-Nie! Nie! - krzyczałam. - Zostawcie
mnie w spokoju!. Nieee...! - obudziłam się, zdając sobie sprawę z
tego, że krzyczałam. Byłam zlana potem. Miałam nadzieję, że nie
obudziłam domowników, spojrzałam na zegarek, była dopiero 6.
Opadłam na poduszkę, "za szybko poszłam wczoraj spać" -
pomyślałam, postanowiłam, że ubiorę się i pójdę do sklepu po
świeże produkty spożywcze. Miałam nadzieję, że chociaż
dzisiejszy sen będzie miał niewiele wspólnego z rzeczywistością.
Miałam tu zostać jeszcze 60 dni i jeśli one miałyby oznaczać
ciągłą walkę z dziennikarzami, to ja dziękuję. Wzięłam szybki
prysznic, założyłam przygotowane wcześniej zielone rurki, biały
top, a do tego białą bluzę z kapturem. Skierowałam się do
wyjścia, pozostali jeszcze spali, co oznaczało, że jeśli chcę z
nimi porozmawiać, przed ich wyjściem do pracy, musiałam wrócić w
ciągu 30 minut. Założyłam szybko buty i kurtkę, a z szafki przy
wyjściu zabrałam jeszcze ciemne okulary. Ruszyłam w stronę
pobliskiego sklepu spożywczego, chciałam kupić coś na śniadanie
oraz prasę. Całą drogę z domu do sklepu i z powrotem do domu,
śledził mnie jakiś facet z aparatem. "No i się zaczęło"-
pomyślałam i westchnęłam. Weszłam do budynku. Wszyscy już byli
na nogach. Rozebrałam się i weszłam do kuchni. Kuzynka właśnie
parzyła kawę.
-O! Hej. Nie wiedziałam, że już nie
śpisz. - uśmiechnęła się do mnie.
-Nie mogłam spać, więc poszłam na
zakupy. - powiedziałam bez wyrazu. - Chciałam z Wami porozmawiać
przed pracą, muszę Wam powiedzieć coś ważnego, bo to także Was
dotyczy. - powiedziałam nieco ciszej.
Aneta spojrzała na mnie niepewnie. W
tym momencie do pomieszczenia wszedł Kacper.
-O hej. Ty już nie śpisz? Od kiedy
to, jesteś rannym ptaszkiem? - pytał śmiejąc się.
-Kochanie, Wiki chcę nam coś ważnego
powiedzieć. - powiedziała poważnie, wciąż na mnie patrząc. W
jej oczach widoczna była troska i ciekawość. Kuzyn spojrzał na
mnie zdziwionym wzrokiem.
-Co jest? - krótkie pytanie wypłynęło
z jego ust.
-Możemy usiąść?
Wszyscy usiedliśmy przy stole.
Opowiedziałam im cały wczorajszy dzień, ze wszystkimi szczegółami,
po czym dodałam:
-Tak to wszystko wygląda. - spojrzałam
na nich. Nastała chwila ciszy. Głos zabrał mój kuzyn.
-To znaczy, że będziemy sławni? -
zaczął się śmiać.
-Oj Kacper, ty nadal nie rozumiesz. -
zdenerwowałam się. Spojrzałam na Anetę, która wyraźnie nad
czymś myślała. - Ty chyba nie wiesz, co to oznacza. Nie tylko dla
mnie, bo ja za dwa miesiące stąd wyjadę, a wy tu zostaniecie. -
spoglądałam to na kuzyna, to na kuzynkę, która postanowiła się
odezwać.
-Słuchaj Wiktoria. - spojrzała na
mnie poważnym wzrokiem, ale nie była zła. - Jeśli o mnie chodzi
to... to na mnie możesz liczyć. Jak chcesz się z nimi spotykać,
to ja Ci przecież nie zabronię, to twoje życie i twoja sprawa.
Poprę każdą twoją decyzję. - mówiła, a mi zaszkliły się
oczy. - Tylko nie płacz. - uśmiechnęła się i mnie przytuliła.
Mój kuzyn patrzał na nas z otwartymi oczami.
-Chyba Was nie rozumiem, przecież
każdy chciałby być sławny, a wy płaczecie?! Nigdy nie zrozumiem
kobiet. - wywrócił oczami i nalał sobie kawy. Postanowiłam, że
wytłumaczę mu wszystko raz jeszcze.
