, przebrałam się, zmyłam makijaż i poszłam do kuchni. Byłam strasznie wściekła. Nie wiedziałam dlaczego, ale bardziej byłam zła na siebie niż na chłopaków. W moim brzuchu burczało niemiłosiernie, przez to całe zamieszanie nie zjadłam nawet śniadanie, a już była pora obiadu. Zrobiłam sobie kanapki, nie miałam siły, ani ochoty niczego gotować. Z gotowym posiłkiem poszłam do salonu, włączyłam telewizor i położyłam się na kanapie. Właśnie leciał serial "Jak poznałem waszą matkę", lubiłam go, więc zostawiłam i oglądałam. Zbyt wykończona psychicznie zasnęłam. Obudziłam się około godziny 16, kiedy Tomy zaczął szczekać. Przypomniałam sobie, że nie poszłam z nim na spacer. Zerwałam się na równe nogi. Ktoś pukał do drzwi. Pomyślałam, że to pewnie ktoś z domowników zapomniał kluczy, a teraz nie może się dostać do domu, więc ruszyłam się, żeby otworzyć.
-Hej. Mogę wejść? - spytał nieśmiało.
-Co ty tu robisz? I skąd wiedziałeś gdzie mieszkam. -spytałam, kiedy już staliśmy w środku.
-Przyszedłem dokończyć rozmowę, którą zaczęliśmy u nas. -uśmiechnął się.
-Skąd znasz mój adres?
-Nie ukrywam, że znam trochę okolice, a w necie już pojawiły się twoje zdjęcia. W tle zobaczyłem dom i skojarzyłem gdzie się znajduje. - wyjaśnił. - Będziemy tu tak stać, czy mnie zaprosisz? -uśmiechnął się.
-Przepraszam, ale zaskoczyłeś mnie. -wyjaśniłam. Zapraszam do salonu, napijesz się czegoś?
-Chętnie napiłbym się kawy, którą kiedyś Ci zaproponowałem. -zaśmiał się.
-Dokładnie to wczoraj. - sprostowałam i przyniosłam gotowy napój.
-Ładny dom.
-Dziękuję. -powiedziałam. Kiedy już opadły ze mnie wszystkie emocje, nie obchodziło mnie co napiszą w gazecie. Siedziałam z Liam'em u mnie w domu i piłam kawę. Najzwyczajniej w świecie spędzałam miło popołudnie, z miłym facetem. Przy bliższym poznaniu chłopak zyskał u mnie sympatię, którą wcześniej stracił. Patrzałam tak na niego i milczałam. Powinnam była się odezwać, żeby nie wyjść na nudną.
-Są jeszcze na mnie źli? - spytałam.
-Kto? - zdziwił się, ale po chwili dodał. -Aaa! Nie. Nie byliśmy na Ciebie źli, tylko troszkę zdziwieni twoją wizytą. W dodatku nie wiedzieliśmy dokładnie o co Ci chodziło, ale pogadaliśmy chwilę i zrozumieliśmy. Chcieliśmy przyjść wszyscy, ale wolałem nie wzbudzać sensacji wokół twojej osoby, bo sądziłem, że nie tego oczekujesz, więc przyszedłem sam. - mówił swoim miłym głosem, a ja go słuchałam. Cieszyłam się, że zrozumieli. Może teraz wszystko będzie inaczej. Miałam mętlik w głowie. Przecież oni wcale nie muszą chcieć się ze mną zadawać. Zwykła dziewczyna z Polski...zaraz, gdzie wyparowała moja pewność siebie? Gdzie ta pewna siebie dziewczyna, która przyleciała tutaj, żeby zawojować świat. Czemu pod wpływem kilku facetów umiejących śpiewać przestałam wierzyć w siebie. Musiałam to naprawić. Wciągnęłam głośno powietrze i zalotnie uśmiechnęłam się do chłopaka. Nie interesowało mnie, że pod domem czeka kilku kolesi z aparatmi w ręku.
-Pójdziemy się przejść? - uśmiechnęłam się.
-Pewnie. - ożywił się chłopak.
-Poczekasz tutaj? Pójdę się przebrać. - powiedziałam i wyszłam z salonu. Podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam zielone rurki i biały top, czyli zestaw, który miałam rano. Zrezygnowałam z bluzy z kapturem. Wróciłam do chłopaka. Założyłam białe trampki i zapięłam psu smycz.
-To co? Idziemy? - założyłam kurtkę.
-Jasne. - wstał z kanapy i ruszył w moją stronę. Właśnie mieliśmy wychodzić, kiedy drzwi otworzyły się i stanęli w nich Kacper z Anetą. Spojrzeli na mnie i Payn'a. Chłopak stał niepewnie tuż koło mnie. Atmosfera zrobiła się nieco napięta, więc odezwałam się. Stwierdziłam, że będę mówiła w języku angielskim, bo po polsku Liam nie zrozumie.
-Hej. - zwróciłam się do rodzinki – Chciałabym Wam kogoś przedstawić. To jest Liam, a to jest mój kuzyn Kacper i jego dziewczyna Aneta. - spoglądałam raz na parę raz na chłopaka.
-Dzień dobry, bardzo mi miło poznać. - powiedział Liam wyciągają rękę.
-Nam również miło. - uśmiechnęli się oboje i odwzajemnili uścisk dłoni.
-My właśnie wychodzimy.- powiedziałam i spojrzałam na dziewczynę, która spojrzała na mnie pytająco. Pokiwałam głową, co miało oznaczać, że wiem co robię.
-Miłej zabawy. - powiedzieli oboje.
Pociągnęłam za rękę chłopaka, drugą ręką ciągnęłam psa. Kiedy już byliśmy za ogrodzeniem, dostrzegłam trzech mężczyzn. Postanowiłam nie zwracać na nich uwagi i dobrze się bawić. Odezwałam się.
-To gdzie idziemy? Może pokażesz mi jakieś fajne miejsca, nie znam za dobrze okolicy. - uśmiechnęłam się niewinnie.
-Może to zabrzmi dziwnie, ale ja znam ją niewiele lepiej niż Ty. - wzruszył ramionami. - Nie zawsze mamy czas na spacery. Większość czasu spędzamy na próbach, koncertach i wywiadach. Jeśli znajdziemy chwilę czasu to albo jesteśmy zmęczeni, albo jesteśmy zmęczeni. Poza tym każdy nasz ruch śledzą te hieny za nami. - zaśmialiśmy się oboje.
-Współczuję Wam, ale to był wasz świadomy wybór. Wiedzieliście na co się decydujecie.
-Uwierz mi, że nie byliśmy do końca świadomi. Żaden z nas nie myślał, że będziemy, aż tak sławni. Startując w x-faktorze, mieliśmy nadzieję, że zajdziemy wysoko, ale nikt z nas nie przypuszczał, że skończy się właśnie tak. Przecież nawet nie wygraliśmy. - uśmiechnął się do siebie.
-Tylko nie płacz. Nie wzięłam ze sobą chusteczek. - spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem.
-Zawsze możemy się spytać tych facetów co idą za nami, czy przypadkiem nie mają pożyczyć. -odezwał się po chwili.
-Trzymaj. - powiedziałam, podając Liam'owi smycz. - Zaraz wracam.
-Ej co ty robisz? Chyba nie chcesz...Wiki. – spojrzał na mnie wystraszonym wzrokiem. Ja nie zwróciłam na to uwagi i przeszłam na drugą stronę ulicy. Podeszłam do gości z aparatami.
-Przepraszam najmocniej, ale zauważyłam, że śledzą nas panowie od jakiegoś czasu i robią zdjęcia mi i mojemu koledze. - uśmiechnęłam się do nich. Spojrzeli na siebie, a potem na mnie.
-Mamy prawo. - odezwał się jeden z nich. Pewnie myślał, że zaraz się na nich rzucę i będę chciała zabrać im ich sprzęt, ale ja miałam kompletnie inny zamiar.
-Oczywiście. Myślałam tylko, że może ja pomogę panom, a panowie mi. - odpowiedziałam spokojnie i spojrzałam w stronę Liam'a.
-Co ma pani na myśli?
-My zgodzimy się na małą sesję zdjęciową, a panowie dadzą nam spokój przez resztę wieczoru. - spojrzałam na nich znacząco. Widziałam, że dokładnie analizują moją propozycję. Ponownie spojrzeli na siebie.
-Okay, ale zrobicie co będziemy chcieli. - powiedział stanowczym głosem inny.
-Prócz scen rozbieranych? - uśmiechnęłam się. Pokiwali głowami. - Więc chodźmy.
Skierowałam się w stronę mojego kolegi i uśmiechnęłam się do niego. Chłopak spojrzał na mnie, a jego wzrok mówił "Co ty wyprawiasz?".
-Nic nie mów tylko rób co każą, a będziemy mieli ich z głowy do końca wieczoru. - szepnęłam mu na ucho.
-Zwariowałaś.
-Możliwe, że to przez Ciebie. -uśmiechnęłam się i puściłam mu oczko.
-Więc co mamy robić? – spytałam fotoreporterów.
Po tych słowach zaczęliśmy robić to co nam kazali. Nie obyło się bez namiętnych pocałunków, które nie były łatwe, bo Liam to bardzo wstydliwy chłopak.
-Słucham!? -spytał zdziwiony.
-Liam, to tylko pocałunek, nie bój się. To nie boli. - uśmiechnęłam się do niego.
-Ale ja myślałem, że nasz pierwszy pocałunek będzie wyglądał inaczej. - powiedział do mnie ściszonym głosem.
-Widzę, że sobie to wszystko już zaplanowałeś.- powiedziałam i nie czekając na reakcję chłopaka, zaczęłam się z nim całować. Po kilku lepszych zdjęciach podziękowałam ładnie panom i przypomniałam jaka była umowa. Zgodzili się choć nie bez oporów.
Natomiast my z Payne'm postanowiliśmy dokończyć nasz spacer. Wygłupialiśmy się, śmialiśmy, opowiadaliśmy sobie nawzajem o naszych planach. Wstąpiliśmy do jakiegoś sklepu, żeby kupić napoje i jakieś słodkie przekąski. Spotkaliśmy kilka fanek, Liam rozdał kilka autografów, a ja robiłam zdjęcia. Czas zleciał bardzo szybko, gdy się zorientowałam była godzina 22. Chłopak odprowadził mnie pod same drzwi.
-Dziękuję za wspaniały wieczór panie Payne. - powiedziałam śmiejąc się.
-Cała przyjemność po mojej stronie łaskawa pani. - powiedział i skłonił się w pas. -Czy mogę liczyć na pani numer telefonu?
-Poproszę pański telefon. - wstukałam numer do komórki. Po czym dodałam szybkie dobranoc i zniknęłam za drzwiami. Rozebrałam się i poszłam do siebie. Po drodze zapukałam do sypialni kuzyna.
-Śpicie?
-Jeszcze nie – odpowiedział Kacper.
-Ja chciałam tylko powiedzieć, że już jestem i żebyście się nie martwili.
-Jak się bawiłaś – spytała Aneta.
-Dobrze. Jutro opowiem Wam wszystko. Dobranoc. - zamknęłam drzwi.
Do mojego pokoju weszłam tylko, żeby wziąć piżamę, która leżała na moim łóżku. Poszłam do łazienki, wzięłam szybką kąpiel, przebrałam się i wróciłam do pokoju. Wsunęłam się pod cieplutką kołderkę. Sięgnęłam po telefon, który leżał na szafce nocnej, spojrzałam na ekran. Wyświetliło mi się 6 połączeń nieodebranych i 4 wiadomości. Najpierw przejrzałam listę połączeń: dwa od brata, dwa od Julii i dwa od mamy. Wiadomości : po jednej od mamy, Ksawerego i mojej przyjaciółki. W każdym napisane było, żebym zadzwoniła, bo się nie odzywam. Każdy napisał, że tęskni. Napisałam szybko sms'a o następującej treści:

