No
i ruszyliśmy z Payne'm na miasto. W duchu powtarzałam sobie, że
potrafię się świetnie bawić bez Styles'a i najwyraźniej
chłopakowi nie zależy na mnie, skoro nie ma go tutaj ze mną.
Nawet nie wiedziałam jak bardzo się myliłam w obu przypadkach.
-Wiesz co? Mam ochotę pójść do wesołego miasteczka. -
uśmiechnęłam się do Liam'a idąc objęta jego silnym
ramieniem.
-Możesz mi przypomnieć ile kończysz lat? - zaśmiał
się chłopak.
-Wiek to tylko liczba skarbie, a ja
chcę być wiecznie młoda. - odpowiedziałam cytując tekst
piosenki.
-No to, zamawiamy taxi.
-Czekaj. To właśnie od
początku twojego przyjazdu mi nie pasowało. - spojrzałam poważnie
na przyjaciela, a w jego oczach zobaczyłam strach i zdziwienie.
O
tak. Zdecydowanie uwielbiam ten widok. Liam wygląda tak słodko,
kiedy się boi albo jest zdziwiony.
-Nie boisz się ataku fanek?
Przecież jesteś Liam Payne z One Direction. Gdzie jest Paul, gotowy
poświęcić własne życie dla twojego? - spytałam z przejęciem,
jakbym właśnie odgrywała swoją rolę w przedstawieniu.
-Nikt
nie wie, że tu jestem. Poza tym – odetchnął Liam. - jesteś
dobrą aktorką. Już się bałem, że narozrabiałem. - zaśmiał
się chłopak.
-A narozrabiałeś? - spytałam podejrzliwie,
lustrując go wzrokiem.
-Ja? Czy byłbym w stanie zrobić coś
złego?
-Mam być szczera? - zaśmiałam się.
-Okay. - chłopak
podniósł ręce w geście poddania. - Może i coś tam kiedyś
zrobiłem, ale tak na prawdę mam dobre serce. Nie rób ze mnie od
razu Malika. "I'm badboy from Bradford" – zarapował, a
ja wybuchłam śmiechem.
-Dobra dzwoń po taksówkę, bo jeszcze
jakiś gang będzie chciał, żebyś do nich dołączył.
Po
30 minutach oczekiwania, pojawiła się taksówka, która zawiozła
nas do oddalonego o niecałą godzinkę drogi, wesołego miasteczka.
-To co pierwsze? - spytał Liam, gdy znaleźliśmy się na placu.
-Ja chcę watę cukrową! - zapiszczałam na widok stanowiska ze
smakołykiem i pociągnęłam Payne'a za rękę.
Kiedy już
zjedliśmy watę, ruszyliśmy na karuzelę. Liam zrobił mi kilka
zdjęć na plastikowym kucyku, które wstawił na twittera z
podpisem: "Księżniczko, gdzie twój książę?''
Ja
również zalogowałam się na aplikacji i napisałam tweeta o
treści: "Mój książę chyba pomylił zamki, za to
jest ze mną mój wierny rumak."
po czym dodałam uprzednio zrobione zdjęcie Liam'a.
Chcąc
kontynuować zabawę wybraliśmy jako nasz następny obiekt dom
strachu. Nie zdawałam sobie sprawy jaki z chłopaka jest panikarz.
Ja zamiast bać się podczas zwiedzania, nie mogłam powstrzymać się
od śmiechu, widząc przerażoną minę Liam'a i słysząc co chwilę
piski, kiedy chłopak wtulał się w moje ramię spanikowany
przerażającym widokiem kościotrupa. Po wyjściu nadal nie mogłam
przestać się śmiać, a Payne już nieco uspokojony tłumaczył
się.
-Tak na prawdę się nie bałem. Po prostu chciałem Ciebie
przytulić. - zaśmiał się nerwowo.
-O!
Uważaj, bo uwierzę. - śmiałam się głośno. - Poza tym to nie ty
przytulałeś mnie, a ja Ciebie co było przyznasz... zabawne?