-Posłuchaj mnie uważnie. - zwróciłam
się do niego. - Ceną sławy jest walka z paparazzi. Oni na każdym
kroku, szukają sensacji. Będą wygrzebywać stare brudy, tylko po
to, żeby Ciebie zgnoić, a jeśli nie znajdą dobrego na materiału
do sensacji, to tak podkoloryzują, żeby tylko dobrze się
sprzedawało.- mówiłam powoli, podeszłam do blatu, na którym
leżały zakupy. Wyciągnęłam gazety i położyłam przed Kacprem.
- Ja tylko wymieniłam z tym chłopakiem dwa lub trzy zdania, a już
jestem jego nową dziewczyną, która ukrywała się za oceanem.
-Kim jest tajemnicza dziewczyna,
jednego z członków One Direction? - czytał na głos mój kuzyn.
-Dzisiaj jak szłam do sklepu, już śledziła mnie jedna z tych hien prasowych. - powiedziałam. - Pewnie
nadal stoi po drugiej stronie i czeka, aż wyjdziemy. Aneta podeszła
do okna i lekko odsłoniła firankę.
-Rzeczywiście stoi, ale nie
jeden...tylko trzech. - odwróciła się w moją stronę.
-Zajebiście. -powiedziałam,ale
modliłam się w duchu, nie obsmarowali mojego kuzyna i jego
dziewczyny. Na mnie mogli pisać co chcieli, ale jeśli skrzywdzą
moją rodzinę, to nie popuszczę.
-Dobra, wy musicie iść do pracy.
Przygotujcie się, a ja odwrócę ich uwagę. Chcą sensacji, to będą
ją mieli. - wstałam i poszłam do siebie. Wyciągnęłam z szafy
czerwoną, obcisłą mini sukienkę i przebrałam się w nią.
Pomalowałam mocno rzęsy, nałożyłam troszkę różu na policzki.
Usta pomalowałam błyszczykiem.
-Aneta, masz pożyczyć czerwone
szpilki? - krzyknęłam z pokoju.
-Jasne! Są w komodzie, w korytarzu.
-Dzięki! - odpowiedziałam.
Gotowa ruszyła w stronę wyjścia. Z
sypialni wyszedł Kacper, a za nim Aneta.
-Wow, młoda wyglądasz jak brytyjska
gwiazda hollywood.- wydusił z siebie kuzyn. Jego dziewczyna
uśmiechnęła się do mnie, a ja puściłam oczko.
-Dobra. To ja teraz wyjdę, a wy
czekajcie, aż oni- pokazałam na okno -pójdą za mną.
Wciągnęłam głośno powietrze i
wyszłam z domu. Wiedziałam, że nie będą stali cały czas pod
moim domem, jeśli ja wyjdę, szczególnie tak ubrana. Była godzina
8 rano. Mijałam kolejne domki w obcisłej sukience mini, przechodnie
co chwilę kierowali na mnie swój wzrok. Ruszyłam w stronę
nieznanego mi dotąd budynku. Musiałam to zrobić, musiałam
porozmawiać z chłopakami, przecież to też ich dotyczy. Kiedy
byłam już na miejscu, podeszłam do drzwi i nacisnęłam dzwonek.
Stałam tam dobrą chwilę, miałam nadzieję, że otworzą. Jeśliby
tego nie zrobili, musiałabym wrócić do domu, a jutro napisaliby,
że mój nowy "chłopak" nie otworzył mi drzwi.
Westchnęłam. Nagle drzwi otworzyły się. W progu stał Zayn, w
samych slipkach. Buzię miał szeroko otwartą, nie wiem czy ze
zdziwienia, czy właśnie ziewał.
-Hej. Jestem waszą nową sąsiadką,
niedawno się wprowadziłam i postanowiła się przywitać. -
uśmiechnęłam się zalotnie. -Wpuścisz mnie?
-Jasne wchodź. Jestem Zayn, ale to
pewnie już wiesz, przecież jesteś nową dziewczyną Liam'a. -
powiedział i puścił mi oczko.
-Już wiecie? -spytałam zdziwiona.
