Jakość bloga

poniedziałek, 31 grudnia 2012

Przepraszam

Kochani!

Bardzo, ale to bardzo was przepraszam. Filmik jest już gotowy, ale nie mogę go wrzucić na yt. :(
Jest mi bardzo przykro, ale dzisiaj nie będę w stanie go wrzucić ze względu na imprezę sylwestrową.
Postaram się z całych sił jutro.

PRZEPRASZAM!!!

Życzę wam za to szampańskiej zabawy i kolejnych 365 wspaniałych dni. Oby były one lepsze dla was i mojego bloga :)

Buziaczki ;*
 

piątek, 28 grudnia 2012

Nowy Sezon

Witajcie moi kochani!
Piszę do Was dlatego, że chcę Wam coś zaproponować.

Co powiecie na II sezon z Wiktorią i One Direction?

Pisałabym opowiadanie dalej, ale działo ono by się np. rok później. Czy jesteście gotowi na taki skok w czasie? Będzie więcej zabawy, szalonych pomysłów i niespodziewanych zwrotów akcji!

Powstałby specjalny zwiastun, tego co się wydarzy :)

Jeśli chcecie aby powstał drugi sezon pod tym postem, do końca jutrzejszego dnia tj. 29.12.2012, 
 musi pojawić się minimum 20 komentarzy! Jeśli wam się to uda, w Sylwestra pojawi się zwiastun! :)

Liczę na Was i mam nadzieję, że spodobają Wam się moje nowe pomysły :*

Buziaczki ;*


niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział 53 - "Potrzebuję Cię"


Przez chwilę mój mózg nie odbierał rzeczywistości. Przed oczami przeleciało mi całe moje życie i zapomniałam jak się oddycha. Nogi ugięły się przede mną. Całe szczęście Debra była przy mnie przez cały ten czas.
"Nie powinno być mnie na tym świecie. Muszę to zakończyć. Przepraszam. Ksawery."
Cały czas w głowie słyszałam "nie powinno być mnie na tym świecie". Dlaczego on to napisał? Przecież to nieprawda!
-Wiktoria! Potrzebuję Cię! - powoli dochodziły do mnie dźwięki świata rzeczywistego, a po chwili poczułam czyjąś dłoń na moim policzku.
-Ała! Cholera, co ty wyprawiasz!? - krzyknęłam.
-Mów mi co się dzieje! Natychmiast! - zażądała moja siostra, szybko czytając wiadomość umieszczoną na kartce.
Debra z racji tego, że nasz ojciec jest polakiem, potrafi mówić po polsku, więc przeczytanie tego co było na kartce nie stanowiło problemu.
-Nie mogę... - zaczęłam, ale siostra nie dała mi skończyć.
-Do diabła! Wiktoria nie widzisz co się dzieje? Wszystko się zaraz posypie! Musisz mi powiedzieć co się stało! - wykrzyczała mi w twarz.
-Ale ja nie mogę! Ty nic o nas nie wiesz!
-Chcesz tego czy nie, ale jesteśmy rodziną! Kocham Was równie mocno, jak wy kochacie siebie! Musicie mnie dopuścić do swojego małego świata! Nie pozwolę Was skrzywdzić! Już jestem zamieszana w to wszystko, więc mów mi natychmiast co się stało! - słowa mojej siostry uderzały w moje uszy i z każdą sekundą byłam co raz bardziej pewna, że mogę jej zaufać. Po chwili zawachania, wyrzuciłam z siebie wszystko.
-Ksawery! On zakochał się w Harry'm! Miałam z nim porozmawiać i pomóc mu sobie z tym poradzić, ale nie zdążyłam! - zaczęłam płakać.
-Uspokój się. Liczy się każda sekunda, płaczem nie pomożesz Ksaweremu. - powiedziała Debra i posadziła mnie na krześle. - Iza! Iza, chodź szybko! - zawołała moją mamę.
Po kilku sekundach kobieta stała już w progu pokoju rozglądając się dookoła. Była w ciężkim szoku, ale już po chwili zaczęła zadawać pytania.
-Co tu się stało? Wiktoria! Co się dzieje? - podbiegła do mnie moja mama i chaotycznie zaczęła badać mój stan zdrowia.
-To moja wina mamo, przepraszam. - wciąż płakałam.
-Co się dzieje?! Debra? - kobieta szybko przeniosła swój wzrok na dziewczynę.
-Spokojnie Iza. Musisimy zachować zimną krew. Ksawery zakochał się w Harry'm...
-Słucham?! Jak to?! - zdziwiła się moja mama. - Przecież to niemożliwe!
-Wszystko jest możliwe, ale najważniejsze jest, że teraz Ksawery chce ze sobą skończyć. - powiedziała spokojnie Debra, co mnie wyprowadziło z równowagi.
-Jak ty możesz być tak spokojna!? - wykrzyczałam podrywając się z miejsca. - Tu się liczy każda sekunda, a ty stoisz tak spokojnie!
-Chaosem nikomu tu nie pomożesz! A to, że liczy się... - zaczęła swój monolog Debra, ale po chwili usłyszeliśmy trzask drzwi i wszystkie zamilkłyśmy. Po chwili do pokoju wbiegł mój brat. Wyglądał strasznie. Twarz miał całą ubrudzoną błotem, jego łuk brwiowy i warga były rozcięte, a spodnie podarte na kolanach.
-Ksawery. - odetchnęłam z ulgą i podbiegłam do chłopaka mocno go przytulając. W tym momencie chłopak zaczął płakać.
-Przepraszam, ja nie chciałem tego. Nie chciałem zakochać się w Harry'm. Nie wiem dlaczego to zrobiłem. Przepraszam Wiki, tak bardzo przepraszam. - łkał głośno mój brat, a ja razem z nim.
Po dłuższej chwili podeszła do nas mama i rozdzieliła mnie z bratem.
-Co ty do cholery wyprawiasz?! Wszyscy się o Ciebie cholernie martwili! - wrzasnęła moja mama, a po chwili mocno przytuliła Ksawerego i płakali razem.
-Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. - powiedziała Debra podchodząc do nas i mocno nas wszystkich przytulając.


***4 godziny później***

-Zasnął. - powiedziałam do Debry siadając na łóżku.
-Całe szczęście, że tak to się skończyło. Nie chcę myśleć co mogłoby się wydarzyć, gdyby nie spotkał tych chłopaków. Gdyby nie to, że wdał się z nimi w bójkę...
Po tych słowach zapadła cisza, ale w żaden sposób nie krępowała ona ani mnie, ani mojej siostry.
-Dziękuję. - powiedziałam.
-Daj spokój Wiki. Przecież nic nie zrobiłam. Ale musisz wiedzieć, że ja nie chcę was skrzywdzić. Jestem waszą siostrą i krzywdząc was zadałabym sobie ból, a masochistką nie jestem. Kiedy się dowiedziałam, że mam rodzeństwo cieszyłam się jakbym wygrała cenną nagrodę. Pozwólcie mi być częścią waszej rodziny. Pozwólcie mi was kochać.
Spojrzałam na siostrę oczami pełnymi łez, ale nie pozwoliłam im wypłynąć.
-Kocham Cię. - szepnęłam i wtuliłam się mocno w siostrę. Debra odwzajemniła uścisk.
Rozmawiałyśmy jeszcze bardzo długo na temat tego co się wydarzyło ostatnio w naszej rodzinie. O moich problemach z chłopakami, o tym, że przyjaciółka okazała się fałszywa i podła oraz o wydarzeniach w życiu Debry. Siostra ponownie zaprosiła nas do Irlandii, do siebie, naszego taty i jego nowej partnerki domu. Spędziłyśmy na rozmowie całą noc. Stwierdziłam, że przełożę swój wyjazd, dopóki Ksawery nie wróci do normalnego stanu i wtedy razem polecimy do Dublina. Krótki wakacje dobrze nam zrobią.
Dzisiejszy dzień, a właściwie wieczór dał mi wiele do myślenia. Uświadomiłam sobie, że świat nie jest taki zły jak mogłoby się wydawać. Wiele osób stara się nam pomóc, ale my nie chcemy ich do siebie dopuścić. Siostra poradziła mi spokojną rozmowę z Julią. Stwierdziłam, że porozmawiam z nią i wszystko wyjaśnię, bez oskarżeń i zarzutów. To będzie neutralna rozmowa. Leżałam na łóżku jeszcze dłuższą chwilę rozmyślając o moim życiu. Debra zasnęła chwilę wcześniej co ułatwiło mi skupienie. Spojrzałam na dziewczynę śpiącą obok, pocałowałam ją w czoło i uśmiechnęłam się do siebie. Taka siostra to skarb. Podziękowałam Bogu za to, że mam tak wspaniałe osoby przy boku i zasnęłam.

Moi drodzy parafianie! Hehe, przepraszam, że Was zaniedbuje, ale mam ku temu powody. Po pierwsze nauka i brak czasu, a po drugie brak motywacji z waszej strony. Ostatni rozdział miał tylko 9 komentarzy...
Jestem zmuszona zawiesić bloga na czas nieokreślony. Przepraszam i dziękuję za Wasze wspaniałe opinie. Kocham Was, buziaczki ;*






czwartek, 22 listopada 2012

Ogłoszenia drobne :)

Moi drodzy!

Pisałam już o tym na tt, jednak nie wiem czy wszyscy, którzy czytają mojego bloga obserwują mnie, więc zdecydowałam się umieścić to także tutaj. Oto moje jakże ważne ogłoszenie! Organizujemy paczkę na urodziny dla Lou! Wszystko znajdziecie tutaj ---> http://www.twitlonger.com/show/k3mgve <---


Chciałabym także ogłosić iż mój blog został nominowany do Liebster Award.
Już wyjaśniam.


Jest to nominacja przez innego bloga w ramach uznania za "dobrą wykonana robotę". Po nominacji trzeba odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie trzeba nominować 11 blogów, ale nie można nominować tego co cię nominował i zadać im 11 pytań. :)


Blogi, które mnie nominowały to:http://gotta-be-you-one-direction.blogspot.com

Oto pytania:
1. Twoje imię?Mirka
2. Opisz swój charakterMiła, spokojna, śmieszna.
3. Ulubione zwierzę?Pies
4. Ulubiona piosenka z nowego albumu One Direction?Nie mam ulubionej kocham każdą tak samo, ale wyjątkowy sentyment ma dla mnie "They Don't Know About Us"
5. Czego słuchasz?Muzyki ;)
6. Ulubiony film?Saga Zmierzch 
7. Ile masz lat?19
8. Za co siebie lubisz a za co nie?Lubię siebie za to, że łatwo się nie poddaję i walczę o marzenia, a nie lubię w sobie swojego wyglądu.
9. Co robisz w wolnej chwili?Siedzę na tt, albo idę spać.
10. Ulubiona pora roku i dlaczego?
Wiosna, bo nie jest ani za zimno, ani za ciepło.
11. Twoje marzenie?
Spotkać One Direction i powiedzieć jak wiele im zawdzięczam.


Oraz

http://1d-what-makes-you-beautiful.blogspot.com/
1. Jak się nazywasz?
Mirka
2. Skąd pochodzisz?

z Polski
3. Ile masz lat?

19
4. Czy lubisz One Direction?Kocham <3
5. Najbardziej zwariowana rzeczą jaką zrobiłaś?

Włamałam się na fb mojej siostry.
6. Największe marzenie?Spotkać One Direction
7. Ulubiony sport?Piłka nożna
8. Lubisz mój blog ( jeśli czytasz)

Lubię
9. Kim chcesz być w przyszłości?