-Czepiasz się. - Liam założył ręce na klatce piersiowej.
Wyglądał tak uroczo.
-Foch? - spytałam zdziwiona i nadal
rozbawiona. Jednak chłopak się nie odezwał i przyśpieszył kroku.
-No nie gadaj, że się serio obraziłeś. - dogoniłam go,
dorównując mu kroku. - W moje urodziny? Ah tak. Dobrze, ja też mam
focha. Foch! - powiedziałam zakładając ręce na klatce piersiowej
i zadzierając teatralnie głowę do góry, po czym ruszyłam w
odwrotnym kierunku.
Już po chwili słyszałam jak biegnie w moją
stronę, jednak nie odwróciłam się.
-Dokąd to księżniczko?
- zaśmiał się szatyn i wziął mnie na ręce.
-Puszczaj Payne!
Obraziłam się na Ciebie! - powiedziałam wyrywając się.
-Ani
mi się śni. Teraz ja mam dla Ciebie niespodziankę.
-No
przestań, przepukliny dostaniesz. - powiedziałam poważnie.
-Jesteś
lekka jak piórko. Mógłbym Cię nosić cały dzień, a i tak bym
się nie zmęczył. - powiedział mój przyjaciel.
-Zobaczymy za
chwilę. - odparłam i już więcej nie protestowałam.
Oczywiście
Liam nie niósł mnie na rękach całą tą drogę. Po 10 minutach
się zasapał, ale nie chciał pokazać, że jest mu ciężko. Widząc
jego minę, zaśmiałam się w duchu i dając mu satysfakcję,
zaczęłam go łaskotać.
-Przestań! Przestań, bo Cię puszczę.
- powiedział poważnie chłopak. Mój plan szedł po mojej myśli,
więc nie zaprzestałam wcześniejszej czynności i nadal łaskotałam
go w okolicach żeber.
-Okay, sama tego chciałaś. - Liam
postawił mnie na nogi i kucnął łapiąc ledwo oddech. Podeszłam
do chłopaka widząc, że jest zmęczony.
-Wiem, że niósł byś
mnie dalej, aż w końcu padł byś zmęczony i musiałabym zadzwonić
po pogotowie. - zaśmiałam się. - Na przyszłość kochanie, nie
próbuj mi niczego udowodnić. Mi nie musisz. Kocham Cię nawet jak
się boisz i jesteś zmęczony. - szepnęłam i pocałowałam go w
policzek.
*** godzinę
później ***
-No.
Jesteśmy na miejscu. - powiedział Liam stając przed nieznanym mi
budynkiem.
-Eee, ale gdzie my jesteśmy i właściwie co tu
robimy? - spytałam zaskoczona.
Znaleźliśmy się przed małą
restauracyjną salą, gdzieś na obrzeżach miasta. Wokół było
cicho i spokojnie. Nie wiem co chłopak kombinował, ale nie byłam
zadowolona.
-Już mi się nie podoba, że tu jesteśmy. -
powiedziałam przestępując z nogi na nogę.
-Boisz się mnie? -
uśmiechnął się Payne.
-Nie Ciebie, tylko twoich durnych
pomysłów. Nie wiem jak ty, ale ja wracam do domu. - powiedziałam i
obróciłam się plecami do chłopaka przymierzając się do
marszu.
-Hej! - powiedział Liam zjawiając się przede mną. -
Mnie nie musisz się bać. Przecież nigdy bym nie pozwolił zrobić
Ci krzywdy, a tym bardziej sam bym jej nie zrobił. - Liam wziął
moją twarz w dłonie i spojrzał na mnie smutno. - Dlaczego nie
możesz mi zaufać?
-To nie tak, że Ci nie ufam Liam. Ja tylko...
- westchnęłam. - Nie lubię niespodzianek, ale też trudno mi
zaufać w pełni, nie Tobie, a twojemu instynktowi. Wiem jak jest. Po
prostu, boję się o mnie i Harry'ego rozumiesz? Jeden głupi ruch
i... - zawahałam się.