-Jasne. W tym domu nikt, przed sobą
niczego nie ukrywa, a wieści szybko się rozchodzą. Chodź do
salonu.- powiedział po czym objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w
nieznanym mi kierunku. - Liam! Twoja dziewczyna przyszła! - ryknął
na cały dom.
Po schodach zbiegł Liam, a za nim
Niall, z kuchni wyszedł Louis. Kogoś mi jednak brakowało.
-Czego tak krzyczysz? Zaraz obudzisz
Harry'ego, a wtedy marny twój los. - zaśmiał się Lou.
-Wracaj do kuchni robić śniadanie,
jestem głodny.- krzyknął Niall.
Miałam wrażenie, że prócz Zayn'a,
nikt nie zwraca na mnie uwagi. Chłopak spojrzał na mnie i się
zaśmiał.
-Co Cię tak bawi? - spytałam się go.
-Twoja mina. Wyglądasz jakbyś zaraz
miała stąd uciec z krzykiem. - mówił, cały czas śmiejąc się
ze mnie.
-Mogę usiąść? - spytałam pokazując
na kanapę w salonie.
-Jasne.
-Dzięki. - w tym momencie koło mnie
pojawił się Liam. Spojrzał na mnie, po czym palnął głupio.
-Wiedziałem, że w końcu pójdziemy
na randkę.- poruszał brwiami.
Spojrzałam na niego jak na kretyna.
Spędziłam z nim minutę, a on mnie już irytował. Musiałam sobie
przypomnieć za co ja ich lubiłam.
-Nie schlebiaj sobie. - powiedziałam.
-To się nazywa "kosz",
stary. - zaczął się śmiać Louis. Dopiero zdałam sobie sprawę,
że wszyscy stoją za nami i śmieją się w najlepsze. Wstałam,
poprawiłam sukienkę i podeszłam do nich. Przyszłam tu, żeby z
nimi pogadać, a nawet się nie przedstawiłam. Mój błąd.
Postanowiłam to naprawić.
-Ech, przepraszam. Nawet się nie
przedstawiłam, a zachowuję się jak u siebie. - uśmiechnęłam się
delikatnie.
-Dom Liam'a, to też dom jego dziewczyn.
- zaśmiał się Zayn.
-Och zamknij się. - Liam podszedł do
niego i walnął go w ramię.
-Tatuśku wyluzuj. - powiedział Niall.
Wydawało mi się, że jak teraz się nie odezwę, to nie zostanę
dopuszczona do głosu.
-Musimy pogadać. - powiedziałam
stanowczym głosem. - Nie chcę psuć Wam tej sielanki, ale od
wczoraj też do niej należę.
-Zawsze chodzisz po mieście w
obcisłych, czerwonych sukienkach, odkrywających tyłek? - spytał
nagle Louis. - Jeśli tak, to możesz wpadać do nas częściej.
-zaśmiał się.
-Spadaj zboczeńcu.- zdenerwowałam
się, przecież nie o tym przyszłam rozmawiać. - Jeśli nie
obchodzi Was, co na wasz temat napiszą brukowce, to spadam. -
powiedziałam i skierowałam się w stronę drzwi.
-Poczekaj. - powiedział do mnie Zayn.
- Przepraszam Cię za nich, nigdy nie uważałem ich za mądrych. -
szepnął i uśmiechnął się.
-Okay, nie gniewam się, ale jestem
zła, bo mnie, w przeciwieństwie do nich obchodzi, co napiszą na
mój temat brukowce. - mówiłam szybko, ale wyraźnie.
-To co? Spróbujemy jeszcze raz? Bez
żartów na twój temat. - podał mi rękę. - Jestem Zayn.
-Wiktoria. - uśmiechnęłam się.
-Chodź, przedstawię Ci resztę
chłopaków.
-Nie musisz, znam Was. - spojrzałam na
niego.
-Ah, więc jesteś napaloną fanką? -
poruszał brwiami.
-Tak, jestem tak napalona, jak
dziennikarze pod waszym domem. - powiedziałam, uśmiechając się.
-Śledzili Cię? - zmartwił się
chłopak.
-No właśnie o tym przyszłam pogadać.
-westchnęłam. - Po mojej dzisiejszej wizycie w waszym domu, na pewno
nie dadzą mi spokoju.