Dziennikarką
10 Osoba której po prostu nie cierpisz?Eleanor Calder
11 Ulubiony film/ książka i dla czego?Saga Zmierz, bo jest cudowna jako książka i jako film <3



Nominowane blogi:

1. http://lucky-life-online.blogspot.com/
2. http://icanloveyoumorethanthis1d.blogspot.com/
3. http://whodoesntlongforsomeonetohold.blogspot.com/
4. http://liv-and-guys.blogspot.com/
5. http://zayn-harry-niall-louis-liam.blogspot.com/
6. http://you-slow-it-down.blogspot.com/
7. http://foreverandever-nazawszeinawiecznosc.blogspot.com/
8. http://skip-the-sky.blogspot.com/
9. http://larryisreal.blogspot.com/
10. http://larrystylinson-lifetravel.blogspot.com/
11. http://www.threesilentwords.blogspot.com/


Moje pytania do Was:
1. Jak masz na imię?
2. Do jakiej szkoły chodzisz?
3. Ulubiony przedmiot szkolny?
4. Ulubiona lektura/książka?
5. Stan konta w telefonie (obecny)
6. Największe marzenie?
7. Za co kochasz swojego idola i kto to jest?
8. Ile masz lat?
9. Ulubiony aktor?
10. Ulubiona aktorka?
11. Ulubiona piosenka?



niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział 52 - "Niemożliwe"


-Bo ja się zakochałem w Harry'm!
Nie wiem jak długo to trwało, ale wciąż stałam w miejscu i patrzałam to raz na monitor to raz na Ksawerego. Jak to możliwe? Nie, to nie jest możliwe. Przecież oni się prawie nie znają, przecież mój brat zawsze twierdził, że Hazz mu dokucza, że on tego nie znosi. A co jeśli on od dawna się w nim podkochuje i właśnie dlatego tak się do niego odnosił? Chwila! Czy to oznacza, że...
-Ty jesteś gejem? - spytałam zdziwiona.
-Nie! - oburzył się mój brat i odwrócił do mnie plecami. Spojrzał przed siebie i stanął w bezruchu.
Spojrzałam w tym samym kierunku co Ksawery i zobaczyłam Harolda machającego do mojego brata. Moje oczy zrobiły się wielkie. Nie wiedziałam jak zareagować. Czy Harry zrozumiał to co mówił mój brat? Przecież w jego obecności mówiłam dużo razy po polsku. Uczyłam też go kilku słów, ale czy to wystarczy, żeby wiedział co właśnie wyznał Ksawery?
Wzięłam głęboki oddech i podeszłam bliżej do brata. Wyciągnęłam w jego kierunku rękę i położyłam na jego ramieniu.
-On chyba nic nie zrozumiał. - szepnęłam.
Jednak Ksawery nie odpowiedział. Nadal stał tam w pół kroku. Zaciekawiona wyrazem jego twarzy podeszłam bliżej i co ja zobaczyłam? Mój mały braciszek płakał. Spojrzałam na monitor laptopa. Harry w dalszym ciągu patrzał na nas, ale jego mina była bardzo zdziwiona. Już sama nie wiedziałam jak powinnam się zachować. Czy zakończyć rozmowę z moim narzeczonym czy może spławić brata? Nie mogłam zostawić Ksawerego samego z jego problemem, to było oczywiste. Po części to był także mój problem, więc...
-Poczekaj Ksawery u siebie w pokoju, a ja zaraz do Ciebie przyjdę i porozmawiamy. - poprosiłam brata.
Chłopak wytarł rękawem cieknące łzy i ze spuszczoną głową zostawił mnie i Harolda sam na sam. Podeszłam do laptopa i usiadłam przed monitorem.
-Co się stało kochanie? - spytał zmartwiony Harry.
Spojrzałam na ekran całkiem zaskoczona pytaniem Hazzy. Jednak to, że mój narzeczony nie powinien obciążać swojego głosu,a mimo to olewa zakazy najmniej mnie teraz martwiło.
-Harry musimy przełożyć mój przyjazd. - powiedziałam.
-Jak to?! Co się stało? - wykrzyczał Harry.
W tym momencie do pokoju wparował Lou wraz z Paul'em. Ja zrobiłam wielkie oczy, bo po pierwsze to przeze mnie Harry zaczął krzyczeć, a po drugie...jak oni do cholery tak szybko znaleźli się w pokoju?
-Styles! Masz zakaz mówienia! Co ty do cholery wyprawiasz?! - krzyczał Paul.
-Pieprz się Higgins! A ty Lou obiecałeś, że będziesz mnie krył i co? To moje życie i moja sprawa co z nim robię! Wypieprzajcie mi stąd! - wrzeszczał Harry.
I właśnie tego ostatnio nienawidziłam w moim chłopaku. Zamknęłam oczy i czekałam, aż złość chłopaka zniknie. Harry coraz częściej wpadał w ataki szału, wrzeszczał na innych i wygarniał im c do nich miał, nawet jeśli byli oni niewinni. Nagle połączenie zostało przerwane, a ja otworzyłam oczy i patrzyłam tępo w przestrzeń przed sobą.
Wystraszona całą sytuacją, szybko poderwałam się z miejsca i zaczęłam szukać mojego plecaka. Kiedy już go znalazłam szybko wyciągnęłam mój telefon.
-Cholera! - zaklęłam pod nosem. Dlaczego ja go wyłączyłam?!
Kiedy już telefon był gotowy do pracy wybrałam numer do Zayn'a, jednak chłopak nie odbierał. Zadzwoniłam więc do Liam'a. Na szczęście po czterech sygnałach usłyszałam jego głos.
-Halo? Liam? Jesteś w domu z chłopakami? - spytałam wystraszona.
-Tak jestem. Już spokojnie, wszystko jest okay. -uspokoił mnie Payne.
-Czy Paul jest bardzo zły?
-No trochę jest, ale nie na Ciebie tylko na Harry'ego, że dał Louis'owi po gębie. - zaśmiał się chłopak.
-Co? Oni się bili?
-No tak, przecież... a ty nie po to dzwoniłaś?
-Dzwoniłam, bo rozmawiałam z Harry'm na Skypie, ale on zaczął krzyczeć i wbiegł Paul i Lou i nagle wszystko się rozłączyło. Wystraszyłam się i dlatego dzwonię. Jeju, Liam powiedz mi dlaczego Harry tak się ostatnio zachowuje. Ja już nie wiem co mam robić.
-Spokojnie Wiki. Wiem, że Harry jest ostatnio nie do wytrzymania, uwierz mi, że czasami mam ochotę go zamknąć w szafie na cały dzień. - zaśmiał się szatyn.
Jednak mi nie było do śmiechu. Nie wiedziałam co robić. Miałam czasami ochotę wyjechać gdzieś i nie mówić nikomu gdzie. Miałam ochotę zniknąć, ale nie mogłam.
Ale kto mi zabroni? Szkoła? Chyba tydzień wakacji, nie będzie miał wpływu na moją naukę. Tak więc podjęcie decyzji nie było zbyt trudne.
-Liam powiedz Harry'emu proszę, że wyjeżdżam i nie wiem kiedy wrócę. Jeśli do tego czasu nie uspokoi swoich emocji i dalej będzie się wyżywał na każdym kto znajdzie się na jego drodze, to nie widzę przyszłości dla naszego związku. - powiedziałam szybko na jednym wdechu.
Po drugiej stronie zapadła na chwilę krępująca cisza, lecz po chwili Liam odezwał się.
-Mogę jechać z Tobą? - spytał chłopak.
-Nie. To będzie wypad tylko dla mnie, chcę odpocząć od szkoły od zamieszania wokół mnie i Harry'ego. Od wszystkiego, a przede wszystkim od problemów.
-Nawet ode mnie?
-Liam, proszę Cię. To nie jest atak na osobę żadnego z Was. Ja po prostu potrzebuję krótkich wakacji.
-Pozwól mi jechać z Tobą, a obiecuję, że nie zapomnisz tych wakacji do końca życia i odpoczniesz. - obiecywał mi chłopak.
-Przecież macie koncerty? Co z Waszą trasą? Nie możesz Liam, nawet jeśli bym zgodziła się, żebyś ze mną pojechał.
-Zostały nam dwa koncerty i przez najbliższe dwa tygodnie będziemy mieć czas dla siebie. - poinformował mnie Liam. - To dlatego, że Hazz zachorował.
Po dłuższej chwili rozmowy i przekonywania mnie Liam'a, zgodziłam się. Jeszcze wtedy nie wiedząc na co się piszę. Po skończonej rozmowie zabrałam się za kończenie pakowania. Po 30 minutach już wszystko było gotowe. Czekała mnie teraz rozmowa z Ksawerym, do której nie wiedziałam jak mogłabym się przygotować.
Opuściłam więc swój pokój i skierowałam się do pokoju brata. Jednak po drodze wpadłam na Debrę.
-Idziesz do Ksawerego? - spytała siostra.
-Tak, chcę z nim dokończyć pewną rozmowę.
-Mogę iść z Tobą. Mam dla Was pewną propozycję, dla której między innymi tu przyjechałam. - powiedziała moja siostra.
-Jaka to propozycja? - spytałam zaciekawiona.
-Wejdźmy tam razem to powiem Wam obojgu. - uśmiechnęła się dziewczyna.
-Och, ale ja ... Debra mam pewien problem z Ksawerym i musimy go rozwiązać. - powiedziałam nieco zdenerwowana już nachalnością siostry.
-Może mogłabym Wam jakoś pom... - zaczęła siostra.
-Nie! - zareagowałam dość ostro.
-Ah, rozumiem. To naturalne, że nie macie do mnie zaufania, w końcu nie znacie mnie zbyt długo, ale ja na prawdę nie mam złych zamiarów. - wytłumaczyła Debra.
-To nie tak. Przepraszam, ale nie chcę mieszać Ciebie w sprawy naszej rodziny, żeby oszczędzić nam na przyszłość kłopotów. Wiem jakie jest życie i muszę chronić swoją rodzinę, dlatego nie mogę Cię wtajemniczać w nasze problemy.
-W takim razie pozwól, że zaproszę Was do Irlandii na tydzień, a później wrócę do domu. - powiedziała sucho moja siostra i weszła bez pukania do pokoju Ksawerego.
Jednak mojego brata tam nie było. W pokoju panował ogólny chaos, rzeczy były porozrzucane po całym pomieszczeniu, zasłony pozrywane, a na oknie była przyklejona kartka. Szybko pobiegłam w jej stronę, a to co przeczytałam mnie przeraziło. Nie wiem co działo się dalej, bo chyba straciłam przytomność. 

Witam moich kochanych czytelników ;)
Przepraszam za tą dłuższą nieobecność, ale nie mam ani chwili dla siebie. Naprawdę jest ciężko naskrobać coś sensownego. Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodoba.
Dziękuję za codzienne wejścia i komentarze. Jest dla mnie zaszczytem pisanie dla Was i mam nadzieję, że będę miała jeszcze dużo okazji żeby Wam podziękować za wspieranie mnie. Jesteście wspaniali ;) Buziaczki ;)






wtorek, 30 października 2012

Rozdział 51 - "Chory Harry"