"Przepraszam, ale nie miałam czasu. Jutro na pewno zadzwonię i porozmawiamy. Też tęsknię i kocham. Buziaki, dobranoc ;* ".

Wysłałam go do adresatów poprzednich wiadomości. Ostatni sms należał do nieznajomego mi numeru, a brzmiał tak:

"Dziękuję, tęsknię, całuję. L.x".

Nie odpisałam, nie miałam już siły. Odłożyłam telefon i odwróciłam w kierunku ściany. Dzisiaj nie potrzebowałam muzyki, byłam naprawdę zmęczona. Po 5 minutach spałam jak niemowlę.

MOI DRODZY,
Cieszy mnie bardzo, duża ilość głosów w ankietach, jednak jest strasznie mało komentarzy. Bardzo Was proszę, jeśli możecie starajcie się dodawać komentarze, ponieważ nie wiem, co sądzicie o moim blogu. Może macie jakieś pomysły na kolejne wydarzenia w życiu Wiktorii?
Im więcej komentarzy, tym łatwiej mi się pisze, bo wiem, że ktoś czeka na następny rozdział. Dziękuje wszystkim czytelnikom. Buziaki :*

czwartek, 29 marca 2012

Rozdział 4 - "Wiem kim jesteś"

Pierwszy dzień w Londynie nie zapowiadał, żeby cokolwiek ważnego dla mnie miało się wydarzyć. Mówią, że sen w nowym miejscu się sprawdza. Obudziłam się, poleżałam chwilę, po czym usiadłam na łóżku i się przeciągnęłam. Przypomniałam sobie swój sen i uśmiechnęłam się do siebie. "Głupia, przecież on się nie spełni".– pomyślałam i pokręciłam głową. Śniło mi się, że miałam mały wypadek z jednym z członków One Direction i opatrywałam jego rany. W głowie miałam cały czas wygląd jego oczu. Spojrzałam na zegarek, była 8:30. Postanowiłam ubrać się i zjeść śniadanie. Wyjęłam z szafy krótkie, czerwone spodenki a do tego czarną bluzkę na ramiączkach z napisem "SORRY". Skierowałam się do łazienki, poranna toaleta zajęła mi około 20 minut. Gotowa poszłam do kuchni. Na lodówce wisiała karteczka, zrobiłam kilka kroków, żeby przeczytać jej treść:

"Jesteśmy w pracy. Wyprowadziliśmy Tomy'ego, więc nie musisz już tego robić. Śniadanie niestety musisz sobie zrobić sama. W domu będziemy koło godziny 15. Całujemy. Twoje wariaty ;*"