-Cii. Już dobrze. Obiecuję, przysięgam,
przyrzekam, nie będę już nigdy robił nic, żeby zaszkodzić Tobie
i Harry'emu. - Payne spojrzał mi w oczy. - Przyrzekam. - powtórzył
cicho i przytulił mnie mocno do siebie.
-Czy teraz zaufasz mi i
dasz sobie podarować najwspanialszy prezent jaki chcę Ci dać? -
spytał poważnie mój przyjaciel.
-Nie wiem, czy mam ochotę
jeszcze świętować. To wszystko przez to, że tak cholernie tęsknie
za Harry'm. - powiedziałam szczerze.
-Obiecuję, że po
przekroczeniu progu tej restauracji, zapomnisz o tym, że go tu teraz
nie ma. A teraz chodź. - pociągnął mnie za rękę i weszliśmy do
środka.
W środku panował półmrok. Liam objął mnie ramieniem
i ruszyliśmy w głąb pomieszczenia. Sama przed sobą przyznałam
się, że się obawiam tego co ma nadejść. Nagle usłyszałam jakiś
szmer, a po chwili stłumiony chichot.
-Co tu się... -
zaczęłam.
-Niespodzianka! - krzyknęli wszyscy kiedy zapaliło
się światło.
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Przede mną
stała moja najbliższa rodzina i przyjaciele. Spojrzałam
uśmiechnięta na Liam'a.
-Czyli, że... kłamałeś? - spytałam
mrużąc oczy i dźgając go palcem w bok.
-Miałem dobre
intencje. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego. - uśmiechnął się i
pocałował w policzek, po czym odsunął robiąc miejsce reszcie
gości. Każdy składał mi życzenia i wręczał prezenty, a ja
nadal będąc w lekkim szoku, nie wiedziałam z kim rozmawiam i co
mówię. Nagle przede mną stanęła Debra.
-Co ty tu... To
znaczy, jak? - spytałam zaskoczona jej widokiem.
-Harry mnie
zaprosił. - wytłumaczyła. - Wszystkiego najlepszego. - powiedziała
radośnie i rzuciła mi się na szyję, całując w oba
policzki.
-Harry? - spytałam zdziwiona, ale moja siostra już
zniknęła z pola mojego widzenia, a przede mną stanął nikt inny
jak Niall, Lou i Zayn.
-Wszystkiego najlepszego siostrzyczko. -
powiedzieli razem.
-Chłopcy! - zapiszczałam i rzuciłam się na
nich, tworząc jeden, wielki uścisk. - Kocham Was, wiecie? Ale
powiedzcie mi, gdzie jest do cholery Harold. - zażądałam.
-Tak,
cała Wiki. Chciałabyś wszystko już. Nie możesz się nami chwilę
nacieszyć? Nie widzieliśmy Cię ponad tydzień, a ty tylko o swoim
Curlym. - zaśmiał się Lou i pokręcił głową. - No, ale Hazz też
pewnie się niecierpliwi, więc oglądaj. - chłopcy zostawili mnie
samą na środku pomieszczenie, kiedy sami zajęli miejsce przy
wcześniej przygotowanych stolikach. Nagle wszyscy ucichli, a przede
mną na scenie pojawił się mój chłopak. Ubrany tak seksownie, jak
tylko mógł on wyglądać. Ciemno granatowe jeansy, biała koszula i
granatowa marynarka. "Cały Harry" - pomyślałam i
zaśmiałam się cicho. W ręku loczek trzymał ogromny bukiet
czerwonych róż, które tak bardzo kontrastowały z białą koszulą.
Jego loczki błyszczały, a jego twarz była przepełniona radością,
ale widziałam też... strach? Harry się bał? Ale czego? Z mojej
twarzy zniknął uśmiech. W tym momencie z głośników poleciały
pierwsze nuty mojej ulubionej piosenki Justina Bieber'a – Die In
Your Arms.
Powiedz,
że mnie kochasz
Tak bardzo jak ja Ciebie, taak
Mogłabyś
mnie zranić? Czy mogłabyś mi to zrobić?