Dźwięk dzwonka nasilał się z każdą sekundą, drażniąc moje bębenki.
-Już! Pali się? - wrzasnęłam w stronę drzwi i otworzyłam je z impetem. Przed moimi oczami pojawiła się Debra. Moja własna siostra.
-No hej. - rzuciła na wstępie i wparowała do mieszkania.
-Co ty tu robisz? - spytałam, zamykając drzwi.
-Nie cieszysz się, że wpadłam Cię odwiedzić? - zaśmiała się dziewczyna.
-No co ty! Wiesz, chodzi o to, że spodziewałabym się tutaj każdego, ale nie Ciebie. - wyjaśniłam. - Hej Ksawery, a ty dokąd? - spytałam, kiedy zauważyłam, że mój brat próbuje przemknąć niezauważony, do swojego pokoju.
-Eee... ten, no bo ja... - zaczął się jąkać chłopak. - To ja będę u siebie, nie będę Wam przeszkadzał.
-A z siostrą się nie przywitasz? - zachichotała Debra.
-No tak. Cześć. - rzucił nasz brat, drapiąc się po karku.
Tego gestu nie byłam w stanie przegapić. Może i Debra nie wiedziała, o co chodzi, bo nie znaliśmy się najlepiej, ale ja tego nie mogłam przegapić.
-Ksawery? - spytałam spokojnie, a wzrok brata natychmiast przeniósł się na mnie i jego twarz oblał rumieniec. - Musimy pogadać, wiesz?
Chłopak zamilkł na chwilę jakby próbował ułożyć sobie w głowie swoją kwestię.
-Będę u siebie Wiki. Obiecuję, że opowiem Ci wszystko, ale później. - powiedział i szybkim krokiem skierował się do swojego pokoju.
W pomieszczeniu zapadła niezręczna cisza. Ja stałam zamyślona na środku korytarza, a Debra wpatrywała się we mnie w ciszy. Żadna z nas nie przerywała jej przez dłuższą chwilę.
-Przyszłam nie w porę? - spytała nieśmiało moja siostra.
-Nie, to nie tak. My po prostu z Ksawerym musimy porozmawiać i tyle. No, ale rozbieraj się i chodź do środka. Przecież nie będziemy tak stać w korytarzu. - uśmiechnęłam się delikatnie.
-No tak. - zaśmiała się.
-Chodź do kuchni. - zawołałam. - Czego się napijesz?
-Może być herbata. Na dworze nie jest najcieplej. - powiedziała Debra, a ja spojrzałam za okno.
Rzeczywiście, nie wiadomo kiedy nad miastem zawisły ciemne chmury, a po chwili usłyszałyśmy grzmot.
"Dziwny dzień" – pomyślałam.
-Wiktoria. - ręka Debry pojawiła się przed moją twarzą, jednocześnie wyrywając mnie z letargu. - Wszystko okay?
-Tak, tak. Wszystko... - chciałam dalej brnąć w kłamstwie, ale nie potrafiłam. Musiałam się komuś wyżalić, a moja siostra pojawiła się w najbardziej odpowiednim momencie. - Nie, nic nie jest w porządku. Wszystko jest do dupy. - powiedziałam i ze spuszczoną głową usiadłam przy stole.
-W takim razie, ja zrobię herbaty, a ty mi wszystko opowiesz. - rozporządziła dziewczyna, a ja posłusznie pokiwałam głową. Nagle z korytarzu usłyszałyśmy dźwięk zamykanych drzwi.
-Już jestem! - zawołała moja mama i już po chwili zjawiła się w kuchni.
-Dzień dobry. - powiedziała Debra do mojej mamy.
-Witaj Debra. - uśmiechnęła się moja mama i obdarzyła dziewczynę soczystym buziakiem w policzek. - Hej Wiki. - zaśmiała się mama i uczyniła ten sam gest co poprzednio.
-Hej. - odburknęłam cicho.
-Gdyby nie dzisiejsza pogoda, mogłabym śmiało powiedzieć, że jest to jeden z lepszych dni w moim życiu. - powiedziała wesoło mama.
-To świetnie, mamuś. - ucieszyłam się razem z kobietą, choć nie było mi wesoło.
-A co się stało? - spytała Debra.
-Awansowałam! Teraz będę specjalistką do spraw PR-u! - wykrzyknęła moja mama i jeszcze raz nas obie przytuliła.
-Gratuluję. - rzekła Debra.
-Dziękuję. - odparła mama.
Niespodziewanie w kuchni zjawił się nasz brat, Ksawery. Spojrzał na mnie smutno i zawiadomił, że Zayn prosi, żebym weszła na Skype'a, ponieważ mam mi coś ważnego do powiedzenia, po czym od razu wrócił do swojego pokoju. Ja nie wiedziałam dlaczego Zayn napisał właśnie do Ksawerego, ale po chwili przypomniałam sobie, że w drodze powrotnej do domu wyłączyłam telefon. Tak więc, przeprosiłam mamę i siostrę, i udałam się do siebie do pokoju. Szybko włączyłam komputer i komunikator. Po chwili wyświetliło mi się:
"Zayn Malik dzwoni do Ciebie"
Odebrałam połączenie i na ekranie rozbłysło się światło, a chwilę później znajoma twarz, ale nie był to Malik.
-Harry? - spytałam. - Co ty... przecież to Zayn... - zaczęłam, ale kiedy zobaczyłam kartkę z napisem " PROSZĘ POZWÓL MI COŚ POWIEDZIEĆ ", zamilkłam.
Nie wiedziałam dlaczego Harold się nie odzywa, a zamiast tego pisze na kartkach.
"DLACZEGO CHCESZ ZERWAĆ ZARĘCZYNY? - ujrzałam kolejną kartkę na monitorze.
-Harry, dla mnie to jest chyba za ciężka próba. Nie chcę się kłócić, nie chcę nikomu robić wyrzutów. Starałam się jak mogłam, ale to jest dla mnie za trudne. Ja tak nie potrafię żyć. Boję się o każdy dzień. Nie wytrzymam tego na dłuższy czas. Przepraszam, że nie ... - nie mogłam dokończyć, bo czułam wielką gulę w gardle.
Tym razem Harry napisał na kartce krótkie: "KOCHAM CIĘ"
W tym momencie się rozpłakałam i odwróciłam głowę. Nie chciałam, żeby ktoś widział moje łzy. Musiałam być silna, przynajmniej na zewnątrz, ale nie potrafiłam. Spojrzałam na ekran.
-Też Cię kocham głuptasie, ale nie potrafię żyć z dala od Ciebie.
Harry chwycił za długopis i zaczął coś pisać. "Dlaczego on pisze na kartce?" - pomyślałam. Po chwili Hazza wyciągnął przed siebie kartkę z napisem.
"PRZYJEDŹ DO MNIE NA TYDZIEŃ. SPĘDZIMY GO TYLKO WE DWOJE."
Zaśmiałam się. Ten głupek w loczkach poprawił mi nieco humor. On nadal mnie kochał, ale plan był nie do zrealizowania.
-Wiesz, że to nie możliwe. Ty cały czas koncertujesz, a ja nie chcę marnować czasu w Londynie sama. - odpowiedziałam.
"NIE BĘDĘ KONCERTOWAŁ, NIE MOGĘ. MAM ZAPALENIE GARDŁA I ZAKAZ MÓWIENIA" – przeczytałam na kartce, którą pokazał mi Harry.
-To cudownie! Nie! To bardzo źle! Boże! Zaraz wracam kochanie! - rzuciłam i wybiegłam z pokoju.
Zbiegając po schodach prawię się zabiłam, ale to nic. Najbardziej liczył się fakt, że Harry i ja możemy spędzić tydzień tylko i wyłącznie ze sobą.
-Mamo! Mamo! - zaczęłam się wydzierać na całe gardło. - Mamooooooo!
-Ciszej, co się stało?
-Mogę lecieć do Harry'ego na tydzień? - spytałam szczęśliwa.
-Dlaczego pytasz mnie o zdanie? - zaśmiała się kobieta. - Jeśli dobrze pamiętam to już dawno ustaliłyśmy, że jesteś dorosła i ja popieram każdą twoją decyzję.
-Dziękuję! Nie wiem dlaczego Ciebie o to pytam, ale jestem taka szczęśliwa! - krzyczałam jak opętana, po czym rzuciłam się na szyję mamie, a później skoczyłam na Debrę. - Kocham Was!
Po moich pięciominutowych wariacjach w kuchni, wróciłam do mojego pokoju.
-Kochanie, zaraz sprawdzam samoloty i rezerwuję lot na jutro wieczór, zgoda? - spytałam wesoła, a Harry uśmiechnięty tylko pokiwał głową. - Mój biedaku. Jutro już będziemy razem i się Tobą zaopiekuję. - powiedziałam i zaczęłam poruszać brwiami. - Jeśli wiesz o co chodzi. - dodałam po chwili, a Hazz wybuchł śmiechem.
Za plecami usłyszałam ciche pukanie, podeszłam więc do drzwi i je otworzyłam.
-Wiki, możemy pogadać? - spytał mój brat.
-No pewnie! Wchodź. - powiedziałam i wciągnęłam go do pokoju. - Siadaj, a ja się będę pakować.
Mój brat zrobił to co mu kazałam, nawet nie pytał dlaczego będę się pakować. Usiadł na łóżku i zamilkł, a ja w tym czasie wyciągnęłam walizkę.
-No, to co takiego chcesz mi powiedzieć? - spytałam spokojnie.
-Chodzi o to, że się zakochałem Wiktoria. - powiedział Ksawery.
-A no tak. I mi miało się nie spodobać twój wybór, ale dlaczego?
-Bo ja się zakochałem w Harry'm! - wykrzyknął mój brat, nie zdając sobie sprawy z tego, że rozmawiam z moim narzeczonym na Skypie.

Witajcie kochani ;)
Mam dla Was nowy rozdział! Napisałam go leżąc w ciepłym łóżeczku i popijając herbatkę.
Jestem chora. No, ale to nie ważne.
Nie podoba mi się ten rozdział, ale bardzo chciałam wstawić cokolwiek, jeśli mam już ten czas.
Chciałam jeszcze wspomnieć, iż poprzednie komentarze bardzo mnie wzruszyły, ale niestety było ich bardzo mało ;(

Czekam na Waszą opinię!
ENJOY ;)





niedziela, 21 października 2012

Rozdział 50 - "Problemy"


-Vas happenin? - usłyszałam głos Malika.
-Hej głuptasie. - zaśmiałam się, choć nie miałam ochoty na żarty. - Dlaczego nie odzywałeś się ponad tydzień? Co to ma być?
-Przepraszam. Wiem, że zaniedbałem ostatnio nasze rozmowy, ale wiesz... trasa, próby. Nie ma kiedy. A ty jak sobie radzisz? Wszystko w porządku?
-Tak, pewnie. - odpowiedziałam wymijająco.
-Na pewno? - upewniał się chłopak.
-Jasne. - na potwierdzenie moich słów zaśmiałam się, ale Zayn chyba wyczuł fałsz w moim głosie.
-Wiktoria, powiedz mi co się dzieje. Słyszę, że coś jest nie tak. - zmartwił się chłopak. - Proszę, przecież wiesz, że zawsze możesz mi się wygadać.
-Zayn, nie chcę obciążać Ciebie każdym moim problemem. Poza tym oboje wiemy, że ty i reszta chłopaków macie większe zmartwienia niż ja i to co się ze mną dzieje. - westchnęłam. Byłam zła na siebie, że pozwoliłam na to, aby ta rozmowa potoczyła się inaczej niż planowałam.
-Nie mów tak! - podniósł głos mulat. - Wygadując takie bzdury, ranisz mnie. Dlaczego tak mówisz? Dlaczego chcesz sprawić mi ból?
-Mówię tak, nie dlatego, że lubię się nad sobą użalać czy kogoś ranić. Taka jest prawda. Zresztą... nie ważne. Powiedz mi lepiej co tam słychać u Perrie? - zadałam to pytanie, żeby zmienić tor rozmowy.
Wczoraj na nieznanym mi dotąd portalu plotkarskim, przeczytałam, że niejaki Zayn Malik spotyka się od tygodnia z Perrie Edwards. Po moim pytaniu zapadła cisza, ale już sekundę później usłyszałam spokojny śmiech Zayn'a.
-Przed Tobą nic się nie ukryje, prawda?
-Dlaczego mi nie powiedziałeś? Musiałam się o tym z prasy dowiedzieć? Co z Ciebie za brat! - powiedziałam, przybierając oskarżycielski ton.
-Gdybyś była tu teraz z nami, wiedziałabyś. - odparł Malik.
-Przecież już o tym rozmawialiśmy, Zayn. Muszę skończyć szkołę.
-Tak, pamiętam. Tylko cholernie za Tobą tęsknie skarbie.
-No ja za Tobą i resztą chłopaków też, chyba nawet mocniej, niż wy za mną. - zaśmiałam się.
-Gadasz głupoty. Jak nie przestaniesz to obiecuję, że przyjadę i skopię ci tyłek.
-W takim razie nie przestanę.
-Głupia.
-Dzięki, też Cię kocham. - chwilę po tym jak ta wypowiedź wypłynęła z moich ust, w słuchawce usłyszałam śmiech blondyna. - Czy Niall śmieje się ze mnie, czy mi się wydaje? - spytałam.
-Nie, no co ty! Właśnie Harry zjadł Horan'owi żelka, a ten w zamian tak go walnął, że Styles mało się nim nie zadławił. - zaśmiał się chłopak, a ja słysząc imię mojego chłopaka, zamyśliłam się. - Halo, Wiki. Jesteś tam?
-Tak jestem. Zamyśliłam się tylko. - wyjaśniłam.
-O czym myślałaś? - zapytał mulat.
-Dlaczego to właśnie ty dzwonisz do mnie, a nie Harry? - spytałam.
-A nie cieszysz się, że to ja z Tobą rozmawiam?
-No cieszę się, ale...
Niestety rozmowę z Zayn'em przerwał mi nadbiegający w moją stronę Marcin, który machał rękami na wszystkie strony. Kiedy już znalazł się przy mnie, nie wyjaśniając mi nic, chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę schodów.
-Marcin! Puść mnie! Co ty robisz? - wydzierałam się.
-Ciszej! Nie mów nic, tylko rób co ci każę. Podziękujesz mi jeszcze. - powiedział zdyszany chłopak i ciągnął mnie dalej. Biegliśmy teraz wzdłuż korytarza, na końcu którego znajdowała się toaleta.
-Marcin, możesz mi to wyjaśnić? - spytałam kiedy znaleźliśmy się już za drzwiami.
-Halo! Wiktoria! Co tam się dzieje? - usłyszałam zdenerwowany głos Zayn'a. Mój przyjaciel, zauważył, że trzymam w dłoni telefon i bez pozwolenia mi go zabrał.
-Ej!
-Nie możemy teraz rozmawiać, później Ci wyjaśnimy. Cześć. - rzucił szybko chłopak i zakończył połączenie.
Stałam zdezorientowana pod ścianą i nie wiedziałam co powiedzieć. Byłam na niego wystarczająco wściekła już od kilku dni, ale dzisiaj przegiął. Nie wiem o co chodziło w tym wszystkim, ale w najbliższym czasie zamierzałam się dowiedzieć.
-Co ty do cholery...
-Ciii! - syknął Marcin i zakrył moje usta dłonią.
-Powiedz mi o co chodzi! - zażądałam.
-Telewizja i dziennikarze są w szkole. - szepnął Marcin.
-I co z tego? - zdziwiłam się.
-Sądziłem, że nie będziesz chciała z nimi rozmawiać. Przecież zawsze mówiłaś, że nie lubisz szumu wokół siebie.
-No bo nie lubię, ale nie mogę za każdym razem się chować. Zrozum, że ja tego nie uniknę. Poza tym pozwól, że swoje problemy będę rozwiązywać sama.
-Harry kazał mi się Tobą zaopiekować, gdy on będzie w trasie i właśnie to robię. - wyjaśnił mi chłopak.
-Przekaż Hazzie, że sama świetnie sobie radzę. Tak w ogóle to bardzo miło wiedzieć, że częściej rozmawia on z Tobą niż ze mną. Po prostu cudownie! - pokręciłam głową i wyszłam z łazienki.
Na moje szczęście na korytarzu rozbrzmiał dźwięk dzwonka i z klas wybiegli uczniowie. Byłam im za to wdzięczna, chociaż zazwyczaj mam ochotę ich udusić. Niezauważona przemknęłam pod gabinet wicedyrektorki. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam do drzwi.
-Proszę. - usłyszałam.
-Dzień dobry. - powiedziałam otwierając drzwi.
-Witaj Wiktoria. Co cię do mnie sprowadza? - spytała drobna kobieta, o oliwkowej cerze i blond włosach.
-Czy pani wicedyrektor wie coś na temat telewizji i radia w szkole? - spytałam nieśmiało.
-Nie, nic mi o tym nie wiadomo. - odpowiedziała kobieta. - A co się stało?
-Nie jest dla nikogo tajemnicą, że spotykam się z chłopakiem, który jest sławny. Już podczas pobytu w Anglii prasa nie dawała mi żyć, ale nie spodziewałam się zainteresowania moją osobą tutaj, w Polsce. Bo przecież chłopcy nie są w naszych mediach tak bardzo znani. Może panikuję i teraz nie chodzi o mnie, ale nie mam ochoty odpowiadać na pytania dziennikarzy, nie dzisiaj. Dlatego przyszłam prosić panią wicedyrektor o pomoc.
-Rozumiem. Obiecuję, że dowiem się o co chodzi i załagodzę sytuację. - obiecała kobieta.
-Dziękuję. To ja już nie przeszkadzam. Do widzenia. - powiedziałam i opuściłam gabinet.
Kiedy wyszłam na korytarz, nie było w pobliżu już żadnego ucznia.
„Świetnie. Jestem skończona.” - pomyślałam, kiedy przypomniało mi się, że teraz mam j.angielski ze schizofreniczką i w dodatku piszemy kartkówkę. Skierowałam się więc bocznym korytarzem pod salę.
-Przepraszam za spóźnienie, ale musiałam coś załatwić. - wytłumaczyłam, zajmując miejsce w ławce obok Julii.
-Cóż było tak ważnego? - zakpiła nauczycielka.
-Przeprosiłam za spóźnienie, a jeśli chce pani znać szczegóły to zostanę po lekcji i wyjaśnię.
-Mam nadzieję, że wyjaśnisz, a teraz usiądź do osobnej ławki.
Uczyniłam to o co prosiła mnie nauczycielka. Zajęłam ostatnią ławkę pod oknem. Kartkówka była prosta, jednak wypadło mi z głowy kilka słówek. Rozglądałam się po klasie, żeby zorientować się kto potrzebuje pomocy. Nie widziałam żadnej osoby, która nie była zajęta pisaniem, więc zajęłam się podziwianiu widoków za oknem. Miałam wrażenie, że w ciągu tych 15 minut minęła wieczność. Sięgnęłam więc do kieszeni po telefon, żeby zobaczyć ile jeszcze zostało do końca lekcji.
-Wiktoria, jedynka! - usłyszałam głos nauczycielki.
-Za co? - spytałam
-Za ściąganie.
-Przecież ja nie ściągałam! - podniosłam głos.
-Nie jestem ślepa! Po co zaglądałaś do telefonu?
-Żeby sprawdzić godzinę?
-Zegarek masz na ścianie.
-Zrobiłam to z przyzwyczajenia, a nie dlatego, że ściągałam!
-Myślisz, że jak byłaś w Anglii i chodzisz z bogatym chłopakiem to wszystko Ci wolno?
-Chodzić to pani może... ewentualnie po bułki do sklepu. - odparłam spokojniejsza, bo wiedziałam, że już nie mam co się kłócić, a klasa zareagowała śmiechem.
-Nie pyskuj! Zaraz pójdziesz na rozmowę do dyrektora. Nie życzę sobie głupich odzywek do mojej osoby!
-Taa... ze schizofrenią nie wygram. - powiedziałam bardziej to siebie, niż do nauczycielki jednak to wredne babsko to usłyszało.
-Zabierz swoje rzeczy i wyjdź! - wrzasnęła.
-Bardzo chętnie. - odrzekłam, spakowałam swoje rzeczy i ruszyłam do wyjścia. - Przekazać może jakieś pozdrowienia panu dyrektorowi od jego siostry? - spytałam p. Elizabeth, a klasa ponownie wybuchła śmiechem.
-Wyjdź!
Z satysfakcją zamknęłam drzwi od sali i ruszyłam w stronę gabinetu dyrektora.
„Już nic gorszego mnie nie może spotkać.” - pomyślałam przemierzając wąski korytarz. Jak zwykle, myliłam się.