Przykleiłam kartkę na jej poprzednie miejsce, nie wiedziałam na co mam ochotę, więc zrobiłam sobie tylko płatki z mlekiem. Napełniłam miski psa, po czym zabrałam się za swoje jedzenie. Kiedy zjadłam, pozmywałam po sobie i poszłam do swojego pokoju. Nie wiedziałam co robić, podeszłam do biurka, żeby włączyć laptopa. Chciałam wejść na skype'a, żeby porozmawiać z Julką. Przyjaciółka była dostępna, więc zadzwoniłam. Rozmawiałyśmy dość długo, kiedy skończyłyśmy, stwierdziłam,że wejdę jeszcze na facebook'a i twitter'a. Na facebook'u nic szczególnego się nie działo, natomiast na twitterze od razu w oczy rzuciła mi się zwiększona liczba osób, które mnie obserwują, kiedy zobaczyłam kim jest owa osoba, serce stanęło mi, a w myślach miałam swój sen. Siedziałam i gapiłam się w monitor komputera z dobre 5 minut. Uśmiechnięta od ucha do ucha, z łomoczącym sercem zamknęłam laptopa. Stwierdziłam, że muszę skorzystać z okazji, że świeci słońce (co w Londynie nie jest normą) i iść na spacer, zwiedzić okolicę. Założyłam białe trampki, wzięłam z wieszaka w korytarzu smycz i zawołałam psa. Tomy podbiegł do mnie machając wesoło ogonem, był szczęśliwy, że nie musi siedzieć w domu. Co jak co, ale półtoraroczne husky, są najsłodszymi zwierzętami na świecie. Zarażona dobrym humorem, pogłaskałam psa po grzbiecie i zapięłam smycz. Gotowi, skierowaliśmy się do wyjścia. Wyszłam za ogrodzenie, rozejrzałam się dookoła.
-To co, w lewo czy prawo? - spytałam psa. W odpowiedzi dostałam tylko szarpnięcie smyczą. Tomy postanowił, że pójdziemy w lewo. Szliśmy powoli mijając kolejne domki, przeszliśmy jakieś dwie przecznice i dotarliśmy do parku. Było tutaj znacznie więcej ludzi, niż w okolicy domu, w którym mieszkałam, ale nie było tłoczno. Ludzie robili różne rzeczy, od jazdy na rowerach, poprzez bieganie, aż do siedzenia przy laptopach. Ruszyłam w stronę parku i wyciągnęłam telefon, właśnie miałam pisać sms'a, kiedy ktoś przebiegł obok mnie, trącając mnie łokciem tak, że wypadł mi z rąk przedmiot, który w nich trzymałam.
-Ej, koleś uważaj jak leziesz. Nie jesteś tu sam.- krzyczałam po polsku, zapominając, że przecież jestem w Anglii. Podniosłam telefon i wyprostowałam się. Chłopak właśnie zawrócił i kierował się w moją stronę. Nie patrzałam na niego, musiałam się zorientować w jakim stanie jest mój telefon.
-Przepraszam, nie chciałem zrobić Ci krzywdy. Ale nie zrozumiałem niczego co krzyczałaś. Nie jesteś chyba stąd. - mówił powoli. Ja w tym czasie podniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć i to był błąd. Spojrzałam w te jego piękne, brązowe oczy i odpłynęłam. Miałam słabość do tego koloru oczu. Dotarło do mnie właśnie na kogo nakrzyczałam. Stałam tak zapominając o świecie, ale musiałam się otrząsnąć.
-Nic Ci nie jest? Wszystko okay? - pytał ze zmartwionym wyrazem twarzy.
-Tak, przepraszam. To przez twoje oczy. - powiedziałam nim zdążyłam to przemyśleć. Patrzałam cały czas w jego oczy.
-Oczy? Coś z nimi nie tak? O nie! Pewnie przez ten wypadek mam zeza. - histeryzował, machając rękami przed swoją twarzą. Zaczęłam się śmiać.
-Z twoimi oczami wszystko w porządku. Po prostu są piękne. - powiedziałam czerwieniąc się przy tym jak jakiś burak. Spojrzałam na swoje buty, żeby nie widział mojej twarzy. Nie zwracałam uwagi na to, że jest sławny, mnie oczarowały jego oczy. Jego piękne brązowe oczy.
-Dziękuje. To miłe. Jestem Liam. - wyciągnął rękę w moją stronę.
-Wiki. - odparłam podając mu dłoń. Nadal nie patrzałam na niego, tylko gdzieś w ziemię.
-Piękne imię dla pięknej kobiety. - uśmiechnął się. - Dlaczego na mnie nie spojrzysz?
Spojrzałam na niego nadal zarumieniona. Nie mówiłam nic.
-O to mi chodziło. Do twarzy Ci z tym kolorem. - zaśmiał się cicho. - To miał by komplement.
Między nami nastała chwila ciszy. Postanowiłam się odezwać.
-Słuchaj...-powiedzieliśmy oboje w tym samym czasie i zaczęliśmy się śmiać.
-Może w ramach przeprosin dasz się zaprosić na kawę. - spytał.
-Chyba nie powinieneś. - powiedziałam cicho.
-Czego nie powinienem i dlaczego? - zdziwił się.
-Liam ja wiem kim jesteś. Twoje zdjęcie jest na co drugim billboardzie. Nie powinieneś się ze mną pokazywać. - powiedziałam poważnym tonem. Nie chciałam ściągać na niego i siebie kłopotów.
-O czym ty mówisz? Jestem dużym chłopcem i wiem co robię, nawet jeśli miałbym być potem na językach ludzi. Ty chyba jesteś tego warta, co? - nie wiem czy ostatnie zdanie było pytaniem, ale zabrzmiało tak słodko w jego ustach. Musiałam się oprzeć pokusie zgodzenia się na propozycję. Lubiłam go chociaż znałam go tylko z filmików i wywiadów. Przecież on był gwiazdą, należał do tego całego chorego świata mediów.
-Nie mogę. Liam przepraszam, ale nie chcę. - gubiłam się w swoich zeznaniach. Przecież nie powiem mu, że go uwielbiam i chętnie rzuciłabym mu się na szyję. Nie mogę.
-Muszę już iść. -spojrzałam na niego smutno i obróciłam się na pięcie.
-Poczekaj, mogę chociaż liczyć na twój numer? - krzyknął za mną.
-Obserwujesz mnie na twitterze. - rzuciłam i ruszyłam szybkim krokiem przed siebie.
Cały czas myślałam o tym co się wydarzyło. Nie chciałam wracać do domu.Cały czas biłam się z myślami. Żałowałam, że nie zgodziłam się iść z nim na kawę, a z drugiej strony, wiedziałam, że dobrze zrobiłam. Jutro i tak pewnie będą nasze zdjęcia w gazetach. Już widzę te nagłówki "Nowa miłość Liam'a?", "Kim jest tajemnicza nieznajoma?". Przecież te hieny tylko czekają, na jakieś potknięcie z ich strony. Współczułam im, wiedziałam jaką cenę ma sława. Właśnie stałam przed domem,ale postanowiłam przejść się jeszcze kawałek w drugą stronę, jak najdalej parku.Szłam kawałek, kiedy coś przykuło moją uwagę, więc spojrzałam w stronę obiektu zainteresowania. Tego było za wiele. Za rogiem, po drugiej stronie ulicy zobaczyłam czterech chłopaków wchodzących do budynku. To byli oni. One Direction. Nie mogłam uwierzyć.W Polsce przez miesiąc spamowałam ich twittery, prosząc ich,żeby mnie obserwowali. Dałam sobie spokój, bo przecież w tłumie szalonych fanek nic nie zdziałam. A tutaj w ciągu jednego dnia tyle atrakcji, chociaż dzień jeszcze się nie skończył. Teraz stałam prawie pod ich domem i nawet nie podeszłam, żeby się przywitać z moimi sąsiadami. Boże, jestem sąsiadką One Direction. To się nie mieściło w mojej głowie. Stwierdziłam, że zostawię ich w spokoju. Nie pójdę się przywitać, bo pewnie nie otworzą, albo potraktują mnie jak jakąś psychofankę. Uwielbiałam ich, ale nie mogłam nazwać siebie Directionerką. Te dziewczyny wiedzą o nich zdecydowanie więcej niż ja. Stwierdziłam, że nie będę kusić losu i wrócę do domu. W drodze powrotnej zadzwoniłam do Julii, aby opowiedzieć jej co mnie dzisiaj spotkało. Na szczęście nie płacę za rozmowy z przyjaciółką, bo inaczej musiałabym wziąć kredyt na spłatę rachunków.
-Cześć kochanie. Nie uwierzysz jak Ci powiem co się stało. - mówiłam podekscytowana.
-No opowiadaj. Chyba już wiem co chcesz mi powiedzieć. Pewnie poznałaś jakiegoś przystojniaka. - spytała, choć jej głos nie brzmiał miło.
-No w pewnym sensie. Najpierw wpadł na mnie Liam i zaprosił na kawę, a później spotkałam resztę One Direction. To znaczy nie spotkałam dosłownie, po prostu szłam ulicą i ich zobaczyłam i wiem gdzie mieszkają. Jestem ich sąsiadką. - wszystko to mówiłam na jednym wydechu.