-To po co tu przychodziłaś? - zdziwił
się.
-Dłuższa historia, która wymaga
większej liczby słuchaczy. - powiedziałam.
-No to czemu tu jeszcze stoisz? Do
salonu! - pociągnął mnie za rękę.
-Witamy ponownie! - krzyknął Louis.
-Czemu się mnie uczepiłeś? Co ja Ci
zrobiłam? - naprawdę nie potrafiłam zrozumieć tego faceta.
-Daj jej spokój! - powiedział
stanowczo Zayn.
-Zdradzasz naszego ojca?! Brzydka
dziewczynka. - pogroził mi palcem.
-Louis uspokój się do cholery! - nie
wytrzymałam.
Wszyscy spojrzeli na mnie, jakby ducha
zobaczyli. Do salonu właśnie wszedł Harry.
-Co się tu dzieje?! Spać nie można!
- przecierał oczy.
-Przepraszam Harry. - powiedziałam do
zaspanego chłopaka. Spojrzał na mnie, popatrzał chwilę i odezwał
się.
-Kim jesteś i co tu robisz? -zmrużył
wzrok i wskazał na mnie palcem. Wywróciłam oczami.
-Mam na imię Wiktoria. Dwa dni temu
przyjechałam tu z Polski, a od wczoraj jestem dziewczyną Liam'a,
według wszystkowiedzących dziennikarzy. - mówiłam powoli. - A
teraz stoję i patrzę na nagiego Harry'ego Styles'a.- uśmiechnęłam
się do niego.
Chłopak spojrzał na swoje bokserki i
uciekł do łazienki, a wszyscy wybuchnęli śmiechem. Ja też się
śmiałam.
-Nie jestem nagi! - krzyknął.
Wzruszyłam ramionami. Przeniosłam
wzrok na chłopaków.
-To możemy w końcu pogadać? -
spytałam zniecierpliwiona, ale wciąż się uśmiechałam.
-A nie będziesz już na nas krzyczeć?
- spytał Lou. Spojrzałam na niego groźnym wzrokiem.
-Czy Tobie buzia się nigdy nie zamyka?
-Przychodzisz do mnie, do domu i na
mnie krzyczysz. Czy to jest normalne?
-Może ktoś zrobić z nim porządek?
Zaraz wyjdę z siebie i stanę obok. - spojrzałam błagalnym
wzrokiem na Zayn'a, on jako jedyny wydawał mi się normalny w tym
domu.
-Nie patrz tak na mnie. Lou ma trochę
racji.
-Dajcie wy mi wszyscy święty spokój!
- rzuciłam i wyszłam z domu. Miałam ochotę udusić zarówno
chłopaków jak i fotoreporterów, którzy właśnie robili zdjęcia
zza drzewa po drugiej stronie ulicy. Chyba wydawało im się, że są
niewidoczni. Wróciłam do domu. Ściągnęłam buty i odłożyłam je
na miejsce, po czym ruszyłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam z
szafy dresowe 3/4 spodnie i szary t-shirt, przebrałam się, zmyłam
makijaż i poszłam do kuchni. Byłam strasznie wściekła. Nie
wiedziałam dlaczego, ale bardziej byłam zła na siebie niż na
chłopaków. W moim brzuchu burczało niemiłosiernie, przez to całe
zamieszanie nie zjadłam nawet śniadanie, a już była pora obiadu.
Zrobiłam sobie kanapki, nie miałam siły, ani ochoty niczego
gotować. Z gotowym posiłkiem poszłam do salonu, włączyłam
telewizor i położyłam się na kanapie. Właśnie leciał serial
"Jak poznałem waszą matkę", lubiłam go, więc
zostawiłam i oglądałam. Zbyt wykończona psychicznie zasnęłam.
Obudziłam się około godziny 16, kiedy Tomy zaczął szczekać.
Przypomniałam sobie, że nie poszłam z nim na spacer. Zerwałam
się na równe nogi. Ktoś pukał do drzwi. Pomyślałam, że to
pewnie ktoś z domowników zapomniał kluczy, a teraz nie może się
dostać do domu, więc ruszyłam się, żeby otworzyć.
-Hej. Mogę wejść? - spytał
nieśmiało.