*** 3 godziny później ***

-Wiktoria stój! Zaczekaj, proszę. - krzyczała za mną Julia, ale ja nie zwracałam na nią uwagi. Założyłam słuchawki i włączyłam muzykę. Pokonałam już sporą część drogi na przystanek autobusowy, kiedy ktoś szarpnął za moje słuchawki, które wypadły z moich uszu.
-No czego ty jeszcze ode mnie chcesz?! - spytałam wściekła.
-Porozmawiać, czy to tak wiele? - spytała Julka.
-Jak dla mnie przebywanie z Tobą jest męczące, a co dopiero rozmowa. - prychnęłam.
-A więc ten jeden głupi incydent ma zniszczyć naszą przyjaźń?
-Jeden, głupi, incydent? - wymawiałam powoli każde słowo. - Czy to, że przez ostatnie kilka tygodni, zabawiałaś się na mój koszt i zrobiłaś ze mnie pośmiewisko w całej szkole, nazywasz jednym głupim incydentem?
-Przepraszam. Wiem, że mówiłam to już milion razy, ale nie jestem w stanie zrobić nic więcej. Wybacz mi. - powiedziała po raz kolejny słowa, które w tym tygodniu padły z jej ust już milion razy.
-Powtarzasz się. Poza tym takie „przepraszam” nie naprawi tego co zniszczyłaś. Wiesz co zrobiłaś?
-Tak, wiem...
Nie dane jednak było jej dokończyć, gdyż przerwał nam sygnał połączenia. Julia spojrzała na ekran i odwróciła telefon w moją stronę, a ja zobaczyłam napis „Niall”.
-Właśnie o tym chciałam Ci powiedzieć dzisiaj rano, ale nie dałaś mi skończyć. - powiedziała dziewczyna i wcisnęła zieloną słuchawkę.
-Tak kochanie? - spytała, a mi zakręciło się w głowie. Usłyszałam „kochanie” do Niall'a, które powiedziała Julia? Moja niegdyś najlepsza przyjaciółka, która w ciągu dwóch tygodni zniszczyła mnie, która jeszcze dwa miesiące temu nazywała One Direction ścierwem, teraz mówi do Niall'a kochanie?!
Z tego wszystkiego zrobiło mi się niedobrze. Zostawiłam dziewczynę i ruszyłam w kierunku przystanku. Na moje szczęście autobus właśnie podjeżdżał. Usłyszałam jeszcze tylko jak Julia woła żebym zaczekała, ale ja nie słuchałam. Weszłam do pojazdu i zajęłam miejsce. Nie mogłam uwierzyć, że to naprawdę się dzieje. Czy ja już nikogo nie obchodzę? Czy One Direction zapomniało o mnie wraz z kończącymi się wakacjami? Czy to już koniec? Wyciągnęłam telefon i napisałam sms'a do Horan'a, Tomlinson'a i Payne'a

„Przykro mi, że tak to wszystko się potoczyło, ale jeśli to ma być koniec naszej przyjaźni to proszę, powiedzcie mi to osobiście, a nie dajecie do zrozumienia, przez osoby trzecie.”

Natomiast do mojego narzeczonego napisałam sms o treści:

„Myślałam, że ty mnie naprawdę kochałeś. Widocznie się myliłam. Jeśli chcesz to odeślę Ci pierścionek, który mi podarowałeś. Podaj tylko adres.”

Po chwili usłyszałam dźwięk nadchodzącego połączenia – Harry. Nie odebrałam. Wyłączyłam telefon i wrzuciłam go do plecaka.


*** W domu ***Weszłam do mieszkania i od razu skierowałam się do kuchni, żeby napić się wody. W pomieszczeniu zastałam Ksawerego.
-Hej. - powiedziałam do chłopaka, który nie wyglądał najlepiej. Chociaż ja sama pewnie wyglądałam podobnie. - Co się stało?
-Chodzi o to, że ja się chyba zakochałem. - powiedział bardzo cicho mój brat.
-To wspaniale! A kto to taki? - zapytałam odciągnięta od problemów z przyjaciółką. Nie sądziłam, że Ksawery przysporzy mi ich jeszcze więcej.
-Nie ucieszysz się.
-Dlaczego? - zdziwiłam się. - To Julia?
-Nie.
-Więc kto? - zaśmiałam się już nieco nerwowo.
Ksawery patrzał na mnie przez dłuższą chwilę i już miał się odezwać, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Ugh! Co za dzień! Czekaj Ksawery, zobaczę kto to i dokończymy rozmowę. - powiedziałam do brata i poszłam zobaczyć kto dobijał się do drzwi.

Witajcie kochani po długiej nieobecności. Przepraszam, bardzo Was przepraszam. Naprawdę staram się jak mogę, próbuję znaleźć chwilę czasu, żeby coś napisać, ale w klasie maturalnej nie jest to łatwe. Szczególnie ciężko jest w poniedziałki, kiedy wracam ze szkoły o 21. Mam do Was tylko jedną prośbę, nie miejcie mi tego za złe.
W ciągu ostatniego miesiąca mojej nieobecności, dużo osób usunęło swojego głosy w sondzie na temat jakości bloga. Mogłam się liczyć z tym, że jeśli zaniedbam opowiadanie i moich czytelników, poniosę straty, ale jest mi przykro.

Czekam na Wasze opinie na temat rozdziału. Macie może jakieś podejrzenia w kim zakochał się Ksawery? A może domyślacie się kto pukał do drzwi? Mam nadzieję, że spodoba się Wam. Życzę przyjemnego czytania.
Jeśli macie jakieś pytania odnośnie rozdziału lub bloga, to proszę pytajcie na 
http://ask.fm/LikeLouis

ENJOY ;)









sobota, 22 września 2012

Rozdział 49 - "Kiepski początek"


***MIESIĄC PÓŹNIEJ***

-Mamo!
-Tak kochanie?
-Wujek Zayn powiedział, że św. Mikołaj nie istnieje. - zapłakała Darcy i przytuliła się do mojej nogi.
-Kochanie – wzięłam córeczkę na ręce – wujek pewnie się pomylił. Może coś źle zrozumiałaś. A kto by Tobie przynosił prezenty gdyby Mikołaj nie istniał? - spytałam łagodnie.
-No to może, to może... - zamyśliła się dziewczynka.
-Nie kochanie. Żadne może, Mikołaj istnieje. - ucałowałam zarumieniony policzek mojej córeczki i postawiłam ją na ziemię. - A teraz biegnij do salonu i powiedz wujkowi i tacie, żeby do mnie przyszli.
-Dobrze mamusiu. - uradowana Darcy zniknęła za drzwiami kuchni, a już po chwili usłyszałam śmiech Malika i mojego męża.
-A wam co tak do śmiechu? - spytałam poważnie.
-Zayn, opowiedział dowcip, słuchaj... - zaczął Harry.
-Czekaj. Najpierw to niech twój przyjaciel wytłumaczy dlaczego powiedział Darcy, że Mikołaj nie istnieje. - oparłam się o szafkę i z założonymi rękami czekałam na wyjaśnienia.
-Oj, ja tylko żartowałem, a poza tym nie możecie jej całe życie oszukiwać. - rozłożył ręce Malik.
-Ona ma dopiero cztery lata, Zayn. Zwariowałeś? - prychnęłam.
-Prędzej czy później i tak się o tym dowie. - chłopak wzruszył ramionami i wyszedł z kuchni.
-Raczej później. - krzyknęłam jeszcze w stronę zamykających się drzwi do pomieszczenia, a w odpowiedzi usłyszałam stłumiony śmiech mulata.
-Widziałeś? - spytałam Harrolda. - Będzie mi mówił jak wychowywać dziecko. Niedoczekanie. - rzuciłam ścierką, którą trzymałam w ręku.
-Przecież wiesz jaki jest Zayn, zawsze uważałaś, że to jego zaleta. Co się teraz stało? - spytał Harry obejmując mnie w pasie.
-To się stało, że próbuje wychować moje dziecko, a jeśli nasza córka ma mieć coś po swoim ojcu chrzestnym to ja rezygnuję. - na moje słowa Styles zaśmiał się.
-Kotku, nie da się zrezygnować z ojca chrzestnego. - uśmiechnął się. - Malik jest jaki jest, ale wszyscy go za to kochamy, przecież gdyby on nagle się zmienił to chyba oznaczałoby koniec świata.
-Gdzie te ciasteczka? -usłyszeliśmy wesoły głos Eleanor. - No Wiki, szybciutko zaraz otwieramy prezenty. - zaśmiała się dziewczyna.
-Już, już. Są gotowe. - przelotnie musnęłam usta Hazzy i wyciągnęłam ciasteczka z piekarnika.
Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. El spojrzała na mnie i Harry'ego, ja również na nich spojrzałam. Nie spodziewaliśmy się dzisiaj nikogo więcej. Przecież w Boże Narodzenie nikt nie odwiedza znajomych. Z sekundy na sekundę dźwięk się nasilał, był co raz bardziej irytujący. Atmofera w kuchni zrobiła się napięta, a Eleanor zaczęła płakać.
-Nie otwierajcie! - rozpłakała się, jednak ja pomimo prośby ruszyłam w kierunku drzwi.