Kochanie czy byś mnie
okłamała? Bo prawda boli dużo bardziej
Czy robiłabyś rzeczy,
które mnie doprowadzają do szału?
Zostawiłabyś moje serce
przed drzwiami?
Nie mogę nic na to poradzić, jestem samolubny
Nie ma opcji żebym się tobą dzielił
To by złamało moje
serce na kawałki
Bo szczerze prawda jest taka, że
Jeśli
mógłbym umrzeć w Twoich ramionach, nie miałbym nic przeciwko, bo
kiedy mnie dotykasz, ja po prostu...
Umieram w Twoich ramionach,
czuję się tak świetnie
Więc kochanie, proszę nie
przestawaj
Kochanie, wiem, że kochanie Ciebie nie jest łatwe,
ale jest warte spróbowania ...
Harry
śpiewał piosenkę Justina z każdym wersem zbliżając się do mnie
co raz bliżej, a do moich oczu napłynęły łzy wzruszenia, ale
nadal zastanawiałam się czemu w oczach Harry'ego widać lęk. Czego
obawiał się mój chłopak. Kiedy już piosenka się skończyła,
Styles stał tak blisko mnie, że stykaliśmy się czołami, a ja
pociągałam nosem.
-Witaj kochanie. - powiedział Harry. -
Przepraszam, że nie dotrzymałem obietnicy i nie pojawiłem się
wcześniej, ale chciałem to przygotować jak najlepiej potrafiłem.
Chciałem, żeby było idealnie, od tego wszystko zależy. Przez cały
ten tydzień układałem sobie to wszystko w myślach. Każda sekunda
bez Ciebie sprawiała, że moje serce biło wolniej, miałem
wrażenie, że nie potrafię oddychać. Wiem, że może to za
wcześnie, ale będąc tak daleko od Ciebie, nie mogąc Ciebie
dotknąć i poczuć, zdałem sobie sprawę, że nie umiem bez Ciebie
żyć. Za każdym razem, gdy zasypiałem bez Ciebie u boku, na moim
sercu pojawiała się rana, a kiedy budziłem się rano, nie
widziałem powodu, żeby wstawać z łóżka. Teraz stojąc tutaj
przed Tobą, chciałem Ci powiedzieć, że jesteś moim powietrzem,
a życie bez Ciebie jest bez sensu. - Harry spojrzał mi głęboko w
oczy, po czym wciągnął głęboko powietrze, uklęknął przede
mną. - Wiktorio Szulc, czy zostaniesz moją żoną? - spytał Harry,
wyciągając przede mną śliczny pierścionek.
Moje serce
stanęło na sekundę, a ręka powędrowała do ust, tłumiąc dźwięk
zachwytu i zdziwienia zarazem. Trwało to sekundy, a ja pisnęłam
radośnie.
-Tak! - rzuciłam się Harry'emu na szyję całując go
namiętnie. - Kocham Cię mój wariacie. - powiedziałam wsuwając
rękę w jego loczki i pogłębiając pocałunek. Czułam jak całe
napięcie upływa z Harry'ego.
Resztę wieczoru spędziliśmy na
cieszeniu się sobą na wzajem i świętowaniu moich 19 urodzin.
Dziękuję Wam za te wspierające komentarze.
Jesteście niesamowici, a ja mam zaszczyt mogąc tworzyć dla Was tą
historię. Jest mi szalenie miło i ciepło na sercu, kiedy piszecie do
mnie z pytaniem o następny rozdział. Miło jest wiedzieć, że na prawdę na
niego czekacie. Pisząc ten rozdział miałam przed oczami tą scenę.
Chociaż początek nie podoba mi się, koniec jak dla mnie wyszedł prawie
idealnie. Mam nadzieję, że spodoba się Wam on równie mocno co mi ;) Tak
więc czekam na komentarze i przesyłam Wam mnóstwo buziaków ;* ;* ;*
PIERŚCIONEK WIKTORII