-Wow, ale co ten cały Payne wpadł na Ciebie tak specjalnie i co spytał czy pójdziesz z nim na kawę? W ogóle poszłaś? I jak było? - niby się nimi nie interesuje, ale jeśli moja osoba ma z tym coś wspólnego, to jej głos staje się ożywiony.
-Taa jasne szedł sobie ulicą, zobaczył mnie i sobie pomyślał, a wpadnę na nią, pewnie się ucieszy. Jak ty coś powiesz...- westchnęłam, ale opowiedziałam jej jak było.
-Aha. - krótka odpowiedź, za którą miałam ochotę ją udusić.
-Aha?! Nie rusza Cię to? Nic? - byłam zdziwiona, że nawet taki news jej nie zadziwia.
-No okay spotkałaś tego całego typa. - mówiła bez wyrazu.
-Liam'a. - poprawiłam ją.
-No dobra nie ważne jak ma na imię. Spotkałaś go, to znaczy wpadł na Ciebie i zaprosił Cie na kawę, a ty się nie zgodziłaś, bo nie chciałaś być na językach innych. Okay rozumiem. - mówiła szybko, bez oznaki jakichkolwiek emocji.
-No tak było. Ej co Ci jest? -spytałam zmartwiona.
-Nic, po prostu zazdrość mnie zżera, że ten cały Liam pewnie niedługo spędzi z Tobą wakacje, a nie ja. - powiedziała smutno.
-Ej stara, ja z nim nie spędzę wakacji, na pewno, a jak jeszcze raz będziesz narzekać na swój marny los, to się do Ciebie wcale nie będę odzywać. - zagroziłam.
-Teraz jeszcze na mnie nakrzycz, że za Tobą tęsknie. Nie ma co, fajna przyjaciółka. - powiedziała i rozłączyła się.
-Ekstra. - powiedziałam sama do siebie. Spojrzałam na Tomy'ego i westchnęłam. - Nie ma lekko piesku.
Kiedy dotarłam do domu zdjęłam psu smycz i poszłam do kuchni, byłam strasznie głodna. Dochodziła godzina 15, w domu jeszcze nikogo nie było. "Pewnie zaraz będą"- pomyślałam, nalałam sobie tylko soku, bo stwierdziłam, że jak teraz coś przekąszę to później nie tknę obiadu, a nie chciałam robić przykrości Anecie. Wystarczyło mi, że już pierwszego dnia pobytu tutaj pokłóciłam się z przyjaciółką, w dodatku strasznie dokuczał mi fakt, że nie poszłam na kawę z Liam'em. Ale do kogo ja miałam mieć pretensje? Poszłam do siebie do pokoju, pomyślałam, że wejdę sprawdzić co słychać w wirtualnym świecie. Standardowo włączyłam facebook'a, ale jak zwykle nie działo się tam nic specjalnego, znudzona włączyłam twittera. Popisałam chwilę ze znajomymi, twitnęłam wpis brzmiący: " Nie ma to jak kłótnia z osobą, na której Ci zależy :( ". Po chwili dostałam prywatną wiadomość o treści:
-To co kawa? :)
-Przepraszam, ale nie mam nastroju :(
-Nie daj się prosić, postaram się poprawić Ci humor.
-To nie ma sensu.
-Dobrze, skoro nie chcesz trudno. Jeszcze będę próbował ;*
Westchnęłam. Wyłączyłam komputer i położyłam się na łóżko. Usłyszałam, że drzwi otwierają się, a po chwili dało się słyszeć głos kuzynki.
-Jesteśmy!
Nie chciało mi się wstawać, w dodatku musiałam udawać, że wszystko jest w porządku. Nie chciałam martwić rodziny. Stwierdziłam, że przecież i tak mnie tu znajdą, więc powoli zwlokłam się z łóżka i poczłapałam do kuchni. Tak bardzo chciałam, żeby ten dzień już się skończył. Uśmiechnęłam się szeroko i stanęłam w wejściu do pomieszczenia.
-Hej. - powiedziałam, starałam się przekonać domowników, że wszystko jest okay.
-Hej, coś nie za wesoło wyglądasz. - spojrzał na mnie Kacper.
-Dziękuję Ci kuzynku, wiedziałam, że na Ciebie zawsze mogę liczyć. - odparłam ironicznie.
-Och Wika, po prostu się martwię. Jesteś tutaj pierwszy dzień, a wyglądasz jakbyś spędziła tutaj miesiąc, walcząc z wiatrakami. - jego słowa chyba miały sugerować, że wyglądam na wykończoną psychicznie. Tak też się czułam.
-Za dobrze mnie znasz. - westchnęłam i usiałam na krześle. - Pokłóciłam się z Julką. Ona jest zazdrosna, że ja spędzam wakacje bez niej i... - nie chciałam im o tym mówić, ale już powiedziałam "i". Dlaczego nie ugryzłam się w język? Wkurzyłam się sama na siebie.
-..i? - spytała Aneta widząc moją minę.
-Nie ważne, po prostu się pokłóciłyśmy. - nie chciałam znowu opowiadać o mojej przygodzie z One Direction. Miałam nadzieję, że jutro moja rodzinka nie zobaczy mnie w gazecie.
-Dobra, będziesz chciała to powiesz, ale pamiętaj, że na nas możesz zawsze liczyć.- Kacper spojrzał na Anetę, po czym dodał – to co zamawiamy pizzę?
-Pewnie, dobra pizza, nie jest zła. - uśmiechnęłam się na siłę.
Po pół godzinie "przyjechała" pizza. Aneta stwierdziła, że teraz obejrzymy jakąś komedie. Wybraliśmy "Druhny". Usadowiliśmy się wygodnie na miejscach, każdy ze swoja pizzą i zaczęliśmy seans. Dawno się tak nie śmiałam, mój kuzyn co chwila komentował jakieś sceny, a jego komentarze, jak nikogo innego, doprowadzają mnie do śmiechu. Około godziny 18 skończył się film. Uśmiechnięta od ucha do ucha posprzątałam po nas.
-Cieszę się, że już Ci lepiej. - klepnął mnie w tyłek kuzyn.
-Erotoman. - powiedziałam ciszej, ale wiedziałam, że usłyszy. Uśmiechnęłam się.
-Chciałabyś mieć takiego erotomana za męża. - poruszał brwiami i przytulił dziewczynę.
-I co jeszcze? - spytałam ze śmiechem. - Wolałabym być starą panną niż mieć Cię za męża. - droczyłam się z nim.
-Wiem, że mnie kochasz. - puścił do mnie oczko, cały czas przytulał swoją dziewczynę.
-Rany, chłopie jaki ty jesteś upierdliwy. - wywróciłam oczami – Idę na spacer, muszę zadzwonić do Julii i na spokojnie z nią pogadać. Będę jak wrócę.- Założyłam białe trampki oraz czarną, skórzaną kurtkę i skierowałam się do wyjścia. Udałam się w stronę parku. Miałam ogromną nadzieję, że nie spotkam tam Liam'a. Nie miałam ochoty na tłumaczenie jemu, że ani dla mnie, ani dla niego dobrze nie skończy się ta znajomość. Całe szczęście w parku nie było dużo ludzi. Usiadłam na pierwszą wolną ławkę. Nie zamierzałam spędzić tu dużo czasu, chciałam tylko porozmawiać spokojnie z Julią. Wybrałam numer przyjaciółki. Po 3 sygnałach odebrała.
-Halo? - spytałam niepewnie.
-Tak? - jej głos nie brzmiał jakby była zdenerwowana.
-Posłuchaj chciałam Cię przeprosić, nie powinnam na Ciebie tak naskakiwać. To chyba z tęsknoty. -powiedziałam, starając się, żeby mój ton był miły.
-Daj spokój, to ja przepraszam. To wszystko przez to, że chciałabym być tam z Tobą i podrywać przystojniaków. - zażartowała.
-Żadnych przystojniaków, nie zbaczajmy na ten temat. Lepiej powiedz co słychać w Polsce.
Rozmawiałyśmy jeszcze jakiś czas. Zaczęło robić się ciemno, więc skierowałam się do domu. Wolałam wrócić przed zapadnięciem zmroku. Ten dzień nie był dla mnie najlepszy, ale nie chciałam, żeby skończył się jeszcze gorzej. Na moje szczęście do domu dotarłam cała i zdrowa. Było mi zimno. Na sobie nadal miałam krótkie spodenki. Weszłam do budynku. Wszyscy byli w salonie i oglądali jakiś program o gwiazdach. Spojrzałam na ekran i ujrzałam całą piątkę One Direction. Przewróciłam oczami i powiedziałam, że będę u siebie. Ściągnęłam buty i kurtkę, i poszłam do pokoju. Podeszłam do łóżka wzięłam piżamę i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i wróciłam do pokoju. Położyłam się na łóżko. Spojrzałam na zegarek, była dopiero 20, ale odczuwałam ogromne zmęczenie. Szeroko ziewnęłam, sięgnęłam do szafki nocnej po moje mp4, nie potrafiłam zasnąć bez muzyki. Włączyłam playlistę, obróciłam się na bok i myślałam co wydarzy się jutro. Bałam się o tym myśleć. Nawet nie zauważyłam kiedy odpłynęłam.