-Co ty tu robisz? I skąd wiedziałeś
gdzie mieszkam. -spytałam, kiedy już staliśmy w środku.
-Przyszedłem dokończyć rozmowę,
którą zaczęliśmy u nas. -uśmiechnął się.
-Skąd znasz mój adres?
-Nie ukrywam, że znam trochę okolice,
a w necie już pojawiły się twoje zdjęcia. W tle zobaczyłem dom i
skojarzyłem gdzie się znajduje. - wyjaśnił. - Będziemy tu tak
stać, czy mnie zaprosisz? -uśmiechnął się.
-Przepraszam, ale zaskoczyłeś mnie.
-wyjaśniłam. Zapraszam do salonu, napijesz się czegoś?
-Chętnie napiłbym się kawy, którą
kiedyś Ci zaproponowałem. -zaśmiał się.
-Dokładnie to wczoraj. - sprostowałam
i przyniosłam gotowy napój.
-Ładny dom.
-Dziękuję. -powiedziałam. Kiedy już
opadły ze mnie wszystkie emocje, nie obchodziło mnie co napiszą w
gazecie. Siedziałam z Liam'em u mnie w domu i piłam kawę.
Najzwyczajniej w świecie spędzałam miło popołudnie, z miłym
facetem. Przy bliższym poznaniu chłopak zyskał u mnie sympatię,
którą wcześniej stracił. Patrzałam tak na niego i milczałam.
Powinnam była się odezwać, żeby nie wyjść na nudną.
-Są jeszcze na mnie źli? - spytałam.
-Kto? - zdziwił się, ale po chwili
dodał. -Aaa! Nie. Nie byliśmy na Ciebie źli, tylko troszkę
zdziwieni twoją wizytą. W dodatku nie wiedzieliśmy dokładnie o co
Ci chodziło, ale pogadaliśmy chwilę i zrozumieliśmy. Chcieliśmy
przyjść wszyscy, ale wolałem nie wzbudzać sensacji wokół twojej
osoby, bo sądziłem, że nie tego oczekujesz, więc przyszedłem
sam. - mówił swoim miłym głosem, a ja go słuchałam. Cieszyłam
się, że zrozumieli. Może teraz wszystko będzie inaczej. Miałam
mętlik w głowie. Przecież oni wcale nie muszą chcieć się ze mną
zadawać. Zwykła dziewczyna z Polski...zaraz, gdzie wyparowała moja
pewność siebie? Gdzie ta pewna siebie dziewczyna, która
przyleciała tutaj, żeby zawojować świat. Czemu pod wpływem kilku
facetów umiejących śpiewać przestałam wierzyć w siebie.
Musiałam to naprawić. Wciągnęłam głośno powietrze i zalotnie
uśmiechnęłam się do chłopaka. Nie interesowało mnie, że pod
domem czeka kilku kolesi z aparatmi w ręku.
-Pójdziemy się przejść? -
uśmiechnęłam się.
-Pewnie. - ożywił się chłopak.
-Poczekasz tutaj? Pójdę się
przebrać. - powiedziałam i wyszłam z salonu. Podeszłam do szafy,
z której wyciągnęłam zielone rurki i biały top, czyli zestaw,
który miałam rano. Zrezygnowałam z bluzy z kapturem. Wróciłam do
chłopaka. Założyłam białe trampki i zapięłam psu smycz.
-To co? Idziemy? - założyłam kurtkę.
-Jasne. - wstał z kanapy i ruszył w
moją stronę. Właśnie mieliśmy wychodzić, kiedy drzwi otworzyły
się i stanęli w nich Kacper z Anetą. Spojrzeli na mnie i Payn'a.
Chłopak stał niepewnie tuż koło mnie. Atmosfera zrobiła się
nieco napięta, więc odezwałam się. Stwierdziłam, że będę
mówiła w języku angielskim, bo po polsku Liam nie zrozumie.
-Hej. - zwróciłam się do rodzinki –
Chciałabym Wam kogoś przedstawić. To jest Liam, a to jest mój
kuzyn Kacper i jego dziewczyna Aneta. - spoglądałam raz na parę
raz na chłopaka.
-Dzień dobry, bardzo mi miło poznać.
- powiedział Liam wyciągają rękę.