-Cholerny budzik! - zaklęłam pod nosem i wyłączyłam brzęczące urządzenie.
Zegarek wskazywał godzinę 6:20. Z niechęcią wyciągnęłam najpierw jedną nogę z łóżka, a następnie drugą po czym przyjęłam pozycję siedzącą. Przetarłam oczy i szeroko ziewnęłam. Założyłam na nogi ciepłe kapcie i powoli ruszyłam do fotela, na którym znajdował się przygotowany przeze mnie zestaw ubrań na dziś. Z rzeczami skierowałam się do łazienki. Miałam jeszcze około 30 minut zanim wstanie Ksawery i będzie trzeba zwolnić łazienkę. Szybko więc wskoczyłam pod prysznic i wzięłam kąpiel. Po 10 minutach z mokrymi włosami stanęłam przed lustrem w celu ułożenia moich niesfornych włosów. Następnie zrobiłam mały make-up i już miałam nacisnąć klamkę, kiedy rozległo się walenie w drzwi.
-No już! Wychodzę, nie musisz tak walić. - burknęłam jeszcze nie obudzona.
-A ty nie musisz od rana na mnie warczeć. - odpowiedział Ksawery i zatrzasnął mi drzwi przed nosem.
-Dupek! - powiedziałam, ale chyba już mnie nie słyszał.
Szybko zeszłam do kuchni po poranną porcję kofeiny. Na dole była już mama, która czytała gazetę i piła kawę. Kiedy zobaczyła mnie w progu pomieszczenia zaśmiała się głośno.
-Z czego ty się tak śmiejesz? - spytałam nieco wkurzona.
-Kochanie, masz pastę na nosie. - odpowiedziała wesoło moja mama. - Czy ty zawsze musisz sobie ubrudzić całą buzię pastą?
-Jejku wielkie rzeczy. - wywróciłam oczami i nalałam sobie kawy.
-Podrzucić Cię do szkoły? - spytała.
-Nie, dzięki. Poradzę sobie. - odparłam.
-No i co się złościsz? Okres dostałaś? - zaśmiała się kobieta.
-Ale zabawne, na prawdę. No normalnie boki zrywać. - dopiłam do końca kawę i wstałam od stołu.
-Gdzie idziesz? Masz jeszcze jakieś 20 minut.
-Nie będę z Tobą siedzieć w jednym pomieszczeniu. Działasz mi na nerwy.
-Wytrzyj chociaż ten nos! - usłyszałam jeszcze za sobą.
Wzięłam kurtkę, torebkę i wyszłam z domu. Kiedy stanęłam przed domem moją twarz owiał poranny wiaterek. Zapięłam do końca kurtkę i ruszyłam na autobus. Wyciągnęłam z kieszeni słuchawki i włączyłam nową piosenkę chłopców "Live while we're young", która okazała się hitem. Słuchając muzyki nawet nie zauważyłam, że minęłam przystanek. Na szczęście zdążyłam na autobus. Właśnie wychodziłam z autobusu, kiedy ktoś pociągnął mnie za ramię. Odwróciłam się, a przed moją twarzą wyrosła Julia.
-Nie uwierzysz co się stało! - krzyczała i skakała jak wariatka.
-Chyba się domyślam. - westchnęłam i ruszyłam w kierunku szkoły.
-Wiki, co jest? - spytała wciąż szczerząc się do mnie.
-Mam po prostu zły dzień i tyle. - wzruszyłam ramionami.
-Ale to chyba nie dlatego, że dzisiaj do szkoły wraca schizofreniczka? - zaśmiała się dziewczyna.
-Jaka schizofreniczka? - stanęłam wybita z pantałyku.
-No Elizabeth. Babka od angola. Ty mnie w ogóle słuchasz?
-A, ta jasne. Julia serio dzisiaj nie będziesz mieć ze mnie pożytku. Nie chcę się pokłócić. Ja chyba powinnam na chwilę zmienić otoczenie.
-Jakie otoczenie? Co ty pieprzysz? - Julki ręka powędrowała do mojego czoła, a ja patrzałam na nią zdziwiona. - Nie, gorączki to ty nie masz.
-Daj mi spokój! Idź lepiej do Zuzki, przecież to teraz twoja ulubiona koleżanka. Tylko nie zapomnij się pochwalić, że znasz One Direction! - krzyknęłam i biegiem ruszyłam do szatni.
Wbiegając do szatni, wpadłam na nauczycielkę j. angielskiego, którą nazywaliśmy schizofreniczką, bo miała urojenia.
-Przepraszam, ja nie widziałam. - wytłumaczyłam się, ale wiedziałam, że już jestem na przegranej pozycji.
-Następnym razem uważaj! Poza tym w szkole obowiązuje zakaz nadużywania prędkości. - powiedziała poważnie, a ja musiałam się powstrzymać, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
-Tak, wiem. Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy. - powiedziałam i ominęłam kobietę.
Docierając do szafki, zauważyłam stojącego przy niej Marcina i mimowolnie zaklęłam pod nosem.
-Cześć piękna. - Marcin uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie w policzek. - Jak się czujesz po weekendzie?
-Nie najlepiej. Jak zawsze. Nie ważne. - wzruszyłam ramionami i zamknęłam szafkę.
-Coś się dzieje? Coś z Harry'm? - spytał zaciekawiony.
Mój chłopak i najlepszy przyjaciel zakumplowali się do tego stopnia, że rozmawiają godzinami na skypie. Marcin zdaje relacje Harry'emu z tego co robię, gdzie jestem i z kim się spotykam. Styles jest tak zazdrosny, że niemal każdy dzień spędzamy na kłótni.
-Nie, nic się dzieje. Dzień jak codzień. Harry dzwoni, wrzeszczy, a ja się bronię. Potem mnie przeprasza i mówi, że to się więcej nie powtórzy, ale następnego dnia robi to samo. A wiesz czyja to wina? Twoja! Więc do cholery, albo przestań się podlizywać Hazzie i informować go o każdym moim kroku, albo zostaw mnie w spokoju! - wrzasnęłam i wyszłam z szatni zostawiając w niej Marcina.
Przede mną pięć lekcji, które zapewne nie będą należały do najlepszych. Wzdychając ciężko ruszyłam pod salę, w której miała się odbyć matematyka. Jednak kiedy dotarłam na miejsce okazało się, że nauczyciel zachorował i mamy godzinę wolną. Wszyscy w klasie cieszyli się jak głupki, a ja byłam wściekła. Równie dobrze, mogłabym tą godzinę spędzić na spaniu. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i słuchawki, i włączyłam teledysk "Live while we're young". Patrzałam na chłopców i zbierało mi się do płaczu, szczególnie kiedy widziałam, że Harry tak świetnie się tam bawi. Jest uśmiechnięty i wesoły. Zupełnie inaczej niż teraz. Poczułam pierwszą łzę na moim policzku i szybko ją wytarłam. Właśnie miałam schować telefon do kieszeni, kiedy na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Zayn'a. Nie wiedziałam czy powinnam z nim teraz rozmawiać, przecież wyczuje, że coś jest nie tak, a jeśli nie odbiorę będę mogła wykręcić się lekcjami. Ostatecznie odebrałam.
-Halo? - spytałam starając się brzmieć dobrze.


Hej kochani. Wiem, że spodziewaliście się czegoś lepszego i dłuższego, ale straciłam wprawę ;) 
Dlatego myślę, że czas zakończyć ten wątek w swoim życiu i skupić się na czymś innym. Czekam na Wasze opinie i dziękuję, że wytrzymaliście tu ze mną tak długo. Kocham Was! Buziaczki ;* ;* ;*

A teraz kilka zdjęć mojego autorstwa na poprawę humoru ;) Enjoy!







poniedziałek, 17 września 2012

OGŁOSZENIE

PRZEPRASZAM!

Moi drodzy, bardzo Was przepraszam, że nic tutaj nie pisałam od ponad miesiąca, bardzo mi przykro. Ostatni miesiąc spędziłam w Anglii i wróciłam dopiero tydzień temu. Zapewne zauważyliście, że zaczął się rok szkolny, a ja w dodatku jestem w klasie maturalnej. Nauki mam sporo. Jeszcze wczoraj uczyłam się ponad 600 słówek na angielski. Nie jestem w stanie nawet tutaj zaglądać tak regularnie jak kiedyś. Jest mi bardzo przykro, że Was zawiodłam, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie. Mogę zdradzić, iż jestem w trakcie pisania nowego rozdziału i chciałabym, żeby był on dłuższy niż zazwyczaj, gdyż zastanawiam się poważnie nad zakończeniem tej historii. Teraz nie mam czasu na pisanie tego opowiadania. Bądźcie cierpliwi, proszę. Tym razem postaram się Was nie zawieść. Dziękuję, że jesteście ze mną. Kocham Was wszystkich. Buziaczki ;*

piątek, 10 sierpnia 2012

Rozdział 48 - "Mała kłótnia"

Obudziły mnie pierwsze promienie słońca, które wpadały przez okno. Zdziwiłam się, bo w moim pokoju okno znajduje się na zachodniej ścianie. Przetarłam oczy i spojrzałam w bok. Uśmiechnęłam się kiedy zobaczyłam mojego narzeczonego z lekko rozchylonymi ustami, z których strużkiem ciekła ślinka. Zaśmiałam się mimowolnie na ten słodki widok. Przypomniałam sobie w końcu, że znajdujemy się w naszym nowym domu. Oparłam się na łokciu i rozkoszowałam widokiem śpiącego Harry'ego. Po kilku minutach Hazza zaczął się budzić. Kiedy otworzył oczy nasze oczy się spotkały.
-Witaj kochanie. - uśmiechnęłam się szeroko.
-Hej. - zamruczał.
-Jak się spało pierwszą noc w nowym miejscu?
-Cudownie. Miałem swoją własną poduszkę. - zaśmiał się Styles.
-Właśnie! - podniosłam głos. - Czemu w tym domu nie ma żadnych mebli z wyjątkiem łóżka w sypialni?
Harry w odpowiedzi nic nie powiedział tylko się zaśmiał, po czym pocałował mnie czule. Odwzajemniłam ten gest, w końcu nie długo będę mogła się nim nacieszyć. Za niecałe trzy tygodnie trasa chłopaków, a ja wracam do szkoły.
-Odpowiesz mi w końcu? - spytałam przerywając pocałunek i spoglądając loczkowi głęboko w oczy.
-Chciałem, żebyśmy urządzili go według naszych oczekiwań. Dlatego poprosiłem Kate...
-Tą blondynkę. - przerwałam, a Harry się zaśmiał.
-Tak właśnie tą. No więc, poprosiłem ją o pomoc.
-Dlaczego? Nie wierzysz, że potrafiłabym sama wszystko urządzić? - zdziwiłam się. Nie mogłam ukryć, że byłam cholernie zazdrosna o tego lokowatego chłopaka.
-Wiktoria, ja wiem, że dałabyś radę sama, ale Kate zna okolice, okazje i najnowsze trendy. Poza tym chciałbym, żebyście się zaprzyjaźniły. - wyjaśnił Harold.
-Z tą blondyną z nogami do nieba? Wątpię, żebyśmy znalazły wspólne tematy. Już wolę poprosić Eleanor o pomoc. - założyłam ręce.
-Ta blondynka ma na imię Kate i wcale nie ma takich długich nóg. Poza tym ona jest na prawdę miła. Jestem pewny, że się polubicie.
-Słyszałeś dowcipy o blondynkach? - spytałam retorycznie.
-Wiktoria! - krzyknął Harry.
-No co?
-Chciałabym, żebyś przestała jej ubliżać. - powiedział nieco spokojniej Harry.
-Tak! Jeszcze jej broń. Pewnie! Wiesz co? Urządźcie sobie z tą blondyną mieszkanko i tu mieszkajcie. Ja dziękuję! - powiedziałam i wyskoczyłam z łóżka. Podeszłam do drzwi w celu otworzenia ich, gdy nagle poczułam dłoń Harry'ego na ramieniu, po czym gwałtownie się odwróciłam. W wyniku czego nasze głowy się ze sobą zderzyły.
-Ałć! - syknęliśmy oboje w tym samym czasie.
-Czy ty jesteś nienormalny?! - krzyknęłam. - Nieźle, teraz będę mieć śliwę pod okiem. Powiedzą, że mnie bijesz. - prychnęłam i wyszłam z pokoju. Skierowałam się w kierunku schodów.
-Wiktoria, czekaj! - krzyknął Harry, gdy już byłam na dole.
-Powiedziałam Ci, że masz mi dać spokój. Idź do Kate, ona opatrzy twoje rany.
-Jednak zapamiętałaś jej imię. - uśmiechnął się zwycięsko Harry.
-Takiego imienia nie da się tak szybko zapomnieć. Teraz pewnie będzie mi się śniła po nocach. - wywróciłam oczami. - Czego chcesz? Ja wychodzę.
-Kochanie nie bądź taka. - poprosił Hazz, zbliżając się do mnie.
-Jaka niby ja jestem?
-Zazdrosna. - odpowiedział spokojnie i objął mnie w talii.
-Jeszcze czego! - prychnęłam. - Ja wcale nie jestem zazdrosna o tą kizie.
-Znów zaczynasz. - jęknął Styles.
-A czy ja kiedyś powiedziałam, że skończyłam? - uniosłam go góry brew.
-Wiki, proszę. - szepnął Harry zbliżając swoją twarz do mojej szyi. Chwilę później poczułam jak lekko przygryza moją skórę i ją zasysa. Zaśmiałam się. Nie mogłam ukryć, że pod wpływem dotyku jego ust, kolana się pode mną ugięły. Odchyliłam lekko głowę dając Harry'emu większy dostęp do miejsca, w którym robił mi właśnie malinkę.
-Mam nadzieję, że przekonałem Cię do tego, że mam rację? - uśmiechnął się podstępnie.
-Nie, nie przekonałeś mnie wystarczająco. Musisz użyć silniejszych argumentów. - powiedziałam poważnie, a już po chwili Harry wpił się w moje usta.