Wiem, że rozdział jest dość długi, ale nie chciałam rozbijać tego na dwie części, ponieważ kiedy zakładałam bloga, postanowiłam, że będę opisywać po jednym dniu z życia bohaterki. Tak więc nie mogłam dodać tego inaczej. Dziękuję za Wasze komentarze i głosy oddane w ankiecie. Bardzo miło wiedzieć, że ktoś docenia moje starania. :) Buziaki dla czytelników ;*

Rozdział 3 - "Honey, I'm home"


Stało się. Nadszedł dzień mojego wyjazdu. Stałam właśnie na lotnisku z mamą, bratem i przyjaciółką, kiedy zadzwonił mój telefon. Zdziwiłam się, bo kto mógł teraz czegoś ode mnie chcieć. Odebrałam.
-Halo? Wiki? - zabrzmiał głos w słuchawce.
-Tu sekretarka panny Wiktorii. Słucham? - odpowiedziałam, śmiejąc się.
-Hehe wariatka. - zaśmiał się. - Słuchaj, jest problem. Wypadło mi coś i nie mogę Cię odebrać z lotniska. - odpowiedział spokojnym głosem mój kuzyn.
-Jak to? Ale ja... - chciałam coś powiedzieć, ale nie pozwolił mi dokończyć.
-Spokojnie. Przecież nie pozwoliłbym Ci zrobić krzywdy. Za kogo ty mnie masz? - odparł troszkę smutno. - Aneta Cię odbierze. Chyba, że będziesz niegrzeczna, to wtedy zostawimy Cię na lotnisku. - powiedział poważnym głosem.
-Taa, jasne. Bardzo śmieszne. Już ja bym się z Tobą rozprawiła. - powiedziałam najpoważniej jak potrafiłam, choć prawie wybuchłam śmiechem.
-Dobra, młoda nie gadaj, tylko do samolotu i w drogę. Czekamy na Ciebie.-pośpieszył mnie.
-No mam nadzieję, że czekacie. - zaśmiałam się nerwowo.
-Jak to mówią, nadzieja matką... - nie dokończył,co miało to oznaczać, że ja mam to zrobić.
-...głupich? -spytałam ironicznie.
-...tych co wierzą w przyszłość. Eh Wika, Wika.- westchnął. -Dobra my tu gadu, gadu, a za chwilę Ci samolot odfrunie. Kończę, do zobaczenia za 4 godzinki. Pa.- powiedział po czym się rozłączył.
Schowałam telefon, spojrzałam na zgromadzonych i uśmiechnęłam się. Do odlotu zostało tylko 40 minut. Postanowiłam pożegnać się spokojnie z rodzinką i sama poczekać na odprawę.
-Dobra, dajmy sobie po buziaku i rozejdźmy się. Nie chcę się mazać. - powiedziałam, po czym przytuliłam się z każdym. Nienawidziłam takich ckliwych pożegnań, szczególnie z moją rodzinką.
-Uważaj na siebie i pisz do nas. - powiedział szybko mój brat.
-Albo dzwoń. - dodała szybko Julia.
Moja mama stała tylko ze łzami w oczach i patrzała na mnie smutno, nic nie mówiła. Wiedziałam, że jest jej ciężko. Przytuliłam ją mocno jeszcze raz.
-Mamuś, nie płacz, bo ja też będę. - powiedziałam spokojnie, a do oczu cisnęły mi się łzy. Właśnie dlatego nie lubiłam pożegnań.
-Kocham Cię. - powiedziała cichutko, szybko wycierając łzę spływającą po jej policzku. Oderwałam, się od niej. Nie tak miało to wyglądać. W myślach powtarzałam sobie,że muszę się opanować, bo przecież nic się nie dzieje. Właśnie przez głośniki podano informację, że za 10 minut kończy się odprawa, osób lecących do Londynu. Zabrałam swoje dwie walizki oraz torbę i ruszyłam w stronę swojej bramki. Odwróciłam się jeszcze, żeby pomachać, ale nikogo już nie było. Westchnęłam i ruszyłam w swoją stronę.