-Nam również miło. - uśmiechnęli
się oboje i odwzajemnili uścisk dłoni.
-My właśnie wychodzimy.- powiedziałam
i spojrzałam na dziewczynę, która spojrzała na mnie pytająco.
Pokiwałam głową, co miało oznaczać, że wiem co robię.
-Miłej zabawy. - powiedzieli oboje.
Pociągnęłam za rękę chłopaka,
drugą ręką ciągnęłam psa. Kiedy już byliśmy za ogrodzeniem,
dostrzegłam trzech mężczyzn. Postanowiłam nie zwracać na nich
uwagi i dobrze się bawić. Odezwałam się.
-To gdzie idziemy? Może pokażesz mi
jakieś fajne miejsca, nie znam za dobrze okolicy. - uśmiechnęłam
się niewinnie.
-Może to zabrzmi dziwnie, ale ja znam
ją niewiele lepiej niż Ty. - wzruszył ramionami. - Nie zawsze mamy
czas na spacery. Większość czasu spędzamy na próbach, koncertach
i wywiadach. Jeśli znajdziemy chwilę czasu to albo jesteśmy
zmęczeni, albo jesteśmy zmęczeni. Poza tym każdy nasz ruch śledzą
te hieny za nami. - zaśmialiśmy się oboje.
-Współczuję Wam, ale to był wasz
świadomy wybór. Wiedzieliście na co się decydujecie.
-Uwierz mi, że nie byliśmy do końca
świadomi. Żaden z nas nie myślał, że będziemy, aż tak sławni.
Startując w x-faktorze, mieliśmy nadzieję, że zajdziemy wysoko,
ale nikt z nas nie przypuszczał, że skończy się właśnie tak.
Przecież nawet nie wygraliśmy. - uśmiechnął się do siebie.
-Tylko nie płacz. Nie wzięłam ze
sobą chusteczek. - spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy
śmiechem.
-Zawsze możemy się spytać tych
facetów co idą za nami, czy przypadkiem nie mają pożyczyć.
-odezwał się po chwili.
-Trzymaj. - powiedziałam, podając
Liam'owi smycz. - Zaraz wracam.
-Ej co ty robisz? Chyba nie
chcesz...Wiki. – spojrzał na mnie wystraszonym wzrokiem. Ja nie
zwróciłam na to uwagi i przeszłam na drugą stronę ulicy.
Podeszłam do gości z aparatami.
-Przepraszam najmocniej, ale
zauważyłam, że śledzą nas panowie od jakiegoś czasu i robią
zdjęcia mi i mojemu koledze. - uśmiechnęłam się do nich.
Spojrzeli na siebie, a potem na mnie.
-Mamy prawo. - odezwał się jeden z
nich. Pewnie myślał, że zaraz się na nich rzucę i będę chciała
zabrać im ich sprzęt, ale ja miałam kompletnie inny zamiar.
-Oczywiście. Myślałam tylko, że
może ja pomogę panom, a panowie mi. - odpowiedziałam spokojnie i
spojrzałam w stronę Liam'a.
-Co ma pani na myśli?
-My zgodzimy się na małą sesję
zdjęciową, a panowie dadzą nam spokój przez resztę wieczoru. -
spojrzałam na nich znacząco. Widziałam, że dokładnie analizują
moją propozycję. Ponownie spojrzeli na siebie.
-Okay, ale zrobicie co będziemy
chcieli. - powiedział stanowczym głosem inny.
-Prócz scen rozbieranych? -
uśmiechnęłam się. Pokiwali głowami. - Więc chodźmy.
Skierowałam się w stronę mojego
kolegi i uśmiechnęłam się do niego. Chłopak spojrzał na mnie, a
jego wzrok mówił "Co ty wyprawiasz?".
-Nic nie mów tylko rób co każą, a
będziemy mieli ich z głowy do końca wieczoru. - szepnęłam mu na
ucho.
-Zwariowałaś.
-Możliwe, że to przez Ciebie.
-uśmiechnęłam się i puściłam mu oczko.
-Więc co mamy robić? – spytałam
fotoreporterów.
Po tych słowach zaczęliśmy robić to
co nam kazali. Nie obyło się bez namiętnych pocałunków, które
nie były łatwe, bo Liam to bardzo wstydliwy chłopak.