-Kochanie, zapomniałem Ci powiedzieć, że o 3 jesteśmy umówieni. - powiedział Harry, kiedy kończyliśmy jeść pizze zamówioną wcześniej przez mojego chłopaka.
-A z kim jesteśmy umówieni? - spytałam przełykając kolejny kawałek ciasta.
-Z twoją rodziną. - uśmiechnął się szeroko Harry.
-Kogo masz konkretnie na myśli?
-Kacpra z Anetą. - powiedział cicho Harry, a ja zakrztusiłam się powietrzem.
-Harry, ale... - zaczęłam niepewnie.

Witajcie kochani. Wiem, że krótki rozdział, ale starałam się napisać jak najwięcej mogłam. Niestety za późno się za to zabrałam i teraz siedzę przed komputerem i próbuję wykrzesać z siebie jakiekolwiek pomysły. Siedzę teraz i piszę do Was i jest mi najzwyczajniej w świcie głupio. Jest godzina 21, a ja jutro o 4 rano wyjeżdżam. Zostawiam bloga w pewnej części mojej przyjaciółce. Nie wiem czy jeszcze coś napiszę, dlatego bardzo chciałam Was przeprosić, jeśli do 23 sierpnia nic tu się nie pojawi. Musicie jednak wchodzić codziennie i sprawdzać, gdyż nie będę w stanie nikogo powiadomić o nowym rozdziale. Przepraszam Was jeszcze raz bardzo mocno. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Buziaczki ;*





image

sobota, 4 sierpnia 2012

Rozdział 47 - "Prezent"


TEN ROZDZIAŁ DEDYKUJĘ NATALII I JEJ PRZYJACIÓŁCE EWIE. DZIĘKUJĘ ZA MIŁE SŁOWA I ZA TO, ŻE JESTEŚCIE ZE MNĄ.

-Spakowana? - spytał Harry kiedy zeszłam po schodach.
-Tak, możesz wziąć walizkę. - odparłam i założyłam kurtkę.
Harry szybko wbiegł do góry, a ja podeszłam do mamy.
-Wiedziałaś o tym, prawda? - spytałam z groźną miną, a mama zaśmiała się pod nosem.
-Jako przyszła teściowa, muszę wiedzieć o takich rzeczach. Harry najpierw spytał mnie o zdanie. - odpowiedziała moja mama.
-Wy jesteście dziwni. - westchnęłam i pocałowałam mamę w policzek.
-Taksówka czeka. Chodźmy. - poinformował nas Harry wchodząc do kuchni.
Przytuliłam mocno mamę i ruszyłam do drzwi. Harry jeszcze coś szeptał mojej rodzicielce na ucho, a ja przewróciłam oczami.
-Pa mamo. - krzyknął Harry wychodząc z kuchni.
Spojrzałam wielkimi oczami na mojego chłopaka, a on widząc moją minę zaśmiał się głośno.
-No co? - spytał.
-Szybko się przemogłeś. - powiedziałam w lekkim szoku.
-Oj nie marudź. Chodź już. - wziął nasze walizki i ruszyliśmy do samochodu.


Po 40 minutach byliśmy na lotnisku, gdzie czekali już na nas chłopcy i El. Przywitaliśmy się i ruszyliśmy na odprawę. W między czasie zjawiły się fanki chłopaków i mało co nie spóźniliśmy się na samolot. Oczywiście cały zespół robił sobie zdjęcia z dziewczynami i rozdawał autografy. Ja z Eleanor stałyśmy i przyglądałyśmy się temu. Niektóre z dziewczyn podchodziły do nas i pytały czy mogą z nami zdjęcia, Eleanor odpowiadała, że nie, bo jest tylko zwykłą dziewczyną. Jednak fanki prosiły tak bardzo, że uległam. Namówiłam nawet dziewczynę Louis'a.
-Dobrze, ale tylko jedno i grupowe. Zaraz potem idziemy na samolot. - powiedziała Eleanor.
-Dziękujemy. - usłyszałam głośny krzyk dziewczyn.
Ustawiliśmy się z około czterdziestoma dziewczynami na środku hali odlotów, a Liam zrobił nam zdjęcie.
-Dobrze, tak jak obiecałyśmy jest zdjęcie, a teraz pozwólcie nam iść, bo nie zdążymy na samolot. - powiedziałam do dziewczyn.
-Dzięki Wiki. Jesteś wspaniała. - powiedziała jedna dziewczyna i mocno mnie przytuliła.
-Pasażerowie lotu z Gdańska do Londynu, proszeni są... - usłyszałam informację z głośników.
Wzięliśmy swoje walizki i ruszyliśmy w stronę bramek. Po 15 minutach siedzieliśmy już w samolocie. Wzięłam głęboki wdech.
-Uśmiechnij się. - szepnął mi na ucho Harry.
W odpowiedzi posłałam chłopakowi delikatny uśmiech, a on mnie pocałował.
-Spójrzcie na mnie gołąbeczki. - powiedział Liam. Spojrzeliśmy w jego stronę, a on potraktował nas fleszem. - Będzie idealne na instagram. - zaśmiał się i opadł na swój fotel.
-No, czyli wracamy do punktu wyjścia. - odparłam.
-Dlaczego? - zdziwił się Harry.
-Znowu lecę do Londynu i znowu będę się męczyć z piątką dzieciaków.
-Jak ty nas kochasz. - zaśmiał się Harry.
-Z drogi! - krzyknął Niall i przebiegł koło nas. - Są jeszcze orzeszki? - usłyszeliśmy w oddali jego pytanie i oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Czyli, że już nie ma co liczyć na orzeszki. - zaśmiałam się. - Gdzie idziesz? - spytałam, kiedy Hazz zaczął się podnosić z fotela.
-Zaraz wracam. - powiedział i zniknął.
Ja odwróciłam się do okna. Widok był przepiękny. Świeciło słońce, a niebo było bezchmurne. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam. Obudził mnie Harry.
-Kochanie, obudź się. Zaraz lądujemy. - pocałował mnie w policzek.
-Przepraszam. - odpowiedziałam.
-Za co?
-Że zasnęłam. Wiem, że teraz powinniśmy nacieszyć się każdą chwilą ze sobą.
-Daj spokój. Mamy jeszcze na to prawie dwa tygodnie. Zdążymy się sobą nacieszyć. - Harry poruszał zabawnie swoimi brwiami. - To dla Ciebie. - powiedział wyciągając w moją stronę orzeszki.
-Skąd je masz? - zdziwiłam się i wzięłam od niego paczkę.
-Stoczyłem o nie małą bitwę.
-Z Niall'em? - zrobiłam wielkie oczy, Harry tylko wzruszył ramionami. - Mój bohater. - powiedziałam i przytuliłam go mocno.

Kiedy wylądowaliśmy na nas czekała już ochrona. Pod eskortą Paul'a, ruszyliśmy do busa chłopców. Po godzinie znaleźliśmy się w jakiejś nieznanej mi dotąd okolicy.
-To my wysiadamy, a wy jedźcie do domu. - powiedział Harry i pociągnął mnie za rękę.
-Co? Ale gdzie my jesteśmy? - spytałam zdziwiona.
Kiedy drzwi się za nami zamykały, słyszałam tylko jeszcze gwizd chłopców i głośne "uuu" w ich wykonaniu.
Dochodziła godzina 21. Na ulicach Londynu powoli robiło się szaro, a my staliśmy na środku chodnika i patrzeliśmy sobie w oczy.
-Co my tu robimy? -spytałam wtulając się w klatkę piersiową Harolda.
-Pamiętasz, po co tutaj przylecieliśmy? - spytał Harry wciąż uśmiechnięty.
-Chciałeś mi wręczyć prezent zaręczynowy. - odpowiedziałam.
-W zasadzie to nam, ale masz rację. A więc, oto i on. - powiedział Styles i pokazał ręką dom. -Tadam.
-Nie rozumiem. - powiedziałam spoglądając to na loczka, to na budynek.
-Wiktoria, to nasz nowy dom. - zaśmiał się Harry widząc moją minę.
-Słucham? Kupiłeś dom? Ale... - zaczęłam, jednak Hazz przerwał mi, wpijając się w moje usta. Po chwili poczułam jak bierze mnie na ręce. Oderwał się ode mnie i postawił przed drzwiami, po czym zaczął szukać kluczy. Kiedy już otworzył drzwi, weszliśmy do środka.
Dom był ogromny, po lewej stronie znajdował się przestronny salon, po prawej była kuchnia połączona z jadalnią. Na środku były kręcone schody, które prowadziły do trzech sypialni, w tym jednej naszej. Z tyłu domu, był piękny ogród, w którym znajdował się basen.
-Zamieszkamy tutaj po ślubie. - szepnął mi na ucho Harry i objął mnie mocno w talii.
-Kochanie, ale ty go musiałeś kupić już jakiś czas temu.
-Pamiętasz, jak w internecie ukazały się zdjęcia moje i Kate? - spytał mój chłopak.
-Tej blondynki, z którą byłeś podobno na kawie?
-Tak. - zaśmiał się Styles. - Dokładnie. Kate, to moja przyjaciółka, która jest developerem.
-Ah. - wyrwało mi się tylko. - Czyli planowałeś zaręczyny już długo przed wyjazdem?
-Planowałem się Tobie oświadczyć już wtedy, kiedy byliśmy w szpitalu. - powiedział Harry.
-Kiedy straciliśmy...
-Tak. Wtedy pomyślałem, że jesteś jedyną kobietą, z którą chcę spędzić resztę życia i mieć z nią dzieci. - powiedział Harry patrząc się w moje oczy.
-Kocham Cię. - szepnęłam.
-Ja Ciebie też. - odparł i pocałował mnie delikatnie. Po chwili pogłębiliśmy pocałunek.
-Chodźmy do sypialni. - powiedziałam przerywając pocałunek, a loczek zaśmiał się.
-Po ślubie kochanie. - odparł.
-Przecież już uprawialiśmy seks. - zdziwiłam się.
-Ale nigdy tutaj.
-Więc...
-Tak, chcę żeby to była wyjątkowa chwila. Kiedy już zostaniesz panią Styles, wrócimy do domu i zrobimy to już jako małżeństwo. - uśmiechnął się Harry.
-Nie poznaję mojego narzeczonego. Kochanie, a co byś zrobił, gdybym odmówiła oświadczyn?
-Znalazłbym inną przyszłą panią Styles. - zaśmiał się i uciekł na górę.
-Nie będę za Tobą biegać. - krzyknęłam.
-Czekam na Ciebie w sypialni. - usłyszałam głos Harry'ego.
Po chwili znalazłam się na górze. Mój chłopak wziął mnie na ręce i położył na łóżko, po czym zaczął składać delikatne pocałunki na mojej szyi.
-Ale mnie kusisz. - mruknęłam.
-Wiesz jak muszę się powstrzymywać? - pocałował mnie w czoło.
-Ale nie musisz. Ja Ci wcale nie każę. - spojrzałam mu w oczy.
Harry westchnął i opadł na łóżko. Objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w niego. Leżeliśmy tak delektując się sobą na wzajem, zasnęliśmy koło północy.