Podróż minęła mi szybko. Po 4 godzinach byłam już na miejscu. Odebrałam swoje bagaże i ruszyłam w stronę znajdujących się niedaleko krzesełek, żeby usiąść i poczekać na kuzynkę, która zapewne zaraz się pojawi. Postanowiłam wysłać wiadomość do mamy, że jestem na miejscu i wszystko w porządku. Nacisnęłam "wyślij" i w tym samym momencie zadzwoniła Aneta, że jest już na lotnisku. Powiedziałam gdzie siedzę, a po chwili już ją widziałam. Podeszła do mnie, przywitałyśmy się i ruszyłyśmy w stronę wyjścia z budynku.
-Mało masz bagaży. Myślałam, że będzie ich znacznie więcej. - uśmiechnęła się do mnie.
-Anetko, ja przyjechałam tutaj na wakacje, żeby dobrze się bawić, a nie chodzić po wybiegu. - powiedziałam poważnym tonem, po czym obie wybuchłyśmy śmiechem.
-Zapomniałam, że nie potrzebujesz miliona super ciuchów i kilogramów kosmetyków, żeby dobrze się czuć w swoim ciele. A poza tym jedno nie wyklucza drugiego. - przytuliła mnie. - O patrz! Jest taksówka. - oznajmiła i pociągnęła mnie w stronę pojazdu.
Kierowca pomógł włożyć nam walizki do bagażnika, po czym ruszyliśmy pod wskazany adres. Podczas podróży nie odzywała się żadna z nas. Aneta chyba myślała, że jestem zmęczona. Może tak wyglądałam, ale naprawdę nie odczuwałam zmęczenia. Zastanawiałam się co ja tu robię. Wszystko było takie duże, zupełnie inne. Czułam na sobie wzrok kuzynki, ale nie odwracałam się. Obserwowałam ulice i uliczki, które mijaliśmy. Dojechaliśmy na miejsce po około 30 minutach. Okolica była piękna. Malutkie domki, czyste i spokojne ulice, zadbane ogródki. Po prostu pięknie. Domek Kacpra i Anety nie był największy, ale był śliczny. Beżowe ściany, okna w kolorze białym, niebieski dach i malutki ogródek. Wyszłam z auta i spojrzałam niepewnie na Anetę. Uśmiech nie schodził z jej twarzy.
-A więc tutaj będę mieszkać? - spytałam uśmiechając się do dziewczyny.
-No niestety, jesteś na nas skazana. - spojrzała na mnie, po czym wybuchłyśmy śmiechem. Wzięłyśmy walizki i skierowałyśmy się do budynku. Mieszkanie było ładnie urządzone, wąski korytarz, od którego odchodziły kolejne pomieszczenia. Po prawej stronie była niewielka kuchnia, po lewej stronie salon. Za salonem była sypialnia właścicieli domu. Kuzynka skierowała mnie do ostatniego pokoju, który był mój. Znajdował się on na końcu wąskiego korytarza. W środku było przytulnie. Całe pomieszczenie jak i elementy umeblowania były w kolorze jasnego fioletu, na ścianach widoczne były delikatne wzory kwiatowe, na środku leżał puszysty fioletowy dywan. Wszystko to nadawało pokojowi ciepłego charakteru. Od razu poczułam się jak w domu. Postanowiłam wypakować swoje rzeczy i odświeżyć się po podróży. Dochodziła godzina 19, jadłyśmy z Anetą kolacje, gdy z pracy wrócił Kacper.
-Honey I'm home - krzyknął otwierając drzwi.
-Chodź do kuchni. - powiedziała głośno Aneta. Po chwili zjawił się mój kuzyn.
-Cóż za płynny angielski. - uśmiechnięta podeszłam do chłopaka, żeby się przytulić.
-Wiki jak ja za Tobą tęskniłem. - powiedział ściskając mnie – Może to zabrzmi głupio, ale muszę Ci powiedzieć, że urosłaś. - oderwał mnie na chwilę od siebie, zmierzył mnie całą wzrokiem, po czym znowu mocno mnie przytulił.
-Kacper, duszę się.- powiedziałam ledwo łapiąc oddech. Po tych słowach puścił mnie. Och co to było za ulga.
-Rany, jak ty się do człowieka przykleisz, to oderwać się nie można. - zaśmiał się i dał mi buziaka.
-Aha, czyli to ja Ciebie dusiłam?! - po tych słowach uderzyłam go lekko w ramię.
-Nie, masz rację, dusiła mnie Aneta. - ostatnie słowa powiedział mi szeptem na ucho.
-Głośniej proszę, bo nie słyszałam. Kto kogo dusił!? - spytała ze śmiechem dziewczyna.
-O kochanie, przepraszam zapomniałem, że się nie przywitaliśmy. - dał jej buziaka w policzek, po czym dodała siadając na krześle. -To co na kolacje?
-Kolacji nie ma. Udusiłam swojego faceta, więc nie mam komu robić kolacji. - odparła kuzynka rozkładając ręce.
-A ja? - udałam oburzoną. Spojrzeli na mnie obydwoje.
-Ty jesteś już duża, potrafisz sama sobie zrobić. - odpowiedział mi Kacper.
-Aha, więc ty nie potrafisz? - zaśmiałam się. - Czy może jeszcze jesteś mały?
-Dobra, dobra. Już zrozumiałem, kolację robię sobie sam. - odpowiedział smutno.
-Ojeju. - powiedziała Aneta, głaskając chłopaka po policzku. - No zrobię Ci tą kolacje, ty mój głodomorze.
Kacper uśmiechnął się i dał dziewczynie buziaka. Nie mogłam patrzeć na tą sielankę. Wzięłam kubek z herbatą i skierowałam się do salonu. Usiadłam wygodnie na kanapie i włączyłam telewizor. Wszystkie stacje były w języku angielskim. Rozumiałam niektóre słowa, ale nie wszystkie. Postanowiłam posiedzieć chwilkę i pooglądać MTV. Po jakiejś godzinie wyłączyłam tv i skierowałam się do swojego pokoju. Dochodziła godzina 21. Stwierdziłam, że naprawdę jestem zmęczona, więc położyłam się spać. Włączyłam sobie moje mp4, wybrałam playlistę zatytułowaną "Alexander Rybak" i opadłam na poduszkę. Po upływie 10 minut spałam jak niemowlę.


Wiem, że może nie każdy lubi pisać komentarz, ale jeśli czytasz ten blog, to proszę zagłosuj chociaż w ankiecie. Naprawdę miło jest wiedzieć, że ktoś czyta i docenia moje starania. Dziękuje. :)

środa, 28 marca 2012

Rozdział 2 - "Dziękuję za herbatę"


Tydzień później już byłam pewna, że musi się udać. Pozostawało tylko czekać upragnionego wyjazdu. Wzięłam głęboki oddech. Otworzyłam oczy. Przez okno wpadało czerwcowe powietrze. Usiadłam na łóżku. Była sobota, która oznaczała tylko jedno. Wolne. Do końca szkoły zostały już tylko dwa tygodnie. Dla mnie były to dwa tygodnie ciężkiej harówki. Musiałam poprawić kilka ocen na lepsze. Nikt ode mnie tego nie wymagał, jednak byłam ambitną osobą. Nie lubiłam spoczywać na laurach.
Drzwi otworzyły się z impetem uderzając o ścianę. Mój brat wbiegł do mojego pokoju.
-O! Już nie śpisz. To dobrze. Ubieraj się. - powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha.
-Po co? - zdziwiłam się. Musiałam o czymś zapomnieć, bo mój brat nigdy ode mnie rano niczego nie wymaga. Może tylko zwolnienia łazienki.
-Przecież za dwa tygodnie wylatujesz do Anglii. - odparł tonem, który zabrzmiał jak oskarżenie.
-I co w związku z tym? - nadal nie rozumiałam. Nie łatwo mi myśleć zaraz po przebudzeniu.
-Raaany! - zawył. - Chcesz jakoś wyglądać? Czy przywitasz świat w piżamce w misie? - zaczął się ze mnie śmiać.
-Co masz do mojej piżamy?! - oburzyłam się. Moja piżama nie wyglądała najgorzej. Czarna bluzka na ramiączkach z trzema misiami na środku i do tego długie, czarne spodnie.
-Nie ważne.- odparł - Mama stwierdziła, że musimy jechać i kupić ci coś ładnego. Żebyś nas godnie reprezentowała. - uśmiechnął się drwiąco. Po tych słowach wyszliśmy z mojego pokoju i skierowaliśmy się na korytarz.