-Słucham!? -spytał zdziwiony.
-Liam, to tylko pocałunek, nie bój
się. To nie boli. - uśmiechnęłam się do niego.
-Ale ja myślałem, że nasz pierwszy
pocałunek będzie wyglądał inaczej. - powiedział do mnie
ściszonym głosem.
-Widzę, że sobie to wszystko już
zaplanowałeś.- powiedziałam i nie czekając na reakcję chłopaka,
zaczęłam się z nim całować. Po kilku lepszych zdjęciach
podziękowałam ładnie panom i przypomniałam jaka była umowa.
Zgodzili się choć nie bez oporów.
Natomiast my z Payne'm postanowiliśmy
dokończyć nasz spacer. Wygłupialiśmy się, śmialiśmy,
opowiadaliśmy sobie nawzajem o naszych planach. Wstąpiliśmy do
jakiegoś sklepu, żeby kupić napoje i jakieś słodkie przekąski.
Spotkaliśmy kilka fanek, Liam rozdał kilka autografów, a ja
robiłam zdjęcia. Czas zleciał bardzo szybko, gdy się
zorientowałam była godzina 22. Chłopak odprowadził mnie pod same
drzwi.
-Dziękuję za wspaniały wieczór
panie Payne. - powiedziałam śmiejąc się.
-Cała przyjemność po mojej stronie
łaskawa pani. - powiedział i skłonił się w pas. -Czy mogę
liczyć na pani numer telefonu?
-Poproszę pański telefon. - wstukałam
numer do komórki. Po czym dodałam szybkie dobranoc i zniknęłam za
drzwiami. Rozebrałam się i poszłam do siebie. Po drodze zapukałam
do sypialni kuzyna.
-Śpicie?
-Jeszcze nie – odpowiedział Kacper.
-Ja chciałam tylko powiedzieć, że
już jestem i żebyście się nie martwili.
-Jak się bawiłaś – spytała Aneta.
-Dobrze. Jutro opowiem Wam wszystko.
Dobranoc. - zamknęłam drzwi.
Do mojego pokoju weszłam
tylko, żeby wziąć piżamę, która leżała na moim łóżku.
Poszłam do łazienki, wzięłam szybką kąpiel, przebrałam się i
wróciłam do pokoju. Wsunęłam się pod cieplutką kołderkę.
Sięgnęłam po telefon, który leżał na szafce nocnej, spojrzałam
na ekran. Wyświetliło mi się 6 połączeń nieodebranych i 4
wiadomości. Najpierw przejrzałam listę połączeń: dwa od brata,
dwa od Julii i dwa od mamy. Wiadomości : po jednej od mamy,
Ksawerego i mojej przyjaciółki. W każdym napisane było, żebym
zadzwoniła, bo się nie odzywam. Każdy napisał, że tęskni.
Napisałam szybko sms'a o następującej treści:
"Przepraszam,
ale nie miałam czasu. Jutro na pewno zadzwonię i porozmawiamy. Też
tęsknię i kocham. Buziaki, dobranoc ;* ".
Wysłałam go do adresatów
poprzednich wiadomości. Ostatni sms należał do nieznajomego mi
numeru, a brzmiał tak:
"Dziękuję, tęsknię,
całuję. L.x".
Nie odpisałam, nie miałam już siły. Odłożyłam telefon i odwróciłam w kierunku ściany. Dzisiaj nie potrzebowałam muzyki, byłam naprawdę zmęczona. Po 5 minutach spałam jak niemowlę.
MOI DRODZY,
Cieszy mnie bardzo, duża ilość głosów w ankietach, jednak jest strasznie mało komentarzy. Bardzo Was proszę, jeśli możecie starajcie się dodawać komentarze, ponieważ nie wiem, co sądzicie o moim blogu. Może macie jakieś pomysły na kolejne wydarzenia w życiu Wiktorii?
Im więcej komentarzy, tym łatwiej mi się pisze, bo wiem, że ktoś czeka na następny rozdział. Dziękuje wszystkim czytelnikom. Buziaki :*
Im więcej komentarzy, tym łatwiej mi się pisze, bo wiem, że ktoś czeka na następny rozdział. Dziękuje wszystkim czytelnikom. Buziaki :*