Kochani, dziękuję za Wasze motywujące komentarze. Tak wiem, długo nic nie dodawałam, ale nie miałam czasu. Ten rozdział pisałam wczoraj o 3 w nocy, ponieważ w ciągu dnia, nie mam ani chwili. Kiedy go czytałam wcale mi się nie spodobał i nie chciałam go wstawiać, ale w ostateczności postanowiłam to zrobić, gdyż nie miałam nic innego. Teraz zabieram się za pisanie kilku nowych rozdziałów na czas mojej nieobecności, więc następny rozdział może się pojawić około 10-go sierpnia. Liczę na Wasze komentarze i przesyłam buziaki ;*


http://24.media.tumblr.com/tumblr_lwpzgrbd1B1r20flzo1_250.gif




niedziela, 29 lipca 2012

Rozdział 46 - "Kotek"


Obudziłam się w bardzo dobrym humorze. Przypominając sobie wydarzenie z ubiegłego wieczora, uśmiechnęłam się do siebie. Jestem szczęściarą mając takich przyjaciół, rodzinę i cudownego narzeczonego. Tak! Jestem narzeczoną Harolda Edwarda Styles'a. Nie potrafiłam sobie jeszcze tego ułożyć w głowie. To chyba dla mnie za szybko. Spojrzałam w bok, żeby ujrzeć piękną buźkę Hazzy, jednak koło mnie nikogo nie było.
-Harry? - spytałam, siadając na łóżku. - Kochanie.
-Już wstałaś księżniczko? - uśmiechnął się szeroko mój chłopak, uchylając drzwi od pokoju. W rękach trzymał tacę ze śniadaniem.
-Awww... - zawyłam, kiedy zobaczyłam, że niesie mi śniadanie do łóżka. - Chyba dobrze zrobiłam przyjmując oświadczyny. - zaśmiałam się i pocałowałam chłopaka, gdy ten zbliżył się do łóżka.
-Uczyniłaś mnie najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi. - odparł mój chłopak i teraz to on mnie delikatnie pocałował. Oblizałam usta.
-Mhmmm... Toffi? - spytałam patrząc na usta Styles'a.
-Ukradłem Tobie jednego naleśnika. - zaśmiał się loczek.
-Mój kochany złodziej. - pogłaskałam go po policzku, a w odpowiedzi mój narzeczony pokazał rząd białych ząbków.

Zjadłam śniadanie, a raczej posłusznie przeżuwałam kolejne kęsy naleśników i kawałki owoców, którymi karmił mnie Harold i wyskoczyłam z łózka.
-Co dzisiaj robimy? - spytałam chłopaka.
-Hmm... - Harry podrapał się po brodzie i jakby w zamyśleniu odpowiedział. - Zarezerwowałem bilety na 16. Lecimy do Londynu.
-Słucham? - spytałam zszokowana.
-Lecimy do Londynu. Dzisiaj. Godzina 16. Samolot. Wycieczka? - mówił spokojnie Harry.
-Przecież już Ci mówiłam, że muszę skończyć szkołę. - powiedziałam nieco podniesionym głosem.
-Spokojnie kochanie. - Hazza podszedł do mnie i objął mnie w tali. - Ja mam w planach tylko wręczyć Ci prezent zaręczynowy. - powiedział całując mnie w czoło.
-Ale Harry, ja... - zaczęłam.
-Nic nie mów. - szepnął kładąc palec na moich ustach. - Zrób mi tą przyjemność i ciesz się razem ze mną. No chyba, że nie chcesz prezentu. - zaśmiał się mój chłopak całując mnie w czoło.
-Harry. - westchnęłam. - Wiesz dobrze, że nie chcę żadnych prezentów. Nie chcę później, żeby mówili, że lecę na twoją kasę. Wystarczy, że jesteś ze mną. - uśmiechnęłam się delikatnie.
-Kochanie, mnie nie obchodzi co mówią inni, ważne, że my wiemy jak jest na prawdę. Poza tym ten prezent będzie dla nas dwojga.
-Kotek... co ty... - zaczęłam, ale przerwało nam pukanie do drzwi. - Proszę. - powiedziałam zirytowana. Czy nam zawsze musi coś przeszkodzić? Tym razem w drzwiach stanęłam Eleanor wraz z Lou. Tak, dziewczyna Louis'a także zjawiła się na moich urodzinach, chociaż nie jesteśmy jakoś szczególnie blisko. Jednak wczoraj El zachowywała się jakbyśmy od zawsze były przyjaciółkami. Nie przeszkadzało mi to. Zawsze lubiłam tą dziewczynę.
-Cześć miśki. - powiedziała dziewczyna i przywitała się z nami buziakiem w policzek.
-Hej. - uśmiechnęłam się. - Coś się stało?
-Louis nie mógł się doczekać, żeby Ciebie znowu spotkać. - odparła uśmiechnięta dziewczyna, a Louis objął mnie mocno w pasie i położył głowę na moim ramieniu.
-Kochanie, nie bądź zazdrosna. Wiki to moja siostrzyczka i nie mogłem się doczekać, bo stęskniłem się. - Tomlinson pocałował mnie w policzek.
-Ja wcale nie jestem zazdrosna. Też chciałam zobaczyć Harry'ego. Dawno się nie widzieliśmy, co? - szepnęła dziewczyna na ucho mojego narzeczonego, a ja z Lou zaśmiałam się.
-Tak El. - westchnął Harry. - Dokładnie. - spojrzał na zegarek. - Siedem godzin temu. - zaśmiał się.
-Dla mnie to zbyt długo. - odparła Eleanor i objęła Harolda.
-Wiesz Lou, chyba nie powinniśmy im przeszkadzać. Chodź do salonu. - posłałam Haroldowi pełne szyderczego uśmiechu spojrzenie i pociągnęłam Lou za rękę.
-Nie przeszkadzajcie sobie. - Tommo zaśmiał się i machnął ręką po czym opuściliśmy pokój.
Weszliśmy do salonu i usiedliśmy na sofie. Właściwie to Louis leżał na moich kolanach, a ja siedziałam na kanapie. Zaśmiałam się kiedy do pokoju wbiegł nieco poddenerwowany Hazz i zrzucił swojego przyjaciela na podłogę, a sam zajął jego miejsce.
-Już jestem kochanie. - zamruczał Harry i pocałował mnie.
-Ej! - jęknął paskowany.
-Czego? To moja osobista poduszka. - wypiął się dumnie mój chłopak, a ja zaczęłam się bawić jego loczkami. W odpowiedzi słyszałam pomruki zadowolenia Harolda.
-Cudownie! - wzniosłam ręce do góry.
-Co się stało? - spytał Harry, otwierając szeroko zdziwione oczy.
-Jesteś jak kot. - odparłam uśmiechnięta.
-A to źle?
-Nie lubię kotów. - wzruszyłam ramionami.
Harry patrzał na mnie zdziwiony, a Louis wraz ze swoją dziewczyną głośno się śmiali. Styles leżał i wpatrywał się we mnie swoimi cudownymi, zielonymi oczami nic nie mówiąc. Podniosłam jego głowę i wstałam z sofy.
-Pijecie coś? - spytałam. - Bo ja mam straszną ochotę napić się wina.
-Ja chętnie. - powiedziała Eleanor nadal się śmiejąc.
-Ja też poproszę. - powiedział Lou, a ja wyszłam z kuchni nie zwracając uwagi na zdziwionego Harry'ego. Wzięłam kieliszki i wino oraz mleko i miskę. Wróciłam do salonu.
-Czekaj pomogę Ci. - Lou podszedł do mnie. - Ale co...
-Ciii. - szepnęłam ledwo dosłyszalnie i wskazałam ręką na mojego narzeczonego, który leżał na sofie z zamkniętymi oczami. Nawet nie zauważył co robimy. Tommo zaśmiał się cicho i przejął ode mnie wino z kieliszkami. Ja wzięłam karton mleka i nalałam do miski. Podeszłam do loczka, zamoczyłam palec w mleku i przejechałam nim po ustach mojego chłopaka, który automatycznie je oblizał. Otworzył oczy i spojrzał na mnie marszcząc czoło.
-To dla mojego koteczka. - zaśmiałam się i podałam Harry'emu miskę. El i Lou znowu zaczęli się śmiać, a loczek wraz z nimi.
-Kocham Cię. - powiedział Harry po czym wziął miskę i przechylił wypijając zawartość. Kiedy skończył na ustach pozostał ślad po napoju. Nie zastanawiając się dłużej, zlizałam z niego resztę mleka i pocałowałam.
-Ja Ciebie też.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Zmarszczyłam czoło, ponieważ znowu nam ktoś przeszkodził, jednak Harry przyciągnął mnie do siebie nie zwracając uwagi na denerwujący dźwięk i pocałował.
-Ja otworzę. - usłyszałam nad nami głos Lou i uśmiechnęłam się. Ten chłopak czuł się tutaj jak u siebie i już nabrał wprawy w przyjmowaniu moich gości.

Witajcie kochani. Wiem, że długo nic nie dodawałam, a ten rozdział jest krótki, ale mam na to wytłumaczenie. ;) Są wakacje, a pogoda ostatnio zaczęła dopisywać, więc musiałam korzystać przez co nie miałam czasu na pisanie. Teraz możliwe, że też nie dodam nic przez dłuższy czas, albo dodam, ale krótki rozdział, ponieważ za niedługo jadę do Anglii i chcę napisać coś na prawdę długiego, ponieważ nie będzie mnie prawie dwa tygodnie. Chyba, że wolicie, żebym napisała kilka rozdziałów, a wstawiać je będzie moja przyjaciółka co jakiś czas. To już zależy tylko od Was. Czekam na Waszą opinie i zdanie w komentarzach. Buziaczki ;*



wtorek, 24 lipca 2012

Rozdział 45 - "Urodziny, cz.2"

No i ruszyliśmy z Payne'm na miasto. W duchu powtarzałam sobie, że potrafię się świetnie bawić bez Styles'a i najwyraźniej chłopakowi nie zależy na mnie, skoro nie ma go tutaj ze mną. Nawet nie wiedziałam jak bardzo się myliłam w obu przypadkach.
-Wiesz co? Mam ochotę pójść do wesołego miasteczka. - uśmiechnęłam się do Liam'a idąc objęta jego silnym ramieniem.
-Możesz mi przypomnieć ile kończysz lat? - zaśmiał się chłopak.

-Wiek to tylko liczba skarbie, a ja chcę być wiecznie młoda. - odpowiedziałam cytując tekst piosenki.
-No to, zamawiamy taxi.
-Czekaj. To właśnie od początku twojego przyjazdu mi nie pasowało. - spojrzałam poważnie na przyjaciela, a w jego oczach zobaczyłam strach i zdziwienie.
O tak. Zdecydowanie uwielbiam ten widok. Liam wygląda tak słodko, kiedy się boi albo jest zdziwiony.
-Nie boisz się ataku fanek? Przecież jesteś Liam Payne z One Direction. Gdzie jest Paul, gotowy poświęcić własne życie dla twojego? - spytałam z przejęciem, jakbym właśnie odgrywała swoją rolę w przedstawieniu.
-Nikt nie wie, że tu jestem. Poza tym – odetchnął Liam. - jesteś dobrą aktorką. Już się bałem, że narozrabiałem. - zaśmiał się chłopak.
-A narozrabiałeś? - spytałam podejrzliwie, lustrując go wzrokiem.
-Ja? Czy byłbym w stanie zrobić coś złego?
-Mam być szczera? - zaśmiałam się.
-Okay. - chłopak podniósł ręce w geście poddania. - Może i coś tam kiedyś zrobiłem, ale tak na prawdę mam dobre serce. Nie rób ze mnie od razu Malika. "I'm badboy from Bradford" – zarapował, a ja wybuchłam śmiechem.
-Dobra dzwoń po taksówkę, bo jeszcze jakiś gang będzie chciał, żebyś do nich dołączył.