Moja mama jest wspaniała. Wychowuje sama mnie i brata. Nasz tata zmarł jak byłam mała. Nie zamierzałam mamy o nic prosić, bo wiem, że ciężko z kasą. Sama miałam odłożone troszkę pieniędzy, które zamierzałam dobrze wykorzystać.
Po około godzinie czasu, kiedy byłam już gotowa, przyszła Julia. Moja najlepsza przyjaciółka nie od razu przekonała się do mojego wyjazdu. Chyba z dwa dni narzekała na swój ciężki los, że musi w Polsce zostać sama, a ja w tym czasie będę zwiedzać świat. Na nic się zdały moje wywody, że przecież wrócę i, że gdybym mogła zabrałabym ją ze sobą. Jednak na przeszkodzie stały nie tylko pieniądze, ale także jej rodzice, którzy martwią się o nią na każdym jej kroku. W końcu jest jedynaczką. Całe szczęście, że moja rodzicielka ufa mi w pełni i już w wieku 15 stwierdziła, że jestem dorosła. To była prawda, byłam osobą odpowiedzialną. Chyba nigdy nie zrobiłam nic głupiego co odbiłoby mi się czkawką w życiu dorosłym.
-Hej. Co ty tu robisz? - spytałam zdziwiona.
-Cześć. Też się cieszę, że Cię widzę. - powiedziała śmiejąc się.
-Sorry kochanie, ale teraz wychodzimy. Jedziemy na zakupy. Muszę jakoś wyglądać w Anglii, żebym mogła godnie reprezentować moją rodzinkę. - spojrzałam ukradkiem na brata, cytując jego słowa. Uśmiechnęłam się do Ksawerego, a on wytknął mi język.
-Tak, wiem. Jadę z wami. - zaśmiała się i spojrzała na moją mamę.
-Czy ja o czymś nie wiem? - nie ukrywałam mojego zdziwienia.
-Twoja mama zadzwoniła do mnie i spytała czy nie będę chciała spędzić z Tobą miło, trochę czasu przed wyjazdem. Zgodziłam się, przecież nie będzie Ciebie dwa miesiące. - odparła, uśmiechając się smutno. Popatrzałam na nią z rezygnacją. Już nie mogłam słuchać jej wywodów.
-Będziecie tak stać i płakać, czy ruszycie się i pojedziemy w końcu na te zakupy? - Ksawery wyraźnie się niecierpliwił.
-Chodźcie. - powiedziała moja mama i objęła nas ramieniem.
Wyszliśmy z domu, mój braciszek czekał już w samochodzie. Jechaliśmy w ciszy, postanowiłam włączyć radio. Miałam zmienić stację, gdy zabrzmiała znana mi melodia. Tak, to był mój ulubiony zespół.Właśnie leciało "I should have kissed you"- One Direction. Spojrzałam na przyjaciółkę, ona tylko wywróciła oczami i westchnęła.
-Boże, tylko nie oni. - zawyła patrząc na mnie błagalnym wzrokiem.
-Wiem, że ich nie cierpisz, ale ja ich kocham. - zaśmiałam się, a w duchu pomyślałam, że może niedługo ich spotkam. Nie spodziewałam się tego, co wydarzyło się później. Z rozmyślań wyrwała mnie Julia.
-No wreszcie skończyli piać. - śmiała się z moim bratem w najlepsze.
-Jesteście okropni. - udałam obrażoną i odwróciłam się od nich.
Na zakupach bawiliśmy się dobrze, wygłupialiśmy się, jak zwykle. Czas zleciał szybko. Około godziny 18 wróciliśmy do domu.


Po całodniowym maratonie zakupowym byłam wykończona. Odprowadziłam Julię do domu i już chciałam się pożegnać, gdy drzwi otworzyły się i stanęła w nich jej mama.
- Wiki! - pisnęła radośnie. - Chodź na herbatkę, opowiesz mi o swoim wyjeździe. - zaprosiła mnie życzliwym głosem na górę.
-Dobrze, ale tylko na chwilkę. Jestem padnięta. - powiedziałam zgodnie z prawdą i spojrzałam na przyjaciółkę. Julia tylko się uśmiechnęła przepraszająco.
Kiedy już usiadłyśmy, pani Magda(bo tak właśnie miała na imię mama Julii) zaczęła zadawać mi serie pytań. Nie były one uciążliwe, ale ja nie lubię takich sytuacji, szczególnie jeśli jestem zmęczona. Wolę słuchać, niż mówić, ale żeby nie sprawiać nikomu przykrości posłusznie odpowiadałam na kolejne pytania.
-Więc to już za dwa tygodnie? Nie boisz się? - spytała patrząc na mnie tym wszystko wiedzącym wzrokiem.
-Nie nie boję się. Nie mam czego, przecież nie będę tam sama. Jestem pewna, że ten wyjazd bardzo mi pomoże. - odpowiedziałam z uśmiechem, chociaż już mi się nie chciało. Najchętniej położyłabym się teraz na łóżku i zasnęła.
-A twoja mama nie boi się o Ciebie? - to pytanie padło po dłuższej ciszy.
-Moja mama nie ma się o co bać. Jadę do kuzyna, a nie do obcych. Poza tym moja mama mi ufa, wie, że nie zrobię nic głupiego. - uśmiechnęłam się do siebie. Na prawdę jestem odpowiedzialna.
-Mamo nie męcz już jej. - powiedziała Julia widząc moją minę. Po tych słowach mama przyjaciółki wyszła z nieukrywanym zrezygnowaniem.
-Dzięki. - powiedziałam bezgłośnie.
-Poproszę tatę, żeby Cię odwiózł. - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie po czym zniknęła, a ja zostałam sama w jej pokoju. Niewiele myśląc położyłam się na jej łóżku. Nawet nie wiem kiedy przysnęłam.
-Wiki... Wiki wstań.
-Co? O rany sorki. - usiadłam szybko na łóżku, spojrzałam na zegarek. Ulżyło mi. Spałam tylko 5 min. Spojrzałam na Julkę.
-Moje biedactwo. - szepnęła i przytuliła mnie. - Chodź, mój tata już czeka.
-A tak, jeszcze raz dzięki. - dałam jej solidnego buziaka w policzek i zniknęłam za drzwiami jej pokoju.
-Do widzenia. Dziękuję za herbatę. - powiedziałam zaglądając do salonu.
-Nie ma za co. Wpadniesz jeszcze przed wyjazdem, żeby się pożegnać z nami? - spytała z troską mama mojej przyjaciółki.
-Oczywiście. Jeszcze raz dziękuję. Do widzenia.
Szybkim krokiem skierowałam się do wyjścia. Naprawdę byłam zmęczona. Kiedy dotarłam do domu z tatą Julii, wyskoczyłam z auta, grzecznie podziękowałam i pożegnałam się. Weszłam na górę do swojego pokoju, wyciągnęłam piżamę z szafy i skierowałam się do łazienki. Po 15 minutach byłam czysta i pachnąca. Wróciłam do siebie, włączyłam cichutko płytę Ed'a Sheeran'a, ułożyłam się wygodnie w łóżeczku i wykończona zasnęłam.