Po 30 minutach oczekiwania, pojawiła się taksówka, która zawiozła nas do oddalonego o niecałą godzinkę drogi, wesołego miasteczka.
-To co pierwsze? - spytał Liam, gdy znaleźliśmy się na placu.
-Ja chcę watę cukrową! - zapiszczałam na widok stanowiska ze smakołykiem i pociągnęłam Payne'a za rękę.
Kiedy już zjedliśmy watę, ruszyliśmy na karuzelę. Liam zrobił mi kilka zdjęć na plastikowym kucyku, które wstawił na twittera z podpisem: "Księżniczko, gdzie twój książę?''
Ja również zalogowałam się na aplikacji i napisałam tweeta o treści: "
Mój książę chyba pomylił zamki, za to jest ze mną mój wierny rumak." po czym dodałam uprzednio zrobione zdjęcie Liam'a.
Chcąc kontynuować zabawę wybraliśmy jako nasz następny obiekt dom strachu. Nie zdawałam sobie sprawy jaki z chłopaka jest panikarz. Ja zamiast bać się podczas zwiedzania, nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, widząc przerażoną minę Liam'a i słysząc co chwilę piski, kiedy chłopak wtulał się w moje ramię spanikowany przerażającym widokiem kościotrupa. Po wyjściu nadal nie mogłam przestać się śmiać, a Payne już nieco uspokojony tłumaczył się.
-Tak na prawdę się nie bałem. Po prostu chciałem Ciebie przytulić. - zaśmiał się nerwowo.
-O! Uważaj, bo uwierzę. - śmiałam się głośno. - Poza tym to nie ty przytulałeś mnie, a ja Ciebie co było przyznasz... zabawne?
-Czepiasz się. - Liam założył ręce na klatce piersiowej. Wyglądał tak uroczo.
-Foch? - spytałam zdziwiona i nadal rozbawiona. Jednak chłopak się nie odezwał i przyśpieszył kroku.
-No nie gadaj, że się serio obraziłeś. - dogoniłam go, dorównując mu kroku. - W moje urodziny? Ah tak. Dobrze, ja też mam focha. Foch! - powiedziałam zakładając ręce na klatce piersiowej i zadzierając teatralnie głowę do góry, po czym ruszyłam w odwrotnym kierunku.
Już po chwili słyszałam jak biegnie w moją stronę, jednak nie odwróciłam się.
-Dokąd to księżniczko? - zaśmiał się szatyn i wziął mnie na ręce.
-Puszczaj Payne! Obraziłam się na Ciebie! - powiedziałam wyrywając się.
-Ani mi się śni. Teraz ja mam dla Ciebie niespodziankę.
-No przestań, przepukliny dostaniesz. - powiedziałam poważnie.
-Jesteś lekka jak piórko. Mógłbym Cię nosić cały dzień, a i tak bym się nie zmęczył. - powiedział mój przyjaciel.
-Zobaczymy za chwilę. - odparłam i już więcej nie protestowałam.

Oczywiście Liam nie niósł mnie na rękach całą tą drogę. Po 10 minutach się zasapał, ale nie chciał pokazać, że jest mu ciężko. Widząc jego minę, zaśmiałam się w duchu i dając mu satysfakcję, zaczęłam go łaskotać.
-Przestań! Przestań, bo Cię puszczę. - powiedział poważnie chłopak. Mój plan szedł po mojej myśli, więc nie zaprzestałam wcześniejszej czynności i nadal łaskotałam go w okolicach żeber.
-Okay, sama tego chciałaś. - Liam postawił mnie na nogi i kucnął łapiąc ledwo oddech. Podeszłam do chłopaka widząc, że jest zmęczony.
-Wiem, że niósł byś mnie dalej, aż w końcu padł byś zmęczony i musiałabym zadzwonić po pogotowie. - zaśmiałam się. - Na przyszłość kochanie, nie próbuj mi niczego udowodnić. Mi nie musisz. Kocham Cię nawet jak się boisz i jesteś zmęczony. - szepnęłam i pocałowałam go w policzek.


***
godzinę później ***

-No. Jesteśmy na miejscu. - powiedział Liam stając przed nieznanym mi budynkiem.
-Eee, ale gdzie my jesteśmy i właściwie co tu robimy? - spytałam zaskoczona.
Znaleźliśmy się przed małą restauracyjną salą, gdzieś na obrzeżach miasta. Wokół było cicho i spokojnie. Nie wiem co chłopak kombinował, ale nie byłam zadowolona.
-Już mi się nie podoba, że tu jesteśmy. - powiedziałam przestępując z nogi na nogę.
-Boisz się mnie? - uśmiechnął się Payne.
-Nie Ciebie, tylko twoich durnych pomysłów. Nie wiem jak ty, ale ja wracam do domu. - powiedziałam i obróciłam się plecami do chłopaka przymierzając się do marszu.
-Hej! - powiedział Liam zjawiając się przede mną. - Mnie nie musisz się bać. Przecież nigdy bym nie pozwolił zrobić Ci krzywdy, a tym bardziej sam bym jej nie zrobił. - Liam wziął moją twarz w dłonie i spojrzał na mnie smutno. - Dlaczego nie możesz mi zaufać?
-To nie tak, że Ci nie ufam Liam. Ja tylko... - westchnęłam. - Nie lubię niespodzianek, ale też trudno mi zaufać w pełni, nie Tobie, a twojemu instynktowi. Wiem jak jest. Po prostu, boję się o mnie i Harry'ego rozumiesz? Jeden głupi ruch i... - zawahałam się.
-Cii. Już dobrze. Obiecuję, przysięgam, przyrzekam, nie będę już nigdy robił nic, żeby zaszkodzić Tobie i Harry'emu. - Payne spojrzał mi w oczy. - Przyrzekam. - powtórzył cicho i przytulił mnie mocno do siebie.
-Czy teraz zaufasz mi i dasz sobie podarować najwspanialszy prezent jaki chcę Ci dać? - spytał poważnie mój przyjaciel.
-Nie wiem, czy mam ochotę jeszcze świętować. To wszystko przez to, że tak cholernie tęsknie za Harry'm. - powiedziałam szczerze.
-Obiecuję, że po przekroczeniu progu tej restauracji, zapomnisz o tym, że go tu teraz nie ma. A teraz chodź. - pociągnął mnie za rękę i weszliśmy do środka.
W środku panował półmrok. Liam objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w głąb pomieszczenia. Sama przed sobą przyznałam się, że się obawiam tego co ma nadejść. Nagle usłyszałam jakiś szmer, a po chwili stłumiony chichot.
-Co tu się... - zaczęłam.
-Niespodzianka! - krzyknęli wszyscy kiedy zapaliło się światło.
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Przede mną stała moja najbliższa rodzina i przyjaciele. Spojrzałam uśmiechnięta na Liam'a.
-Czyli, że... kłamałeś? - spytałam mrużąc oczy i dźgając go palcem w bok.
-Miałem dobre intencje. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego. - uśmiechnął się i pocałował w policzek, po czym odsunął robiąc miejsce reszcie gości. Każdy składał mi życzenia i wręczał prezenty, a ja nadal będąc w lekkim szoku, nie wiedziałam z kim rozmawiam i co mówię. Nagle przede mną stanęła Debra.
-Co ty tu... To znaczy, jak? - spytałam zaskoczona jej widokiem.
-Harry mnie zaprosił. - wytłumaczyła. - Wszystkiego najlepszego. - powiedziała radośnie i rzuciła mi się na szyję, całując w oba policzki.
-Harry? - spytałam zdziwiona, ale moja siostra już zniknęła z pola mojego widzenia, a przede mną stanął nikt inny jak Niall, Lou i Zayn.
-Wszystkiego najlepszego siostrzyczko. - powiedzieli razem.
-Chłopcy! - zapiszczałam i rzuciłam się na nich, tworząc jeden, wielki uścisk. - Kocham Was, wiecie? Ale powiedzcie mi, gdzie jest do cholery Harold. - zażądałam.
-Tak, cała Wiki. Chciałabyś wszystko już. Nie możesz się nami chwilę nacieszyć? Nie widzieliśmy Cię ponad tydzień, a ty tylko o swoim Curlym. - zaśmiał się Lou i pokręcił głową. - No, ale Hazz też pewnie się niecierpliwi, więc oglądaj. - chłopcy zostawili mnie samą na środku pomieszczenie, kiedy sami zajęli miejsce przy wcześniej przygotowanych stolikach. Nagle wszyscy ucichli, a przede mną na scenie pojawił się mój chłopak. Ubrany tak seksownie, jak tylko mógł on wyglądać. Ciemno granatowe jeansy, biała koszula i granatowa marynarka. "Cały Harry" - pomyślałam i zaśmiałam się cicho. W ręku loczek trzymał ogromny bukiet czerwonych róż, które tak bardzo kontrastowały z białą koszulą. Jego loczki błyszczały, a jego twarz była przepełniona radością, ale widziałam też... strach? Harry się bał? Ale czego? Z mojej twarzy zniknął uśmiech. W tym momencie z głośników poleciały pierwsze nuty mojej ulubionej piosenki Justina Bieber'a – Die In Your Arms.


Powiedz, że mnie kochasz
Tak bardzo jak ja Ciebie, taak
Mogłabyś mnie zranić? Czy mogłabyś mi to zrobić?
Kochanie czy byś mnie okłamała? Bo prawda boli dużo bardziej
Czy robiłabyś rzeczy, które mnie doprowadzają do szału?
Zostawiłabyś moje serce przed drzwiami?
Nie mogę nic na to poradzić, jestem samolubny
Nie ma opcji żebym się tobą dzielił
To by złamało moje serce na kawałki
Bo szczerze prawda jest taka, że
Jeśli mógłbym umrzeć w Twoich ramionach, nie miałbym nic przeciwko, bo kiedy mnie dotykasz, ja po prostu...
Umieram w Twoich ramionach, czuję się tak świetnie
Więc kochanie, proszę nie przestawaj
Kochanie, wiem, że kochanie Ciebie nie jest łatwe, ale jest warte spróbowania ...



Harry śpiewał piosenkę Justina z każdym wersem zbliżając się do mnie co raz bliżej, a do moich oczu napłynęły łzy wzruszenia, ale nadal zastanawiałam się czemu w oczach Harry'ego widać lęk. Czego obawiał się mój chłopak. Kiedy już piosenka się skończyła, Styles stał tak blisko mnie, że stykaliśmy się czołami, a ja pociągałam nosem.
-Witaj kochanie. - powiedział Harry. - Przepraszam, że nie dotrzymałem obietnicy i nie pojawiłem się wcześniej, ale chciałem to przygotować jak najlepiej potrafiłem. Chciałem, żeby było idealnie, od tego wszystko zależy. Przez cały ten tydzień układałem sobie to wszystko w myślach. Każda sekunda bez Ciebie sprawiała, że moje serce biło wolniej, miałem wrażenie, że nie potrafię oddychać. Wiem, że może to za wcześnie, ale będąc tak daleko od Ciebie, nie mogąc Ciebie dotknąć i poczuć, zdałem sobie sprawę, że nie umiem bez Ciebie żyć. Za każdym razem, gdy zasypiałem bez Ciebie u boku, na moim sercu pojawiała się rana, a kiedy budziłem się rano, nie widziałem powodu, żeby wstawać z łóżka. Teraz stojąc tutaj przed Tobą, chciałem Ci powiedzieć, że jesteś moim powietrzem, a życie bez Ciebie jest bez sensu. - Harry spojrzał mi głęboko w oczy, po czym wciągnął głęboko powietrze, uklęknął przede mną. - Wiktorio Szulc, czy zostaniesz moją żoną? - spytał Harry, wyciągając przede mną śliczny pierścionek.
Moje serce stanęło na sekundę, a ręka powędrowała do ust, tłumiąc dźwięk zachwytu i zdziwienia zarazem. Trwało to sekundy, a ja pisnęłam radośnie.
-Tak! - rzuciłam się Harry'emu na szyję całując go namiętnie. - Kocham Cię mój wariacie. - powiedziałam wsuwając rękę w jego loczki i pogłębiając pocałunek. Czułam jak całe napięcie upływa z Harry'ego.
Resztę wieczoru spędziliśmy na cieszeniu się sobą na wzajem i świętowaniu moich 19 urodzin.


Dziękuję Wam za te wspierające komentarze. Jesteście niesamowici, a ja mam zaszczyt mogąc tworzyć dla Was tą historię. Jest mi szalenie miło i ciepło na sercu, kiedy piszecie do mnie z pytaniem o następny rozdział. Miło jest wiedzieć, że na prawdę na niego czekacie. Pisząc ten rozdział miałam przed oczami tą scenę. Chociaż początek nie podoba mi się, koniec jak dla mnie wyszedł prawie idealnie. Mam nadzieję, że spodoba się Wam on równie mocno co mi ;) Tak więc czekam na komentarze i przesyłam Wam mnóstwo buziaków ;* ;* ;*


PIERŚCIONEK WIKTORII