wtorek, 27 marca 2012

Rozdział 1 - "Nie wierzę"


Był ciepły majowy wieczór. Siedziałam w kuchni i patrzałam w okno. Właśnie jadłam zrobioną kolację, kiedy drzwi otworzyły się i stanął w nich mój młodszy brat Ksawery.
-Co tam siostra? - spytał, sięgając do lodówki po sok. Mój brat jest drugą osobą w rodzinie, z którą najlepiej się dogaduje. Chociaż jest on młodszy ode mnie o rok, to potrafić doradzić jakby był starszy. Nasza więź jest bardzo silna. Kochamy się jak żadne inne rodzeństwo, ale przecież też się kłócimy. Nie zawsze jest kolorowo.
- A siedzę sobie właśnie i rozmyślam. - uśmiechnęłam się do niego. Spojrzał na mnie, a po chwili spytał.
-Nad czym tak dumasz? - zaśmiał się cichutko, po czym usiadł na przeciwko mnie.
- Kacper dzwonił. - odparłam
- ...i? - na jego twarzy pojawiło się zaciekawienie.
- I spytał czy nie chciałabym przyjechać do niego na wakacje. - uśmiechnęłam się w myśli. Wiedziałam jaka będzie reakcja mojego braciszka. Mało się nie zadławił sokiem, który pił.
-Słucham?...Ale jak? Nie wierzę... - powiedział patrząc mi głęboko w oczy, ale jego wzrok był oddalony o kilometry.
-Powiedziałam to samo kiedy zadzwonił. - zaśmiałam się, nadal nie wierzyłam, że to wszystko dzieje się na prawdę.
-Wiesz co to oznacza?! - pytanie to było raczej stwierdzeniem w jego ustach.
-Wiem... że lecę do Anglii. - spojrzałam na niego. Wiedziałam, że on zrozumie. Widziałam jego myśli. Byliśmy z Ksawerym jak jedna osoba. Kiedy ja się martwiłam, on też. Tak działo się ze wszystkim co robiliśmy, czy też czuliśmy.
-Czego się boisz?!- spytał spokojnie - Przecież zawsze tego chciałaś. Teraz możesz spełniać swoje marzenia. Podszkolisz język i... może poznasz kogoś ciekawego. - Ksawery nagle spochmurniał.
-Co jest? Dlaczego masz taką minę? - zmartwiłam się.
-Martwię się.
-Nie gadaj. Nie ma się czym martwić, przecież nie będę tam sama. - nie potrafiłam go zrozumieć, myślałam, że będzie się cieszył i przekonywał do tego wyjazdu.
-Będę tęsknił. - spojrzał na mnie ze łzami w oczach. Zrozumiałam.
-Ej, no co ty. Nie zostawię Cię tu. Przecież wrócę. - podeszłam do niego, żeby go przytulić. Mój malutki braciszek bał się, że zostanie tu sam, że ja już nie wrócę do Polski.


Opublikowałam szybciej niż planowałam pierwszy rozdział. Zrobiłam to tylko dlatego, że chce Was zachęcić do czytania. Jeśli ktokolwiek to czyta, to proszę go, żeby zostawił po sobie jakiś ślad, np. komentarz. :)

Wstęp


-Nie wierzę!- to były słowa, po których miał nastąpić nagły zwrot w moim życiu. Ktoś pomógł mi właśnie spełnić moje marzenia, tym kimś był mój kochany kuzyn, na którego pomoc zawsze mogłam liczyć. Nie wierzyłam, że los tak szybko się do mnie uśmiechnie. A jednak. Myślałam w tej właśnie chwili jak wykorzystam tą szansę. Rozmyślałam tak bezgłośnie nie zwracając uwagi na nikogo i na nic. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos mojego kuzyna.
-...halo, Wiktoria jesteś tam?
- Tak, jestem. Przepraszam, ale nie mogę jeszcze w to uwierzyć. - powiedziałam głosem przepełnionym radością.
-Więc...? - spytał z ciekawością.
-Oczywiście, że się zgadzam. Kacper ja... nie potrafię tego wyrazić słowami, ale musisz wiedzieć, że właśnie spełniłeś moje marzenie.- nawet nie wiedziałam co powinnam teraz powiedzieć kuzynowi, jednak wiedziałam, że on zrozumie mnie jak nikt inny.
-Cieszę się bardzo. Wiki ja już muszę kończyć, przemyśl to raz jeszcze. Zdzwonimy się wieczorem, całuje. Pa – rozłączył się.

Siedziałam w bezruchu, wciąż zastanawiając się jak to możliwe. Nie mogłam tego zrozumieć. Jak? W mojej głowie nadal rozbrzmiewało to pytanie. Kacper- kuzyn, którego lubiłam chyba najbardziej z całej rodziny i, z którym dogadywałam się jak z nikim innym. Pomógł mi właśnie, a ja nawet mu nie podziękowałam, bo byłam zbyt przytłoczona. Łzy szczęścia spływały powolutku po moim policzku. Wytarłam je. Byłam w domu sama, nie miałam z kim podzielić się moją radością.



 Mam nadzieję, że spodoba się wam. Jest to mały przedsmak tego co będzie się tu działo. Już niedługo dodam pierwszy rozdział. Miłego czytania :)




poniedziałek, 26 marca 2012

Bohaterowie

WIKTORIA SZULC nieśmiała, jednak wesoła osiemnastolatka. Ma czekoladowe oczy i włosy. Często zawstydzona zalewa się rumieńcem, a wtedy także czerwone robią się jej uszy. Mieszka w Polsce, ale marzy wyjechać do Anglii. Jej marzenie spełnia się niespodziewanie szybko. Uwielbia muzykę Alexandra Rybaka oraz One Direction. Bardzo podoba jej się jeden z członków zespołu.


KSAWERY SZULC chłopak nastawiony pozytywnie do świata, zwariowany siedemnastolatek, brat głównej bohaterki. Mimo młodego wieku jest troskliwy i rozsądny. Kocha swoją siostrę i martwi się o nią. Pomocny w każdej sytuacji.

JULIA KRÓL najlepsza przyjaciółka Wiktorii. Również nieśmiała i wesoła. Zachowaniem przypomina duże dziecko. Uwielbia się wygłupiać. Chodzi z Wiktorią do tej samej szkoły, znają się od podstawówki. Julia tak samo jak Wiki uwielbia muzykę Alexandra Rybaka, jednak nie lubi One Direction.

 
KACPER GAJDA 25-letni kuzyn Wiktorii.Wesoły i pomocny chłopak. Mieszkał w Polsce jednak musiał wyjechać do Anglii. Mieszka ze swoją dziewczyną i ich psem rasy husky. Uwielbia swoją kuzynkę, zawsze chętnie jej pomaga, chociaż nie zawsze ma dla niej czas.


ANETA ŚWIĄTEK 24-letnia dziewczyna Kacpra. Wesoła i uśmiechnięta dziewczyna z Warszawy. Przeprowadziła się ze swoim chłopakiem do Anglii. Dobrze dogaduję się z Wiktorią i Julią. Kocha zwierzęta, a szczególnie psy. Ma własną stadninę koni.



HARRY STYLES


LIAM PAYNE


LOUIS TOMLINSON


NIALL HORAN


ZAYN MALIK